UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC Fight Night 38, Shogun vs Hendo 2

KARTA WSTĘPNA

145 lbs: Diego Brandao vs Will Chope

Pojedynek Diego Brandao (18-9, 4-2 UFC) z Willem Chope (19-6, 0-1 UFC) zapowiada się intrygująco! Paradnie. Groteskowo… Dysproporcja warunków fizycznych między oboma zawodnikami będzie ogromna – Amerykanin będzie dysponował 23-centymetrową przewagą wzrostu i 30-centymetrową przewagą zasięgu! Co prawdopodobnie na niewiele mu się zda…

Brazylijczyka ma już na swoim rozkładzie nieco podobnego rywala w osobie Pablo Garzy, z którym uporał się błyskawicznie. Nie zachwycił, delikatnie mówiąc, w swoim ostatnim boju z Dustinem Poirierem, ale podchodził do tamtego starcia po wypadku samochodowym, bez formy – do dzisiaj żałuje, że nie wycofał się z wówczas z walki. Brandao będzie dysponował zdecydowaną przewagą szybkości – Brazylijczyk jest też bardzo agresywnie walczącym rywalem, a że z mocnym naporem rywali Chope radzi sobie słabo, przekonał jego debiut w UFC. Gdy bowiem Max Holloway przyspieszał, Will gubił się przeokrutnie. Brandao przyspiesza dwa razy bardziej, mocniej i częściej niż Hawajczyk, co źle wróży Chope’owi, który na domiar złego nie grzeszy defensywą w stójce.

Mam wrażenie, że Will został rzucony Brandao na pożarcie, coby brazylijska publika miała więcej uciechy. Diego nie trenował co prawda tym razem z Gregiem Jacksonem, a wywiady z nim mogą sugerować, że nie przechodzi przez najlepszy okres w swoim życiu, ale jeśli tylko zrobi wagę, będzie dla mnie murowanym faworytem do zwycięstwa. Widzę dwa możliwe scenariusze – w pierwszym Brandao narusza Chope’a w stójce i dobija w parterze, w drugim natomiast szybko idzie po sprowadzenie i tam poddaje swojego przeciwnika. Postawię na to pierwsze.

Zwycięzca: Diego Brandao przez (T)KO.

BUKMACHER MMA

Zgodnie z oczekiwaniami wyraźnym faworytem walki jest Diego Brandao, na którego kurs oscyluje w granicach 1.25. Za każdą postawioną złotówkę na Chope’a wygrać można ponad 4. Mimo tego, że uważam walczącego u siebie Brazylijczyka za murowanego faworyta, to tak niski kurs nie zachęca do stawiania w tak nieprzewidywalnym sporcie jak MMA. Jeśli ktoś się uprze, może dorzucić Brandao do jakiegoś dubla albo taśmy i nie wykluczam, że tak zrobię, ale wstrzymam się do ważenia.

Propozycja – no bet.

185 lbs: Thiago Santos vs Ronny Markes

Thiago Santos (8-2, 0-1 UFC) nie jest takim słabym zawodnikiem, jak mógłby sugerować jego debiut w UFC, w którym błyskawicznie poległ przez poddanie z Cezare Ferreirą. Wziął bowiem tamtą walkę w zastępstwie, w ostatniej chwili Clinta Hestera.

W starciu z Ronnym Markesem (14-2, 3-1 UFC) Santos stanie jednak przed szalenie trudnym zadaniem. Markes to nie tylko duży i silny zawodnik, ale też bardzo efektywny w swoim mało efektownym stylu walki. Przypuszczam, że poszukiwał będzie klinczu i sprowadzeń, by w parterze kontrolować i obijać nieopierzonego w tej płaszczyźnie Santosa. Markes jak dotychczas był w stanie kłaść na plecach każdego ze swoich czterech rywali w UFC, wliczając w to utytułowanego zapaśnika Yoela Romero. Uważam, że jeśli przedrze się przez Muay Thai Santosa – a tego się spodziewam – nie będzie miał większych problemów z wciskaniem go do siatki i obalaniem.

