UFC

Jason Knight: „Zrobię, co w mojej mocy, aby go zranić i zamknąć mu mordę”

Jason Knight opowiada o dzisiejszym pojedynki z Makwanem Amirkhanim, do którego dojdzie podczas gali UFC Fight Night 130 w Liverpoolu.

Nie będzie miło wspominał ostatnich dwóch występów Jason Knight – najpierw został ubity przez Ricardo Lamasa, który przerwał jego serię czterech wiktorii, a następnie okrutnie porozbijał go na pełnym dystansie Gabriel Benitez.

Hick Diaz nie ukrywa jednak, że szczególnie do potyczki z Benitezem podchodzi z dystansem, bo przed walką okrutnie się rozchorował, będąc zmuszonym do skorzystania z antybiotyków. W rezultacie już w połowie pierwszej rundy nie miał kompletnie sił, w każdej akcji próbując nieporadnie urwać rywalowi głowę – i zamiast tego inkasując uderzenie za uderzeniem.

O powrót na zwycięskie tory 25-letni Amerykanin powalczy dziś w Liverpoolu, podczas gali UFC Fight Night 130 krzyżując pięści z Makwanem Amirkhanim.

W ocenie wielu jest to prawdziwy co-main event gali, bo obaj zawodnicy walczą niezwykle efektownie i ofensywnie, a w drodze do pojedynku nie szczędzili sobie uwag.

Wygląda na to, że jest gotowy, ale wydaje się zbyt pewny siebie.

– powiedział o rywalu Knight w rozmowie z MMACrazyTV.

Wydaje mu się, że to będzie łatwa walka, a czeka go długi wieczór.

Lekceważy mnie. Sądzi, że to będzie dla niego spacerek. Mówi, że wyjdzie tam i skończy mnie w pierwszej rundzie, zdominuje walkę. Mówi, że to będzie skończenie w pierwszej rundzie, ale obiecuję – jeśli walka skończy się w pierwszej rundzie, to nie dlatego, że Makwan Amirkhani wygrał walkę. Szanuję go, uważam, że to będzie ciężka walka. I to moja przewaga – on nie szanuje mnie, wydaje mu się, że to będzie łatwa walka i mocno się rozczaruje.

Amerykanin nie ukrywa, że gdy zaproponowano mu potyczkę z kurdyjskim Finem, nie miał zielonego pojęcia, kim jest jego przeciwnik. Obejrzał wiec jego kilka ostatnich walk, w tym tę ostatnią, przegraną decyzją z Arnoldem Allenem, i…

Wygląda na to, że jest bardzo dobrym zapaśnikiem. Będzie twardy.

– powiedział Knight.

Uważam jednak, że jedyny problem, jaki mogę mieć, to tylko obrona obaleń. Nawet jednak jeśli mnie przewróci, jestem bardzo dobry w parterze. Jeśli trafimy na dół, poszukam poddania, jeśli zostaniemy na górze, poszukam nokautu. Zrobię, co w mojej mocy, aby zadać mu obrażenia i zamknąć mu mordę.

Jest dobry w ofensywie, ale słabszy w defensywie. Widziałem, że da się go złamać. Jeden z tych gości, który ma w sobie gotowość do poddania. To będzie ważne, bo ja się nie poddaję nigdy. Bez względu na sytuację, w jakiej się znajdę, nigdy nie przestaję walczyć. On przestaje walczyć. Łamie się. Kłapanie gębą nie pomoże mu w tej walce, bo gdy drzwi się zamkną, będziemy tam sami.

Pochodzący z Missisipi zawodnik już dawno temu dorobił się wspomnianego wyżej przydomka Hick Diaz. Oczywiście – nieprzypadkowo. Walczy bowiem agresywnie, nieustannie idzie do przodu, ma tytanową szczękę, niezłomny charakter i bardzo groźny parter. Także i jego medialna persona nasuwa skojarzenia ze stocktońskimi braćmi.

Wyciągnąwszy jednak wnioski z ostatnich niepowodzeń, Knight zapowiada drobne szlify swojej stójkowej gry.

Na nogach mam tendencje do zagryzania zębów i wchodzenia w bójkę – trafiam jeden, dostaję jeden. Tego typu styl.

– powiedzia.

Nadal prawdopodobnie zagryzę zęby i jeśli będzie trzeba, to przyjmę, żeby trafić raz czy dwa. I to też jest w porządku. Muszę jednak zadbać o to, żeby trzymać ręce wyżej, więcej pracować na nogach, poruszać głową.

*****

Sierpem #65 – Goryl czy Wonderboy?

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button