Polskie MMAUFC

Jan Błachowicz vs. Alexander Gustafsson II o pas – czy to możliwe?

Analiza aktualnej sytuacji w kategorii półciężkiej, gdzie Jan Błachowicz znajduje się blisko pojedynku o pas mistrzowski.

Trzema zwycięstwami z rzędu Jan Błachowicz utorował sobie drogę z piekła – tj. jego przedsionka, bo ewentualna porażka z Devinem Clarkiem prawdopodobnie oznaczałaby kres jego przygody z UFC – do nieba – tj. w bliskie rejony pojedynku o pas mistrzowski kategorii półciężkiej.




Biorąc zaś pod uwagę, że ostatnie dni obfitowały w kluczowe dla układu sił w 205 funtach ogłoszenia, warto pochylić się nad sytuacją, w jakiej znalazł się Cieszyński Książę.

W pierwszej kolejności rzućmy jednak okiem na aktualny rankingi w kategorii do 205 funtów.

Co my tutaj zatem mamy…

Otóż, zasiadający na tronie dywizji Daniel Cormier stoczy w lipcu podczas gali UFC 226 pojedynek ze Stipe Miocicem o złoto 265 funtów.

Prawdopodobieństwo, że powróci do kategorii półciężkiej – bez względu na wynik konfrontacji z Miocicem – nie jest duże. Zapowiada co prawda, że ani myśli zostawiać 205 funtów, ale wydaje się, że jedynym celem takich zapewnień jest utrzymanie się na tronie do 7 lipca – gdyby bowiem stwierdził otwarcie, że do dywizji półciężkiej już nie wróci, UFC miałoby argument na rzecz wcześniejszego pozbawienia go pasa – a tego przecież marzący o powtórzeniu wyczynu Conora McGregora (jednoczesne mistrzostwo dwóch kategorii) Amerykanin nie chce.

Zresztą, opinii publicznej umknęła wypowiedź Cormiera w rozmowie z MMAJunkie Radio, w której na kilka dni przed ogłoszeniem pojedynku z Miocicem stwierdził jednoznacznie – jeśli przejdzie do kategorii ciężkiej, to nie po to, by na koniec swojej kariery (marzec 2019) katować się jeszcze potem ścinaniem do 205 funtów.

W takich oto okolicznościach Alexander Gustafsson – najmocniejszy sportowo i marketingowo zawodnik poza Danielem Cormierem i nieobecnym Jonem Jonesem – garnię sie do walki o tymczasowe złoto. Ale do tego wrócimy…

Rzecz bowiem w tym, że w ostatnich dniach ogłoszono, że podczas lipcowej gali UFC Fight Night 134 w Hamburgu dojdzie do dwóch piekielnie istotnych starć z mocnymi implikacjami mistrzowskimi w tle.

Sklasyfikowany na 7. miejscu w rankingu i rozpędzony trzema wiktoriami weteran i legenda Mauricio Shogun Rua skrzyżuje pięści z byłym pretendentem do pasa i okupującym 2. miejsce Volkanem Oezdemirem.

W bój pójdą też sklasyfikowani na 3. i 4. pozycji Glover Teixeira i Ilir Latifi.

Mając na uwadze, że oba pojedynki odbędą się 22 lipca, ich zwycięzcy/pokonani będę gotowi do powrotu najwcześniej we wrześniu, choć bardziej prawdopodobny jest październik lub nawet listopad.

Czy Jan Błachowicz – przejdźmy płynnie do jego osoby – będzie zatem czekał aż do jesieni na kolejną wizytę w oktagonie? A może będzie trzymany na uboczu w charakterze opcji rezerwowej dla czwórki półciężkich walczących w Hamburgu?

Cieszynianin nie garnie się do szybkiego powrotu do akcji, bo też w ostatnich pięciu miesiącach stoczył aż trzy pojedynki i jak psu buda należy mu się teraz solidny wypoczynek. Sam w ostatnich wywiadach przyznawał, że ma „wakacyjną formę”. Czy jednak rzeczywiście bierze pod uwagę powrót do akcji dopiero jesienią?

Nie wydaje się to szczególnie prawdopodobne.




Z kim zatem mógłby się zmierzyć wcześniej? Z kim o tymczasowy pas mógłby natomiast pójść w tany Alexander Gustafsson?

Przyjrzyjmy się pierwej Szwedowi…

Biorąc pod uwagę, że kilka dni temu Alex przedłużył kontrakt z UFC, najpewniej też podpisując umowę na kolejne starcie, wydaje się niemal pewnikiem, że na szali jego najbliższej potyczki znajdzie się tymczasowy pas kategorii półciężkiej. W wywiadzie, jakiego udzielił MMAHeat po przedłużeniu umowy, wyrażał ogromne zadowolenie z nowego dealu, stawiając sprawę jasno – teraz walka o tymczasowy pas. Powiedzmy też sobie szczerze – właśnie starcie o złoto drugiego sortu było najpewniej jednym z warunków, jakie postawił obóz Maulera przy kontraktowych negocjacjach.

Z rankingowego punktu widzenia – uwzględniając zaplanowane już walki, o których wspomniałem wyżej – odpowiednim zestawieniem dla szwedzkiego zawodnika jest tylko i wyłącznie Jan Błachowicz. Jedynym bowiem innym potencjalnym rywalem, który ostatnio wygrał – poza Cieszyńskim Księciem – jest Corey Anderson, a zatem… Szanujmy się.

