Biznes MMA UFCUFC

GSP: „Jestem wolnym zawodnikiem”

Legendarny kanadyjski dominator kategorii półśredniej Georges Saint-Pierre poinformował, że rozwiązał kontrakt z UFC.

Jestem wolnym agentem. Mój prawnik rozwiązał kontrakt z UFC.

– powiedział Georges Saint-Pierre w programie The MMA Hour.

Mówiąc w skrócie… W lutym powiedziałem Lorenzo, że chcę znowu walczyć. Mieliśmy spotkanie razem z moim menadżerem i powiedziałem, że chcę ponownie walczyć. Od grudnia mój zespół negocjował z Lorenzo. Padało wiele nazwisk, różne gale, UFC 200, Nowy Jork, ale uważaliśmy, że najlepszą datą będzie gala w Toronto. To główny powód, dla którego rozpocząłem kontrole antydopingowe pod kuratelą USADA – cztery miesiące przed galą.

Negocjacje miały swoje wzloty i upadki, jak to zawsze bywa z negocjacjami. Nie da się tego zrobić w godzinę. W pewnych kwestiach się zgadaliśmy, w innych nie. Nawet pewnego razu usłyszałem, że UFC podjęłoby ogromne finansowe ryzyko, gdybym powrócił i musieliby wydać mnóstwo pieniędzy na ponowne przedstawienie mnie nowym fanom. To, o co my prosiliśmy, było naprawdę zdroworozsądkowe.

Ale negocjacje trwały i dochodziło do kompromisów po obu stronach. W którymś momencie byliśmy blisko podpisania umowy, ale pojawiła się wielka wiadomość o sprzedaży UFC. Pojawili się nowi właściciele i dostaliśmy informację, że wszystko zostaje na razie zamrożone do czasu, aż nowi właściciele nie przejmą sterów. Więc tygodniami czekaliśmy na jakiekolwiek wiadomości od nowych właścicieli.

W końcu pojawiła się wiadomość od nowych właścicieli o tym, że oferta od Lorenzo nie jest już aktualna. To był dla nas szok, bo czuliśmy, że idziemy do przodu w negocjacjach, że jesteśmy prawie na miejscu.

GSP zatrudnił wówczas Jamesa Quinna, jednego z najlepszych prawników w Ameryce Północnej.

James Quinn dał UFC ostateczny termin, bo miałem wtedy już kontrakt z UFC. Kontrakt z 2011 roku. Dał im ostateczny termin, aby dali mi walkę – bo chciałem walki. Nawet do czasu tego deadline’u nie mieliśmy żadnych wiadomości, żadnych e-maili. Cały czas czekałem na jakiś telefon. Słyszałem, że w tym czasie Dana powtarzał w mediach, że nie chciałem walczyć, że nie miałem tego w sobie. Wiem, że to strategia, ale… nie miałem żadnych wiadomości aż do czasu ostatniego dnia deadline’u, późno w nocy – wierzcie lub nie. Otrzymaliśmy pismo, po którym spodziewaliśmy się, że jest tam zestawiona walka dla mnie, ale wysłali pismo, w którym pytali, czy jestem zainteresowany walką z Robbiem Lawlerem w przyszłości. A wiedziałem, że Robbie Lawler wycofał się z gali w Nowym Jorku. Słyszałem wywiady, w których mówiono, że potrzebował długiej przerwy.

Następnego dnia mój prawnik James Quinn powiedział mi: „Georges, teraz jestem wolnym agentem, jesteś wolny”.

Kanadyjczyk nie ukrywa, że zupełnie nie tak wyobrażał sobie swoją przyszłość.

Jest mi bardzo przykro, że nie będę walczył w Toronto, jestem bardzo rozczarowany, ale w mojej sytuacji nie miałem wyboru, to nie było w moim interesie. Uważam, że w biznesie nie musisz lubić osoby, z którą robisz interesy. Nawet jeśli UFC nie lubi moich ludzi, mojego menadżera, mogą robić interesy z nimi. Naprawdę wierzę, że gdybym wystąpił w Toronto, byłaby to sytuacja win-win dla obu stron. Oni zarobiliby dużo pieniędzy, ja zarobiłbym dobre pieniądze, to byłaby sytuacja win-win. Ale nie dojdzie do tego i ja tracę, sądzę, że UFC również traci, a największymi przegranymi są fani.

Saint-Pierre uważa, że gdyby do końca negocjacje toczyły się z Lorenzo Fertittą, osiągnięto by porozumienie. Teraz natomiast jego przyszłość jest nieznana.

Byłem bardzo podekscytowany kilka tygodni temu, gdy rozmawialiśmy. Teraz już tak nie jest. Wypływam na nieznane wody, nieznane terytorium. Nie wiem, co się wydarzy.

Póki co nie wiadomo, co na temat rewelacji Kanadyjczyka ma do powiedzenia druga strona, czyli UFC, ale wydaje się, że w powietrzu wisi batalia sądowa.

Powiązane artykuły

Back to top button