UFC

„Obejrzałem walkę Yoela Romero i…” – Justin Gaethje o zmianie stylu walki po ubiciu Donalda Cerrone

Justin Gaethje opowiedział o zwycięstwie z Donaldem Cerrone w Vancouver oraz swoich dalszych planach sportowych – w tym potencjalnym starciu z Conorem McGregorem.

Tak dobrze w oktagonie UFC jak w starciu z Donaldem Cerrone w daniu głównym sobotniej gali UFC on ESPN+ 16 w Vancouver Justin Gaethje nie wyglądał jeszcze nigdy.

Wyniki UFC Vancouver: Justin Gaethje soczystym prawym w kontrze ustrzelił Donalda Cerrone – VIDEO

Zawsze jestem zaskoczony (gdy tak szybko się kończy). W ostatnich trzech walkach byłem zaskoczony.

– powiedział zwycięzca podczas konferencji prasowej po gali.

Jak powtarzam, wchodzę tam i nie mam pewności, czy jestem wystarczająco dobry. Zadaję sobie te pytania. Nie kwestionuję siebie, ale w tyle głowy mam cały czas te pytania. Czy jestem wystarczająco dobry? Czy to moje miejsce? Można oczywiście siedzieć i ociekać pewnością siebie, ale gdy jest ona sztuczna, niczego ci nie daje.

Przed walką wchodzę do oktagonu pogodzony z każdym możliwym scenariuszem. Cokolwiek by się tam nie stało, moja rodzina nadal będzie mnie kochać.

Zobacz także: Trener wskazuje trzy kluczowe błędy, jakie Dustin Poirier popełnił w walce z Khabibem Nurmagomedovem

Arizończyk doskonale kontrolował dystans, dręczył rywala lowkingami, pokazał kapitalne kontry, a wszystko to przy mocno poprawionej obronie. Ostatecznie w końcówce pierwszej rundy ustrzelił szarżującego Kowboja soczystym prawym sierpem, dzieła zniszczenia dopełniając kolejnymi uderzeniami.

Mój trener tworzy plan na walkę, ale ja sam nie rozumiem tego i nie wiem, co to w ogóle jest.

– powiedział Gaethje, zapytany o ocenę pojedynku.

Nauczyłem się po prostu bardzo mocno ufać moim instynktom. Rywalizuję od 4. roku życia. Gdy robisz to tak długo, trenujesz głowę, żeby nie była zaprzątnięta czymś, czego nie możesz kontrolować. Jedyną rzeczą, jaką mogę kontrolować, jest mój wysiłek. Jedyną. Nie dać się trafić? To tylko w pewnym sensie mam pod kontrolą. Próbować wygrać? Poza moją kontrolą. Wygram albo przegram. Nie ma też znaczenia, co dzieje się poza klatką. Nie mogę tego kontrolować.

Nie widziałem tam więc w walce niczego szczególnego. Rozumiałem, że niskie kopnięcia będą skuteczne. Rozumiałem też, że moja praca na nogach zmuszała go do ciągłej korekty ustawienia. Za każdym razem gdy osadzał stopy pod kopnięcia, nie szedłem prosto na niego tylko z bocznego kąta. Musiał się wtedy dostosować. Nawet nie chodzi o to, że nie trafił żadnym kopnięciem, bo nawet nie wyprowadził żadnego – a to dzięki mojej pracy na nogach.

Nie zawsze jednak tak było. W pierwszych trzech walkach pod sztandarem UFC Justin Gaethje zaprezentował niczym nieskrępowaną agresję, wdając się w prawdziwe oktagonowe wojny. Wygrał z nich jednak tylko tę pierwszą, z Michaelem Johnsonem. Eddie Alvarez i Dustin Poirier zadali mu dwie pierwsze porażki w karierze.

Cieszę się, że przegrałem dwa razy. Było mi to potrzebne.

– stwierdził.

W walce z Eddiem jeszcze nie byłem pewien, czy coś nie działa, bo sporo mi się tam udało, ale Dustin pokazał mi, co było zepsute. Wróciłem do punktu wyjścia, a na tym poziomie powinieneś to zrobić, bo inaczej oberwiesz znacznie mocniej.

Jak przyznał Gaethje, główna zmiana w jego poczynaniach polega na tym, że nigdzie się już nie spieszy. Nie próbuje skończyć rywala każdym ciosem, jest znacznie uważniejszy w defensywie i lepiej pracuje na nogach. Mocno spadła też częstotliwość, z jaką wyprowadza uderzenia. Jak zdradził, impulsem do takich zmian były nie tylko wspomniane porażki, ale także… Yoel Romero!

To szalone, jak walczyłem wcześniej. Tak cholernie szybko się męczyłem.

– powiedział Justin.

I wiecie, co mnie zmieniło? Obejrzałem jedną walkę Yoela Romero. Gówno zrobił przez… Nie zrobił absolutnie nic przez jakieś trzy rundy, a potem znokautował kolesia i wszyscy oszaleli na jego punkcie. Myślę sobie: dobra… Teraz już rozumiem.

Rozpędzony serią trzech zwycięstw przez nokaut Amerykanin nie pozostawił najmniejszych wątpliwości co do swoich dalszych planów – chce pojedynku o pas mistrzowski.

Chcę zwycięzcę z walki Tony’ego z Khabibem.

– stwierdził.

Chcę udowodnić, że jestem najlepszy na świecie.

W przestrzeni medialnej zaroiło się natomiast od sugestii, wedle których kolejnym rywalem Justina Gaethje powinien być Conor McGregor. Takiej opcji przed galą nie wykluczał też sam Highlight, choć w wywiadzie w oktagonie po walce kompletnie zignorował Irlandczyka.

Czy zatem rzeczywiście Notorious kompletnie go nie interesuje?

Z tego co wiem, jest emerytem.

– powiedział Justin.

Jest jednak nadal w rankingu, więc albo walczy, albo niech spada stamtąd. Tak to widzę. Z nieskrywaną przyjemnością bym się z nim spotkał.

Jeśli zamierza walczyć, to z wielką chęcią się z nim spotkam. Uderzył starszego człowieka w twarz. Chcę mu za to wpierdolić.

Highlight nie ma co prawda najmniejszych wątpliwości, że zawodnikiem, który powinien rywalizować teraz z mistrzem Khabibem Nurmagomedovem jest rozpędzony serią dwunastu zwycięstw Tony Ferguson, ale….




Nie słyszałem w ogóle jeszcze o tym, żeby Tony miał walczyć, więc jeśli pojawi się jakaś kontuzja, to oczywiście, że wezmę tę walkę (z Khabibem).

– powiedział Gaethje, a dopytany, czy zgodziłby się na rolę rezerwowego w walce Nurmagomedova z Fergusonem, dodał:

Ciężko trenować pod coś takiego, nie mając pewności, że do tego dojdzie. Potrzebuję przed sobą celu, aby codziennie stawiać czoła swoim lękom.

Dopytany natomiast o potencjalny rewanż ze wspomnianym Dustinem Poirierem, Justin Gaethje nie wyraził zainteresowania tematem – zaznaczył, że nie jest Luizjańczykowi nic winny, przypominając, że ten miał już swoją szansę walki o złoto.




*****

Lowking.pl trafia na Patronite.pl – oto dlaczego

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button