Przyjmując jednak, że Mauler rzeczywiście podpisał już kontrakt na kolejną walkę – przypominam, że na to właśnie wskazuje nowy kontrakt z UFC – medialne wypowiedzi Cieszyńskiego Księcia każą mocno wątpić w scenariusz, w którym w najbliższych miesiącach dojdzie do polsko-szwedzkiego rewanżu. Cieszynianin nie ukrywa bowiem, że nie znajduje się w treningu i w najbliższym czasie nie ma takowych planów.

Z kim zatem zmierzyć może się Alexander Gustafsson w potyczce o złoto? Odpowiedź może być tylko jedna – z byłym mistrzem kategorii średniej Luke’iem Rockholdem.

Po porażce z Yoelem Romero w starciu o tymczasowe złoto 185 funtów Amerykanin zapowiedział przeprowadzkę do kategorii półciężkiej, słabszej dyspozycji w starciu z Kubańczykiem upatrując właśnie w katorżniczym ścinaniu wagi. Przez kilka tygodni spekulowano co prawda o jego trylogii z Michaelem Bispingiem, ale przed dwoma tygodniami Amerykanin wykluczył taki scenariusz, informując w rozmowie z Submission Radio, że Brytyjczyk do walki się nie garnie, a matchmakerzy UFC postawili sprawę jasno – trylogii nie będzie, pora, aby skupić się na 205 funtach.

Temat pojedynku Gustafssona z Rockholdem jest zresztą rozgrywany medialnie od dłuższego czasu. Gotowość do walki zdążyli wyrazić już obaj zawodnicy, a atmosferę podgrzewa też oczywiście Daniel Cormier, czyli były klubowy kolega Luke’a Rockholda. Zapytany, czy bierze pod uwagę powrót do oktagonu dopiero we wrześniu, Mauler wykluczył taki scenariusz – chce walczyć wcześniej.

Oczywiście, cieniem na takim zestawieniu Gustafssona z Rockholdem kładzie się porażka Amerykanina z Romero, ale… W 2007 roku Dan Henderson przegrał z Quintonem Jacksonem w starciu o pas kategorii półciężkiej, by w kolejnym pojedynku stanąć do walki o złoto 185 funtów, również przegrywając – tym razem z Andersonem Silvą. W 2013 roku Frankie Edgar dostał walkę o pas w kategorii piórkowej z Jose Aldo po porażce w starciu o tytuł 155 funtów z Bensonem Hendersonem. Nick Diaz w 2012 roku przegrał z Carlosem Conditem w potyczce o tymczasowy tytuł 170 funtów, by rok później skrzyżować pięści z Georgesem Saint-Pierrem w walce o właściwe złoto.

Ba, sam Alexander Gustafsson w październiku 2015 roku bił się o pas z Danielem Cormierem – ledwie dziewięć miesięcy po nokaucie, jaki zafundował mu Anthony Johnson!

Przyznanie Luke’owi Rockholdowi pojedynku o pas mistrzowski po porażce nie byłoby niczym nowym ani nadzwyczajnym – szczególnie, że rzeczonej porażki doznał w innej kategorii wagowej.

Jeśli zatem nagle nie okaże się, że Cain Velasquez nie żartował – a żartował – kilka miesięcy temu twierdząc, że 205 funtów jest w jego zasięgu, a Jan Błachowicz nie pogrywa sobie okrutnie z mediami, opowiadając o wakacyjnej formie, wówczas właśnie Luke Rockhold jest jedynym zawodnikiem, z którym Alexander Gustafsson może powalczyć o tymczasowy tytuł mistrzowski.




Jaka przyszłość czeka natomiast Jana Błachowicza?

Biorąc pod uwagę mnogość zestawień na szczycie 205 funtów, niewykluczone, że po prostu będzie pozostawał w gotowości na wypadek, gdyby któremuś z zawodników przydarzyła się kontuzja.

W kategorii półciężkiej nie ma teraz bowiem żadnego wolnego zawodnika, z którym pojedynek miałby dla cieszynianina sportowo-rankingowy sens. W którym miałby więcej do zyskania niż do stracenia.

Podrażniona ambicja Polaka może go jakimiś krętymi drogami zaprowadzić do rewanżu z Coreyem Andersonem, ale… Dorota Jurkowska zadba o to, aby Jan Błachowicz nie toczył teraz walk o wyrównywanie rachunków – tylko takie, które zaprowadzą go do starcia o złoto. Te z Overtimem czy nawet Ovincem St. Preuxem niewiele Polakowi dadzą.

Jeśli w najbliższym czasie żaden z szóstki zawodników – Gustafsson, Rockhold, Rua, Oezdemir, Latifi i Teixeira – nie dozna kontuzji, a Błachowicz jednak zechce pozostać aktywny, wówczas… Antonio Rogerio Nogueira został właśnie oczyszczony z zarzutów o doping i może wrócić do oktagonu – nie byłby złą opcją dla cieszynianina. Żywa legenda, a jednocześnie zawodnik, który nie powinien stanowić dla Polaka większego zagrożenia. W CV wyglądałby zacnie.

*****

„Kryptonit Khabiba”, szalony Barboza, starcy i wariaci – czyli sześć wniosków z UFC FN 128

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button