UFC

Trzech wspaniałych po UFC 192

UFC 192 okazało się jedną z lepszych gal w ostatnich miesiącach.

Gala UFC 192, na której Daniel Cormier obronił pas mistrzowski kategorii półciężkiej w starciu z Alexandrem Gustafssonem, była podzielona na trzy segmenty – doskonała kartę wstępną, bardzo przeciętną kartę główną oraz świetną walkę wieczoru.

Oto trójka zawodników, którzy zasłużyli na największe wyróżnienie!

#3 – Adriano Martins (28-7)

Pokonał: Islama Makhacheva (12-1) przez nokaut (prawy sierpowy), R1, 1:46

Wydawało się, że pojedynek Adriano Martinsa z Islamem Makhachevem będzie relatywnie wyrównany, a doświadczony Brazylijczyk będzie musiał się mocno napocić, aby wyjść z tego starcia z tarczą. Nic z tych rzeczy!

Martins, który cały obóz przygotowawczy do gali spędził w American Top Team, wyglądał bardzo dobrze, szczególnie w defensywie. Umiejętnie unikał bardzo ostrych, nastawionych na urwanie głowy szarż niepokonanego dotychczas dagestańskiego Rosjanina, świetnie odchodząc po łuku. Do czasu jednak – gdy rozczytał już schematy rządzące atakami rywala, jeden z kolejnych skontrował zjawiskowym, soczystym prawym sierpowym, posyłając Makhacheva na deski i dobijając go kilkoma dodatkowymi uderzeniami.

https://twitter.com/DalvaFerreira/status/650476045158772736

Martins zaprezentował się niezwykle dojrzale, będąc cierpliwym i doskonale znajdując najlepszy moment na spuszczenie psów wojny.

Wisienką na torcie okazał się dla Brazylijczyka bonus 50 tys. dolarów, który otrzymał od organizacji za efektowny nokaut. Po ubiciu Makhacheva, które stanowiło jego trzecią z rzędu wiktorię, być może przedrze się do czołowej piętnastki nafaszerowanej prawdziwymi zabijakami kategorii lekkiej.

Kto następny dla Adriano Martinsa?

Martins w poprzedniej walce pokonał już zawodnika z czołowej piętnastki, do której należał wówczas Rustam Khabilov. Teoretycznie zatem nie miałbym nic przeciwko temu, aby teraz, po kolejnej wiktorii, skrzyżował rękawice z kimś z dolnych rejonów TOP 15, ale nie za bardzo jest z kim – część zawodników ma już zaplanowane walki (Jim Miller, Dustin Poirier, Nate Diaz), niektórzy borykają się z kontuzjami (Bobby Green, Al Iaquinta), jeszcze inni nie do końca pasują marketingowo i sportowo (Beneil Dariush). Wobec tego musimy poszukać gdzie indziej…

Martinsa można skonfrontować ze zwycięzcą listopadowego pojedynku Gilbert Burns vs. Rashid Magomedov, ale jeśli nie chcemy tak długo czekać, to jest jeszcze jeden kandydat rwący się do walki – ma identyczny bilans w UFC jak Brazylijczyk (4-1), również wygrał w debiucie, przegrał w drugiej walce, by potem zanotować serię trzech zwycięstw – to Mairbek Taisumov. Już dwukrotnie zestawiano go przeciwko Brazylijczykom, więc…

Adriano Martins vs. Mairbek Taisumov

#2 – Albert Tumenov (16-2)

Pokonał: Alana Joubana (12-4) przez KO (kopnięcie na głowę i ciosy), R1, 2:55

Ledwie 23-letni Albert Tumenov staje się jednym z najbardziej perspektywicznych zawodników kategorii półśredniej. Po nieudanym debiucie w UFC zaliczył trzy dobre zwycięstwa, w tym dwa przez nokaut, a podczas gali UFC 192 dołożył czwarte.

W konfrontacji z błyskotliwym Alan Joubanem nie pochodzący z Dagestanu Rosjanin dyktował warunki pojedynku od samego początku – poza krótkimi fragmentami, gdy przyjął kilka prostych i kopnięć na korpus – aż do brutalnego końca. Rewelacyjnie poukładany kickboksersko, wyprowadzający swoje ataki z niebywałą płynnością i lekkością a jednocześnie ogromną mocą, świetnie czujący się zarówno walce z kontry, jak i w inicjowaniu ataków Tumenov potrzebował niespełna trzech minut, aby zafundować Joubanowi pierwszy w karierze nokaut z prawdziwego zdarzenia – wcześniej bowiem Amerykanin przegrał w 2011 roku z powodu uderzeń na korpus.

