Polskie MMAUFC

Michał Oleksiejczuk podpisał kontrakt na walkę – kto może być jego rywalem?

Micha Oleksiejczuk podpisał kontrakt na trzecie pojedynek pod banderą UFC – przyjrzyjmy się wszystkim dostępnym rywalom i wskażmy tego, który najprawdopodobniej stanie naprzeciwko Polaka.

Rozpocznijmy od szczypty autoreklamy… Kilkanaście dni temu, gdy Jan Błachowicz obwieścił, że otrzymał propozycję kolejnej walki, wziąłem pod lupę wszystkich potencjalnych rywali Cieszyńskiego Księcia, konstatując, że chodzi o rewanżowe starcie z Alexandrem Gustafssonem.

Do walki nie doszło – ale rzeczywiście chodziło o Maulera, co potwierdził później cieszynianin.

Tymczasem pojawiła się właśnie nowa zagadka do rozwikłania – i to znacznie trudniejsza! Kontrakt na kolejny pojedynek podpisał bowiem przed dwoma dniami inny polski półciężki Michał Oleksiejczuk, o czym poinformował na Twitterze jego menadżer Paweł Kowalik z grupy MMA Cartel.

Michał Oleksiejczuk podpisał przed północą kontrakt na kolejny pojedynek. Taki ćwierćnews 😃

O kogo może chodzić? Z kim polski zawodnik, opromieniony efektowną wiktorią w Pradze nad Gianem Villante, stoczy kolejny bój?

Mając na uwadze, że kategoria półciężka liczy sobie obecnie łącznie z Michałem 54 zawodników – za Wikipedią, która posiada znacznie aktualniejsze dane niż oficjalna strona UFC – rozszyfrowanie nazwiska najbliższego rywala Lorda wydaje się karkołomnym przedsięwzięciem, ale… Tylko na pozór!

Przypominam bowiem, że lata temu sytuacja była jeszcze trudniejsza, gdy podjąłem się wytypowanie kolejnego rywala dla Krzysztofa Jotki po jego debiutanckim zwycięstwie w UFC z Bruno Santosemwskazując ostatecznie na Magnusa Cedenblada. A to tylko jeden z przykładów.

Da się? Da się! Więc i tutaj sobie poradzimy…




A zatem teoretycznie Michał Oleksiejczuk może zmierzyć się z jednym z 53 półciężkich, ale szybko okroimy sobie tę listę – i to mocno!

Zaplanowane walki

W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się wszystkim zaplanowanym już pojedynkom w kategorii półciężkiej. Przyjmujemy bowiem założenie, że Michał nie wchodzi na żadne zastępstwo.

16.03 – Volkan Oezdemir vs. Dominick ReyesUFC o ESPN+ 5
16.03 – Saparbeg Safarov vs. Nick NegumereanuUFC o ESPN+ 5
30.03 – Paul Craig vs. Kennedy NzechukwuUFC on ESPN 2
13.04 – Eryk Anders vs. Khalil RountreeUFC 236
13.04 – Nikita Krylov vs. Ovince St. PreuxUFC 236
20.04 – Gadzhimurad Antigulov vs. Roman DolidzeUFC on ESPN+ 7
20.04 – Abdul-Kerim Edilov vs. Devin ClarkUFC on ESPN+ 7
27.04 – Glover Teixeira vs. Ion CutelabaUFC on ESPN 3
11.05 – A. Rogerio Nogueira vs. Ryan SpannUFC 237
01.06 – Alexander Gustafsson vs. Anthony SmithUFC on ESPN+ 10

A zatem – bez zbędnego rozwodzenia się nad tematem odrzucamy całą powyższą dwudziestkę! Tym samym w grze pozostają nam 33 potencjalne nazwiska dla Michała Oleksiejczuka.

