UFCZapowiedzi gal UFC

Typowanie UFC 210 – Cormier vs. Johnson II

Analizy i typowanie najważniejszych walk gali UFC 210 – Cormier vs. Johnson II z Janem Błachowiczem w roli głównej.

Transmisja z gali rozpocznie się w sobotę o godzinie 00:15.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

205 lbs: Daniel Cormier (18-1) vs. Anthony Johnson (22-5)

Kursy UNIBET: Daniel Cormier vs. Anthony Johnson 2.10 –
1.77

Bartłomiej Stachura: Jeszcze kilka miesięcy temu nie miałbym większych problemów z ponownym wskazaniem na Daniela Cormiera – jednak od tamtego czasu dwie sprawy powodują, że trudniej typować mistrza. Po pierwsze – z powodu kolejnej kontuzji wypadł z zaplanowanej pierwotnie na grudzień zeszłego roku walki podczas UFC 206, a po drugie – podczas aktualnego obozu przygotowawczego nie miał do dyspozycji Caina Velasqueza, co – jak wielokrotnie podkreślał w przeszłości – jest dla niego bardzo ważne, bo nikt inny nie potrafi dociążyć go tak mocno jak były champion kategorii ciężkiej właśnie. Dodatkowo, jak rzecze menadżer Johnsona, Ali Abdelaziz, z uwagi na swoje obowiązki komentatorskie i nie tylko Cormier nieustannie podróżował, często trenując w hotelach, co również stawia pod znakiem zapytania jego formę – nie wspominając o tym, że ma na karku już 38 lat, powraca po dwóch wojnach i 9-miesięcznej przerwie.

Jest oczywiście także i druga strona medalu. Rumble to bowiem klasyczny quitter, zawodnik, który łamie się mentalnie, odpuszcza, jeśli nie uda mu się szybko znokautować swojego rywala. To nie jest typ wojownika, który zagryzie szczękę, przetrwa nawałnicę, przezwycięży problemy i powróci ze zdwojoną mocą. Nie – odpuszcza, szuka drogi wyjścia, oddaje duszenia – których nawet nie broni! W ogromnej mierze ma to też związek z jego słabą kondycją – Rumble najczęściej uderza z pełną mocą, szukając skończeń, a gdy ich nie znajduje, jego pasek energii jest już mocno wydrenowany. Nawet nie o to jednak chodzi – jeśli bowiem nawet przestanie w każdy cios wkładać całą moc – czego się spodziewam, nawiasem mówiąc – i tak jego styl walki jest rwany i szarpany, cały czas jest gotowy do akcji, napięte mięśnie, słaba płynność, żadnego rozluźnienia.

Podniosą się oczywiście głosy – „ale wypunktował Phila Davisa na pełnym dystansie i wyglądał dobrze kondycyjnie!”. I owszem, wypunktował i wyglądał dobrze kondycyjnie. Rzecz jednak w tym, że Davis to zawodnik, który – mówiąc wprost – unika walki, reaguje panicznie na ciosy, chwilami po prostu zabiera nogi za pas i ucieka. Po nieudanym obalenia błyskawicznie zrywa uchwyt, szuka dystansu. To dokładne przeciwieństwo Daniela Cormiera, który szuka walki, jest agresywny, nie odpuszcza klinczu, jest gotowy przyjąć cios, byle oddać własnym czy skrócić dystans i poszukać klinczu czy obalenia. Walka z Cormierem wymaga zupełnie innego poziomu zaangażowania, energii, sił niż starcie z Davisem, bo mistrz nie jest zawodnikiem, który na widok gotującej się do uderzenia prawicy Johnsona będzie, wzorem Phila, zmykał, gdzie pieprz rośnie.

