UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC Fight Night 38, Shogun vs Hendo 2

KARTA GŁÓWNA

185 lbs: Cezar Ferreira vs CB Dollaway

Nie kupuję hype’u, jakim otoczony jest Cezar Ferreira (7-2, 3-0 UFC) – chyba tylko z uwagi na bycie podopiecznym Vitora Belforta, gargantuiczną posturę oraz efektowne techniki rodem z capoeiry, którymi bryluje na treningach przed walką i, okazjonalnie, w oktagonie. Jego rywalem będzie jednak tylko CB Dollawaya (13-5, 7-5 UFC)…

Stójka Brazylijczyka jest co najwyżej przeciętna – w TUFie przegrywał kickbokserskie wymiany w pojedynku z jakimś, jak sądzę, amatorem, mocno naruszył go specjalista BJJ Sergio Moraes, a w ostatnim starciu przeciwko znacznie ustępującemu mu warunkami fizycznymi Danielowi Sarafianowi musiał uciekać się do sprowadzeń i lay and pray, by dowieźć punktowe zwycięstwo do końca. Ma dziurawą gardę, a jego ruchom daleko do płynności. Wplatane czasami do arsenału efektowne techniki rzucane są bez większego pomyślunku, choć nie odbieram im mocy. Brazylijczyk jednak w ogólnym rozrachunku często musi polegać na swoich rozmiarach i walce w parterze.

Dollaway również mierzył się z Sarafianem i również wyszedł z tego starcia zwycięsko, ale w mojej opinii zaprezentował się lepiej niż Ferreira. W trzeciej rundzie to Amerykanin nadawał tempo, ostrzeliwując zmęczonego Sarafiana, natomiast gdy ten w ostatniej odsłonie z Mutantem miał sporo więcej paliwa w baku. Myślę, że przewaga kondycyjna powinna należeć do Amerykanina i jeśli walka wyjdzie poza pierwszą rundę, Brazylijczyka mogą czekać poważne problemy.

Obaj nie słyną z tytanu w szczękach, a biją mocno (szczególnie Ferreira) – na pewno na tyle mocno, by skruszyć wzajemnie swoje szczęki. Dollaway zaprezentował się całkiem nieźle w starciu z Timem Boetschem, które przegrał tylko dlatego, że raz po raz dźgał Tima w oczy palcami. Amerykanin to typ zawodnika, który ochoczo wdaje się w ostre wymiany, niewiele robiąc sobie z kruchości swojej szczęki. Potrafi jednak też być zaskakująco techniczny, do tego dysponuje dobrymi zapasami, z którymi nie był sobie w stanie poradzić Boetsch. Zapasy w tej walce mogą okazać się kluczem do zwycięstwa, bo jestem pewien, że Brazylijczyk w razie nadmiernego zmęczenia – które jest niemal pewne, jeśli walka wejdzie w drugą rundę – będzie chciał obalić Amerykanina. Ten jednak może się pochwalić świetną obroną przed obaleniami (86%) przy jednocześnie dobrych zapasach ofensywnych. Myślę, że Mutante będzie miał nie lada problemy z kładzeniem Amerykanina na plecach. Ba, prędzej sam na nich wyląduje.

Last but not least, Amerykanin to kawał chłopa i przewaga warunków fizycznych, którą w każdym niemal pojedynku cieszy się Brazylijczyk, tym razem będzie należeć do jego przeciwnika – Dollaway jest o 3 centymetry wyższy i dysponuje zasięgiem ramion dłuższym aż o 8 centymetrów.

Jestem mocno rozdarty w kwestii tego, na kogo postawić w tym pojedynku. Z której strony by nie patrzeć, to Dollaway, który jeszcze relatywnie niedawno przegrał z Jaredem Hammanem, nie jest zawodnikiem, któremu można zaufać. Ferreira nie zachwyca, ale prezentuje równą, średnią formę, która jednak prowadzi go do wygranych. Mimo wszystko postawię ostatecznie na Dollaway’a, który w Brazylii już walczył i zwyciężał.

Zwycięzca: CB Dollaway przez decyzję.