Debiutanci i zawodnicy spoza Top 15 po porażce

Trzeba tę grupę mocno okroić… W jaki sposób? Otóż, przyjmujemy założenie, że po dwóch zwycięstwach – jednym oczywiście zmienionym na no-contestLord nie otrzyma walki ani z żadnym debiutantem, ani z rywalem spoza czołowej piętnastki kategorii półciężkiej, który przegrał ostatni pojedynek. Pokonując Khalila Rountree, a potem deklasując znanego Giana Villante, nie toczysz trzeciej walki z tego rodzaju przeciwnikami.

Odrzucamy zatem – bez wdawania się w szczegóły, bo niektórzy z wymienionych tu zawodników są dodatkowo kontuzjowani czy zawieszeni za doping – następujące nazwiska: Azamat Murzakanov, Dalcha Lungiambula, Ed Herman, Igor Pokrajac, Gian Villante, Patrick Cummins, Sam Alvey, Justin Ledet, Tyson Pedro, Bojan Mihajlovic, Nick Roehrick, Gokhan Saki, Yaozong Hu, Marcin Prachnio, Vinicius Moreira, Klidson Abreu.

Łącznie odrzuciliśmy zatem powyżej 16 zawodników. Pozostało nam 17 potencjalnych rywali dla Michała Oleksiejczuka. Pozbądźmy się jeszcze szybko dwóch, aby mieć piętnastkę.

A zatem… Jake Collier co prawda ostatnio wygrał, ale później wpadł na dopingu i nie będzie dostępny do października. Do widzenia.

Nie róbmy sobie też żartów – na Jona Jonesa przyjdzie pora, ale jeszcze nie teraz…

Tym sposobem pozostało nam 15 potencjalnych rywali dla Michała Oleksiejczuka.

Top 15

Oto oni:

Daniel Cormier, Thiago Santos, Jan Błachowicz, Corey Anderson, Ilir Latifi, Jimi Manuwa, Johnny Walker, Mauricio Rua, Misha Cirkunov, Aleksandar Rakic, Magomed Ankalaev, Mike Rodriguez, Darko Stosic, Jimmy Crute, Alonzo Menifield.

Zaznaczmy, że pierwsza dziewiątka – do Mishy Cirkunova włącznie – jest sklasyfikowana w czołowej piętnastce rankingu wagi półciężkiej. Reszta jest poza nim.

Spróbujmy pozbyć się pięciu nazwisk, aby zostało nam Top 10 możliwych rywali dla zawodnika z Barek.

Otóż, Daniel Cormier nie zejdzie do kategorii półciężkiej na walkę z Michałem Oleksiejczukiem. Odpada.

Opromieniony triumfem na Janie Błachowiczu Thiago Santos nie zaakceptuje starcia z Lordem – mierzy w pojedynek z Bonesem i niewykluczone, że go dostanie.

A skoro zahaczyliśmy o Jana Błachowicza… O ile taka konfrontacja rozgrzałaby polską scenę MMA do czerwoności – i trenerów obu zawodników, którzy w ostatnich dniach nie szczędzili sobie wątpliwych uprzejmości w mediach – to nie jest w tej chwili realna. Niby Lord w jednym z wywiadów stwierdził, że wyszedłby do Cieszyńskiego Księcia, gdyby ich zestawiono, bo nie traktuje walki w oktagonie osobiście, ale… Menadżer Paweł Kowalik nie doprowadziłby do takiego starcia.

Corey Anderson? Ten sam, który najpierw medialnie pogardził walką z Alexandrem Gustafssonem, potem co prawda się do niej garnąc, ale jednocześnie domagając się starcia o złoto? Miałby zaakceptować pojedynek z Michałem Oleksiejczukiem? Oślizgły egipski menadżer Amerykanina potraktowałby propozycję takiego zestawienia jako potwarz. A UFC ma wobec niego dług wdzięczności – między innymi za korzystne zeznania w sprawie zarzutów o monopol – więc… Nie. Żegnamy Coreya Andersona.

Darko Stosic doznał kilka tygodni temu poważnego urazu mięśnia piersiowego, który wykluczył go z walki z Magomedem Ankalaevem. Nadal nie wrócił do pełnych treningów, skupiając się na rehabilitacji. Nie otrzymał propozycji walki z Michałem Oleksiejczukiem.