Markes przygotowywał się do tego starcia z Juniorem dos Santosem, co może mu się bardzo przydać, gdy pojedynek toczył będzie się w stójce. Thiago Santos nie jest przypadkowym gościem, który przyplątał się do UFC, i od strony technicznej jego umiejętności uderzane stoją na wyższym poziomie niż te Markesa, ale ten ostatni to kawał twardego, nieustępliwego i skutecznego w tym, co robi zawodnika, który dysponował będzie też przewagą doświadczenia. Myślę, że zdominuje zapaśniczo Santosa i jeśli nie wygra przez poddanie, to bez problemów przekona do siebie sędziów punktowych.

Zwycięzca: Ronny Markes przez decyzję.

BUKMACHER MMA

Markes jest murowanym faworytem bukmacherów – kurs na jego zwycięstwo wynosi li tylko 1.15. Wygraną Santosa wyceniono na około 5.50. Nie ma się nad czym zastanawiać – stawianie na zwycięstwo któregoś z nich przy zaproponowanych przez ekspertów od grabieży naszych pieniędzy mija się z celem.

Propozycja – no bet.

125 lbs: Scott Jorgensen vs Jussier da Silva

Jussier da Silva (15-3, 1-2 UFC) w ciekawie zapowiadającym się boju zmierzy się ze Scottem Jorgensenem (14-8, 3-4 UFC).

Amerykanin zaprezentował się bardzo słabo w swoim debiucie w kategorii muszej przeciwko Zachowi Makovsky’emu, przyjmując więcej ciosów w stójce i przegrywając walkę zapaśniczą. W pojedynku z Formigą jego szanse prezentują się nieco lepiej – Brazylijczyk jest mocno ograniczony w płaszczyźnie kickbokserskiej i pomimo, że Scott nie jest jakimś wybornym strikerem, to powinien mieć przewagę w stójce. Warto jednak nadmienić, że Brazylijczyk w przygotowaniach do tej walki szlifował przede wszystkim boks, co może przynieść ciekawe rezultaty.

Myślę, że jednak kluczowym elementem tej walki okażą się zapasy. Jeśli Brazylijczyk znajdzie sposób na to, by skrócić dystans, myślę, że będzie w stanie z klinczu obalać Jorgensena – w parterze natomiast da Silva powinien być w stanie bez większych problemów utrzymać i skontrolować rywala. Jak dotychczas w UFC Brazylijczyk obalał tylko dysponującego przeciętnymi zapasami Chrisa Cariaso, nie będąc w stanie położyć na plecach ani Johna Dodsona, ani Josepha Benavideza, ale ci dwaj zawodnicy to zdecydowanie wyższa półka, więc problemy Brazylijczyka w starciach z nimi były łatwe do przewidzenia. Amerykanina z kolei kładli na plecach wspomniany już Makovsky i Urijah Faber, ale to zdecydowanie lepsi zapaśnicy niż Formiga.

Spodziewam się wyrównanego boju, który rozstrzygnie się na pełnym dystansie, żaden z zawodników nie dysponuje bowiem nokautującym ciosem, a grapling Amerykanina może okazać się wystarczający do tego, by nie dać poddać się preferującemu przede wszystkim kontrolę Brazylijczykowi. Myślę, że wywodzący się z zapasów Jorgensen ma spore szanse na to, aby wybronić większość prób sprowadzeń w wykonaniu da Silvy, ale absolutnie nie skreślam Brazylijczyka – nie można bowiem wykluczyć, że przewaga Scotta w stójce zostanie zniwelowana do minimum z uwagi na obawę przed obaleniem. Za Mrówką przemawia też to, że pojedynek odbędzie się w Brazylii. Mimo wszystko bez wielkiego przekonania postawię na to, że stojący pod ścianą Jorgensen stanie na wysokości zadania i nie da się zdominować w parterze.

Zwycięzca: Scott Jorgensen przez decyzję.

BUKMACHER MMA

Dość niespodziewanie bukmacherzy w roli bardzo wyraźnego faworyta (1.50 do 2.75) stawiają Scotta Jorgensena. Myślę, że takie rozłożenie kursów nie odpowiada szansom na zwycięstwo obu zawodników. Pomimo tego, że daję minimalnie więcej szans na wygraną Amerykaninowi, to obok kursu 2.70 na Formigę trudno przejść obojętnie. Ja nie przejdę.

