UFC

UFC Fight Night 42 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 42, na której Piotr Hallmann zmierzy się z Yvesem Edwardsem.

155 lbs: Benson Henderson > Rustam Khabilov (poddanie – duszenie zza pleców)
155 lbs: Diego Sanchez > Ross Pearson (decyzja niejednogłośna)
125 lbs: John Dodson > John Moraga (TKO – przerwanie lekarza)

John Dodson w starciu z Johnem Moragą zawalczył bardzo konserwatywnie, koncentrując się na tym, by przede wszystkim unikać ciosów rywala. Nie przeszkodziło mu to jednak minimalnie wygrać pierwszej rundy. W końcówce drugiej natomiast wyprowadził morderczą szarżę, którą zdemolował nos Moragi, w rezultacie czego w przerwie przed ostatnią odsłoną lekarz przerwał pojedynek. Moraga zarzeka się, że chciał walczyć, choć wydaje się, że on sam zrezygnował.

Dodson tym samym wyrasta na pierwszego kandydata do walki o pas mistrzowski ze zwycięzcą starcia Demetrious Johnson vs Ali Bagautinov.

155 lbs: Rafael dos Anjos > Jason High (TKO)

Rafael dos Anjos już na ważeniu prezentował się bojowo – nie inaczej było w oktagonie, w którym zdominował Jasona Higha. Owszem, Amerykanin zanotował obalenia, ale tak naprawdę Brazylijczyk nie był szczególnie zagrożony w żadnym momencie walki, nawet wówczas, gdy przyjął kilka mocnych ciosów od Higha. Trudno się jednak dziwić głodowi walki Brazylijczyka, jeśli spróbujemy wyobrazić sobie, jak czuł się po porażce z Khabibem Nurmagomedovem, z której wyszedł bez większych obrażeń, a jednak przegrał wyraźnie. Bezradność w poprzednim starciu, zwłaszcza gdy wychodzi się z niego z przeświadczeniem, że, przejaskrawiając, nie chciał się bić, skur****, a jednak wyglądałem jak dziecko we mgle, często jest doskonałym motywatorem. Dos Anjos zrobił wszystko, by wymazać wspomnienia z walki z Rosjaninem i udało mu się to w stu procentach, dzięki czemu nadal liczył będzie się w walce o najwyższe cele.

155 lbs: Piotr Hallmann > Yves Edwards (poddanie – duszenie zza pleców)

Piotr Hallmann od samego początku był bardzo agresywny w konfrontacji z Yvesem Edwardsem, spychając go do defensywy. Od strony kickbokserskiej to jednak Edwards prezentował się lepiej, przynajmniej dopóki starczało mu sił. Twardość Polaka (przyjął kilka prawdziwych bomb), nieustanna presja, wyraźna przewaga siły oraz zapaśnicza zaprowadziły go do w pełni zasłużonego zwycięstwa. Yves nie był w stanie wytrzymać nieustannych ataków ze strony niezmordowanego Płetwala, a gdy ten ostatni zaczął go terroryzować w parterze, walka była już w zasadzie rozstrzygnięta.

Jak wypadł Hallmann? Tak na szybko pisząc – stójka nadal do szlifów, ale cholernie podobał mi się kolana na korpus, gdy Edwards był w żółwiu. Totalna agresja i kondycja również na plus. Zapasy można było zaprzęgnąć do działania wcześniej, ale może Piotr musiał spróbować stójki z Edwardsem, by przekonać się, że w obaleniach siła. Ogólnie, trening w MMA Lab przyniosły świetny rezultat – Polak miał ściśle nakreślony plan, który świetnie realizował (może poza późnymi zapasami… chyba, że taki był plan?) – ciągła agresja, niebywała aktywność i świetne zastosowanie wspomnianych kolan, a także kopnięć na korpus wyglądało naprawdę dobrze!

Gratulacje!

135 lbs: Bryan Caraway > Erik Perez (poddanie – duszenie zza pleców)

Erik Perez był skuteczniejszym zawodnikiem w płaszczyźnie kickbokserskiej, ale po ostatniej walce, w której aż siedem razy kładł na plecach Edwina Figueroę zostało mu zamiłowanie do obaleń, co w konfrontacji z tak wytrawnym grapplerem jak Bryan Caraway było jak igranie z ogniem. Meksykanin nie wyciągnął wniosków z pierwszej rundy, w której Amerykanin miał jego plecy i w końcu w drugiej mocno się sparzył – zainicjował sprowadzenie, po którym pozycję dominującą zajął Caraway i tym razem już nie dał się Perezowi wyślizgnąć, poddając go duszeniem zza pleców.

