UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC Fight Night, Kim vs Hathaway

KARTA GŁÓWNA

170 lbs: John Hathaway vs Dong Hyun Kim

W walce wieczoru zmierzą się powracający po kontuzji John Hathaway (17-1, 7-1 UFC) i nabierający rozpędu Dong Hyun Kim (18-2-1, 9-2 UFC).

Nie uważam Kima za zawodnika najwyższego kalibru. Koreańczyk nie był w stanie skończyć bezradnego w parterze Siyara Bahadurzady, został naruszony przez przeciętnego stójkowo Seana Piersona, przegrał błyskawicznie z Demianem Maią i Carlosem Conditem, był bliski porażki z Natem Diazem, a w starciu z Erickiem Silvą zanotował nieprawdopodobny nokaut (pierwsza wygrana przed czasem od pięciu lat) po tym, jak wydawało się, że to Brazylijczyk przejmuje kontrolę nad pojedynkiem.

Problem Hathaway’a polega jednak na tym, że zestaw umiejętności, którym dysponuje Kim, a zatem obalenia i doskonała kontrola z góry, wydaje się idealny na Anglika. Pamiętajmy, że Hathaway nie walczył od prawie półtora roku i jego aktualna dyspozycja jest jedną wielką zagadką. Jeśli dodatkowo przypomnimy sobie, że w parterze został całkowicie zdominowany swego czasu przez Mike’a Pyle’a, a i w ostatnim boju zdołał sprowadzić go i skontrolować w trzeciej rundzie znacznie mniejszy od Kima John Maguire, to jego szanse w starciu z potężnym Koreańczykiem nie przedstawiają się najlepiej.

Niby Hathaway w wywiadach zarzeka się, że jego stójka jest znacznie lepsza i każdą próbę zejścia po nogi w wykonaniu Kima kontrował będzie kolanami, ale przewaga warunków fizycznych i odwrotna pozycja, z której walczy Koreańczyk, będą mu mocno sprzyjać w kickbokserskich wymianach.

Jest jednak jedna płaszczyzna, w której Hathaway powinien mieć przewagę – chodzi o kondycję. Koreańczyk znany jest z tego, że jeśli walka nie układa się po jego myśli (nie kontroluje rywala z góry), bardzo szybko opada z sił, co doskonale widoczne było również w jego ostatniej potyczce z Erickiem Silvą. Klucz do zwycięstwa dla Hitmana jest bardzo prosty – musi zrobić wszystko, by powstrzymać obalenia odwrotnie ustawionego Koreańczyka – jeśli przetrwa pierwszą, drugą rundę, od trzeciej być może zacznie zyskiwać przewagę w tym 5-rundowym boju, choć biorąc pod uwagę tak długą przerwę w występach spowodowaną kontuzjami, trudno przewidzieć, w jakiej dyspozycji do oktagonu wejdzie Hathaway. Nie sądzę za to, by Kim ruszył tak agresywnie do przodu, jak w swoim ostatni starciu z Silvą, co doprowadziło go wówczas do mocnej zadyszki już w drugiej rundzie. Przypuszczam, że teraz będzie starał się ostrożniej zarządzać swoimi ograniczonymi zasobami kondycyjnymi.

Zwycięzca: Dong Hyun Kim przez decyzję.

BUKMACHERSKO?

Kurs na Kima w granicach 1.25 jest praktycznie niegrywalny. Nie jestem w stanie postawić na zawodnika ze słabą kondycją mającego notoryczne problemy w trzecich rundach, który bił się będzie na dystansie pięciu rund, a w ciągu ostatnich pięciu lat skończył ledwie jednego przeciwnika. Pomimo tego, że wiele elementów przemawia za Kimem, to przyznaję, iż atrakcyjniejszy wydaje mi się kurs w okolicach 4.00 na Hathaway’a – ale czy na tyle, by postawić na niego choćby jakieś drobne? Poczekam do ważenia…

Propozycja – no bet.

170 lbs: Wang Sai vs Li Peng Zhang

W finale TUFa w kategorii półśredniej zmierzą się dwaj Chińczycy – Wang Sai (6-4-1, 0-0 UFC) oraz Li Pen Zhang (6-7-1, 0-0 UFC).

