Technika MMA

Lowkingi na łydkę – anatomia destrukcji

Od jakiegoś czasu prawdziwą furorę w MMA robią lowkingi wyprowadzane na wysokości łydki rywala, coraz częściej przesądzając o losach pojedynków – na każdej szerokości geograficznej.

W lipcu 2015 roku podczas gali UFC 189 stoczył morderczą walkę o złoto kategorii półśredniej z Robbiem Lawlerem. Jedną z najbrutalniejszych i najbardziej krwawych w historii sportu.

Po absolutnej wojnie na wyniszczenie przegrał przez techniczny nokaut w piątej rundzie, nie będąc w stanie przyjmować więcej uderzeń. Krew z połamanego nosa zalewała mu usta i gardło. Zostawił w oktagonie wszystko.

A jednak to nie wtedy doświadczył największego bólu. Ten przyszedł bowiem dwa lata później, gdy ponownie bił się o złoto kategorii półśredniej – ale tym razem pod banderą Bellatora.

W styczniu 2018 roku w walce wieczoru gali Bellator 192 w Inglewood krzyżował pięści z mistrzem 170 funtów Douglasem Limą – i to właśnie Brazylijczyk zafundował Rory’emu MacDonaldowi, bo o nim oczywiście mowa, największe cierpienia w karierze.

Ten ból był największy.

– powiedział Kanadyjczyk po walce w rozmowie z MMAFighting.com.

Jeśli chodzi o odczuwany ból, to ten był największy.

Źródło bólu? Oczywiście – niskie lowkingi bite na wysokości łydki, którymi Lima zdemolował wykroczną nogę MacDonalda, kompletnie ją deformując.

Po pierwszym wiedziałem już, że za nic nie chcę dostać kolejnym.

– powiedział Rory.

Już w pierwszej rundzie byłem nimi mocno zraniony. W trzeciej już nie mogłem sobie z tym radzić.

Ostatecznie jednak Kanadyjczyk sobie tylko znanym sposobem przetrwał, zaprzęgając do działania zapasy i w ten sposób ratując rozbitą w pył nogę przed kolejnymi obrażeniami. Przeszedł przez piekło, ale skończył z pasem na biodrach.

Również z pasem na biodrach kilka miesięcy wcześniej skończył walkę wieczoru gali UFC 211 w Dallas Stipe Miocic, który bronił wówczas złota kategorii ciężkiej przed oktagonowymi zakusami Juniora dos Santosa.

Łatwo jednak nie było.

Po pierwszym kopnięciu czułem, jak zbiera mi się w goleni krew. Myślę: „Hmmm…”.

– powiedział kilka miesięcy później Miocic w podcaście Joego Rogana.

Kopnął mnie raz jeszcze i zblokowałem, ale… Boże, jak to bolało! „Muszę skończyć tę walkę!” – pomyślałem. Poszedłem więc ostro, poszukałem swoich okazji i się udało.

To było okropne. Wchodzenie po schodach po tej walce było dla mnie najtrudniejszą rzeczą w życiu.

Tylko mój lekarz był zachwycony – „Popatrz, jakie głębokie stłuczenie kości! Wow! Niesamowite!”.

W pierwszych dwóch minutach pojedynku Amerykanin zainkasował bowiem trzy niskie kopnięcia na wysokości łydki – te same, jakimi Lima okaleczył MacDonalda – po których wiedział, że musi skończyć walkę jak najszybciej.

Udało się. Podkręcił tempo, zaatakował z impetem, nie zostawiając Brazylijczykowi miejsca ani czasu na kolejne lowkingi i ostatecznie ustrzelił go pod siatką, broniąc pasa mistrzowskiego.

To tylko dwa przykłady z setek w obecnym i minionym roku, gdy bite na wysokości łydki kopnięcia – ochrzczone mianem calf kicks – miały kluczowe znaczenie dla przebiegu pojedynku.

Wspomniani Rory MacDonald i Stipe Miocic przetrwali i wyszli z klatki z tarczą, ale stanowili raczej wyjątek potwierdzający regułę. A ta brzmi: lowkingi na łydkę mają dzisiaj kluczowe znaczenie dla wyniku walk.

Rozwój stylów i techniki

Gdy MMA raczkowało, triumfy święcił Royce Gracie, którego gra parterowa stanowiła przeszkodę nie do pokonania dla ówczesnych zawodników.

Z czasem jednak pojawili się zapaśnicy – w osobie choćby Matta Hughesa czy Marka Colemana – którzy byli w stanie bronić się przed ofensywnymi zapędami specjalistów BJJ, kontrolując i ubijając ich z góry.

Przyszła jednak i na nich kolej, bo następnie nastały czasy specjalstów od walki na nogach, którzy dysponowali rewelacyjną obroną przed obaleniami. Przykładem pierwszy sprawl and brawler z krwi i kości w osobie Maurice’a Smitha czy najsłynniejszy z nich – Chuck Liddell. Zapaśnicy – niezdolni do przeniesienia walki do parteru i zmuszeni do szermierki na pięści – nie mieli nic do powiedzenia.