Propozycja – Jussier da Silva (2.75)

170 lbs: Thiago Perpetuo vs Kenny Robertson

Powracający po bliżej nieokreślonej kontuzji – która zmusiła go do wycofania się z walki z Joe ZeferinoKenny Robertson (12-3, 1-3 UFC) zmierzy się z brazylijskim strikerem Thiago Perpetuo (9-2-1, 1-1 UFC).

Stójka Amerykanina jest bardzo przeciętna, a mimo to nie zawsze stara się przenosić walkę do płaszczyzny, w której powinien mieć przewagę – do parteru. Dla Perpetuo będzie to debiut w kategorii półśredniej, a biorąc pod uwagę, że nawet jak na średniego był całkiem słusznych rozmiarów, to w dywizji do 170 lbs powinien wyglądać jak potwór. Nie dysponuje on może dobrą kondycją, ale umiejętności kicbkokserskie ma z pewnością nie gorsze niż Sean Pierson, który ostatnio wypunktował mogącego pochwalić się najefektowniejszym poddaniem w 2013 roku Robertsona. Do tego bije znacznie mocniej.

Jeśli walka trafi do parteru, Robertson może z pewnością wyciągnąć jakieś poddanie, ale z uwagi na to, że Amerykanin czasami zbyt długo czeka z próbami obaleń, a Brazylijczyk w potyczce z Omarim Akhmedovem zaprezentował pewną poprawę w kwestii defensywnych zapasów, w czym powinny pomóc mu też siła i atletyzm, spodziewam się, że Perpetuo rzuci się z furią na rywala od pierwszego gongu z intencją błyskawicznego rozstrzygnięcia pojedynku. Na jego korzyść przemawia też miejsce walki oraz fakt, że Robertson nie walczył od dziewięciu miesięcy.

Zwycięzca: Thiago Perpetuo przez (T)KO.

BUKMACHER MMA

Bukmacherzy oceniają ten pojedynek jako bardzo wyrównany. Na Perpetuo wystawili kurs w granicach 1.95, na Robertsona – 1.80. Nie ukrywam, że odrobinę kusi mnie postawienie drobniaków na Brazylijczyka i być może ostatecznie się na to zdecyduję, choć chaos, który wnosi do oktagonu, może się też obrócić przeciwko niemu, jeśli Amerykanin przetrwa pierwszą rundę. Póki co zatem…

Propozycja – no bet.

145 lbs: Noad Lahat vs Godofredo Pepey

Godofredo Pepey (9-3, 1-3 UFC) to jeden z najgorszych zawodników dywizji piórkowej. Dość powiedzieć, że teoretycznie jego najmocniejszą płaszczyzną jest parter (często wciąga rywali do gardy), podczas gdy w ostatnich dwóch starciach nokautowali go z góry rywale, którzy wielkimi wirtuozami BJJ nie są. Jeśli Sam Sicilia ubija Brazylijczyka z gardy, to świadczy to jak najgorzej o tym ostatnim.

Trenujący (i sam będący trenerem BJJ) w American Kickboxing Academy Noad Lahat (7-0, 0-0 UFC) to przede wszystkim doskonały grappler oraz judoka – w obu dzierży czarne pasy. Będzie to jego debiut w UFC, dodatkowo na wrogim terenie, choć nie sądzę, by jakoś szczególnie było to widoczne w walce. Lahat jest lepszy od Pepey’a w każdej płaszczyźnie. Spodziewam się, że Brazylijczyk raz za razem lądował będzie na plecach, a stamtąd Lahat będzie w stanie bez większych trudności kontrolować go i obijać. Urodzony w Izraelu zawodnik w 2013 roku zawalczył tylko raz, bo wcześniej borykał się z kontuzjami, więc Brazylijczyk nie stoi na całkowicie straconej pozycji, tym bardziej, że jak wspominałem, walczy u siebie przeciwko debiutantowi i ma nóż na gardle, ale… to tylko Godofredo.

Zwycięzca: Noad Lahat przez decyzję.

BUKMACHER MMA

Kursy nie zachwycają – na Lahata wystawiono około 1.35 na Castro około 3.10. Biorąc pod uwagę kilka niewiadomych zawsze obecnych w walce debiutanta ze słabym zawodnikiem, trudno powierzyć pieniądze któremuś z nich.

Propozycja – no bet.