W pierwszej rundzie jednak, może też na początku drugiej Rumble jak najbardziej może uśpić DC. Ten ostatni ma dobrą szczękę, może nawet bardzo dobrą, ale nie oszukujmy się – ten cios, którym pretendent posłał go na deski w pierwszej rundzie, nie był czysty. Nie trafił na brodę. Kilka centymetrów niżej i prawdopodobnie mielibyśmy wówczas nowego mistrza. Celem Cormiera będzie zatem albo pozostawanie poza zasięgiem Johnsona, albo bardzo blisko, najchętniej w klinczu, z którego może szukać obaleń, razić go podbródkowymi, męczyć.

Johnson spróbuje tym razem podejść do walki spokojniej, trzymać Cormiera na dystans jabami (owszem, czasami z takowych korzysta), nie podpalać się. Jeśli jednak naruszy mistrza, poczuje krew – musi iść po nokaut. Jeśli tego nie zrobi, z biegiem czasu pierwszy zacznie opadać z sił, a Cormier już pokazał, że przezwyciężanie problemów to jego specjalność.

Na papierze niewątpliwie jeśli porównywać pierwsze starcie obu do obecnego, Cormier nie jest lepszym zawodnikiem. Znaczy – być może jest twardszy mentalnie, bo przetrwał piekło z Gustafssonem, z którego wyszedł obronną ręką, ale z uwagi na czynniki przytoczone przeze mnie w pierwszym paragrafie jest co najwyżej taki sam. Jego twarda mentalność kończy się tam, gdzie zaczyna się nokautujący cios Johnsona, więc może nie mieć żadnego znaczenia.

Pretendent natomiast od tamtego czasu zanotował trzy nokauty, na co potrzebował ledwie siedmiu minut. Można patrzeć na to różnie, ale nie ukrywam, że gdybym zobaczył go na przestrzeni tych trzech choćby rund, miałbym do niego więcej zaufania.

Problemem dla Rumble’a może być też rozpad Blackzilians. Oczywiście nadal trenuje pod batutą Henriego Hoofta, ale to bez znaczenia, bo stójki nikt go uczyć nie musi. Z tego natomiast, co sprawdziłem, nie trenuje już z uznanym specjalistą od walki na chwyty Neilem Melanconem, z którym zaczął współpracę po porażce z Cormierem. To nie wróży nic dobrego w kwestii jego walki w parterze z Cormierem.

Ostatecznie trudno widzieć ten pojedynek w innych kategoriach niż: albo Johnson ubije w pierwszej, najpóźniej – w drugiej rundzie, albo przegra przez duszenie zza pleców w trzeciej, czwartej lub piątej. Minimalnie bardziej skłaniam się ku tej drugiej opcji, choć nie ukrywam, że po ważeniu – podczas którego Rumble wypadł świetnie, a DC zmuszony był oszukiwać, aby wypełnić limit – widzę to niemal jak 50/50. Tym niemniej…

Zwycięzca: Daniel Cormier przez poddanie

185 lbs: Chris Weidman (13-2) vs. Gegard Mousasi (41-6-2)

Kursy UNIBET: Chris Weidman vs. Gegard Mousasi 1/95 – 1.85

Bartłomiej Stachura: Delikatnie skłaniam się w stronę Gegarda Mousasiego. Znajduje się w najlepszym momencie w swojej karierze – w przeciwieństwie do Amerykanina, który przegrał dwie walki przez ciężkie nokauty. Ponadto Weidman pomimo krótszego przebiegu jest zawodnikiem o wiele bardziej doświadczonym przez kontuzje i trudy uprawiania MMA oraz zapasów. Mousasi niby stoczył ponad trzy razy więcej walk, ale był zawsze bardzo odpowiedzialny w defensywie, nie doznając wielu obrażeń na przestrzeni swojej kariery.

Kondycja Amerykanina w ostatnich dwóch pojedynkach wyglądała bardzo przeciętnie, podczas gdy Mousasi nigdy nie miał w tym elemencie problemów – nawet po wejściu w życie reguł gry narzuconych przez Amerykańską Agencję Antydopingową.