Amerykanin ma obecnie cztery wygrany w pięciu ostatnich bojach w UFC i w powoli zaczyna dobijać się do czołówki dywizji.

135 lbs: Sergio Pettis > Yaotzin Meza (decyzja jednogłośna)

Sergio Pettis okazał się nieuchwytnym celem dla Yaotzina Mezy, ale jako że jednocześnie zawalczył bardzo konserwatywnie (czyżby to rezultat wniosków wyciągniętych z przegranej walki z Alexem Caceresem?), to i samo widowisko nie porwało tłumów. Młodzian był znacznie szybszy i znacznie precyzyjniejszy niż napierający, ale nie potrafiący zamykać rywala pod siatką Meza, któremu nie pomogło udane obalenie w ostatniej minucie pojedynku.

Pettis tym samym udanie podniósł się po ostatniej porażce, choć nadal mam wątpliwości, czy nie powinien jednak zejść do kategorii muszej… Tak, wiem, ma 20 lat i raczej będzie przybierał z czasem na wadze, poza tym w liczniejszej dywizji koguciej może liczyć na więcej walk na przetarcie, co w jego wieku ma znaczenie, ale mimo wszystko gabarytami ustępować będzie niemal wszystkim. Oczywiście, technika pokonuje siłę, ale…

170 lbs: Lance Benoist > Bobby Voelker (decyzja jednogłośna)

Po długim rozbracie z oktagonem Lance Benoist zanotował udany powrót, pokonując Bobby’ego Voelkera. Odwrotna pozycja i wyższe umiejętności kickbokserskie pozwalały mu częściej trafiać rywala w stójce, a przeplatanie uderzeń z próbami obaleń oraz wyższość parterowa zapewniły mu ostatecznie zwycięstwo. Obaj zawodnicy od połowy drugiej rundy byli już jednak potwornie zmęczeni, co nie pozostało bez wpływu na jakość widowiska.

Dla powracającego po kontuzji Benoista liczy się przede wszystkim wygrana, która być może pozwoli mu nabrać rozpędu. Voelkera po czwartej z kolei porażce w UFC już chyba nic nie uratuje przed zwolnieniem.

125 lbs: Scott Jorgensen > Danny Martinez (decyzja jednogłośna)

Scott Jorgensen dzięki wyraźnej przewadze zapaśniczej powstrzymywał ostre zapędy bokserskie Danny’ego Martineza, choć w drugiej i trzeciej rundzie przeżył chwile grozy, gdy rywal potężnymi kombinacjami bardzo mocno go naruszył. Za pierwszym razem jednak Martinez rzucił się z szalonymi ciosami, by dobić Jorgensena, co ostatecznie się nie udało, a kosztowało go bardzo wiele sił. Gdy miał swoją okazję w trzeciej rundzie, Scott zrobił to, co czynił wielokrotnie na przestrzeni 15 minut – udanie korzystał ze swoich ofensywnych zapasów.

Jorgensen tym samym odbija się od dna po trzech kolejnych porażkach, ratując swoją posadę w UFC, podczas gdy Martinez po dwóch kolejnych przegranych znajduje się pod ścianą.

155 lbs: Jon Tuck > Jake Lindsey (poddanie – uderzenia)

Z walki Jona Tucka z Jakiem Lindsey’em zapamiętamy przede wszystkim nietypowe zakończenie. Będąc wpiętym za plecami Lindsey’a, Tuck raził rywala piętami na korpus – po jednym z takich uderzeń Bibliotekarz wziął i odklepał. Spotkałem się co prawda z teoriami, że Jake, będąc tam w parterze w uścisku rywala, po prostu w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że nikogo ta walka już nie interesuje, więc postanowił wszystkim ulżyć, ale czy tak faktycznie było, Bój jeden raczy wiedzieć. Do tamtej pamiętnej chwili pojedynek był w miarę wyrównany, w klinczu przeważał agresywny Lindsey, ale przyjmował też masę ciosów na środku oktagonu. Wydawało się jednak, że to on, jak zawodnik z większym zapasem paliwa, będzie dyktował warunki w trzeciej rundzie, ale dał się trafić mocnym ciosem w bodaj drugiej jej sekundzie, walka przeniosła się do parteru i… dalej znacie.