Tym oto sposobem pozbyliśmy się pięciu kolejnych kandydatów do potyczki z podopiecznym Mirosława Oknińskiego. Zostało nam tylko dziesięć nazwisk…




Top 10

Teraz robi się już naprawdę ciasno. Teoretycznie nikomu szczęka nie powinna opaść na podłogę, gdyby rywalem Michała Oleksiejczuka okazał się jeden z zawodników wymienionych poniżej:

Ilir Latifi, Jimi Manuwa, Johnny Walker, Mauricio Rua, Misha Cirkunov, Aleksandar Rakic, Magomed Ankalaev, Mike Rodriguez, Jimmy Crute, Alonzo Menifield.

W praktyce jednak – tej analitycznej – jesteśmy w stanie wykluczyć z grona potencjalnych rywali Polaka jeszcze kilka nazwisk, podpierając to mniej lub bardziej trafnymi argumentami.

A zatem…

Nie będzie walki z Johnnym Walkerem! Brazylijczyk nadal przechodzi rehabilitację ramienia, które uszkodził, celebrując wiktorię z Mishą Cirkunovem – to po pierwsze.

Po drugie natomiast – jeśli demolujesz wspomnianego Mishę Cirkunova, odnosząc w ten sposób trzecie ekspresowe zwycięstwo w oktagonie UFC i tym samym wzbudzając wokół siebie tak wielki zgiełk medialny, że wydzwania do ciebie TMZ.com, dopytując o walkę z Jonem Jonesem, to… Nie dostaniesz oferty walki z Michałem Oleksiejczukiem. Dostaniesz rywala z czołowej dziesiątki. Brazylijczyk tym samym odpada.

Mike Rodriguez ma za sobą dwa występy w UFC. W debiucie przegrał z Devinem Clarkiem, by w grudniu zeszłego roku pokonać Adama Milsteada, który po walce przeszedł na sportową emeryturę. Walka z Rodriguezem byłaby krokiem wstecz na tym etapie kariery Oleksiejczuka. Nie po to rozbijasz w pył solidnego – i całkiem znanego! – rzemieślnika Villante, aby potem walczyć z Rodriguezem. Nie ma takiej możliwości.

A skoro już tym tropem poszliśmy, to… Alonzo Menifield w swoim debiutanckim boju został zestawiony z prezentującym niziny nizin Saparbegiem Safarovem. Do walki ostatecznie nie doszło z powodu kontuzji Rosjanina. Zastąpił go debiutant Vinicius Moreira, którego Amerykanin ubił w niespełna cztery minuty. Pomimo tego, że być może na amerykańskim rynku Menifield jest lepiej znany od Oleksiejczuka – choć 864 obserwujących na Twitterze stawia tę tezę pod znakiem zapytania – to jednak wiktorie nad Rountree – pomimo zmiany na no-contest – oraz Villante mają znacznie większą wartość sportową niż dotychczasowe osiągnięcia Menifielda. Wystarczająco dużą, by polski obóz nie był zainteresowany taką konfrontacją – a nawet nie otrzymał takowej propozycji.

W ten sposób zostało nam już tylko siedem nazwisk… Grząski grunt – ale damy radę!

Zaprzęgniemy w tym celu do boju… Pawła Kowalika! A konkretnie poniższą jego wypowiedź sprzed niespełna trzech tygodni.

Widzę jedną opcję, która mnie najbardziej interesuje. Michał jej chyba nawet poważnie nie rozważa, ale lubię go zaskakiwać.

Wpis ten menadżer z MMA Cartel opublikował podczas rozmowy na temat słów Michała Oleksiejczuka, który w sesji pytań i odpowiedzi z fanami na grupie FB MMA Polska & Świat | UFC | KSW | ACA | FEN wyraził chęć – i gotowość – do walki z Johnnym Walkerem.