Jeśli natomiast chodzi o aspekty typowo techniczne, to na nogach przewaga należeć powinna do znacznie sprawniejszego w szermierce na pięści i kopnięcia Ormianina. Zaznaczam jednak, że najpierw musi wyczuć Weidmana – ten bowiem dysponuje naprawdę dobrym zasięgiem i wielu z jego byłych rywali wydawało się mocno zaskoczonymi dystansem, z którego Amerykanin potrafił ich dosięgać. Gdy jednak Mousasi złapie czutkę, na nogach powinna to być gra do jednej bramki.

Oczywiście Weidman szukał będzie zapewne obaleń i przyznam szczerze, że absolutnie nie wykluczam, że je znajdzie. Jeśli bowiem przyjrzeć się defensywie zapaśniczej Mousasiego, to nadal są w niej poważne luki, szczególnie przy odrzutach nóg, których… nie odrzuca. Próbuje raczej utrzymać pozycję, stłamsić rywala i trafić na górę. Przeciwko zapaśnikowi kalibru Weidmana może w ten sposób sam na siebie sprowadzić nieszczęście.

Rzecz jednak w tym, że parter Mouasiego jest naprawdę dobry – nawet z pleców. Jacare swego czasu musiał napracować się jak zły, aby poddać Ormianina, a uczynił to dopiero, gdy ten popełnił błąd, oddając szyję przy próbie wstania. Nie sądzę, aby Weidman był w stanie poddać czy ubić Mousasiego z góry – ale skontrolować? To możliwe.

Pomimo tego sądzę, że rozpędzony Ormianin będzie w stanie wypracować sobie na nogach przewagę, a broniąc kilku obaleń, zmęczy słabszego kondycyjnie rywala, ostatecznie zwyciężając na kartach sędziowskich. Weidman przekonuje, że jest potwornie zdeterminowany – i wierzę w to, że tak w istocie jest – ale mam poważne wątpliwości, czy po dwóch klęskach jest w stanie powrócić do gry, mierząc się z kolejnym mordercą.

Zwycięzca: Gegard Mousasi przez decyzję

170 lbs: Patrick Cote (23-10) vs. Thiago Alves (21-11)

Kursy UNIBET: Patrick Cote vs. Thiago Alves 1.73 – 2.10

Bartłomiej Stachura: Trudno wskazać tu wyraźnego faworyta, ale minimalnie bardziej ufam w stójkową technikę Thiago Alvesa. Niby przegrał ostatnio z Jimem Millerem, ale tym, co podobało mi się w jego postawie, była agresja, walka do końca. Nie złamały go obalenia rywala, cały czas dążył do ubicia go. Cote powraca po długiej przerwie i choć nie ukrywam, że może ściąć Alvesa jakąś kontrą albo – co bardziej prawdopodobne – kłaść go na plecach, w ten sposób ugrywając decyzję, to minimalnie bardziej skłaniam się w stronę Brazylijczyka, który powinien rozdawać karty na nogach i być w stanie wracać na nogi, jeśli znajdzie się na plecach.

Zwycięzca: Thiago Alves przez decyzję

155 lbs: Will Brooks (18-2) vs. Charles Oliveira (21-7)

Kursy UNIBET: Will Brooks vs. Charles Oliveira 1.40 – 2.95

Bartłomiej Stachura: Brooks ma kilka oczywistych dróg do zwycięstwa tej walki – może ubić Oliveirę na nogach, może zamęczyć go w klinczu albo skontrolować i poobijać w parterze. Powinien być od Brazylijczyka o wiele silniejszy, co jeszcze bardziej ułatwi mu zadanie.

