Bukmacher MMA

Bukmacher #9 – UFC 175

Stefan Struvs – Matt Mitrione

1.63 – 2.40
Propozycja:

Stefan Struve (1.63)

Bukmacherzy rozkładają szanse:

60% – 40%

Mój rozkład szans:

75% – 25%

Analiza

Patrząc po rekordach i historycznych kursach…

Jeśli przyjrzymy się dokładnie rekordowi Stevana Struve i porównamy go do kursów, jakie wystawiali na niego bukmacharzy, to dojdziemy do wniosku, że Holender tylko raz przegrał, będąc faworytem – z Markiem Huntem. W pozostałych przegranych walkach był sporym underdogiem (JDS i Nelson) lub kursy były wyrównane (Browne).

W wygranych walkach Struve tylko raz (!!!) był zdecydowanym faworytem, trzy razy kursy opiewały wokół remisu a aż pięć razy wygrał jako underdog.

Aż trudno uwierzyć, że koleś z rekordem 9-4 w UFC tylko 2 razy był wyraźnym (tzn kurs poniżej 1,75) faworytem. Myślę, że po tych statystykach można śmiało wyciągnąć wniosek, że Stefan Struve jest generalnie niedocenianym przez bukmacherów zawodnikiem i udowodnił to wiele razy.

Słabości Struve

Nie odkryję Ameryki, jeśli zauważę, że Struve nie lubi power puncherów. Wystarczy popatrzeć na wszystkie jego porażki w UFC – JDS, Nelson, Browne i Hunt – nazwiska mówią same za siebie, nie ma lepszych kosiarzy w tej kategorii wagowej, a pech chciał, że akurat Holendrowi przyszło z nimi walczyć.

Wydaje mi się, że Struve nie jest tak szklany, jak niektórzy sądzą. Co prawda w walkach z Nelsonem, JDS i Brownem wytrzymał w sumie (!!!) trochę ponad 5 minut, co daje średnią poniżej 2 minut walki, ALE w pojedynku z Huntem nieco zmazał ten mit. Padł po uderzeniu, który podzielił jego szczękę na dwie części – myślę, że żaden człowiek nie wytrzymałby czegoś takiego. Do tego czasu imponował w walce wytrzymałością przyjmując naprawdę sporą ilość potężnych uderzeń na twarz. Nie wiem z czego to wynika, czy po prostu wcześniejsi zawodnicy idealnie trafiali tworząc mit szklanego Struve, czy to Holender nieco zmężniał, ale fakt jest jeden – do momentu nokautu ustał wiele potężnych ciosów Marka Hunta.

Wniosek? Nie ma pewności, że jeśli Mitrione trafi Struve’a to ten złoży się jak scyzoryk i będzie po walce – istnieje bardzo realna szansa na to, że Holender mimo kilku gaf w defensywie nie przegra tego pojedynku.

No dobra, ale przejdźmy do głównego argumentu, by postawić na Holendra…

Mitrione jest po prostu słaby

Matt Mitrione na 7 zwycięskich pojedynków wygrał aż 6 przez nokaut, nie ma się co oszukiwać – jest to ten typ zawodnika, którego nie lubi Struve, czyli obdarzony niezłym ciosem bokser, który czeka na włożenie cepa w początkowej fazie walki. W przeciwieństwie do Hunta lub Santosa, a podobnie jak Nelson – w połowie drugiej rundy myśli już o prysznicu.

Wyciągnę śmiałą tezę, że Mitrione jest o klasę gorszym strikerem od poprzednich pogromców Holendra. Oprócz tego, że nie ma takiego kowadła w ręce jak poprzednicy, to jego ataki są bardzo ślamazarne i przewidywalne – a szczególnie takie były w ostatniej walce z Shawnem Jordanem, który bynajmniej do czołówki wagi ciężkiej nigdy nie należał, a jego największym osiągnięciem jest pokonanie past prime Pata Barry’ego (którego swoją drogą na rozkładzie też ma mój dzisiejszy bohater z kraju tulipanów, co trochę stawia pod znakiem zapytania tezę, że przegrywa z każdym zawodnikiem, który wie jak wyprowadzić prawy sierpowy).