Powyższa wypowiedź Kowalika – a zakładamy, że pisał szczerze – stanowi też mocny argument na rzecz wykluczenia z grona potencjalnych rywali Oleksiejczuka wspomnianych wyżej Rodrigueza czy Menifielda. Chyba że przyjmiemy, że Kowalik chciałby zaskoczyć – w domyśle: pozytywnie – Oleksiejczuka potyczkami właśnie z Rodriguezem czy Menifieldem… Co nie ma oczywiście żadnego sensu.

Biorąc zaś pod uwagę fragment „Michał jej (walki) chyba nawet poważnie nie rozważa”, możemy wyeliminować kolejne nazwisko z pozostałej siódemki. A mianowicie – Aleksandara Rakica. Dlaczego? Ano dlatego, że podczas wspomnianej sesji Q&A Oleksiejczuk wspomniał właśnie o rozpędzonym trzema zwycięstwami z rzędu Rakicu jako potencjalnym rywalu – a więc Kowalik takowym zestawieniem po prostu by go nie zaskoczył. Tym samym… Austriak wypada z gry!

Zostało nam sześciu kandydatów… Pozbądźmy się jeszcze jednego!

„Hej, Michale, mam dla ciebie niespodziankę! Zestawiłem cię z Jimmym Crutem!”. Czujecie tę radość i ekscytację Lorda? Widzicie ten ogień, jakim zapłonęły jego oczy? Otóż – ja też nie. Poza tym – Australijczyk ma 23 lata, stanowi nadzieję – mniejszą lub większą – na australijskim rynku i konfrontowanie go z 24-letnim Michałem Oleksiejczukiem nie miałoby teraz sensu. Niby zestawienie Magomeda Ankalaeva z Darko Stosicem stanowiło pewne zaskoczenie, bo obaj zawodnicy byli na początku swojej drogi w UFC, dobrze rokując, więc idąc tym tropem pojedynek Michała Oleksiejczuka z Jimmym Crutem jest realny, ale… Zapytam ponownie – widzicie ten ogień w oczach Polaka?

W ten sposób na placu boju pozostało nam tylko pięciu potencjalnych rywali dla Lorda.

Top 5

Oto pięć ostatnich kandydatów do walki z Michałem:

Ilir Latifi, Jimi Manuwa, Mauricio Rua, Misha Cirkunov, Magomed Ankalaev.

Nie będę ukrywał, że teraz jest już tak ciasno, że musimy spekulować na lewo i prawo, aby odrzucić kolejne kandydatury – ale spróbujemy zrobić to tak, aby znaleźć dające się obronić – lepiej lub gorzej – argumenty. A zatem – do dzieła!

Magomed Ankalaev! To co prawda realna opcja i mocny zawodnik, ale… Michał Oleksiejczuk wspominał o potencjalnej walce z Dagestańczykiem! A zatem – brał ją pod uwagę! Czyli – nie stanowiłaby ona dla niego zaskoczenia – a to przecież sugeruje Paweł Kowalik.

Zakładam bowiem – na tym etapie takowe założenia trzeba poczynić – że polski menadżer albo słyszał te wywiady, w których jego klient wspominał o Anakalaevie, albo po prostu rozmawiał z nim o potencjalnych rywalach – ergo Dagestańczyk był brany pod uwagę. Jeśli zatem Paweł nie rozminął się z rzeczywistością, pisząc, że „Michał prawdopodobnie nawet jej (walki) poważnie nie rozważa”, wówczas nie może chodzić o zestawienie z Magomedem. Oczywiście przy założeniu, że istnieje bezpośrednia korelacja między tamtą wypowiedzią menadżera sprzed niespełna trzech tygodni i ogłoszeniem podpisania kontraktu przed dwoma dniami. Tym niemniej – Ankalaev odpada.