BUKMACHER MMA

Mutante – 1.50, Dollaway – 2.80. I wszystko jasne. W mojej opinii to zdecydowanie najciekawszy bet gali UFC Fight Night 38. Zdaję sobie sprawę, że ciężkie ręce i nogi Brazylijczyka mogą posłać do snu szklanoszczękiego Dollaway’a bardzo szybko, tym bardziej, że ten ostatni walczy agresywnie, często się odsłaniając, ale jeśli Amerykanin przetrwa pierwszą rundę, to dwie kolejne powinien wygrać dzięki lepszej kondycji (tak, poprawa w tej materii względem wcześniejszych walk CB jest ogromna) oraz zapasom, które pozwolą mu dyktować, gdzie toczyła będzie się walka.

Propozycja – CB Dollaway (2.80)

155 lbs: Leonardo Santos vs Norman Parke

Norman Parke (19-2, 3-0 UFC) świetnie rozpoczął swoją przygodę z UFC, od zwycięstwa w finale TUF – Smashes, by następnie dołożyć jeszcze dwa zwycięstwa w niezłym stylu. Jego rywalem będzie powracający po kontuzji kolana – co może mieć znaczenie – utalentowany grappler i zwycięzca brazylijskiego TUFa Leonardo Santos (12-3, 1-0 UFC), który w swoim debiucie (kategorię wyżej) poddał Williama Macario.

Walczący z odwrotnej pozycji Irlandczyk z Północy w UFC prezentuje się przede wszystkim z kickbokserskiej strony. I prezentuje się całkiem nieźle, nieustannie wywierając presję i korzystając z bogatego, choć nie niosącego ze sobą wielkiej mocy, arsenału technik bokserskich i nożnych, przeplatając je próbami obaleń. W pojedynku z Santosem jednak Parke będzie musiał bardzo uważać, jeśli zdecyduje się przenieść walkę do parteru – Brazylijczyk bowiem to błyskotliwy grappler, który jest w stanie wykorzystać najmniejszy błąd rywala, by go odklepać. Stójka Santosa prezentuje się już znacznie gorzej i spodziewam się, że mordercze tempo i umiejętności kickbokserskie Normana stworzą mu masę problemów, nawet pomimo tego, że będzie miał przewagę warunków fizycznych i terenu.

Jedynej szansy Santosa upatruję, oczywiście, w parterze, ale… Parke to czarny pas Judo, więc powalenie go z klinczu będzie szalenie trudne. W nogi Brazylijczyk przy swoich gabarytach raczej nie wejdzie, bo i zapaśnikiem jest kiepskim (1 udane obalenie na 7 w debiucie). Skoro wychodzimy z założenia, że to Irlandczyk decydował będzie o tym, gdzie toczyć będzie się walka, to nie sposób nie faworyzować go w tym boju. Nie podda Brazylijczyka z oczywistych względów, nie znokautuje go, bo przedkłada ilość nad moc, ale wypunktować? Jak najbardziej!

Zwycięzca: Norman Parke przez decyzję.

BUKMACHER MMA

Dość mocnym faworytem w opinii bukmacherów jest Norman Parke, na zwycięstwo którego kurs oscyluje w okolicach 1.45, podczas gdy na Santosa – około 3.00. Przyznam szczerze, że ta pierwsza liczba wygląda całkiem nieźle, ale.. pamiętajmy, że Brazylijczyk wraca do swojej naturalnej wagi, walczy u siebie i będzie prawdopodobnie potrzebował tylko jednego obalenia na rundę, by ją zwyciężyć. Na razie zatem odpuszczam, ale nie wykluczam, że po ważeniu zainwestuję w Parke’a.

Propozycja – no bet.

205 lbs: Fabio Maldonado vs Gian Villante

Fabio Maldonad (20-6, 3-3 UFC) niespodziewanie znajduje się na fali dwóch kolejnych zwycięstw (choć ostatnie z Joey’em Beltranem było mocno kontrowersyjne) po tym, jak wcześniej przegrał trzy kolejne pojedynki. Moim zdaniem tamta wcześniejsza seria lepiej oddaje umiejętności Brazylijczyka, co na najbliższej gali będzie miał okazję potwierdzić Gian Villante (11-4, 1-1 UFC).