Wang Sai to agresywnie walczący zapaśnik, który zademonstrował ogromne serce do walki w swoich zmaganiach w TUFie. W obu swoich walkach miał kontuzjowane ręce, co spowodowało, że w pierwszej korzystał głównie z łokci i kopnięć, w drugiej natomiast praktycznie przestał uderzać, całkowicie zdając się na swój grappling. Myślę, że teraz, gdy będzie już w pełni zdolny do korzystania z pięści, jego przewaga nad Li Pen Zhangiem nie powinna podlegać dyskusji. Sai ma tendencje do wdawania się w bijatykę, ale jego stójka i szczególnie zapasy i tak prezentują się lepiej niż te Zhanga.

Wang Sei jest naturalnym półśrednim, natomiast Li Pen Zhang walczy na co dzień w kategorii lekkiej, więc możemy spodziewać się przewagi warunków fizycznych po stronie tego pierwszego, co również powinno stanowić atut w starciu z mniejszym rywalem.

Zwycięzca: Wang Sai przez (T)KO.

BUKMACHERSKO?

Bukmacherzy mocno faworyzują Wang Saia w tym pojedynku, wystawiając na niego kurs w granicach 1.35. Za każdą postawioną złotówę na Zhanga dostaniem w przypadku jego wygranej około 3 złotych. W mojej ocenie ledwie 1.35 na Wanga Saia nie jest szczególnie atrakcyjnym kursem, nawet pomimo tego, że zasłużenie jest on faworytem. Biorąc jednak pod uwagę zdecydowanie średni poziom, jaki obaj prezentują oraz fakt, że poza TUFem Sai w ogóle nie walczył w 2013 roku, jestem sceptyczny wobec grania go po tak niskim kursie.

Propozycja – no bet.

265 lbs: Shawn Jordan vs Matt Mitrione

Shawn Jordan (15-5, 3-2 UFC) przegrał co prawda ostatni pojedynek z Gabrielem Gonzagą przez nokaut, ale to Matt Mitrione (6-3, 6-3 UFC), który przegrał trzy razy w ostatnich czterech walkach, znajduje się w gorszym położeniu.

Jordan ma kilka atutów po swojej stronie – jest o sześć lat młodszy od 35-letniego Mitrione. Do tej walki przygotowywał się w American Top Team. Dysponuje znacznie większym doświadczeniem. Poza stójką może też próbować obaleń i pracy z góry.

Shawn wygląda jak czołg, ale bije… nie chcę powiedzieć, że słabo, ale w dotychczasowych pięciu walkach w UFC zanotował tylko dwa knockdowny (przeciwko Oliemu Thompsonowi oraz Patowi Barry’emu). Dodatkowo, w przeciwieństwie do swojego oponenta, praktycznie nie korzysta z kopnięć. Mitrione natomiast nadal pozostaje kompletnym laikiem w parterze – dość powiedzieć, że w całej swojej karierze (9 walk) jeszcze nie spróbował jednego choćby obalenia, co wiele mówi nam o jego pewności siebie na dole.

Meathead będzie górował nad rywalem warunkami fizycznymi – 6 centymetrów przewagi wzrostu i aż 17 centymetrów przewagi zasięgu ramion. Pojedynek zapowiada się na bardzo wyrównany, zwłaszcza w płaszczyźnie stójkowej, gdzie przewagę wynikającą z lepszego zasięgu i wykorzystania kopnięć Mitrione Jordan będzie starał się zminimalizować niezłymi kombinacjami bokserskimi i dynamiką. Swojej szansy Savage powinien moim zdaniem szukać jednak przede wszystkim w obaleniach, bo parter to zdecydowanie najsłabsza strona Mitrione. Biorąc jednak pod uwagą zamiłowanie Jordana do pojedynków kickbokserskich, obawiam się, że w pojedynku z Mattem może on po raz kolejny zapomnieć o obaleniach. Mitrione prawdopodobnie dużo więcej w MMA już nie osiągnie, ale przewaga zasięgu w połączeniu z ciężkimi rękami i niezbyt odporną na ciosy szczęką Jordana wróżą mu całkiem nieźle przed tym starciem. Postawię właśnie na fana Fallon Fox, choć Savage jak najbardziej dysponuje narzędziami do wygrania tego pojedynku.

