UFC

Donald Cerrone: „Teraz znowu będę musiał wysłuchiwać tego pie*dolonego kolesia”

Donald Cerrone opowiada o demolce, jaką zafundował na gali UFC 202 Rickowy Story’emu oraz swoich planach na przyszłość.

Niby Donald Cerrone wyglądał doskonale w kategorii lekkiej, ale po drugiej porażce – tym razem w walce o pas mistrzowski – z Rafaelem dos Anjosem w poszukiwaniu szczęścia przeniósł się do kategorii półśredniej. I prezentuje się tam jeszcze lepiej niż w 155 funtach, co potwierdził, demolując na gali UFC 202 Ricka Story’ego.

Pomimo tego, że było to dla Kowboja już trzecie zwycięstwo w nowej kategorii, w kolejnej walce chce wrócić do 155 funtów, aby zmierzyć się z tamtejszym mistrzem – którego, nawiasem mówiąc, wcześniej pokonał – Eddiem Alvarezem.

Nie wiem, czy to jest odpowiednia walka. To po prostu walka, którą, kurwa, chcę zrobić.

– powiedział w rozmowie z dziennikarzami po gali Cerrone, zapytany o to, czy pojedynek z Alvarezem to najlepszy wybór.

Nie wiem, co jest odpowiednie dla Kowboja. Nie wiem, co będę robił jutro. Nie wiem więc, co zrobię.

Normalnie powtarzam, że biorę walkę z kimkolwiek i kiedykolwiek, że nie dbam o to, z kim walczę i tego typu bla bla bla, ale UFC ciągle mówi: „Jeśli chcesz konkretnej, kurwa, walki, powiedz nam o tym!”, więc jedziemy. To był mój trzydziesty albo trzydziesty pierwszy występ pod ZUFFĄ, więc już, kurwa, czas. Czas na jakiejś wyzwania, na jakieś ruchy. Tak to widzę.

Nie wszyscy jednak patrzą przychylnym okiem na powrót Kowboja do kategorii lekkiej. Nie tylko bowiem Dana White zapowiedział, że preferuje Amerykanina w kategorii półśredniej, ale tego zdania są też jego trenerzy.

Greg (Jackson) rozmawiał ze mną właśnie przez jakieś piętnaście minut i mówi: „Kowboju, jestem z tobą, gdziekolwiek pójdziesz, ale po prostu uważam, że 155 to nie jest mądry ruch, ranisz swoje ciało, schodząc tak nisko”. Więc temat już istnieje. „Ale wiemy, że to, kurwa, zrobisz, więc się przygotujmy”.

W swojej drugiej walce w nowej dywizji Kowboj został pierwszym zawodnikiem, który skończył ciosami Patricka Cote (wcześniej z powodu kontuzji kolana przegrał przed czasem tylko z Andersonem Silvą), a teraz ten sam wyczyn powtórzył z Rickiem Storym – Horror bowiem również nigdy wcześniej nie przegrał przez (techniczny) nokaut.

W zasadzie to chciałem poddania.

– przyznał Kowboj.

Jestem cholernie wkurzony, że wyśliznął się z tego trójkąta. Chciałem go obalić, popracować z góry i poszukać poddania. Nie miałem pojęcia, że nigdy nie został skończony. Nie zagłębiam się w historię moich rywali szczególnie.

Jeśli okaże się jednak, że kolejną walkę stoczy ponownie w limicie 170 funtów, Cerrone nie ma żadnych wymagań co do przeciwnika – ale celuje w konkretną galę.

Cholernie chcę walczyć w Nowym Jorku, więc jakakolwiek ścieżka zaprowadzi mnie do Nowego Jorku, biorę ją. Jeszcze kilka miesięcy (do gali), więc masa czasu dla mnie.

Jeszcze kilka miesięcy temu mocno iskrzyło na linii Cerrone – Nate Diaz, ale panowie przed galą wyjaśnili sobie wszystko i konflikt został zażegnany. Nic więc dziwnego, że w walce wieczoru Kowboj trzymał kciuk za stocktończykiem mierzącym się z Conorem McGregorem.

Nie wiem, co Nate wyprawiał, wychodząc tam i boksując. Myślę, że kopnięcia mogły trochę wytrącić go z gry. Nie jestem pewien. Byłem tam, wydzierając się za Natem, dawaj, jazda, kurwa mać! Więc byłem zasmucony. Chwilami widziałem to jako 1-1, potem 2-1. Ale naprawdę trzymałem kciuki za Natem w tej walce, nie mogłem się jej doczekać.

Teraz znowu będę musiał wysłuchiwać tego pierdolonego kolesia, już na zawsze. Nieszczególnie mnie to cieszy. „Król powrócił!”… Kurwa.

Dla 33-letniego zawodnika starcie ze Storym było ostatnim w kontrakcie. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że Cerrone duma nad przeprowadzką do innej organizacji.

Moi menadżerowie się tym zajmują, bo wszystkim, co robię ja, jest walka, więc… Zobaczymy, jak to się potoczy. Jestem gościem z UFC. Nigdzie się nie wybieram. Popracują nad tym i celuję w 50 walk, skurwiele. Dzisiaj mam chyba 32.

Może uda się to od razu to załatwić. Zobaczymy.

Po sobotnim zwycięstwie Kowboj zajmuje wspólnie z Mattem Hughesem drugie miejsce pod względem największej liczby zwycięstw w UFC. Ma ich 18, a przed nim znajduje się tylko dwójka Michael Bisping i Georges Saint-Pierre – obaj mają po 19 triumfów.

Rozmawiałem właśnie z Arim (Emanuelem – nowym właścicielem UFC) i wydają się bardzo zadowoleni ze mnie, więc czekam na wielkie rzeczy w tej firmie.

– powiedział Cerrone.

Uważam, że jestem już weteranem w tym sporcie. Kocham walkę w UFC, to jak narkotyk. Potrzebuję tego tak dużo, jak się da.

Cały wywiad poniżej:

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button