UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC Fight Night 38, Shogun vs Hendo 2

Ich pierwsze epickie starcie przez wielu uważane jest za najlepszy bój w historii MMA. W niedzielę wejdą do oktagonu po raz drugi.

Mauricio Shogun Rua będzie miał okazję do srogiego rewanżu na Danie Hendersonie za porażkę sprzed ponad dwóch lat na gali UFC 139. Dwaj legendarni zawodnicy dali wówczas nieprawdopodobny pokaz umiejętności i charakteru, kończąc pojedynek na skraju wyczerpania. Kto zwycięży w rewanżu?

Analizy pojedynków niedzielnej gali rozpoczynamy tym razem od walki wieczoru.

WALKA WIECZORU

205 lbs: Mauricio Rua vs Dan Henderson

Shogun i Hendo mają już najlepsze lata kariery za sobą i raczej nikt nie ma co do tego wątpliwości. Amerykanin i Brazylijczyk zdążyli jednak już dawno na stałe zapisać się złotymi zgłoskami w historii MMA, pokonując, odpowiednio – Fedora Emelianenko, Wanderleia Silvę czy Vitora Belforta oraz z drugiej strony – Quintona Jacksona, Chucka Liddella, Lyoto Machidę czy Alistaira Overeema.

Pomimo podpisania nowego kontraktu z UFC na aż sześć walk wydaje się wręcz niemożliwe, by 43-letni dzisiaj Amerykanin wypełnił umowę. Brazylijczyk z kolei liczy sobie dopiero 32 wiosny, ale lata katorżniczych treningów w Chute Boxe, masa wojen, w które wdawał się w ringu i oktagonie oraz ciężkie kontuzje, które go prześladowały, z pewnością nie pozostały bez wpływu na jego dzisiejszą formę.

Jeśli któryś z niedzielnych bohaterów ma jeszcze coś do zaoferowania na najwyższym poziomie, to zdecydowanie bliżej do tego Shogunowi. Brazylijczyk przegrał co prawda w słabym stylu z Alexandrem Gustafssonem oraz w fatalnym z Chaelem Sonnenem, ale w swoim ostatnim pojedynku zaprezentował się bardzo dobrze, nokautując brutalnie Jamesa Te Hunę. Zresztą, fani Shoguna mogą śmiało napisać, że z perspektywy czasu porażka z jasnowłosym Szwedem to żaden wstyd, a potknięcie z Sonnenem było wypadkiem przy pracy. Jeśli nawet jest to teza mocno naciągana, to i tak w porównaniu z ostatnim potyczkami Hendersona Rua prezentował się całkiem znośnie. Amerykanin w ostatnich trzech pojedynkach zademonstrował jednowymiarowość (przeciwko Smokowi), bezbarwność (przeciwko Rashadowi Evansowi) i bezradność (przeciwko Phenomowi). Jeśli od kilku lat może się wydawać, że Rua powoli się stacza, to formą w ostatnich trzech występach wyraźnie przegonił go już Henderson, który znajduje się o krok od podnóży.

Absolutna jednowymiarowść Amerykanina, objawiająca się poszukiwaniem potężnego prawego za wszelką cenę, przybrała ostatnimi czasy karykaturalną postać, czyniąc z niego mało wymagajacego przeciwnika dla każdego, kto wchodzi do oktagonu z odrobiną choćby taktyki. Takowymi zawodnikami nie byli ostatni dwaj rywale, których Hendo pokonał, a zatem właśnie Rua oraz Emelianenko. Obaj poszli z nim na wojnę, którą przegrali. Trudno się jednak dziwić temu, że Brazylijczyk nie stronił od szalonych wymian, skoro całą swoją karierę zbudował na rzucaniu potężnych sierpów, ogromnej agresji i tytanowej szczęce (o kopnięciach czy stompach nie wspominając). Każdy niemal pojedynek Ruy był prawdziwą wojną, a nieco więcej taktyki zaprzęgnął tylko w starciach z Machidą i Liddellem.

