UFC

„Lubi statyczne worki do obijania, a ja taki nie jestem” – Israel Adesanya zapowiada łatwe zwycięstwo z Yoelem Romero

Rozdający karty w kategorii średniej UFC Israel Adesanya opowiedział o kulisach zestawienia walki z Yoelem Romero.

Gdy w październiku ubiegłego roku sięgnął po tytuł mistrzowski wagi średniej, na wypełnionym 57 tysiącami fanów stadionie w Melbourne detronizując Roberta Whittakera, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że w pierwszej obronie złota Israel Adesanya stanie naprzeciwko rozpędzonego pięcioma z rzędu zwycięstwami Paulo Costy.

Jednak kontuzja bicepsa wykluczyła Brazylijczyka z gry na wiele miesięcy, grzebiąc plany jego walki z nigeryjskim mistrzem.

Israel Adesanya gruszek w popiele zasypiać jednak nie zamierzał, na celownik biorąc… Yoela Romero. Ostatecznie dopiął swego, bo to właśnie z Żołnierzem Boga skrzyżuje rękawice w ramach marcowej gali UFC 248 w Las Vegas. Jak jednak przyznał w najnowszym wywiadzie z Submission Radio, droga do pojedynku z powracającym po dwóch porażkach Kubańczykiem była trudna i wyboista.

– Trudno było przekonać do tego UFC, bo powtarzali, że nie mogą dać walki o pas gościowi, który miał już kilka titleshotów, jest znany z różnych zagrywek czy oszustw – powiedział Nigeryjczyk. – Po prostu nie uważali, że to jest gość, który sprzeda walkę. Powiedziałem im jednak, że ja ją sprzedam. Ja o to zadbam. Bo to z tym gościem ludzie wiązali nadzieje na to, że mnie zleje. Bo od samego początku, od mojej pierwszej walki w UFC wszyscy jak mantrę powtarzali: „nakarmcie nim Romero”. „Przewróci go i po wszystkim”. Tak to widzieli wszyscy niedzielni fani, tak samo patrzyli na to eksperci. Dlatego uważałem, że to jeden z tych gości, którzy… Gość napełnia przerażeniem Darrena Tilla. Nie rozumiem tego, ale prawda jest taka, że gość przeraża wielu ludzi. I nikt nie chciał z nim walczyć, więc idę pod prąd.

Pomimo takiego a nie innego statusu, jaki wyrobił sobie Yoel Romero, brutalnie rozprawiając się między innymi z Luke’iem Rockholdem, Chrisem Weidmanem czy Lyoto Machidą, The Last Stylebender uważa, że jest to starcie, w którym do zyskania nie ma wiele.

– Czy ta walka pomoże mojemu dziedzictwu? – powiedział. – Zastanówmy się… Nie jestem pewien, czy cokolwiek zmieni w tej kwestii. Kluczowa dla mojego dziedzictwa była walka z Andersonem Silvą, bo stanowiła przekazanie pochodni, przejście między starą szkołą i nową szkołą. Do tego dochodzi moja historia z naśladowaniem Andersona w drodze do tej gry. Natomiast walka z Romero nie dodaje niczego szczególnego mojemu dziedzictwu. Po prostu kolejne ciało. Kolejny twardy gość w kolejce, którego trzeba sprzątnąć.

W swojej dotychczasowej karierze w UFC Yoel Romero doznał trzech porażek, dwukrotnie ulegając na punkty Robertowi Whittakerowi i ostatnio będąc zmuszonym uznać wyższość Paulo Costy. W każdym z tych starć postawił jednak rywalom piekielnie trudne warunki, zmuszając ich do maksymalnego wysiłku.

Israel Adesanya nie ma jednak wątpliwości, że tym razem scenariusz będzie inny.

– Przeszedłem kilka trudnych testów – stwierdził. – Na tę chwilę nadal uważam, że Kelvin (Gastelum) dał mi najtrudniejszą walkę pod kątem fizycznym. Mentalnie najtrudniejszą była ta z Andersonem. Zobaczymy. Nie sądzę, aby Romero był trudny. Patrząc na to, jak się to zapowiada, nie sądzę, aby był trudny. Nie uważam, żeby to była łatwizna, ale doprowadzę do tego, że tak będzie to wyglądać. Powiedziałem to samo o walce z Robertem (Whittakerem), bo wszyscy mnie skreślali. Powiedziałem, że zrobię to tak, że będzie wyglądać na łatwiznę. I co zrobiłem? Wyglądało na łatwiznę. Przy tej walce czuję to samo. Yoel to gość, który walczył z rywalami, którzy przed nim stoją. Lubi statyczne worki do obijania, a ja takim nie jestem.

Cały wywiad poniżej:

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN

*****

„Też chcemy rewanżu, ale najpierw…” – ojciec Khabiba reaguje na wiktorię Conora, żąda astronomicznej gaży za rewanż

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button