UFC

„Oglądanie tego jest jak sztylet w serce” – Conor McGregor kaja się za uderzenie mężczyzny w barze

Największy gwiazdor światowego MMA Conor McGregor podjął się medialnej misji ograniczania strat wynikłych z ostatnich wydarzeń.

Wybatożony medialnie – poprzez przemilczenie – przez Nate’a Diaza podczas gali UFC 241 oraz skrytykowany przez cały sportowy świat za uderzenie starszego mężczyzny w dublińskim pubie w kwietniu, Conor McGregor podjął się misji ograniczenia strat na wizerunku, a co za tym idzie także i prawdopodobnie na portfelu.

Zobacz także: Nate Diaz chce walki z Jorge Masvidalem

W tym celu Irlandczyk zaprzęgnął do działania najpopularniejszego i doskonale znającego powinność swej służby dziennikarza MMA Ariela Helwaniego – nie raz, nie dwa, nawiasem mówiąc, zarzucającego mu, że odwrócił się od niego plecami, gdy stał się sławny i bogaty – któremu udzielił obszernego, ponad 40-minutowego wywiadu. Nie mogło zabraknąć w nim uderzenia się w piersi za grzmotnięcie wspomnianego starszego człowieka w barze – i nie zabrakło.

Znaczy… W rzeczywistości nie ma znaczenia, jak do tego doszło – postąpiłem źle.

– powiedział McGregor, przyjmując skruszoną minę człowieka, który najchętniej rozszarpałby jegomościa odpowiedzialnego za upublicznienie nagrania.

Ten człowiek zasługiwał na to, żeby cieszyć się czasem, jaki spędzał w pubie bez takiego zakończenia. Pomimo iż było to pięć miesięcy temu i próbowałem mu zadośćuczynić – i zrobiłem to wtedy – nie ma to nawet znaczenia. Postąpiłem źle. Muszę wziąć za to odpowiedzialność. Jestem to dłużny ludziom, którzy mnie wspierali. Mojej matce, ojcu, mojej rodzinie. Jestem to winny ludziom, którzy trenowali mnie w MMA. To nie byłem ja. Nie po to zająłem się MMA i zacząłem zgłębiać sporty walki. Zrobiłem to, aby bronić się przed czymś takim. Pomimo iż od miesięcy czynię kroki, aby stawać się lepszym człowiekiem, to oglądanie tego jest dla mnie, młodego zawodnika MMA, jak sztylet w serce.

Jestem więc tutaj, aby wziąć za to odpowiedzialność, kroczyć dalej i ponieść konsekwencje. Cokolwiek mnie czeka, stawię temu czoło. Cokolwiek mnie spotka, zasłużyłem na to. Nie będę się chował. Popełniłem błąd. Dla człowieka w moim położeniu było to kompletnie nieakceptowalne zachowanie.

31-latek pokajał się także za inne wybryki, których ostatnimi czasy nie brakowało. Nie ma jednocześnie wątpliwości, że jego popularność i bogactwo zaprowadziły go do miejsca, w którym aż roi się od pułapek wszelakich.

Muszę przestać reagować na przynęty.

– stwierdził.

Ludzie próbują mnie wciągać w różne rzeczy. Jestem rybą czy wielorybem? Muszę być spokojny, muszę być zen. Muszę dawać przykład. Jest masa ludzi, którzy mnie naśladują. Jak mogę reagować w ten sposób? Muszę nad tym zapanować i, jak powtarzam, bardzo ciężko nad tym pracuję.

Na tym jednak nie koniec, bo McGregor zapewnia, że zdaje też sobie doskonale sprawę, że droga, którą kroczy – tj. ta, z której właśnie niniejszym publicznie schodzi – prowadzi na manowce.

Mając przed sobą tę szansę, nie mogę jej zmarnować. Jeśli nie będę postępował, jak należy, jeśli nie zrobię tego dla dzieci swoich dzieci, moje wszystkie sukcesy, wszystko, co osiągnąłem, będzie bezwartościowe, będzie dla mnie bez znaczenia.

– powiedział czule.

Muszę podstępować odpowiednio. Nie mogę kroczyć tą drogą. Tą dobrze znaną drogą zawodnika, który ma wszystko, a potem rujnuje to. Muszę mieć świadomość swojej przeszłości. Przeszłości innych ludzi. Wyciągać z nich wnioski i uczyć się. I to właśnie robię.




Niewidziany w akcji od października ubiegłego roku, gdy przegrał z Khabibem Nurmagomedovem, Conor McGregor nie ukrywa, że najchętniej stanąłby z Dagestańczykiem do rewanżu, ale nie wyklucza żadnego rywala. Bierze pod uwagę powrót do oktagonu jeszcze w tym roku.

Mój powrót będzie największy ze wszystkich.

– zapewnił.

Muszę naprawić głowę i po prostu wrócić do gry. Walczyć o odkupienie i szacunek. O rzeczy, które uczyniły ze mnie człowieka, jakim jestem. I zrobię to.

*****

Lowking.pl trafia na Patronite.pl – oto dlaczego

Powiązane artykuły

Komentarze: 5

Dodaj komentarz

Back to top button