Pójdźmy dalej…

Misha Cirkunov? Jasne. Nie drgnie mi brew, jeśli to on stanie naprzeciwko Michała Oleksiejczuka. Nie drgnie – jeśli pozostaniemy na etapie ogólników. Ot, starszy zawodnik z 15. miejsca w rankingu jak najbardziej pasuje dla młodego-gniewnego, który ma aspiracje, aby się tam znaleźć. Na tym jednak etapie musimy zanurzyć się w detale – a także spekulacje. Przeczytajmy zatem raz jeszcze, co napisał Paweł Kowalik:

Widzę jedną opcję, która mnie najbardziej interesuje. Michał jej chyba nawet poważnie nie rozważa, ale lubię go zaskakiwać.

A teraz, mając na uwadze powyższe – ze szczególnym uwzględnieniem „która mnie najbardziej interesuje” oraz „lubię go zaskakiwać” – czy rzeczywiście polski menadżer mógł mieć na myśli zamykającego czołową piętnastkę Mishę Cirkunova, który przegrał trzy z ostatnich czterech walk, a ostatnio został upokorzony przez Johnny’ego Walkera? Otóż – teoretycznie: mógł! Ale – bądźmy poważni… Kanadyjski Łotysz za burtę!

W ten sposób dobrnęliśmy do trzech li tylko nazwisk…




Top 3

Oto trójka wspaniałych: Ilir Latifi, Jimi Manuwa, Mauricio Rua.

Nie oszukujmy się – każdy z powyższych zawodników stanowiłby piekielnie cenny skalp dla polskiego zawodnika.

Przyjrzyjmy się dokładniej każdemu z nich… A w zasadzie – wyeliminujmy jednego, aby pozostało nam tylko dwóch delikwentów!

Jimi Manuwa! Nie wykluczam tej walki w najmniejszym stopniu! Byłoby to absolutnym nieporozumieniem! Brytyjczyk nadal posiada solidne medialnie nazwisko, a pomimo trzech porażek z rzędu okupuje wysokie 10. miejsce w rankingu. To byłby cenny łup dla Michała Oleksiejczuka!

Na tym etapie musimy jednak rzeźbić, w czym się da…

Otóż, Poster Boy wrócił już do treningów, ale nadal dochodzi do pełni zdrowia po kontuzji. Zapowiedział co prawda kilka dni temu, że być może byłby w stanie zdążyć na zaplanowaną na 1 czerwca w Sztokholmie galę UFC on ESPN+ 10, ale jednocześnie istnieje kilka przesłanek, które każą poddać w wątpliwość scenariusz, w którym to właśnie Brytyjczyka zestawiono z Oleksiejczukiem.

Po pierwsze – 10 marca poinformował, że nie podpisał żadnej umowy na kolejną walkę. Po drugie – dopytywany o termin powrotu w ostatnich dniach, w kilku wpisach odpowiadał krótko: „Latem”. Lato rozpoczyna się 21 czerwca – Michał Oleksiejczuk wróci do oktagonu wcześniej. Po trzecie wreszcie – niedawno Brytyjczyk wyśmiał propozycję walki z rozpędzonym wówczas dwoma nokautami Johnnym Walkerem. Czy byłby wobec tego zainteresowany konfrontacją ze zdecydowanie ustępującym medialnie Brazylijczykowi Michałem Oleksiejczukiem? Wątpliwe. Żegnamy Poster Boya.

A zatem – Ilir Latifi czy Mauricio Rua?

Albański Szwed borykał się niedawno z drobnymi urazami, ale jest już zdrów. Prawdopodobnie powróci do oktagonu na okoliczność sztokholmskiej gali UFC on ESPN+ 10. Jest 9. w rankingu kategorii półciężkiej. Nadaje się.

A Shogun? Kilka tygodni temu przeszedł co prawda operację kciuka – zerwał w nim więzadło – i wedle wstępnych doniesień jego menadżera Eduardo Alonso – za Combate.com – do powrotu do oktagonu będzie gotowy najwcześniej w czerwcu, ale… Wrócił już na salę treningową – choć oczywiście nie trenuje z pełnym obciążeniem, bo oszczędza kciuka. To również ze wszech miar realna opcja.