Wydaje mi się, że 35 lat Mitrione sprawiają, że jego szybkość, cardio i technika bokserska kompletnie nie wystarczą na pokonanie tak doświadczonego zawodnika jak Struve – tym bardziej, że w tym pojedynku będzie to jego absolutnie jedyny argument.

Znak zapytania

Oczywiście największym znakiem zapytania w tym pojedynku będzie dyspozycja psycho-fizyczna Stefanka.

O dyspozycję fizyczną raczej bym się nie obawiał, przerwa w walkach była dość pokaźna – 16 miesięcy – jednakże bywali zawodnicy, którym przyszło walczyć po dłuższym okresie i na formę w żaden sposób to nie wpłynęło. Dzisiejszy poziom szkolenia MMA nieco pomaga w powrocie do świetnej dyspozycji i przygotowaniu wysokiej formy fizycznej. Oczywiście nie ma co tego problemu bagatelizować, ale myślę, że to ryzyko mieści się w wysokim kursie 1,63.

Kolejnym, moim zdaniem większym, problemem jest kondycja psychiczna Holendra. Teoretycznie już wiele razy powracał po ciężkim nokaucie z dobrym skutkiem (nie przegrał nigdy dwóch walk z rzędu), to połamanie szczęki jest zupełnie inną parą kaloszy. Dochodzenie do zdrowia po takim urazie jest długie i szalenie bolesne. Mam nadzieję, że nie złamie to Holendra, bo jeśli złamie, to ciężko mu będzie nawet z takim klockiem jak Mitrione. Tym bardziej nie sprzyja fakt, że na powitanie Holender dostał, co by nie było, power punchera. Uważam, że był to niepotrzebny ruch ze strony UFC, Struve potrzebował teraz kogoś lżej uderzającego na odbudowanie, przede wszystkim psychiczne…

Podsumowanie

Struve wygra ten pojedynek, bo:

1) Może praktycznie całą swoją uwagę skupić na przyjęciu na gardę wszystkich mocnych uderzeń przeciwnika, gdyż Mitrione nie ma żadnych innych atutów.

2) Jeśli Mitrione nie ustrzeli przeciwnika w pierwszej rundzie to jego szanse drastycznie spadają – nawet jeśli cała walka toczyłaby się tylko w stójce, to Struve w przekroju 3 rund ma tam więcej atutów.

3) Jego przewaga grapplerska jest niepodważalna, jeśli tylko uda się sprowadzić walkę na ziemię, a tak prawdopodobnie będzie, to szansę na zwycięstwo Holendra gwałtownie skoczą.

4) Jest duuużo bardziej doświadczony. W pojedynku z tak jednowymiarowym przeciwnikiem powinno to tym bardziej pomóc.

Poprzednia strona 1 2 3 4 5Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 21

  1. Stoner – chodziło o Machidę.
    Parę literówek w tekście, np 4 strona ostatnie zdanie „poprzednik pojdedynkach”, reszty nie pamiętam :(

    Dosyć ryzykowne kursy według mnie. Struve to mimo wszystko koordynacyjna ciamajda, do tego powraca po półtorarocznej przerwie, problemami z sercem i złamaną szczęką. Doświadczenie Holendra to miecz obosieczny, bo niesie ze sobą setki skumulowanych ciosów przez 31 walk, zwieńczonych najbrutalniejszym nokautem. Nie zagrałbym Struva po kursie niższym, niż ten na Mitriona. Ronda po 1.10 to też głupota kurekq i uważam, że powinieneś się nad tym zastanowić – aby się opłacało grać takie kursy, musi wejść ich 10. A ile śmieciowych kursów Ci wtopiło ostatnio? Barao, Shlemenko, Wineland i wielu innych potrafi mocno popsuć kupony. A Ronda nawet w parterze ma braki, co pokazała Carmouche. Wyobraź sobie teraz wygraną Struva i decyzję Machidy, przy wtopie Rondy.