Mam jak najgorsze mniemanie o umiejętnościach byłego boksera (!) Fabio. Brazylijczyk czuje się dobrze w jednej tylko płaszczyźnie – mając przeciwnika dociśniętego do siatki i zasypując go wówczas gradem ciosów na głowę i korpus. W tym jest dobry. Gdy natomiast walka toczy się na środku oktagonu, nijak nie sposób dostrzec, jakoby Maldonado był w przeszłości pięściarzem. Wysoko uniesiona szczęka, kiepska praca nóg, dziurawa defensywa, ograniczone wykorzystanie prostych – kuleje niemal wszystko. Tym, co pozwala przetrwać Maldobado w UFC, są jego atrybuty psychofizyczne – tytanowa szczęka oraz ogromne serce do walki. To one czynią jego pojedynki względnie interesującymi.

Gian Villante nie jest może drugim Andersonem Silvą, momentami też jest zbyt pasywny (vide ostatnia walka z Codym Donovanem), ale nie mam wątpliwości, że jest lepiej poukładany technicznie w dystansie kickbokserskim. Zwłaszcza, że dysponuje niezłym arsenałem kopnięć. Do tego całe życie trenuje zapasy z Chrisem Weidmanem i myślę, że odwoła się do nich w starciu z Brazylijczykiem – a przynajmniej tak nakazywałby zdrowy rozsądek.

Villante walczył przez długi czas w kategorii ciężkiej, gdzie zaliczył kilka nokautów, więc skoro skruszył kilka cięższych szczęk, to być może będzie też w stanie zafundować KO Brazylijczykowi? Obaj zawodnicy nie grzeszą dobrą kondycją, ale to Maldonado zdecydowanie lepiej radzi sobie w trybie zombie, nadal nieustannie napierając. Villante nie powinien jednak być w klinczu tak bezradny w starciu z Maldonado jak dwaj poprzedni rywale Fabio – Joey Beltran i Roger Hollett. Przewaga siły bowiem – istotna przy siatce – zwłaszcza na początku powinna należeć do Amerykanina.

Walka toczy się w Brazylii, a miejscowym na ogół sprzyjają ściany, ale myślę, że jeśli Villante zaprzęgnie do działania swoje zapasy i nie padnie kondycyjnie w połowie walki, to powinien wygrać dwie pierwsze rundy. Wątpię, żeby znokautował tytanoszczękiego Brazylijczyka, ale przewaga wywalczona przed ostatnią odsłoną powinna zapewnić mu ostateczny triumf. Jeśli nawet Maldonado przejmie inicjatywę w ostatniej rundzie, to nie zdoła z klinczu znokautować Amerykanina.

Zwycięzca: Gian Villante przez decyzję.

BUKMACHER MMA

1.85 – Villante, 2.00 – Maldonado. W tym starciu możliwych jest kilka scenariuszy, ale jednak oceniam szanse Amerykanina na wyższe niż bukmacherzy. Pod względem umiejętności jest lepszy w każdej niemal płaszczyźnie i tylko twarda szczęka i wielkie serce do walki mogą zaprowadzić Brazylijczyka do zwycięstwa. Idą drobne na Villante.

Propozycja – Gian Villante (1.85)

155 lbs: Michel Prazeres vs Mairbek Taisumov

Michel Prazeres (17-1, 1-1 UFC) zadebiutował w UFC, biorąc walkę w zastępstwie przeciwko Paulo Thiago, z którym ostatecznie przegrał, ale po względnie wyrównanym boju. W kolejnej potyczce pokonał Jesse Ronsona, ale nie zaprezentował się ze zbyt dobrej strony – zwyciężył niejednogłośną decyzją sędziów.

Brazylijczyka czeka nie lada wyzwanie w starciu z austriackim Czeczenem Mairbekiem Taisumovem, który w swoim debiucie w UFC pokonał Tae Hyun Banga. Taisumov to znacznie wszechstronniejszy zawodnik. Przygotowywał się pierwotnie do starcia z Gleisonem Tibau, a więc zawodnikiem stylistycznie bardzo podobnym do Prazeresa. Możemy być zatem pewni, że czas, który Czeczen spędził na obozie przygotowawczym, nie poszedł na marne. Niby za Prazeresem przemawia fakt, że walka odbędzie się w Brazylii, ale… w końcu Brazylijczyk wziął ją ledwie trzy tygodnie temu, a już w poprzednich potyczkach miewał problemy kondycyjne. To zły prognostyk.