I choć obecnie tu i ówdzie nadal triumfy wiodą zawodnicy brylujący przede wszystkim w jednej płaszczyźnie, to obecnie mamy erę zawodników MMA pełną gębą – takich, którzy od początku trenują przekrojowo i potrafią radzić sobie w każdej płaszczyźnie oktagonowego rzemiosła.

Rozwój MMA dokonuje się jednak nie tylko na płaszczyźnie stylistycznej, historycznie przebiegającej od specjalistów BJJ przez zapaśników, stójkowiczów z defensywą zapaśniczą aż do wszechstronnych zawodników, którzy przygotowują się do przejęcia sterów w dzisiejszym MMA.

Także bowiem w aspektach oktagonowej techniki obserwujemy ciągłe zmiany.

Gdy w 2011 roku Anderson Silva znokautował spektakularnym frontalnym kopnięciem na głowę Vitora Belforta, to właśnie kopnięcie zagościło w klatkach i ringach całego świata.

Anderson Silva prześlicznym frontalnym kopnięciem na głowę posyła na deski Vitora Belforta.

Gdy Edson Barboza ustrzelił rewelacyjną obrotówką Terry’ego Etima, próby powtórzenia jego wyczynu podejmowane były następnie z ogromną częstotliwością.

W ostatnich latach furorę robiło natomiast kopnięcie na kolano, które rozsławił reprezentant brylującego w tej technice klubu Jackson-Wink MMA z Albuquerque, Jon Jones – choć tego rodzaju ataki stosowali dużo wcześniej wspomniany Anderson Silva czy nawet Fedor Emelianenko.

2004 rok, gala Pride Shockwave 2004. Fedor Emelianenko w trzecim starciu z Antonio Rodrigo Nogueirą atakuje Brazylijczyka kopnięciem na kolano.

Bones wyniósł jednak tzw. oblique kicki na nowy poziom, czyniąc je piekielnie popularnymi i udowadniając, że stanowić mogą piekielnie skuteczne narzędzie w oktagonie.

Dziś jednak nastała nowa era. Destrukcyjna i bolesna. Era lowkingów na łydkę.

Oprawcy i ofiary

Jednym z pierwszym zawodników na wysokim poziomie, który zaczął korzystać z niskich lowkingów, był Benson Henderson, ale on z tego rodzaju kopnięć korzystał przede wszystkim w charakterze wycinki, uderzając poniżej łydki i tym samym chwiejąc równowagą rywala.

Teraz jednak wygląda to inaczej – zawodnicy znacznie chętniej uderzają na wysokości łydki.

W ubiegłym roku technika ta znajdowała się w prawdziwym rozkwicie. Jim Miller okrutnie okaleczył wykroczną nogę Dustina Poiriera, Lorenz Larkin odebrał ochotę do walki Neilowi Magny’emu, Jeremy Stephens rozbił na miazgę lewą nogę Gilberta Melendeza.

Jeremy Stephens kompletnie „poprzestawiał” nogę Gilberta Melendeza potężnymi lowkigami na łydkę, kilka razy wręcz ścinając go z nóg.

Rafael dos Anjos zdeformował niskimi lowkingami przednią nogę Robbiego Lawlera, a Kamaru UsmanSergio Moraesa.

John Moraga kopnięciami na łydkę ustawił sobie nokaut na Magomedzie Bibulatovie, a Pedro Munhoz na Robie Foncie.

Brylujący w obszarze zapaśniczym Colby Covington regularnie smagał wykroczną nogę Demiana Mai.

W pierwszej rundzie Colby Covington porozbijał nogę Demiana Mai, mocno ograniczając jego i tak niezachwycającą mobilność.

Największą ofiarą lowkingów na łydkę w 2017 roku może jednak być ktoś inny – Marc Diakiese. Utalentowany Brytyjczyk właśnie z powodu obrażeń wykrocznej nogi doznał w minionym roku dwóch porażek, zafundowanych mu przez Drakkara Klose i Dana Hookera.

Najbliższy rywal Krzysztofa Jotko, Brad Tavares, zdewastował lewą kończynę dolną Thalesa Leitesa, odbierając Brazylijczykowi nie tylko ochotę do jakichkolwiek ataków, ale i wolę walki.

Również i na polskim gruncie niski lowking staje się coraz popularniejszy.

Pod banderą ACB Piotr Hallman sprawił tą techniką sporo problemów Adrianowi Zielińskiemu, a pod flagą KSW były mistrz kategorii piórkowej Marcin WrzosekRomanowi Szymańskiemu.

Ba! W walce wieczoru KSW 42 Mamed Khalidov sprawił nie lada problemy Tomaszowi Narkunowi, regularnie od drugiej rundy okopując jego przednią nogę.

Kopnięcia na łydkę są bardzo skuteczną bronią, ale wiem, że nauka tego elementu jest bardzo ciężka.

– powiedział trener stójki w łódzkim Shark Top Team Łukasz Zaborowski, która ma pod swoją pieczą między innymi Karolinę Kowalkiewicz czy wspomnianego Marcina Wrzoska.