205 lbs: Hans Stringer vs Francimar Barroso

Starcie debiutującego w UFC Hansa Stringera (21-5-3, 0-0 UFC) z Francimar Barroso (16-3, 1-0 UFC) zapowiada się na bardzo wyrównany pojedynek.

Trenujący w Blackzilians Holender będzie miał po swojej stronie przewagę warunków fizycznych oraz prawdopodobnie przewagę kondycyjną nad niższym, ubitym Brazylijczykiem. Obaj zawodnicy są wszechstronni, ale nie wyróżniają się szczególnie w żadnej płaszczyźnie. Reprezentant Nova Uniao ma już jednak za sobą debiut w UFC, walczy u siebie, do tego w ostatniej potyczce zaprezentował dużą inteligencję w oktagonie oraz niezłą formę pomimo tego, że wziął pojedynek z Ednaldo Oliveirą w zastępstwie Roberta Drysdale’a ledwie dwa tygodnie przed galą. Ma doświadczenie w ubijaniu większych od siebie rywali, a spodziewam się, że po pełnym obozie przygotowawczym jego forma powinna być jeszcze wyższa. Wystarczająco wysoka, by, nie bez pewnych problemów, pokonać niegdysiejszego pogromcę Michała Fijałki, który w zeszłym roku stoczył tylko jeden, zremisowany pojedynek.

Zwycięzca: Francimar Barroso przez decyzję.

BUKMACHER MMA

W pojedynku dwóch zawodników klasy co najwyżej średniej, w którym znaków zapytania co do obu jest bardzo dużo, nie polecam inwestowania w któregokolwiek z nich przy kursach wynoszących 1.70 na Brazylijczyka i 2.00 na Holendra.

Propozycja – no bet

Poprzednia strona 1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 31

  1. Aż tak faworyzujesz Shoguna? Mimo świetnego występu przeciwko Te Hunie nie wyobrażam sobie, żeby Maurycy dał wyrównane walki z Rashadem i Lyoto. Wierzę jednak w lekkie odrodzenie Shoguna (pierwsze kopnięcia od lat?) i także stawiam hajsy na niego, jednak mając lekki niepokój w głowie.

  2. Podobnie widzę szanse obu panów. Hendo jest na równi pochyłej, a Rua ma jeszcze przebłyski, chociaż o „zielonego kciuka” chyba bym się nie pokusił.

    Taka drobna uwaga – o ile lepiej brzmiałoby jedno z ostatnich zdań, gdybyś nie wcisnął tam przecinka. Sam zobacz:

    „Brazylijczyk również dywizji już niestety nie zawojuje, ale uważam, że mimo wielu dramatycznych pojedynków (…)”

  3. Wahałem się odrobinę nad kciukiem tym i tym niższym, ale ostatecznie uważam, że regres Hendersona (z Machidą w mojej opinii nie dał wyrównanej walki) jest tak duży, że w konfrontacji z malutkim nawet przebłyskiem Shoguna stawia tego ostatniego w roli wyraźnego faworyta.

    PAN EM, ale to zdanie jest poprawne, a „niestety” oddzieliłem przecinkami, żeby podkreślić mój stosunek do tego, o czym piszę. Jestem bowiem wielkim fanem Maurycego.

  4. Tu nie chodzi o poprawność, bo przecinka może co najwyżej brakować. Chodzi o płynność tej wypowiedzi. Jestem zdania, że ten przecinek jest tam kompletnie zbędny. Twój stosunek jest równie widoczny kiedy to słowo nie jest przedzielone przecinkami.

  5. Pozostaje nam się zatem pięknie różnic, bo dla mnie wszystko jest ok, brzmi dobrze i płynnie, a przecinki podkreślają moje nastawienie do tego, co przekazuję w tym zdaniu. Najprościej wyobrazić sobie różnicę, czytając to – z przecinkami, zawieszasz tam głos, bez – nie.

  6. Zawieszasz głos kończąc zdanie na już? Nie brzmi to dobrze i nie przekonasz mnie, że jest inaczej. Jeśli już chciałeś uzyskać efekt o którym mówisz to mogłeś to zrobić tak:

    Brazylijczyk również dywizji już nie zawojuje, niestety, ale uważam, że mimo wielu dramatycznych pojedynków, w których brał udział.