W płaszczyźnie kickbokserskiej Prazeres może się pochwalić całkiem niezłymi kopnięciami, potężnym prawym sierpem i twardą szczęką – ale niczym więcej. Jest świadom tego, w czym jest dobry, raz po raz szukając sprowadzeń i kontroli z góry. W kładzeniu przeciwników na plecach na pewno pomaga mu ogromna siła, którą dysponuje. Arsenał Taisumova jest znacznie bardziej urozmaicony. 25-letni Czeczen dużo pracuje na nogach, odwołuje się do kombinacji bokserskich, sierpów, prostych a także kopnięć (mocne lowkingi!), trzymając przeciwnika cały czas w niepewności. Będzie dysponował przewagą szybkości i zasięgu. Jest bardziej technicznym strikerem niż jego rywal. Do tego sam przeplata akcje uderzane niezłymi obaleniami, co czyni jego grę jeszcze mniej przewidywalną.

Jeśli co najwyżej przeciętny w parterze, specjalizujący się w uderzeniach Ronson był w stanie przetrwać w tej płaszczyźnie prawie dwie rundy z mającym czarny pas BJJ Prazeresem, to nie mam wątpliwości, że i Taisumov nie da się poddać. Drobnym znakiem zapytania pozostają tylko jego defensywne zapasy – wydaje mi się co prawda, iż samą szybkością poruszania się Czeczen będzie w zarodku niszczył próby przeniesienia walki do partery w wykonaniu Brazylijczyka, ale nie będę specjalnie zdziwiony, jeśli jednak Trator zdoła kłaść na plecach Taisumova, szczególnie w pierwszej rundzie, gdy będzie miał jeszcze sporo sił witalnych. Od drugiej bowiem przewaga tego ostatniego powinna coraz wyraźniej rosnąć dzięki lepszej kondycji. Myślę, że Taisumov to wygra, choć zapasy Prazeresa w dwóch pierwszych rundach mogą mocno napsuć mu sporo krwi.

Zwycięzca: Mairbek Taisumov przez decyzję.

BUKMACHER MMA

Kurs w okolicach 1.35 na Mairbeka Taisumova nie wygląda zachęcająco, nawet w dublach czy taśmach. 3.20 na Brazylijczyka oceniam minimalnie lepiej (na aż tak straconej pozycji nie stoi), ale nie na tyle, by postawić na niego pieniądze.

Propozycja – no bet.

145 lbs: Rony Jason vs Steven Siler

Rony Jason Bezerra (13-4, 3-1 UFC), który zanotował bardzo udany start w UFC, wygrywając trzy walki, w ostatniej potyczce nie sprostał Jeremy’emu Stephensowi, tracąc przytomność po brutalnym kopnięciu na głowę. Steven Siler (23-11, 5-2 UFC) przeplata zwycięstwa z przeciętniakami porażkami z agresywnie walczącymi zapaśnikami (Darren Elkins, Dennis Bermudez).

Myślę, że zestaw umiejętności obu zawodników spowoduje, że będzie to wyrównana walka. Jason to przede wszystkim bardzo dobry grappler, także z pleców, ale w swojej przygodzie w UFC zdecydowanie preferuje walkę w stójce – zanotował tylko jedno obalenie w dotychczasowych czterech potyczkach. To bardzo dobra wiadomość dla dysponującego słabymi defensywnymi zapasami Silera, który najchętniej rozstrzyga walki w stójce. Amerykanin uderza częściej i precyzyjniej, ale nie posiada tak mocnego ciosu, jakim pochwalić może się Brazylijczyk. Ten z kolei momentami kompletnie zapomina się w wymianach, raz po raz rzucając obszerne sierpy z pełną mocą – czego najlepszym przykładem był jego bój z Samem Sicilią. Na potężnych uderzeniach rzucanych przez Bezerrę cierpi jego kondycja i pomimo tego, że Siler jej tytanem również nie jest, to jeśli walka dotrwa do trzeciej rundy, spodziewam się, że Amerykanin wyraźnie przejmie w niej inicjatywę.