Przyjrzyjmy się odrobinę bliżej pierwszej, epickiej batalii, jaką Rua i Henderson stoczyli przed dwoma laty.

Gameplan Brazylijczyka na tamtejszy pojedynek był banalnie prosty i nieskomplikowany – przypier… często obniżającemu głowę Hendersonowi potężnym, bezpośrednim prawym podbródkowym lub sierpowym poprzedzonym markowanym lewym. Tyle. Taktyka ta omal nie doprowadziła go do porażki przez nokaut – jego szczęka musiała wznieść się na wyżyny swoich absorpcyjnych możliwości. Na powyższych trzech przykładach widzimy Shoguna raz po raz rzucającego bezpośredni podbródkowy, która to technika jest cholernie ryzykowna, o czym zresztą ostatnio przeciwnik Brazylijczyka w osobie Jamesa Te Huny bardzo boleśnie się przekonał, kończąc nieprzytomny na deskach.

Na pierwszym gifie Henderson bardzo mocnym krótkim (bezpośredni podbródkowy nie jest krótki) prawym poważnie narusza Brazylijczyka, pod którym uginają się nogi, ale zbiera się w sobie i idzie w klincz, po obalenie. Drugi przykład to lewy prosty Hendo, który uprzedza podbródkowy Ruy. Na ostatnim przykładzie z kolei Dan kontruje znów krótkim prawym, by poprawić własnym podbródkowym.

Dopiero gdy Amerykanin wyraźnie zwolnił, bite z dołu ciosy Brazylijczyka zaczęły dochodzić. Powyżej widzimy jak chwiejący się już na nogach Henderson nie jest w stanie powstrzymać ofensywy Shoguna.

Drugą techniką, którą Mauricio ochoczo stosował w tamtejszym boju, była kombinacja lewego mającego zmylić rywala i obszernego prawego sierpowego mającego go znokautować. Brazylijczyk odnotował nawet pewne sukcesy na tym polu (środkowy gif), ale zdecydowana większość tych szeroko bitych i przewidywalnych ciosów pruła powietrze albo trafiała na gardę Amerykanina.

Na powyższym przykładzie ponownie mamy obraz tego, co wyprawiał w tamtejszym starciu Rua, raz po raz rzucając, i na ogół chybiając, potężnymi sierpowymi.

Jak tym razem potoczy się walka? Nie oszukujmy się, starego psa nie nauczymy nowych sztuczek, ale jeśli któryś z tych zawodników zaprezentował pewne symptomy poprawy, to bez wątpienia jest nim Maurycy. W pojedynku z Te Huną uderzył nawet raz krzyżowym na korpus (!). Być może Brazylijczyk zaczyna zdawać sobie sprawę, że na stare lata musi zacząć walczyć odrobinę bardziej taktycznie, aby wydłużyć swoją karierę. Niepohamowana agresja i wieczne poleganie na tytanowej szczęce to obecnie za mało – tym bardziej, że arsenał Shoguna jest wykastrowany z potężnych kopnięć, którymi lata temu straszył rywali.

Z drugiej strony jednak, mam nieodparte wrażenie, iż do starcia przeciwko dzisiejszemu Hendersonowi – powolnemu i przewidywalnemu, którego szczęka została już skruszona przez Belforta – Shogun nie będzie musiał wplatać jakichś specjalnych założeń taktycznych. Myślę, że nawet w szalonej wymianie Brazylijczyk miałby większe szanse na ustrzelenie Dana niż odwrotnie. Chodzi jednak o to, by nie okupić zwycięstwa poważnymi kontuzjami, by nie schodzić – choćby i w chwale zwycięzcy – z oktagonu w stanie agonalnym.

