UFC

„Ja pie*dolę, wsiądę do tego samochodu i jestem trupem!” – Michael Bisping zaatakowany w Kapsztadzie

Michael Bisping przekonał się na własnej skórze, że Republika Południowej Afryki nie jest najbezpieczniejszym krajem na świecie – delikatnie rzecz ujmując.

Niespełna dwa tygodnie temu były mistrz kategorii średniej UFC zawitał do Kapsztadu w Republice Południowej Afryki, gdzie nagrywa film Wojownik. Brytyjczyk zapytał nawet na Twitterze, co ciekawego można zobaczyć w tymże mieście.

Nieszczególnie jednak wziął sobie do serca masę wpisów sugerujących mu, żeby na siebie uważał.

Zobacz także: Maciej Kawulski zdecydowanie o przyszłości Mateusza Gamrota

Okazało się jednak, że nie mylili się przestrzegający Hrabiego fani – o czym dobitnie przekonał się pewnej piątkowej nocy…




Słyszysz ludzi, jak o tym opowiadają, ale ja doświadczyłem tego na sobie.

– rozpoczął swoją opowieść Bisping w podcaście Believe You Me.

Jak wiecie, już nie piję, ale w piątkowy wieczór zostaliśmy zaproszeni na pijaństwo. Musiałem iść. Trzeba zbudować dobre relacje między całą ekipą filmową, kaskaderami, choreografem i resztą. Wyszliśmy więc na jakieś chińskie żarcie. Nie lubię chińskiego – ale życie! Wszystko dla drużyny!

Wypiliśmy kilka drinków. Trzecia rano. Wracam. Kierowca Ubera wysadza mnie na wielkim skrzyżowaniu z czterema drogami. I nie jest to obok mojego hotelu. Mówi mi tylko, że „twój hotel jest tam”. Wysiadam, kierowca Ubera odjeżdża, a ja nie wiem, gdzie mam teraz iść. Wybieram więc jedną z czterech dróg, idę nią kilka minut. „Nie, to nie tutaj”. Wracam i idę znowu na to skrzyżowanie. Wybieram inną drogę, bo wszystkie zresztą wyglądają podobnie. Idę kilka minut, ale zawracam. Wybieram kolejną drogę, ale to też nie ta.

Niewykluczone, że delikatnie się zataczałem – odrobinę! – tak maszerując i gapiąc się w telefon, gdzie szukałem wskazówek w różnych aplikacjach. Delikatnie się więc zataczam, a tu nagle i niespodziewanie pojawia a się cała zgraja świrów, złodziei, rabusiów, pierdolonych kryminalistów, o których tyle mówi się w Kapsztadzie. Zanim się więc zorientowałem, byłem otoczony przez 10-15 bezdomnych żebrzących o pieniądze – a potem zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie.

Najpierw żebrali o pieniądze, a potem zaczęli się do siebie wydzierać: „Nie wie, gdzie iść! Patrzcie na niego! Patrzcie na niego! Nie wie, gdzie jest!”. Mówili w swoim języku, ale słyszałem wyraźnie: „Nie wie, gdzie iść! Nie wie, gdzie iść!”. Krzyczę więc: „Spierdalać! Cofnąć się!”. A oni na to: „Dawaj pieniądze! Dawaj portfel!”. Myślę sobie, zaraz, zaraz, nie zmierza to wszystko w dobrym kierunku… Zacząłem więc podnosić głos. „Do tyłu! Cofnąć się, kurwa!”.

Wokół ani żywej duszy. Miasto duchów. I wygląda na to, że wszyscy teraz mówią, żeby nie wychodzić w nocy w rejonie, w którym jest mój hotel. Niewykluczone, że przeniosą nas teraz do innego hotelu.