Aby dokonać wyboru, raz jeszcze odwołajmy się do wypowiedzi Pawła Kowalika i zastanówmy się, który z tej dwójki – Sledgehammer czy Shogun – pasowałby mu bardziej. Rankingowo? Latifi, bo jest na wspomnianym 9. miejscu, podczas gdy Rua na 14. Z drugiej zaś strony – Szwed ostatnio przegrał, Brazylijczyk wygrał. Jeśli dodatkowo spojrzeć na temat od strony medialnej – bardzo ważnej! – wątpliwości najmniejszych być nie może – Shogun to zdecydowanie atrakcyjniejsza opcja. Legenda.

Musimy wziąć też jednak pod uwagę inne czynniki – a mianowicie… Instagramy obu zawodników! I niestety – muszę uderzyć się w piersi, bo jestem laikiem, jeśli chodzi o to akurat medium społecznościowe, o czym za chwilę…

W każdym razie – 4 marca Szwed opublikował następujący wpis, który sugerować może, że wraca do akcji – ewentualnie do mocnych treningów.

https://www.instagram.com/p/BuljjwilQkD/

Pora na harówę

Wpis ten nie stanowi jednak przesłanki wskazującej na to, że to Latifi stanie naprzeciwko Oleksiejczuka! O podpisaniu kontraktu Kowalik poinformował bowiem dopiero 12 marca – a więc osiem dni później! Czy Szwed i Polak mogli otrzymać propozycję walki właśnie w okolicach 4 marca lub wcześniej? Jasne! Być może Oleksiejczuk potrzebował odrobiny czasu na zastanowienie się, skonsultowanie z trenerami, może przeprowadzenie jakichś dodatkowych badań, aby mieć pewność, że jest w pełni zdrów. To możliwe.

Jednak poniższy wpis Pawła zdecydowanie sugeruje, że była to raczej szybka piłka („przed północą”), a nie kontrakt, z podpisaniem którego czekano ponad tydzień – czyli np. od 4 marca, gdy Latifi umieścił wpis o powrocie do harówy.

Michał Oleksiejczuk podpisał przed północą kontrakt na kolejny pojedynek. Taki ćwierćnews 😃

To jednak nie koniec – i tu dochodzimy do mojej nieznajomości Instagrama, a konkretnie Instagram Stories

Otóż, kilkanaście godzin po tym, jak Kowalik opublikował powyższy wpis, na Instagram Stories Shoguna oraz jedneg z jego trenerów – Ricardo Cabeki – pojawiła się grafika, na której napisano po portugalsku… No właśnie – nie powtórzę Wam, co dokładnie napisano, ponieważ nie zrobiłem print-screena, nie będąc świadomym, że po 24 godzinach obrazek zniknie! Musicie zatem uwierzyć mi na słowo – był tam wpis pokroju: „Już niedługo wracamy” z emotikoną zaciśniętej pięści.

Jasne – być może Rua i jego trener odnosili się do powrotu do treningów albo po prostu wysłali jeden z miliona podobnych wpisów, jakie codziennie obserwujemy w przestrzeni mediów społecznościowych MMA. Niewykluczone. Jako jednak, że nie ma przypadków – są tylko znaki, to zbieżność czasowa tegoż wpisu na profilu Brazylijczyka z wpisem Pawła Kowalika – wespół z innymi czynnikami, które omówiłem – nie pozostawiają wątpliwości.

Michał Oleksiejczuk vs. Mauricio Shogun Rua

*****

Szanowni Czytelnicy, jeśli przypadła Wam do gustu powyższa analiza i inne treści na Lowking.pl oraz chcielibyście wesprzeć jego 1-osobową działalność, zapraszam Was do objęcia portalu mecenatem na Patronite.pl. Szczegóły w oknie poniżej. Dziękuję!

Powiązane artykuły

Komentarze: 6

  1. Trzymam kciuki abyś tym razem również miał rację.
    Co myślisz o tym zestawieniu pod względem stylistycznym? Na pierwszy rzut oka wygląda jakby nie było łatwiejszej(?) walki dla Michała w TOP15.

Dodaj komentarz

Back to top button