Rzecz jednak w tym, że były mistrz Bellatora to nie jest żaden czołowy zawodnik kategorii lekkiej. Ba, to jeden z najbardziej przereklamowanych zawodników kategorii lekkiej UFC, który cały czas jedzie na tamtej pamiętnej wiktorii z Michaelem Chandlerem. Brooks ani nie ma elitarnych zapasów, ani elitarnej stójki, ani elitarnego parteru. Jest solidnym rzemieślnikiem z dobrą kondycją. Miewa tendencję do godzenia się z tym, co dzieje się w oktagonie, nawet jeśli walka nie układa się po jego myśli. Zachowuje spokój wtedy, gdy powinien szarpać się jak szalony, by odwrócić losy walki. I właśnie w tym elemencie upatruję szans Oliveiry. To piekielnie agresywny zawodnik i niezwykle niebezpieczny w walce na chwyty. Ba, w stójce sprawił nawet ostatnio sporo problemów Anthony’emu Pettisowi, więc jak najbardziej może napsuć wiele krwi także i anemicznemu chwilami Brooksowi.

Oczywiście, nie jest tajemnicą, że Brazylijczyk nie ma największego serca do walki, więc jeśli przegra pierwszą rundę, nie powiedzie mu się jakieś duszenie, otrzyma kilka mocnych ciosów – jak najbardziej może uciec z oktagonu, jak to już czynił kilka razy w przeszłości.

Szczęka mi jednak nie spadnie na podłogę, jeśli agresja i ultra-ofensywne nastawienie Oliveiry zaprowadzi go do zwycięstwa przez jakieś poddanie. Może Brooks popełni błąd przy obaleniu, na chwilę straci koncentrację. To możliwe.

Tym niemniej bezpieczniejszym typem jest…

Zwycięzca: Will Brooks przez decyzję

170 lbs: Sean Strickland (18-1) vs. Kamaru Usman (9-1)

Kursy UNIBET: Sean Strickland vs. Kamaru Usman 3.50 – 1.30

Bartłomiej Stachura: Kursy bukmacherskie nie odzwierciedlają szans, jakie obaj mają na wygranie tej walki. Sean Strickland to bowiem zawodnik, który walczy bardzo bezpiecznie, jest wyrachowany, uwielbia trzymać rywali na dystans ślicznymi prostymi, ma dobry zasięg, przyzwoitą kondycję i solidną obronę przed obaleniami. Może jak najbardziej sprawić wiele problemów będącemu nadal przede wszystkim zapaśnikiem Kamaru Usmanowi. To, że Nigeryjczyk porozbijał na nogach Warlley’a Alvesa, nie musi mieć większego znaczenia w kontekście tej walki, bo Strickland jest o wiele mobilniejszy i znacznie mniej skory do wymieniania się sierpami w półdystansie.

Problem jednak w tym, że Tarzan często jest po prostu bierny. Cierpi na chorobę, której w przeszłości doświadczali Gegard Mousasi czy Jorge Masvidal, ograniczając swoje wysiłki do minimum. Nie zdziwi mnie wobec tego, że samą agresją, aktywnością Usman może wydrzeć decyzję. Scenariusz, w którym męczy Stricklanda pod siatką, ewentualnie obala, również nie jest szczególnie nierealny. Spodziewając się, że Amerykanin postawi o wiele większy opór, niż wskazują na to kursy bukmacherskie, stawiam mimo wszystko na Usmana – to bezpieczniejszy wybór.

Zwycięzca: Kamaru Usman przez decyzję

205 lbs: Jan Błachowicz (19-6) vs. Patrick Cummins (8-4)

Kursy UNIBET: Jan Błachowicz vs. Patrick Cummins 1.90 –
1.90

Bartłomiej Stachura: Sprawa jest prosta jak konstrukcja cepa – na nogach Jan Błachowicz rozbije Patricka Cumminsa w pył – natomiast jeśli walka przeniesie się do parteru z Amerykaninem na górze, Polaka czeka piekielnie trudna przeprawa.