Henderson znajduje się na ostatniej prostej, przegrana będzie prawdopodobnie oznaczać koniec jego chwilami spektakularnej kariery. Brazylijczyk również dywizji już, niestety, nie zawojuje, ale uważam, że mimo wielu dramatycznych pojedynków, w których brał udział, ma więcej paliwa w baku niż jego przeciwnik. Po swojej stronie będzie miał także brazylijskich kibiców oraz fakt, że nigdy nie przegrał w walce rewanżowej. Myślę, że jednak pójdzie po rozum do głowy i zawalczy inteligentnie, przetrwa dwie pierwsze rundy i potem ubije wyczerpanego Hendersona. Jako, że jednak ten ostatni mógł korzystać z TRT w przygotowaniach do walki, to pozwalam sobie nie odbierać Amerykaninowi wszystkich szans na zwycięstwo i przerwanie passy trzech porażek.

Zwycięzca: Mauricio Rua przez (T)KO.

BUKMACHER MMA

Wyraźnym faworytem tego starcia w ocenie bukmacherów jest Mauricio Rua, na którego wygraną kurs wynosi około 1.40. Zwycięstwo Hendersona wyceniono na około 2.90. Inwestycja w H-Bomb Amerykanina nie przedstawia się interesująco pod żadnym względem, nawet za grosze bym tego nie zagrał. 1.40 na Maurycego może furory nie robi, ale myślę, że warto się skusić w singlu lub dublu. I tak też uczynię.

Propozycja – Mauricio Rua (1.40)

1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 31

  1. Aż tak faworyzujesz Shoguna? Mimo świetnego występu przeciwko Te Hunie nie wyobrażam sobie, żeby Maurycy dał wyrównane walki z Rashadem i Lyoto. Wierzę jednak w lekkie odrodzenie Shoguna (pierwsze kopnięcia od lat?) i także stawiam hajsy na niego, jednak mając lekki niepokój w głowie.

  2. Podobnie widzę szanse obu panów. Hendo jest na równi pochyłej, a Rua ma jeszcze przebłyski, chociaż o „zielonego kciuka” chyba bym się nie pokusił.

    Taka drobna uwaga – o ile lepiej brzmiałoby jedno z ostatnich zdań, gdybyś nie wcisnął tam przecinka. Sam zobacz:

    „Brazylijczyk również dywizji już niestety nie zawojuje, ale uważam, że mimo wielu dramatycznych pojedynków (…)”

  3. Wahałem się odrobinę nad kciukiem tym i tym niższym, ale ostatecznie uważam, że regres Hendersona (z Machidą w mojej opinii nie dał wyrównanej walki) jest tak duży, że w konfrontacji z malutkim nawet przebłyskiem Shoguna stawia tego ostatniego w roli wyraźnego faworyta.

    PAN EM, ale to zdanie jest poprawne, a „niestety” oddzieliłem przecinkami, żeby podkreślić mój stosunek do tego, o czym piszę. Jestem bowiem wielkim fanem Maurycego.

  4. Tu nie chodzi o poprawność, bo przecinka może co najwyżej brakować. Chodzi o płynność tej wypowiedzi. Jestem zdania, że ten przecinek jest tam kompletnie zbędny. Twój stosunek jest równie widoczny kiedy to słowo nie jest przedzielone przecinkami.

  5. Pozostaje nam się zatem pięknie różnic, bo dla mnie wszystko jest ok, brzmi dobrze i płynnie, a przecinki podkreślają moje nastawienie do tego, co przekazuję w tym zdaniu. Najprościej wyobrazić sobie różnicę, czytając to – z przecinkami, zawieszasz tam głos, bez – nie.

  6. Zawieszasz głos kończąc zdanie na już? Nie brzmi to dobrze i nie przekonasz mnie, że jest inaczej. Jeśli już chciałeś uzyskać efekt o którym mówisz to mogłeś to zrobić tak:

    Brazylijczyk również dywizji już nie zawojuje, niestety, ale uważam, że mimo wielu dramatycznych pojedynków, w których brał udział.

    Przeczytaj sobie raz jeszcze na głos obie wersje i bez problemu dostrzeżesz, że zawieszając się na już coś skrzypi.

