UFC

Rafael dos Anjos: „W końcu dostałem łatwą walkę”

Mistrz kategorii lekkiej, Rafael dos Anjos, nie ma najmniejszych wątpliwości, że zafunduje Conorowi McGregorowi pierwszą porażkę w oktagonie UFC.

Rafael dos Anjos przygotowuje się do najważniejszej walki w swoim życiu, jaką 5 marca na gali UFC 196 stoczy z irlandzkim gwiazdorem Conorem McGregorem w drugiej obronie pasa mistrzowskiego kategorii lekkiej.

Ubiera się w drogie ubrania, wozi się ładnymi samochodami i myśli, że ma klasę – ale jej nie ma.

– stwierdził Brazylijczyk w programie The MMA Hour, odnosząc się do obelg, jakimi podczas niedawnej konferencji prasowej raczył go Irlandczyk.

Jest z marginesu. Nie biorę tego osobiście. To aktor. Gra. Gdy tam wychodzę, jestem prostym gościem, nie gadam, działam. Wyślę go do domu i z powrotem do jego dywizji. Będzie miał koszmary związane z kategorią lekką przez resztę życia.

Mistrz wyjaśnił też, dlaczego pomimo ciągłych ataków ze strony McGregora podczas wspomnianej konferencji nie zdecydował się odpowiedzieć tym samym.

Gdy byłem chłopcem, rodzice powtarzali mi, żebym nigdy nie dyskutował z szaleńcami – dlatego nie rozmawiałem.

Mam chłodną głowę, wykonuję swoją pracę. Gdy nadejdzie czas, 5 marca, wtedy ręce pójdą w ruch i zapłaci za wszystko, co mówił poza oktagonem. Mówił złe rzeczy o moim Bogu, o mojej żonie i moich dzieciach. Oczywiście, że przekracza granicę, ale tylko oktagon jest miejscem, gdzie każdy zapłaci za te rzeczy.

W swojej retoryce medialnej dos Anjos już wcześniej – w odpowiedzi na zarzuty McGregora, iż zdradził Brazylię, mieszkając i trenując w Stanach Zjednoczonych – twierdził, że Notorious w ten sposób obraża miliony swoich rodaków mieszkających poza granicami Irlandii. Teraz również odniósł się do wątku narodowego.

Nawet Irlandczycy przychodzą i mówią: „Proszę, zamknij jego gębę”. Gość za dużo gada. Może 99% ludzi, fanów mówi, żebym zatkał mu gębę.

Irlandczycy mówią, że przynosi wstyd swoim własnym ludziom. Ludziom wstyd za niego. Mam sąsiada, który mieszka drzwi obok mnie. Jest Irlandczykiem, ma irlandzką żonę, mają dwójkę dzieci. Zawsze gdy się widzimy, mówi: „Proszę, zlej tego gościa”. Przynosi wstyd Irlandczykom.

W swojej dotychczasowej karierze Brazylijczyk zostawiał w pokonanym polu takich zawodników jak Anthony Pettis, Ben Henderson, Donald Cerrone czy Nate Diaz, co daje mu wiele pewności przed marcowym starciem.

To nie jest największy rywal, najtrudniejszy rywal, ale to największa walka w mojej karierze, bo ten gość, sposób, w jakim mówi, powoduje, że ma wielu fanów, jest bardzo popularny. Ale walczyłem z mocniejszymi gośćmi w przeszłości.

Nie miałem okazji podziękować Danie White’owi na konferencji prasowej, bo ten gość nie pozwalał mi dojść do słowa, ale chciałem podziękować Danie White’owi i Lorenzo, że w końcu dali mi jakąś łatwą walkę. Wreszcie. Cały czas miałem trudne walki i w końcu mam łatwą.

W ocenie wielu ekspertów większych i mniejszych mistrz zwiększy swoje szanse na obronę pasa przed zakusami irlandzkiego gwiazdora, jeśli odwoła się do swoich zapasów i parteru, które przynisły mu wiele sukcesów chociażby w starciu z Pettisem. Główny zainteresowany ma jednak w tej materii zupełnie inne zdanie.

Nie zgadzam się, uważam, że mogę pokonać gościa wszędzie. Jeśli będzie jiu-jitsu, pokonam go, w walce karate też go pokonam, na zasadach K-1 też go pokonam. Mogę go pokonać wszędzie. Złamię go w stójce, poczuje się bardzo źle, trafię go kilka razy bardzo mocno i wtedy może go obalę, żeby zlać go trochę w parterze. Nie zamierzam mówić, że nie będę walczył w stójce z Conorem, bo nie wnosi niczego nowego dla mnie.

To dobry zawodnik. Nie mówię, że to nie jest dobry zawodnik, ale po prostu walczyłem z mocniejszymi, jestem na innym poziomie. Lubi kontrować, ma dobry lewy prosty, więc muszę na to uważać, ale nic, czego bym nie widział wcześniej. Walczyłem z Natem Diazem. To lepszy bokser od niego, dłuższy, bardzo trudny do walki. Cerrone, bardzo dobry w MT, z dużym zasięgiem, bardzo mocny. Walczyłem z lepszymi wcześniej.

Podopieczny Rafaela Cordeiro opowiedział też o swoich przygotowaniach do walki, które, jak zawsze w ostatnich latach, odbywa w Kings MMA, gdzie trenuje między innymi z Erickiem Silvą. Przyznał, że nie ściągnął żadnych nowych sparingpartnerów na okoliczność starcia z McGregorem.

Ten sam przepis. Gość nie ma nic, czego bym nie znał. Kolejny przeciwnik. Żadna różnica. Trenuję z Lyoto Machidą, jego bratem Chinzo. Mamy dobrych gości od karate tutaj. Nikogo nowego nie ściągaliśmy.

Brazylijczyk przekonuje, że nie ma możliwości, aby wygadany rywal w jakikolwiek sposób wpłynął na jego nastawienie psychiczne podczas walki.

Przekracza granicę, ale mam chłodną głowę. Jestem w tej grze od dawna, to będzie moja 20. walka w UFC. Walczę w MMA od 12 lat. Dorastałem w Brazylii w Rio de Janeiro w fawelach, a znęcanie się nad innymi było tam szalone, ale zawsze potrafiłem przetrwać, więc żaden gość z Europy, z Irlandii nie zajdzie mi za skórę.

31-letni zawodnik nie ma też żadnych wątpliwości, jak potoczy się walka.

Nie widzę sposobu, w jaki może mnie pokonać. Przewiduję, że walka nie potrwa pięciu rund. Będą trzy albo dwie rundy. Nie będzie w stanie wytrwać ze mną więcej niż dwie rundy. Wymięknie. Wymięknie jak dziewczynka.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button