KSWPolskie MMA

„Pie*doliłem trzy po trzy” – Marcin Wrzosek kaja się za swoje słowa, przeprasza Borysa Mańkowskiego

Marcin Wrzosek posypał głowę popiołem za głośny wywiad, jakiego udzielił po gali KSW 53.

Przegrawszy jednogłośną decyzją z Borysem Mańkowskim w co-main evencie zeszłotygodniowej gali KSW 53, Marcin Wrzosek nie posiadał się z oburzenia werdyktem sędziowskim, czemu dał upust w wywiadzie po gali.

Polski Zombie uznał decyzję sędziów za skandaliczną, żądając natychmiastowego rewanżu z Diabłem Tasmańskim. Stwierdził wręcz, że jeśli poznaniak „ma resztki jaj”, sam będzie dążył do drugiego starcia.

Okazuje się jednak, że z czasem złość bydgoszczaninowi przeszła. Goszcząc w środowym odcinku Oktagon Live, Marcin Wrzosek pokajał się, przepraszając Borysa Mańkowskiego.

– W sobotę była sobota i byłem rozgoryczony – powiedział. – Chciałbym się odnieść do wywiadu, który dałem po walce, ponieważ był to tzw. wywiad w afekcie i chciałbym w pewnym sensie za niego przeprosić, przede wszystkim Borysa, bo niektórymi słowami mogłem odebrać mu trochę tej chwały… Może to wyglądało, jakbym chciał trochę odebrać mu tej chwały zwycięstwa.

– Po prostu byłem pod wpływem dużych emocji, adrenaliny i pierdoliłem trzy po trzy.

– Popełniłem duży merytoryczny błąd, odnosząc się do tego, że nie powinno być jednogłośnej decyzji, ponieważ jednogłośna decyzja była jak najbardziej słuszna, skoro – załóżmy czysto teoretycznie – pierwszą rundę wygrałem ja, drugą rundę wygrał zdecydowanie Borys, bo trzymał mnie w półgardzie przez minutę czy półtorej. Trzecia runda według mnie była bardzo bliska i tak samo Borys nie mógłby mieć pretensji, gdyby sędziowie punktowali ją dla mnie, jak i ja nie mogę mieć pretensji, że sędziowie punktowali ją dla niego.

– Ja trafiałem więcej mocnymi ciosami, on trzymał mnie przez dłuższą chwilę za plecami, że tak powiem w pozycji na pieska.

Wrzosek potwierdził, że obejrzał już walkę na spokojnie. Daje sobie za nią 4,5 w 10-punktowej skali. Nie jest zadowolony ze swojego występu, ale też nie rozdziera szat.

– Generalnie plan taktyczny był taki, żeby pierwszą rundę jak najwięcej klinczować, wymęczyć go, a drugą i trzecią uderzać – powiedział. – Tylko że niestety obraz pojedynku zmienił się po drugiej rundzie, którą przegrałem niestety, no i wewnętrzny głos mówił mi: „Marcin, musisz zaliczyć jakiś duży punkt.” Największym punktem w MMA jest albo knockdown, albo sprowadzenie, więc jakby niepotrzebnie cisnąłem po to sprowadzenie w tej trzeciej rundzie. Mogłem bardziej skupić się na uderzaniu. Myślę, że to by mi wyszło lepiej, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.

Porażka z Borysem Mańkowskim była dla Polskiego Zombie drugą z rzędu i trzecią w ostatnich czterech występach. Jedyne zwycięstwo odniósł w tym okresie w konfrontacji z Krzysztofem Klaczkiem.

– Mam ogólnie taką rozkminę odnośnie mojej kariery: koniec z ładnym przegrywaniem – powiedział. – I to jest, kurwa, to, co mi teraz przyświeca. Wymyślę coś, żeby po prostu obalić, przeleżeć i brzydko będę wygrywał teraz.

Reprezentant łódzkich Rekinów przyznał, że pochyliłby się nad rewanżem z również goszczącym w studio Oktagon Live Arturem Sowińskim, choć w głowie ma teraz dwa inne nazwiska.

– Odnośnie rewanżu z Borysem to tak, jak najbardziej – powiedział Marcin. – Myślę, że jest to pojedynek, który z tego co widzę jakiś tam feedback na social mediach i wszędzie, ludzie chcieliby zobaczyć drugą część tego pojedynku. Nie wiem, czy do tego pojedynku dojdzie. Na tej gali walczył też Norman Parke. Swój pojedynek przegrał i też, że tak powiem, na niego sobie ostrzę zęby.

Cały program poniżej:

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

„Ja, ku*wa, nie pytam o rewanż – ja żądam! Jeśli Borys ma resztki jaj…” – Wrzosek wściekły po KSW 53

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

Dodaj komentarz

Back to top button