UFC

„Powinny być zabronione!” – Till żartuje z kopnięcia, którym Whittaker pogruchotał mu kolano w drugiej rundzie

Darren Till podsumował przegrany jednogłośną decyzją pojedynek z Robertem Whittakerem podczas gali w Abu Zabi.

W pojedynku wieńczącym galę UFC Fight Island w Abu Zabi Darren Till zmuszony był uznać wyższość Roberta Whittakera, po bardzo wyrównanej, taktycznej szermierce na pięści i kopnięcia przegrywając jednogłośną decyzją sędziowską.

Podczas konferencji prasowej po gali Brytyjczyk szat jednak nie rozdzierał, a nawet pozwalał sobie na mniejsze i większe żarty – także pod adresem… Stephena Thompsona!

– Wszystko gra – powiedział Goryl. – To była trudna walka. Prawdopodobnie jedna z najtrudniejszych, jakie stoczyłem. Mentalnie wyczerpująca. Szachy. Żaden z nas nie chciał wyprowadzić uderzeń, a gdy je wyprowadzaliśmy, szukaliśmy nokautu.

– Wydaje mi się, że trafiałem go częściej mocnymi uderzeniami niż on mnie. Może trzy albo cztery razy był naruszony, szczególnie w pierwszej rundzie.

Wszyscy trzej sędziowie pierwsze trzy rundy wypunktowali identycznie, pierwszą przyznając Brytyjczykowi, a dwie kolejne Australijczykowi. W mistrzowskich jednomyślności już nie było.

– Wydaje mi się, że mogło być 2-2 przed trzecią rundą – powiedział Till. – Być może sędziowie wzięli pod uwagę jego obalenie, chociaż od razu wracałem na nogi. Może w ten sposób zniwelowałem to obalenie? Nie wiem, jak to działa. Bliska walka przeciwko byłemu mistrzowi.

– Należę do czołówki. Pokazałem to. Pokazałem jak klinicznie precyzyjnym uderzaczem jestem. I nie mówię tylko, że jestem „uderzaczem”. Wielu gości mówi, i powiedział to nawet Whittake, że mam tylko lewą rękę.

– Skoro zatem mam tylko lewą rękę, a jestem na tym poziomie, to tym gorzej dla tych wszystkich gości, którzy ze mną walczą. Oni mają wszystko, a ja mam tylko lewą rękę i załatwiam nią wszystkich. Wszystko więc gra.

W przerwach między rundami liverpoolczyk mówił do swojego narożnika o urazie nogi. Okazuje się, że doszło do niego na skutek kopnięcia na kolano w drugiej odsłonie.

– Nie chcę tu siedzieć i wymyślać wymówki – powiedział Till, zapytany o nogę. – Nie jestem taki, ale muszę oddać Robowi, co jego. W drugiej rundzie zaatakował mnie kopnięciem na kolano – tak samo jak ja Thompsona. Teraz te kopnięcia powinny być zabronione! Całkowicie rozwalił mi kolano. Wystrzeliło. Było po wszystkim na całą walkę. Musiałem być statyczny i walczyć z tym. Poczułem ból, ale nie wydaje mi się, żeby to zauważył. Cały czas jednak tam byłem, więc nie tłumaczę się, że „walnęło mi kolano!”. Po prostu musiałem ograniczyć trochę podskakiwanie.

Robert Whittaker, dla którego był to udany powrót do oktaognu po porażce z Israelem Adesanyą i poważnych problemach mentalnych, stwierdził po zakończeniu pojedynku, że był on najbardziej stresującym w jego karierze. Till podziela jego odczucia.

– To była stresująca walka – stwierdził. – Naprawdę stresująca. Na dystansie trzech rund byłoby łatwiej, ale to była kurewsko stresująca walka. Ból nie miał znaczenia. Nie chodzi o ból. Trafił mnie kilkoma bombami na szczękę, ale tylko powiedziałem „dawaj”. I oczywiście to kopnięcie na kolano w drugiej rundzie. Perfekcyjne. Teraz gdy je już poczułem, nie mam wątpliwości, że powinno być zabronione.

– Ból nie miał tutaj znaczenia. Chodziło o stres. Staliśmy tam naprzeciwko siebie i wiedzieliśmy obaj, co chcemy zrobić. Kto pierwszy to zrobi? Szachy.

– Mamy do siebie mnóstwo szacunku – kontynuował Darren. – Rob powiedział (po walce), że „to było bardzo stresujące, prawie mnie skończyłeś, całkowicie zgasiłeś mi światło w pierwszej rundzie tym łokciem”. Wypowiadał się o mnie z uznaniem, a ja oczywiście o nim też.

– Traktuję to jako zwycięstwo. Pokazałem swój poziom. Jestem w czołówce, a to była dopiero moja druga walka w kategorii średniej.

Goryl wierzył, że pokonując Żniwiarza – byłoby to jego drugie zwycięstwo w 185 funtach po pokonaniu Kelvina Gasteliuma na przywitanie z wagą średnią – utoruje sobie drogę do pasa mistrzowskiego, ale teraz oczywiście plany te musi zrewidować. Ma już jednak konkretny pomysł na kolejny pojedynek i zapewnia, że nie składa broni w walce o złoto.

– Mam kilka opcji – powiedział. – Jeśli Rob nie dostanie walki o pas, chciałbym jechać do Nowej Zelandii, żeby znowu się z nim zmierzyć. Naprawdę dobrze się bawiłem w tej walce przez pięć rund.

– Z pełnym przekonaniem mówię, że będę w tym roku mistrzem. To po prostu drobne przeszkody, które trzeba pokonać. Walka mogła pójść w dwie strony. To ja uderzałem mocniej, byłem gościem, który trafił mocniejszymi uderzeniami. Rob był natomiast aktywniejszy. Jedni twierdzą, że walki wygrywa się mocnymi uderzeniami, a inni mogę uznać, że aktywność ma większe znaczenie – tak jak dzisiaj. Uważam więc, że w pewnym sensie obaj wygraliśmy, chociaż oczywiście to on wygrał.

Cały wywiad poniżej:

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

„Pie*doliłem trzy po trzy” – Marcin Wrzosek kaja się za swoje słowa, przeprasza Borysa Mańkowskiego

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button