    Przeczytaj sobie raz jeszcze na głos obie wersje i bez problemu dostrzeżesz, że zawieszając się na już coś skrzypi.

  7. Cieszę się, że już ustaliliśmy, że przecinki wokół „niestety” są ok. Zdecydowanie jednak preferuję – zarówno w mowie, jak i w piśmie – moją wersję, w której „niestety” jest mocno wtrącone, zamiast, jak w Twoim przypadku, rozdzielać zdanie współrzędnie złożone, stojąc na domiar złego obok spójnika „ale”. Taka konstrukcja powoduje, że zdanie traci na dynamice.

  8. W walce wieczoru liczę przed wszystkim na emocje choć w małym stopniu takie jak w pierwszej walce, ale kurs na Hendo jest na tyle kuszący, że chyba postawie na niego pieniądze. Generalnie z chęcią bym poczytał analizę pozostałych walk, bo gale poza USA zawsze są ciekawe pod kątem zakładów, a samemu brakuje mi czasu na głębszą analizę.
    Najchętniej natomiast bym przeczytał jakąś analizę walki Helda z Cavalheiro, ponieważ ten pojedynek w ten weekend mnie interesuje najbardziej.

  9. Co sądzicie o Dollowayu po 2.85? Mi kurs się podoba i wierzę, że jest w stanie ugrać decyzję. Mutante mnie jakoś nie przekonuje – CB niby też, ale z Boetschem się bardzo dobrze zaprezentował.

      1. Postawiłem:

        1. Shogun + Dalby 1.96
        2. Dolloway 2.85
        3. Formiga 2.85

        Kusi mnie także wiecznie niedoceniany Vegh, który już raz splitem pokonał Newtona. Wiadomo, czy nadal trenuje w ATT? Czy się nie opierdala? :D

  10. mmammag, myślę, że szansa jest spora. Parke nie znokautuje Santosa, skoro nie zrobił tego cięższy i mocniej bijący Macario, zresztą nokautowanie rywali jest nie w jego stylu. Poddawanie już bardziej, ale poddać Brazylijczyka? Nie ma szans. Santos nie znokautuje też Parke’a, bo nie ma czym. Jedyne, co według mnie może zagrozić decyzji w tym pojedynku to poddanie w wykonaniu Santosa. Biorąc jednak pod uwagę, że Brazylijczyka nie ma jak sprowadzić walki do parteru… :)

  11. Stawianie na Dollawaya to jedna wielka loteria nez względu na to z kim walczy. Ją ten kurs odpuszczam.

    Najlepszy bet gali to według mnie Formiga. Przegrywał tylko z czołówką, potrafi obalać, a Jorgensen powoli się stacza. Zszedł do muszej, bo musiał, inaczej by wyleciał. Przegrał wyraźnie z Makowskim, który wtedy miał chyba 2 tyg na przygotowania a wcześniej stoczył 5rundówkę. Do tego walka w Brazylii. Formiga all the way!

  12. Naiver nic się nie martw, kurs na Leonardo dobił do 4, Maldonado 3,8, Prazeresa 3,85, Dollowaya 4,5. To jest chore. Zgodnie z logiką, skoro na Shoguna rośnie, to zgwałci Hendo :D

    Ja jestem już teraz na pokaźnym plusie dzięki Formidze i CB. Wtopiłem Dubla na Villante + Parke i mam jeszcze Shoguna w dublu z Dalbym (z CW, już wszedł). Dodatkowo postawiłem 2 dyszki na Hendo po 3.0 na betsafe i 4 na Shoguna po 1.7 na pinnaclu.
    Także jeśli Hendo wygra – duży plus, jeśli Shogun – wielki plus.
    :)

      1. P.S. 2 nie pomogłem.
        Masakra. Strasznie mi szkoda Shoguna, bo świetnie się zaprezentował i rozkręcał się. Absolutnie w tej chwili już się nie spodziewałem KO ze strony Hendersona. Chuj z kasą – i tak jestem na plusie, no ale… Shogun :( … smutno, bardzo smutno.

  13. Mam podobne odczucia, choć jeśli ktoś miał znokautować Shoguna w ten sposób, to dobrze, że zrobił to akurat Dan Henderson, który sam jest legendą. Maurycy przegrał wygraną walkę.

Dodaj komentarz

Back to top button