Widzę trzy najbardziej prawdopodobne scenariusze w tym pojedynku:

  • Rony Bezerra standardowo utrzymuje walkę w stójce i w końcu trafia jakąś potężną bombą nie słynącego przecież ze szczególnie dobrej defensywy w stójce oraz szczęki Silera.
  • Amerykaninowi udaje się przetrwać pierwszą rundę i od drugiej stopniowo zaczyna zyskiwać przewagę nad zmęczonym rywalem, by ostatecznie zwyciężyć na kartach sędziowskich.
  • Brazylijczyk idzie po rozum do głowy i wplata do swojego arsenału obalenia – kładzie Amerykanina na plecy i tam go, nie bez pewnych problemów, skręca.

Minimalnie skłaniam się ku temu, że jednak walczący u siebie i dysponujący przewagą zasięgu, a także piekielnie zdeterminowany Brazylijczyk wyjdzie zwycięsko z tego starcia. Nie będzie musiał obawiać się nokautu ze strony watorękiego Silera, który dodatkowo będzie musiał cały czas myśleć o tym, by nie zostać sprowadzonym, co ograniczy jego pewność w stójce i pozwoli Brazylijczykowi znaleźć drogę do jego szczęki.

Zwycięzca: Rony Jason przez (T)KO.

BUKMACHER MMA

1.55 na Bezerrę nie jest szczególnie zachęcające, jeśli szanse zawodników rozkłada się mniej więcej po równo – a tak to właśnie widzę. Kurs 2.55 na Silera jest znacznie bardziej interesujący i uważam, że za drobne można się pokusić o postawienie na Amerykanina, choć, jak wspominałem, Brazylijczyk posiada wszelkie niezbędne narzędzia by poddać lub znokautować Silera.

Propozycja – Steven Siler (2.55)

Poprzednia strona 1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 31

  1. Aż tak faworyzujesz Shoguna? Mimo świetnego występu przeciwko Te Hunie nie wyobrażam sobie, żeby Maurycy dał wyrównane walki z Rashadem i Lyoto. Wierzę jednak w lekkie odrodzenie Shoguna (pierwsze kopnięcia od lat?) i także stawiam hajsy na niego, jednak mając lekki niepokój w głowie.

  2. Podobnie widzę szanse obu panów. Hendo jest na równi pochyłej, a Rua ma jeszcze przebłyski, chociaż o „zielonego kciuka” chyba bym się nie pokusił.

    Taka drobna uwaga – o ile lepiej brzmiałoby jedno z ostatnich zdań, gdybyś nie wcisnął tam przecinka. Sam zobacz:

    „Brazylijczyk również dywizji już niestety nie zawojuje, ale uważam, że mimo wielu dramatycznych pojedynków (…)”

  3. Wahałem się odrobinę nad kciukiem tym i tym niższym, ale ostatecznie uważam, że regres Hendersona (z Machidą w mojej opinii nie dał wyrównanej walki) jest tak duży, że w konfrontacji z malutkim nawet przebłyskiem Shoguna stawia tego ostatniego w roli wyraźnego faworyta.

    PAN EM, ale to zdanie jest poprawne, a „niestety” oddzieliłem przecinkami, żeby podkreślić mój stosunek do tego, o czym piszę. Jestem bowiem wielkim fanem Maurycego.

  4. Tu nie chodzi o poprawność, bo przecinka może co najwyżej brakować. Chodzi o płynność tej wypowiedzi. Jestem zdania, że ten przecinek jest tam kompletnie zbędny. Twój stosunek jest równie widoczny kiedy to słowo nie jest przedzielone przecinkami.

  5. Pozostaje nam się zatem pięknie różnic, bo dla mnie wszystko jest ok, brzmi dobrze i płynnie, a przecinki podkreślają moje nastawienie do tego, co przekazuję w tym zdaniu. Najprościej wyobrazić sobie różnicę, czytając to – z przecinkami, zawieszasz tam głos, bez – nie.

  6. Zawieszasz głos kończąc zdanie na już? Nie brzmi to dobrze i nie przekonasz mnie, że jest inaczej. Jeśli już chciałeś uzyskać efekt o którym mówisz to mogłeś to zrobić tak:

    Brazylijczyk również dywizji już nie zawojuje, niestety, ale uważam, że mimo wielu dramatycznych pojedynków, w których brał udział.