Efektowną demolką Rosjanin zagwarantował sobie bonus 50 tys. za występ wieczoru i najprawdopodobniej miejsce w czołowej piętnastce rankingu kategorii półśredniej.

Kto następny dla Alberta Tumenova?

Teoretycznie Tumenova moglibyśmy zestawić jeszcze z kimś spoza czołowej piętnastki – na przykład ze zwycięzcą grudniowej walki Warlley Alves vs. Colby Covington albo z wyglądającym ostatnio spektakularnie Lorenzem Larkinem. W grę wchodzi też Jorge Masvidal, jeśli pokonałby w Korei Południowej Dong Hyun Kima, ale…

Myślę, że już pora na kogoś z czołówki! Zwłaszcza, że jest tam dwóch mocnych kandydatów. Dobrym sportowo starciem byłaby walka Rosjanina z Neilem Magnym, ale jest ktoś jeszcze, kto nadaje się nawet bardziej na starcie z Tumenovem – to znajdujący się na fali pięciu zwycięstw piekielnie efektownie walczący Stephen Thompson!

Albert Tumenov vs. Stephen Thompson

#1 – Sage Northcutt (6-0)

Pokonał: Franka Trevino (12-2) przez TKO (uderzenia z góry), R1, 0:55

Francisco Trevino, który na dodatek nie zrobił wagi, to teoretycznie żaden wielki skalp, ale… To solidny reprezentant niższych stanów średnich, którego jeszcze nikt w karierze nie skończył przed czasem. Do wczoraj.

Ledwie 19-letni Sage Northcutt, który sportami walki para się od czasu, gdy nauczył się jako tako chodzić, jeszcze przed galą znalazł się na ustach wszystkich fanów MMA za sprawą machiny promocyjnej UFC, która nie szczędziła mu atencji. Dość powiedzieć, że przed galą młodzianowi urządzono otwarty trening z mediami pomimo tego, że był to dla niego debiut, a jego walka znajdowała się na karcie wstępnej.

Gdy pompowanie Northcutta dobiegło końca, za młodzianem zamknięto drzwi w klatce, a Dana White jął nerwowo obgryzać paznokcie, nastał prawdziwy czas weryfikacji.

I Northcutt nie zawiódł! Potrzebował niespełna minutę na zafundowanie rywalowi pierwszej w karierze porażki przez nokaut. Samo skończenie może nie należało do najbardziej spektakularnych, ale wrażenie mogło robić kapitalne przyspieszenie młodziana, który, mając Trevino na siatce, rozpuścił ręce niczym, nie przymierzając, Vitor Belfort, by później w idealnym momencie kapitalnie rzucić nim o matę i skończyć ciosami z góry.

Wreszcie na koniec sprawiający wrażenie niezwykle sympatycznego Northcutt błysnął też pokazem akrobatyki, wzbudzając niedowierzanie wszystkich oglądających.

https://twitter.com/GrabakaHitman/status/650456136001437696

Debiut – marzenie.

Kto następny dla Sage Northcutta?

Teksańczyk ma dopiero 19 lat i mnóstwo czasu na szlifowanie i tak już dużych umiejętności. Teoretycznie należy kuć żelazo, póki gorące, ale w przypadku Northcutta żaden pośpiech nie jest potrzebny. Wkrótce bowiem może być jeszcze gorętszy.

Kandydatów na rywali jest co nie miara. Northcutt mógłby zmierzyć się z będącym na fali dwóch zwycięstw Vincem Pichelem, jeśli ten doszedł do pełni zdrowia. Jeśli przymkniemy oko na to, że Joe Ellenberger przegrał ostatnie starcie, to również takie zestawienie miałoby sens. Jeśli chcielibyśmy dać mu poważniejsze wyzwanie, to bez walki pozostają Nick Hein oraz James Vick.

Na kogoś trzeba się jednak zdecydować, a że nie zamierzam przy każdej kandydaturze zastanawiać się, „czy aby na pewno nie będzie zbyt groźny dla Norhcutta?”, to ostatecznie mój wybór pada na speca od walki w stójce Shane’a Campbella, który zanotował ostatnio pierwsze zwycięstwo w UFC, wypunktowując Eliasa Silverio. Byłyby fajerwerki!

Sage Northcutt vs. Shane Campbell

WYRÓŻNIENIA

Daniel Cormier – za zwierzęcą agresję i konsekwencję.
Yair Rodriguez – za oktagonowe pokazy akrobatyczne pomimo uszkodzonej w pierwszej rundzie stopy.
Derrick Lewis – za kondycję oraz mordercze gnp.

*****

A Wy kogo wyróżnilibyście szczególnie?

Powiązane artykuły

Back to top button