Zwycięzca: Matt Mitrione przez (T)KO.

BUKMACHERSKO?

Minimalnym faworytem tego starcia w ocenie bukmacherów jest Shawn Jordan, za którego płacą 1.80. Wygrana Mitrione wyceniana jest na około 2.00. Nie jest to z pewnością bet roku, ale taki a nie inny kurs na Meatheada wygląda całkiem nieźle. Nie na tyle, rzecz jasna, by inwestować w niego grube pieniądze, ale drobniaki – dlaczego nie?

Propozycja – Matt Mitrione.

135 lbs: Nam Phan vs Vaughan Lee

Nam Phan (18-12, 2-5 UFC) ma kilka mocnych zalet, dzięki którym może liczyć na specjalne względu UFC. Jest Azjatą. Walczy efektownie, nie stroniąc od szalonych wymian. Efektownie kopie. Ma twardą szczękę i wielkie serce do walki. Jego walkę z Vaughanem Lee (13-9-1, 2-3 UFC) postrzegam nieco jak szansę na podniesienie się po dwóch kolejnych porażkach.

Brytyjczyk to przede wszystkim grappler, któremu jednak brakuje umiejętności zapaśniczych, by przenosić walkę do parteru. Dość powiedzieć, że tylko w swoim debiucie przeciwko Chrisowi Cariaso zdołał powalić Amerykanina cztery razy – w kolejnych czterech walkach ta sztuka nie udała mu się już ani razu. Nam Phan mistrzem obrony przed sprowadzeniami nie jest, ale kładziony był na plecach głównie w dywizji piórkowej przez większych zawodników. Warto też podkreślić, że nigdy nie przegrał przez poddanie i nie spodziewam się, by miało to nastąpić w sobotę.

Myślę, że dysponujący przewagą kicbokserską Phan będzie umiejętnie kontrolował walkę w stójce, broniąc większości prób obaleń Lee i w efekcie zwyciężając na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Nam Phan przez decyzję.

BUKMACHERSKO?

Nam Phan jest faworytem bukmacherów, którzy wystawili na niego kurs w granicach 1.60 – za każdą postawioną złotówkę na Lee wygrać można natomiast około 2.45. Nie są to z pewnością wymarzone kursy, ale uważam, że wszystko powyżej 1.60 na amerykańskiego Wietnamczyka warte jest rozważenia, choć na pewno nie grubego inwestowania. Sam postawiłbym na niego drobniaki, jeśli kurs wzrósłby do 1.70, na co się jednak nie zanosi, więc…

Propozycja – no bet.

145 lbs: Ivan Menjivar vs Hatsu Hioki

Hatsu Hioki (26-7-2, 2-3 UFC) przegrał ostatnie trzy pojedynki w UFC, choć trzeba zaznaczyć, że przegrane z takimi zawodnikami jak Ricardo Lamas, Clay Guida czy Darren Elkins wielkiego wstydu nie przynoszą. Nie zmienia to faktu, że od Hiokiego w UFC oczekiwano znacznie więcej.

Na jego szczęście Ivan Menjivar nie jest nawet w połowie tak dobrym zapaśnikiem jak wymieniona wyżej trójka, a i jego parter ofensywnie może i prezentuje się całkiem nieźle, ale defensywnie mocno kuleje. Hatsu Hioki póki co nie błyszczy w płaszczyźnie parterowej w UFC, a jak udowodnił ostatnio Darren Elkins, można go w parterze nawet zdominować, co nie zmienia faktu, że Japończyk czuje się bardzo pewnie walcząc z pleców. Jego ofensywne zapasy może pozostawiają trochę do życzenia, ale czy zawodnik, który cztery razy obalił Ricardo Lamasa, nie zdoła zrobić tego przeciwko Ivanowi Menjivarowi, którego skuteczność obrony przed sprowadzeniami wynosi ledwie 41%?