    Przeczytaj sobie raz jeszcze na głos obie wersje i bez problemu dostrzeżesz, że zawieszając się na już coś skrzypi.

  7. Cieszę się, że już ustaliliśmy, że przecinki wokół „niestety” są ok. Zdecydowanie jednak preferuję – zarówno w mowie, jak i w piśmie – moją wersję, w której „niestety” jest mocno wtrącone, zamiast, jak w Twoim przypadku, rozdzielać zdanie współrzędnie złożone, stojąc na domiar złego obok spójnika „ale”. Taka konstrukcja powoduje, że zdanie traci na dynamice.

  8. W walce wieczoru liczę przed wszystkim na emocje choć w małym stopniu takie jak w pierwszej walce, ale kurs na Hendo jest na tyle kuszący, że chyba postawie na niego pieniądze. Generalnie z chęcią bym poczytał analizę pozostałych walk, bo gale poza USA zawsze są ciekawe pod kątem zakładów, a samemu brakuje mi czasu na głębszą analizę.
    Najchętniej natomiast bym przeczytał jakąś analizę walki Helda z Cavalheiro, ponieważ ten pojedynek w ten weekend mnie interesuje najbardziej.

  9. Co sądzicie o Dollowayu po 2.85? Mi kurs się podoba i wierzę, że jest w stanie ugrać decyzję. Mutante mnie jakoś nie przekonuje – CB niby też, ale z Boetschem się bardzo dobrze zaprezentował.

      1. Postawiłem:

        1. Shogun + Dalby 1.96
        2. Dolloway 2.85
        3. Formiga 2.85

        Kusi mnie także wiecznie niedoceniany Vegh, który już raz splitem pokonał Newtona. Wiadomo, czy nadal trenuje w ATT? Czy się nie opierdala? :D

  10. mmammag, myślę, że szansa jest spora. Parke nie znokautuje Santosa, skoro nie zrobił tego cięższy i mocniej bijący Macario, zresztą nokautowanie rywali jest nie w jego stylu. Poddawanie już bardziej, ale poddać Brazylijczyka? Nie ma szans. Santos nie znokautuje też Parke’a, bo nie ma czym. Jedyne, co według mnie może zagrozić decyzji w tym pojedynku to poddanie w wykonaniu Santosa. Biorąc jednak pod uwagę, że Brazylijczyka nie ma jak sprowadzić walki do parteru… :)

  11. Stawianie na Dollawaya to jedna wielka loteria nez względu na to z kim walczy. Ją ten kurs odpuszczam.

    Najlepszy bet gali to według mnie Formiga. Przegrywał tylko z czołówką, potrafi obalać, a Jorgensen powoli się stacza. Zszedł do muszej, bo musiał, inaczej by wyleciał. Przegrał wyraźnie z Makowskim, który wtedy miał chyba 2 tyg na przygotowania a wcześniej stoczył 5rundówkę. Do tego walka w Brazylii. Formiga all the way!

  12. Naiver nic się nie martw, kurs na Leonardo dobił do 4, Maldonado 3,8, Prazeresa 3,85, Dollowaya 4,5. To jest chore. Zgodnie z logiką, skoro na Shoguna rośnie, to zgwałci Hendo :D

    Ja jestem już teraz na pokaźnym plusie dzięki Formidze i CB. Wtopiłem Dubla na Villante + Parke i mam jeszcze Shoguna w dublu z Dalbym (z CW, już wszedł). Dodatkowo postawiłem 2 dyszki na Hendo po 3.0 na betsafe i 4 na Shoguna po 1.7 na pinnaclu.
    Także jeśli Hendo wygra – duży plus, jeśli Shogun – wielki plus.
    :)

      1. P.S. 2 nie pomogłem.
        Masakra. Strasznie mi szkoda Shoguna, bo świetnie się zaprezentował i rozkręcał się. Absolutnie w tej chwili już się nie spodziewałem KO ze strony Hendersona. Chuj z kasą – i tak jestem na plusie, no ale… Shogun :( … smutno, bardzo smutno.

  13. Mam podobne odczucia, choć jeśli ktoś miał znokautować Shoguna w ten sposób, to dobrze, że zrobił to akurat Dan Henderson, który sam jest legendą. Maurycy przegrał wygraną walkę.

Dodaj komentarz

Back to top button