Sama teoria – czyli, kiedy wykonujemy to kopnięcie – wcale nie jest tak prosta, jak się wydaje, a co najważniejsze – zawodnik musi się przełamać, bo tego typu kopnięcie może skończyć się trafieniem piszczelą w piszczel, co nie jest najprzyjemniejszą rzeczą.

W STT sporo czasu spędzamy nad nauką tego typu kopnieć – i to już od amatorskich grup. Nie będę zdradzał szczegółów, ale uważam, że mamy ten system dość dobrze opracowany.

Niskie kopnięcia na łydkę działają odrobinę podobnie do wspomnianych kopnięć na kolano – mocno zniechęcają rywali do opierania ciężaru ciała na wykrocznej nodze, a więc, de facto – ataku. Z czasem ból staje się tak przejmujący, że ostrzeliwani tą techniką zawodnicy zmuszeni są zmienić pozycję na odwrotną/klasyczną, co na ogół jeszcze bardziej komplikuje ich położenie.

Lowkingi na łydkę są szybsze od klasycznych lowkingów wyprowadzanych na wysokości uda, jednocześnie pozwalając atakującemu zawodnikowi natychmiastowo powrócić do domyślnej pozycji, aby ustrzec się przed potencjalną kontrą.

„Lowkick na łydkę”, a dokładniej na mięsień piszczelowy przedni, to chyba najbardziej niszcząca broń w dzisiejszym MMA. Ciężki do obrony i przechwycenia.

– mówi Paweł Kotaba, trener między innymi Salima Touahriego, Filipa Wolańskiego i Agnieszki Niedźwiedź w Grapplingu Kraków.

Nie polecam przyjmowania go nawet na sparingach w ochraniaczach. Boli! Głównym jego celem jest pozbawienie przeciwnika mobilności i pracy na nogach – a to w wielu przypadkach jest kluczem do zwycięstwa. Przyjęty wielokrotnie bez obrony działa destrukcyjnie!

(Kontr) defensywa?

Najskuteczniejszą obroną przed lowkingiem na łydkę jest oczywiście przepuszczenie go – najlepiej z kontrą, zanim wyprowadzający go rywal złapie równowagę, przyjmując pozycję do walki. Można też, rzecz jasna, unosić nogę, ewentualnie odwracać ją, wystawiając na ostrzał piszczel – co bywa piekielnie bolesne. Czasami jednak tego rodzaju obrona może okazać się kluczem do makabrycznego zwycięstwa – vide nagranie poniżej:

W walce wieczoru gali UFC 221 w australijskim Perth Yoel Romero w podobny sposób – a więc wystawiając piszczel – zniechęcił Luke’a Rockholda do ponawiania tej techniki – choć zanim Amerykanin rozbił własną nogę o nogę rywala, na przestrzeni niespełna trzech rund zdążył tak przeokrutnie okopać kończynę Kubańczyka, że ten był po walce przekonany, że doszło do złamania.

Warto też odnotować, że w ocenie chociażby mistrza kategorii półciężkiej Daniela Cormiera czy bijącego się w 170 funtach Mike’a Perry’ego obrona przed lowkingami na łydkę za pomocą podrywania atakowanej nogi jest niezwykle ryzykowna. Obaj zgodnie twierdzą, że zainkasowanie tegoż kopnięcia na kostkę – co jest wysoce prawdopodobne właśnie przy poderwaniu nogi w czasie ataku rywala – jest nawet gorsze niż osadzenie jej na podłożu i przyjęcie go na łydkę.

Przyszłość

Lowkingi na łydkę nadal stanowią element, którym można zaskoczyć rywali – nawet na najwyższym poziomie, czyli w UFC. Oznacza to, że nadal czeka nas masa starć, o wyniku których zadecyduje okaleczenie przedniej nogi jednego z zawodników.

Z czasem jednak – niewykluczone, że jeszcze w tym roku – treningi lowkingów na łydkę w ataku i w obronie na stałe zagoszczą w klubach MMA całego świata. Zawodnicy wkalkulują je w swoje plany na walkę i będą na nie przygotowani – nawet jeśli ich najbliższy rywal wcześniej z tego rodzaju kopnięć nie korzystał.

Wraz z szybko wzrastającą popularnością lowkingów na łydkę ich skuteczność zacznie oczywiście spadać. Zanim to jednak nastąpi, niejedna kończyna zostanie jeszcze zdeformowana.

*****

Jak być może zauważyliście, w prawej górnej kolumnie na Lowking.pl pojawiła się opcja wsparcia portalu darowizną. Jeśli podobają się Wam treści i analizy publikowane na portalu oraz chcielibyście wesprzeć jego 1-osobową działalność, będę zobowiązany za każdy datek. Szczegóły – tutaj. Dziękuję!

*****

Wszystkie analizy są dostępne w tej sekcji.

*****

Śledź autora tekstu na Twitterze.

Powiązane artykuły

Back to top button