W każdym razie… Jest ich tam masa. Wszyscy agresywni. Są tuż obok mnie, ale w takiej odległości, że nie mogę ich dotknąć. Na tym etapie jestem przygotowany do obrony, więc staram się wyglądać na jak największego. Jak lew w dżungli potrząsający grzywą. Stroszę pióra, wypinam klatę, żeby wyglądać tak groźnie, jak to tylko, kurwa, możliwe, żeby te skurwiele nie podeszły bliżej.

Ale cały czas nalegają… W zasadzie to po prostu próbują mnie obrabować. Chcą mnie obrabować z pieniędzy. Wydzierają się: „Dawaj portfel! Teraz! Jeśli chcesz iść do domu, dawaj portfel!”. Można przyjąć, że może to tylko ich marny angielski, ale mnie to wygląda na klasyczny rabunek. Jeszcze bez używania siły, jak to było z Conorem McGregorem, ale rabunek w starym, dobrym stylu. Robi się wtedy nawet gorzej.

Słuchając tego teraz, pewnie wam się wydaje, że „ten skurwiel trochę przesadza, pewnie to byli zwykli żebracy”. Nie! Byli głodni, ale byli niebezpieczni. Możecie mi wierzyć. Widziałem ich spojrzenia.

Ni stąd, ni zowąd pojawia się stary, rozwalony samochód ustrojony jak policyjny. Jakby z ochrony, ale kompletnie rozpieprzony. Wjeżdża na chodnik tuż przede mną. Wyskakują dwaj, kurwa, nawaleni goście. Nawaleni bardziej niż ja. Szklany wzrok. I zaczynają się wydzierać: „Wsiadaj do samochodu! Wsiadaj do samochodu!”. A potem słyszę: „Nie wie, gdzie iść!”. Myślę sobie, kurwa jego mać… Jeden z nich wsadza nagle rękę do kieszeni i udaje, że ma broń. „Wsiadaj do samochodu! Już!”. Przebiega mi przez głowę, że, ja pierdolę, jeśli wsiądę do tego samochodu, jestem trupem. Trupem! Proste jak konstrukcja cepa. Zabiją mnie tam, obrabują, zostawią na śmierć.

Wydzierałem się więc jak zły. Ale wiedziałem, że gdyby to była prawdziwa broń, wyjąłby ją. Pokazałby. Nie wsadzałby paluchów do kieszeni swojej pierdolonej kurtki.

Gdy się cofałem, zobaczyłem odrobinę przestrzeni – więc jazda! Zapierdalam jak szalony. Prawie w ogóle mnie nie gonili. Biegnę ulicą i w końcu widzę ten pierdolony hotel. Wpadam tam i ciężko dyszę. Mówię im: „O, wy skurwiele, nigdy więcej nie pierdolcie, że to miasto nie jest niebezpieczne!”. „Co się stało? Co się stało?”. „Nie chcę o tym gadać”. Poszedłem do swojego łóżka i zasnąłem.

Ale tak, narobiłem wtedy w gacie.

Szybko zresztą Brytyjczyk dowiedział się, że to, co go spotkało, nie jest niczym oryginalnym jak na zwyczaje panujące w Kapsztadzie.

Potem rozmawiałem o tym z ekipą kaskaderów.

– kontynuował Michael.

Jeden z nich, który był tu wcześniej w Kapsztadzie policjantem, mówi mi: „O, tak, Mike, w nocy jest tutaj bardzo niebezpiecznie. Musisz być bardzo uważny, bardzo czujny! To, co zrobili tobie, robią wszystkim”. Mówił, że otaczają cię, a potem gdy zajmujesz się kimś, kto jest przed tobą, jakiś cwany gnój zakrada się za ciebie – i cyk, cyk, cyk! Dostajesz trzy razy kosą w wątrobę i jesteś trupem. Rabują cię i uciekają. Mówił, że zdarza się to tutaj cały czas.

https://www.youtube.com/watch?v=PYeFCGeplXc

*****

Lowking.pl trafia na Patronite.pl – oto dlaczego

Powiązane artykuły

Komentarze: 8

Dodaj komentarz

Back to top button