UFC

„Zawsze powtarzają, żebym nie mówił tego głośno” – Masvidal przerywa ciszę, mówi o walkach z McGregorem, Covingtonem, Diazem

Jorge Masvidal zabrał głos na temat swojej sportowej przyszłości i potencjalnych walk z Conorem McGregorem, Colbym Covingtonem i Natem Diazem.

Przeniósłszy kilka tygodni temu negocjacje z UFC do sfery publicznej i zamieniwszy je w otwarty konflikt, Jorge Masvidal ostatnimi czasy ograniczył nieco swoją medialną aktywność bojową.

W środę wykorzystał jednak media społecznościowe, a konkretnie Instagrama, odpowiadając na wiele pytań dotyczących swojej przyszłości sportowej oraz potencjalnych zestawień.

– Tak, będę walczył w tym roku – powiedział. – Jeśli Bóg pozwoli, będę walczył w tym roku. Nie dam się natomiast ani rozegrać, ani nie będę walczyć za grosze. To mogę zagwarantować.

– Znam swoją wartość. Mamy formułę, wedle której wiemy, ile jestem warty. Składa się na to szesnaście lat wykonywania tej roboty, poznania jej od podszewki. Nie jestem jakimś nowicjuszem czy gościem, który po raz pierwszy ma walczyć o pas. Byłem już w tym położeniu w innych organizacjach. Wiemy, jak przeliczyć to, co wnoszę. I chcę uczciwego udziału w tym, co wnoszę.




Nie jest żadnym sekretem, że od wielu miesięcy próbowano zestawić starcie Jorge Masvidala z mistrzem kategorii półśredniej Kamaru Usmanem. Ulicznik z Miami obwieścił jednak kilka tygodni temu, że za pojedynek z Nigeryjskim Koszmarem zarobiłby mniej niż za zeszłoroczny bój z Natem Diazem. Jak jednak teraz doprecyzował, nie chodzi o podstawową gażę.

– Do wszystkich pytających w Internecie, dlaczego miałbym zarobić za tę walkę mniej – powiedział. – Nie w tym rzecz. Chodzi o to, ile miałbym zarobić z PPV. O mój udział w PPV. To jedna z najważniejszych rzeczy, o jakie walczę. Nie uważam, aby ten udział był sprawiedliwy. Nie zgadzam się z tym.

W rezultacie pojedynek mistrzowski z Kamaru Usmanem przyznano rozpędzonemu serią sześciu zwycięstw Gilbertowi Burnsowi, który kilka tygodni temu zdominował na pełnym dystansie Tyrona Woodleya. Do walki dojdzie 11 lipca w ramach gali UFC 251 w Abu Zabi.

– Nie ma tu wiele do powiedzenia – stwierdził o walce Masvidal. – Obiecywali mi to miejsce od wielu miesięcy. Chcieli, żebym to ja walczył. Po tamtej walce (z Natem Diazem) pojawiło się wiele rewelacji dotyczących kwot, jakie mi proponowali, żebym wziął tę walkę. Zaproponowali mi jednak znacznie mniej pieniędzy, niż powinienem był otrzymać. A to tak nie działa.

– A potem zaproponowali kolesiowi (Burnsowi) najniższą gażę, jaką zgodził się przyjąć. Tak się to rozegrało. Zaproponowali walkę mnie, a gdy powiedziałem „nie”, zaproponowali ją jeszcze kilku gościom.

– Gilbert nie był ich pierwszym wyborem. Nie jest znany na świecie. Nie ujmuję jego umiejętnościom, ale po prostu nie jest to rozpoznawalny gość. Wziął więc najmniejsze pieniądze za możliwość walki o pas. Może robić, co zechce ze swoim czasem i ze swoimi umiejętnościami. I ja tak samo – tyle że chcę za to zapłaty. Nie mam nic pozytywnego ani negatywnego do powiedzenia na temat tej walki. Mam to gdzieś, myślę o sobie.



Od pewnego czasu spekuluje się natomiast o potencjalnym starciu Jorge Masvidala z Colbym Covingtonem. Chaos, który opuścił szeregi American Top Team, od kilku dobrych tygodni głośno do niej nawołuje. Jorge Masvidal podchodzi jednak do tematu z rezerwą.

– Gdy gość się ogarnie (dojdzie do tej walki) – powiedział. – Koleś musi wygrać najpierw jakąś, kurwa, walkę.

A co powiedziałby na Conora McGregora, o oktagonowe usługi którego swego czasu mocno zabiegał?

– Chcę walki, która da mi najwięcej zarobić – uciął temat krótko. – Mam wyjebane na nazwisko.

Rozpędzony trzema efektownymi zwycięstwami Ulicznik z Miami potwierdził też pełną gotowość na bokserskie tany z Saulem Alvarezem, podkreślając, że rywala i formuła walki nie mają dla niego najmniejszego znaczenia – o ile pieniądze będą się zgadzały.

Podobnie rzecz się ma w sprawie potencjalnego drugiego starcia z Natem Diazem.




– Rewanż? – powiedział Jorge. – Mówiłem to już wcześniej. Jemu też to mówiłem. Gdy dostaniemy tyle, na ile zasługujemy, nie ma dla mnie znaczenia, kto to będzie. Uwielbiam walczyć. Zawsze mi jednak powtarzają, żebym nie mówił tego głośno, bo potem oczekują, że będę robił to taniej albo i za darmo.

– Uwielbiam rywalizować w tym sporcie, ale robiłem to od dawna, pozostając w cieniu. Analizowałem, studiowałem, próbując dowiedzieć się, co decyduje o tym, że ten czy tamten gość dostaje takie pieniądze. Od dłuższego czasu układaliśmy biznesowy plan.

– Opracowaliśmy formułę. Biznesowa formułę. Jeśli nie chcą zapłacić mi, ile jestem wart – w porządku. Jestem ustawiony na cały życie. Nie muszę się bić. Walczę, bo to kocham. Robię to od szesnastu, prawie siedemnastu lat. Nie muszę już, kurwa, walczyć. Nie muszę, ale kocham to gówno. Ale jeśli mam to robić, za każdym, kurwa, razem muszę zarobić. Z kim? Z kimkolwiek. Zapłaćcie mi tylko tyle, na ile, kurwa, zasługuję.

– Oczywiście, że chciałbym zmierzyć się raz jeszcze z Natem, bo nie ułożyłem go wtedy do snu, jak chciałem.

Całe nagranie poniżej:

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Przegląd bukmacherski #26 – UFC Vegas: Poirier vs. Hooker

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

  1. Bardzo mieszane odczucia mam w stosunku do postawy Masvidala. Po części rozumiem jego podejście, jako zawodnik, który walczy od bardzo dawna, trafił na swój moment, wypromował się i chce na tym dobrze zarobić.
    Druga strona medalu jest taka, że niezbyt to pasuje do jego wizerunku ulicznego łobuza. Poza tym jakoś słabe w tym wszystkim jest to, że medialnie ciśnie się z wieloma zawodnikami dywizji (Edwards, Usman, Convington), a jak przychodzi co do czego to mu pieniążki nie pasują. Najpierw jesteś gotowy bić z takim Edwardsem dosłownie na ulicy, by za jakiś czas urwać temat i wykłócać się o mamonę. Trochi konsekwencji.

Dodaj komentarz

Back to top button