Tuck ratuje swój kontrakt z UFC, a Lindsey… Cóż, wziął walkę w zastępstwie, więc być może jej przebieg zostanie mu wybaczony.

205 lbs: Patrick Cummins > Roger Narvaez (TKO)

Patrick Cummins po laniu, jakie w debiucie sprawił mu Daniel Cormier, zanotował pierwszą wygraną w UFC. Zaprezentował się jednak słabo – jego jedyną bronią były obalenia (co najmniej połowa nieudanych) oraz ciosy z góry, w stójce masa pracy przed nim, a i kondycyjnie wyglądało to bardzo przeciętnie. Na jego szczęście Roger Narvaez, który na co dzień walczy w kategorii średniej, a tą walkę wziął w zastępstwie ledwie kilka tygodni temu, był jeszcze gorszy – wystraszony, stremowany, pasywny. W rezultacie słaby Patrick pokonał jeszcze słabszego Rogera.

fot. mmajunkie.com

Powiązane artykuły

Komentarze: 31

  1. Jorgensen vs Martinez wyglądało nieźle, ale pokazało słabość najlżejszych kategorii. Gdyby takie ciosy wchodziły w średniej to walka potrwałaby ze dwie minuty. O ciężkiej nie wspominam…

    Jeśli chodzi o Tuck vs Lindsay to chyba najdziwniejsze skończenie jakie widziałem w UFC. A walka sama w sobie przeciętna, oglądałem jednym okiem.

  2. Graty, Wewiur, pamiętam, że pisałeś o Jorgensenie. No, ale biorąc pod uwagę te dwie okazje, które miał Martinez, to kurs na niego był jednak trochę zawyżony.

    Rabitt, niby wiedziałem, że oddawał obalenia Formidze (pisałem o tym), ale że jest aż tak słaby w defensywie zapaśniczej, to się nie spodziewałem.

    1. Zasadniczo ból w kościach to słaby dowód, że zawodnik wygra. Zgadzam się, że kurs był zawyżony, o walce można powiedzieć, że zmiana fryzury pomogła Scottowi, ale w kolejnej walce pewnie stanę po stronie jego przeciwnika. Czas pokaże, niemniej również gratulacje, bo typ ostatecznie wszedł.

  3. Pettis powinien przemyśleć zejście do muszej, bo odstaje warunkami od rywali. Wiem, że dwaj ostatni to wyjątki, aczkolwiek wydaje się jakiś malutki, mimo że wg Sherdoga ma taki sam wzrost co Faber. W muszej miałby szanse walczyć o pas w ciągu roku lub dwóch, w koguciej to pewnie potrwa. Nudna walka, zasłużone zwycięstwo.

  4. Słusznie, że Perez został uduszony. Wsadzał głowę gdzie nie trzeba i aż się prosiło o karę za takie coś. Niech się nauczy na przyszłość. Teraz czas na danie główne tej gali. Płetwal wygraj.

    1. Wydawało mi się, że Płetwal ciągle deptał Yvesa po stopie, jeżeli to był fakt a nie skrót kamery, który mnie zmylił to w stójce można powiedzieć, że progres jest. Co nie zmienia faktu, że ciągle surowo to wygląda.

  5. Świat się kończy, Henderson wygrał przed czasem. Naprawdę ciężko będzie przyznać bonusy, bo kilka świetnych występów było. Dobra gala, oprócz decyzji w co-main evencie. Wnioskuję zatem do Naivera, by uznać sprawiedliwie zwycięstwo Pearsona i tak to liczyć w Lidze:):)

  6. Tak sobie popatrzyłem na sędziów punktowych (na mmadecisions)… Jeff Collins m.in. wytypował kiedyś Nurmagomedovs – Tibau 30-27 (gdzie wielu widziało zwycięstwo Brazylijczyka), poza tym miał do sędziowania w swojej karierze raczej proste do punktowania walki… natomiast wpisy o Chrisie Tellezie pojawiają się pierwszy raz, więc jego wpadkę mógłbym jeszcze jakoś wybaczyć. Ogólnie rzecz biorąc – wtopa.

    Hallmann przypomniał sobie o swoim g&p i to dobrze rokuje na przyszłość. Pomimo problemów kondycyjnych, zrobił swoje, zaliczył poddanie i zgarnął kolejny bonus. Skoro Piotrek może je zdobywać, to taki Marcin Held (w przyszłości) tym bardziej… nie wspominając już o Mamedzie, który wybrał niestety inną drogę.

Dodaj komentarz

Back to top button