W płaszczyźnie kickbokserskiej bogatszym arsenałem dysponował będzie Menjivar, ale do Japończyka należeć będzie aż 12-centymetrowa przewaga wzrostu i 16-centymetrowa przewaga zasięgu, które powinny mu pomóc w powstrzymywaniu ofensywnych zapędów powracającego do dywizji piórkowej Dumy Salwadoru.

Pewnikiem jest, że przegrany tej walki wyleci z UFC – myślę, że Hioki mocno się zmobilizuje i zrozumie w końcu, że wygranie walki z pleców w UFC jest szalenie trudnym zadaniem. Będzie zatem starał się kontrolować dystans kickbokserski długimi prostymi i obalać Menjivara z klinczu. Jeśli znajdzie się na plecach, częściej niż to onegdaj bywało, próbował będzie wracać do stójki kosztem prób ułożenia sobie rywala pod poddanie.

Zwycięzca: Hatsu Hioki przez decyzję.

BUKMACHERSKO?

Kurs w granicach 1.25 – 1.30 na Hiokiego nie jest zachęcający. Gdyby płacono na Japończyka w okolicach 1.50, warto byłoby się skusić na jakiś singiel, a w aktualnych realiach myślę, że Hioki nie nadaje się nawet do podwójnych zakładów. Za Menjivara bukmacherzy płacą nawet 4.00, ale Ivan nie jest zawodnikiem, któremu powierzyłbym swoje pieniądze.

Propozycja – no bet.

Poprzednia strona 1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 22

  1. Ja póki co tylko Mitrione w singlu i jedyny nad czym się jeszcze waham, to Hathaway za drobne, ale to po ważeniu się okaże. Liczę na to, że Anglik nie da się skończyć w pierwszych rundach, a w kolejnych przejmie władzę w oktagonie w swoje ręce.

      1. Obstawianie gali zakończyłem na Mitrione oraz… Hathaway’u. Na ważeniu był może jakiś apatyczny, ale warunkami fizycznymi wcale nie będzie ustępował szczególnie – jeśli w ogóle – Kimowi. Kluczem do jego zwycięstwa będzie lepsza kondycja.

  2. Rozpiska tej gali niewiele lepsza niż tej w Singapurze, ale jak zwykle czytając „Przed burzą” bardziej się wciągam w pojedynki.

    „Jordan ma kilka atutów po swojej stronie – jest o sześć lat młodszy od 35-letniego Mitrione.”
    Wg moich statystyk, zawodnicy młodsi w zakresie lat 4-6 od rywala, wygrali 17 walk na 28 pojedynków (60,4 %).

    „Meathead będzie górował nad rywalem warunkami fizycznymi – 6 centymetrów przewagi wzrostu i aż 17 centymetrów przewagi zasięgu ramion.”
    Zawodnicy wyżsi w zakresie 4-6cm od przeciwnika wygrali 41,9 % walk (62 walki w moich danych).

    „ale do Japończyka należeć będzie aż 12-centymetrowa przewaga wzrostu i 16-centymetrowa przewaga zasięgu”
    Na 17 pojedynków dla takiej różnicy wzrostu, 11 wygrali zawodnicy wyżsi (64,7%). A w wadze piórkowej od kiedy spisuje wyniki odbyły się dwa takie pojedynki, i w obu przypadkach wygrali zawodnciy niżsi.
    Jeśli chodzi o zasięg, zawodnicy o zasięgu większym od rywali wa zakresie 16-18 cm wygrali wszystkie walki, ale było ich tylko 3 od kiedy prowadzę statytyki.

  3. Dzięki!

    Jeśli chodzi o większą próbkę – zawodnicy młodsi o 4-6 lat wygrywają około 55% w UFC.

    Co do przewagi wzrostu, to trochę trudno rozpatrywać jej bez przewagi zasięgu, ale… bez względu na wszystkie inne okoliczności zawodnicy wyżsi o 5 cm lub więcej wygrywali 54% walk, wyżsi o 7 cm lub więcej – 56% walk.

    Jeśli chodzi o zasięg, to ci mający przewagę w granicach 6-10 cm wygrywali 55% walk. Jeśli mieli przewagę zasięgu 11-15 cm, wygrywali już 70%, a jeśli więcej, to aż 74%.

Dodaj komentarz

Back to top button