  7. Cieszę się, że już ustaliliśmy, że przecinki wokół „niestety” są ok. Zdecydowanie jednak preferuję – zarówno w mowie, jak i w piśmie – moją wersję, w której „niestety” jest mocno wtrącone, zamiast, jak w Twoim przypadku, rozdzielać zdanie współrzędnie złożone, stojąc na domiar złego obok spójnika „ale”. Taka konstrukcja powoduje, że zdanie traci na dynamice.

  8. W walce wieczoru liczę przed wszystkim na emocje choć w małym stopniu takie jak w pierwszej walce, ale kurs na Hendo jest na tyle kuszący, że chyba postawie na niego pieniądze. Generalnie z chęcią bym poczytał analizę pozostałych walk, bo gale poza USA zawsze są ciekawe pod kątem zakładów, a samemu brakuje mi czasu na głębszą analizę.
    Najchętniej natomiast bym przeczytał jakąś analizę walki Helda z Cavalheiro, ponieważ ten pojedynek w ten weekend mnie interesuje najbardziej.

  9. Co sądzicie o Dollowayu po 2.85? Mi kurs się podoba i wierzę, że jest w stanie ugrać decyzję. Mutante mnie jakoś nie przekonuje – CB niby też, ale z Boetschem się bardzo dobrze zaprezentował.

      1. Postawiłem:

        1. Shogun + Dalby 1.96
        2. Dolloway 2.85
        3. Formiga 2.85

        Kusi mnie także wiecznie niedoceniany Vegh, który już raz splitem pokonał Newtona. Wiadomo, czy nadal trenuje w ATT? Czy się nie opierdala? :D

  10. mmammag, myślę, że szansa jest spora. Parke nie znokautuje Santosa, skoro nie zrobił tego cięższy i mocniej bijący Macario, zresztą nokautowanie rywali jest nie w jego stylu. Poddawanie już bardziej, ale poddać Brazylijczyka? Nie ma szans. Santos nie znokautuje też Parke’a, bo nie ma czym. Jedyne, co według mnie może zagrozić decyzji w tym pojedynku to poddanie w wykonaniu Santosa. Biorąc jednak pod uwagę, że Brazylijczyka nie ma jak sprowadzić walki do parteru… :)

  11. Stawianie na Dollawaya to jedna wielka loteria nez względu na to z kim walczy. Ją ten kurs odpuszczam.

    Najlepszy bet gali to według mnie Formiga. Przegrywał tylko z czołówką, potrafi obalać, a Jorgensen powoli się stacza. Zszedł do muszej, bo musiał, inaczej by wyleciał. Przegrał wyraźnie z Makowskim, który wtedy miał chyba 2 tyg na przygotowania a wcześniej stoczył 5rundówkę. Do tego walka w Brazylii. Formiga all the way!

  12. Naiver nic się nie martw, kurs na Leonardo dobił do 4, Maldonado 3,8, Prazeresa 3,85, Dollowaya 4,5. To jest chore. Zgodnie z logiką, skoro na Shoguna rośnie, to zgwałci Hendo :D

    Ja jestem już teraz na pokaźnym plusie dzięki Formidze i CB. Wtopiłem Dubla na Villante + Parke i mam jeszcze Shoguna w dublu z Dalbym (z CW, już wszedł). Dodatkowo postawiłem 2 dyszki na Hendo po 3.0 na betsafe i 4 na Shoguna po 1.7 na pinnaclu.
    Także jeśli Hendo wygra – duży plus, jeśli Shogun – wielki plus.
    :)

      1. P.S. 2 nie pomogłem.
        Masakra. Strasznie mi szkoda Shoguna, bo świetnie się zaprezentował i rozkręcał się. Absolutnie w tej chwili już się nie spodziewałem KO ze strony Hendersona. Chuj z kasą – i tak jestem na plusie, no ale… Shogun :( … smutno, bardzo smutno.

  13. Mam podobne odczucia, choć jeśli ktoś miał znokautować Shoguna w ten sposób, to dobrze, że zrobił to akurat Dan Henderson, który sam jest legendą. Maurycy przegrał wygraną walkę.

Dodaj komentarz

Back to top button