O losach pojedynku zadecydują zatem defensywne zapasy Błachowicza oraz… jego stójka! Zanim jednak przejdę do szczegółów, przyznam, że wierzę Janowi, który twierdzi, że przed konfrontacją z Corey’em Andersonem znajdował się w fatalnym stanie fizycznym i mentalnym. Wierzę też, że zupełnie nie spodziewał się obaleń ze strony Alexandra Gustafssona.

Rzecz jednak w tym, że Szwed osiągał sukcesy zapaśnicze w wyniku błędów stójkowych Błachowicza – nasz zawodnik wpadał z ciosami, ułatwiając Maulerowi zadanie. W konfrontacji z Gustafssonem miało to pewne uzasadnienie z uwagi na ogromny zasięg ramion byłego pretendenta, ale w starciu z Cumminesem nie będzie miało żadnego. Dlatego też spodziewam się wyrachowanego Błachowicza, który szukał będzie pojedynczych prostych, ewentualnie od wielkiego dzwona jakichś krótkich kombinacji 1-2, cały czas zważając na to, aby nie wpadać do półdystansu czy – nie daj, Boże! – klinczu. Jeśli nasz zawodnik będzie w stanie trzymać Cumminsa na końcach swoich pięści, rozbijając go w ten sposób i deprymując z każdą upływającą minutą, a jednocześnie nie będzie cofał się prosto na siatkę, ułatwiając zapaśnikowi złapanie klinczu – zwycięży.

Warto pamiętać także, że Amerykanin powraca do akcji po prawie rocznej przerwie i dwóch porażkach przez nokauty. Ma też już na karku 36 lat i lepszy z całą pewnością nie będzie.

Ufam też Błachowiczowi, że rzeczywiście trenował teraz ostro obronę przed obaleniami oraz powrót na nogi – czyli elementy, których zabrakło przy poprzednim pojedynku. Również jego forma mentalna i fizyczna wydają się doskonałe.

Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że nie widzę szans na zwycięstwo Durkina. Oczywiście, że takowe istnieją i wcale nie są małe. Wystarczy jeden przestrzelony cios Błachowicza na początku, trzy kroki w tył zamiast dwóch do boku, chwila nieuwagi, zostawienie nóg, cokolwiek – i Cummins może przenieść walkę do parteru, tam z góry drenując siły naszego zawodnika i jednocześnie obrastając w pewność siebie.

Więcej szans daję jednak Cieszyńskiemu Księciowi, wierząc, że odrobił pracę domową i jest w stanie rozmontować jednopłaszczyznowego amerykańskiego zapaśnika, który znajduje się na ostatniej prostej swojej sportowej kariery.

Zwycięzca: Jan Błachowicz przez (T)KO

PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.Szymon B.Wilk
Cormier -
Johnson

2.10 - 1.77

Cormier

Johnson

Johnson
Weidman -
Mousasi

1.95 - 1.85

Mousasi

Weidman

Mousasi
Alves -
Cote

2.10 - 1.73

Alves

Cote

Cote
Calvillo -
Gonzalez

---

Calvillo
---
Calvillo
Brooks -
Oliveira

1.40 - 2.95

Brooks
---
Brooks
Jury -
de la Torre

1.22 - 4.25

Jury

Jury

Jury
Usman -
Strickland

1.30 - 3.50

Usman

Usman

Usman
Burgos -
Rosa

1.44 - 2.80

Burgos

Rosa

Burgos
Cummins -
Blachowicz

1.90 - 1.90

Błachowicz

Błachowicz

Cummins
Gillespie -
Holbrook

1.40 - 2.95

Gillespie

Gillespie

Gillespie
Emmett -
Green

1.50 - 2.60

Emmett

Emmett

Emmett
Chookagian
- Aldana

1.67 - 2.20

Chookagian
---
Aldana
Lausa -
Bibulatov

4.90 - 1.18

Bibulatov

Bibulatov

Bibulatov
Ostatnia gala8-33-75-6
Łącznie839-474630-410431-305
Poprawne63,94 %60,57 %58,55 %

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button