    Tak samo nie jestem pewny, czy będzie decyzja w ME. Oczywiście, jeśli wygra Machida to jest to bardzo prawdopodobne. Jednak jeżeli Wiedman dowie go w klinczu, to może zrobić mu to samo, co Andersonowi w 1 rundzie 2 pojedynku.

  2. W przypadku Machidy i jego zdolności kończenia (bądź nie) chciałbym jedynie zapytać dlaczego pominąłeś w wyliczance ostatnich przeciwników Munoza? Oraz zwrócić uwagę na fakt, że Gegarda ratowała akurat diablo mocna szczęka.
    Sam tekst mi się podobał, mimo, że nie gram, a więc za bardzo się nie przejmuję tym, ile jednostek wygrałeś/przegrałeś.

  3. Dzięki za tekst!

    Sorry za literówki, mam napięty grafik ostatnio…

    Co do typów. Zawsze uważałem granie tych samych walk na dwóch kuponach za ryzykowną taktykę i nadal tak uważam. Statystycznie to chyba szansa na kontuzję Rousey jest większa, niż założone przez Ciebie 1% szans na wygraną Davis.

    Decyzja w walce mistrzowskiej jest możliwa jak najbardziej, ale sam tego nie zagram. Czuję, że jeśli pojedynek wejdzie w piątą rundę, to jednak jeden z zawodników będzie wówczas mocno zdeterminowany/zmęczony, co oznacza, że będzie chciał skończyć to przed czasem i może mu się to udać. Choć oczywiście skończenia w 5 rundach to wielka rzadkość.

    O Struve już pisałem w Przed Burzą – uważam kurs na Mitrione za lepszy, biorąc pod uwagę masę znaków zapytania wokół Holendra.

  4. Zakładanie decyzji w tej walce wydaje się być optymistyczne. Kureq czy jesteś pewien, że kondycyjnie Chris dotrwa do końca 5 rundy, dodatkowo nie nadziewając się na uderzenia Lyoto, który czując braki paliwa u mistrza będą celniej i mocniej sięgały szczęki?

    1. W skrócie: Lyoto nie wygra przed czasem, bo go Weidman zdominuje i będzie to szalenie wyrównana walka, a nie uważam, aby Brazylijczyk był arcymistrzem pojedynczych akcji, choć to oczywiście jest możliwe.

      W drugą stronę nokautu też nie przewiduję dzięki doskonałym walorom defensywnym Machidy zarówno w stójce jak i w parterze.

      Kwestie kondycyjne są ryzykowne, ale Weidman jest cholernie inteligentny i zdaje sobie sprawę, że nie może się spompować, więc liczę, że zawalczy mądrze.

      Jasne, że jest dużo „ryzyk” ale przy tak wysokim kursie to biorę.

      1. Zgadzam się, że ryzykowny typ. Jakby Chris wygrał z Andersonem po 5 rundach boju, to można by zaryzykować stwierdzenie, że dobrze stoi z kondycją. Jednak po 3 rundach w dwóch walkach tego orzec nie można. Wcześniejsze walki ciężko pod tym względem oceniać, bo odbyły się dawno temu. Czas pokaże.
        Powodzenia w tej edycji, obyś się odbił.

      2. Nie do końca rozumiem. „Lyoto nie wygra przed czasem, bo go Weidman zdominuj I będzie to szalenie wyrównana walka (…)”??? Jak go zdominuje to NIE będzie to wyrównana walka.

        Brazylijczyk jak mało kto JEST arcymistrzem pojedynczych akcji. Pojedyncza akcja w tym wypadku = 1-2 uderzeniowa kontra. Chyba, że inaczej postrzegamy sformułowanie „pojedyncza akcja”.

  5. Chyba wracam do NORMALNEJ formy. ;-)

    Ostatnio miałem typy na galę w postaci Swansona, Marquardta i Gesteluma. Na tę galę widzieliście. A na dzisiejszą za pewniaków uważałem Edgara i Martinsa.

    Mam nadzieję, że zacznie się droga do odrabiania strat. ;)

Dodaj komentarz

Back to top button