UFC

„Nie walczę najładniej na świecie, ale…” – Anthony Smith o dalszych planach po pokonaniu Alexandra Gustafssona

Anthony Smith opowiedział o cennym zwycięstwie z Alexandrem Gustafssonem w daniu głównym sztokholmskiej gali UFC on ESPN+ 11.

W walce wieczoru sobotniej gali UFC on ESPN+ 11 w Sztokholmie Anthony Smith uciszył całą Szwecję, w czwartej rundzie poddając faworyzowanego Alexandra Gustafssona i tym samym powracając na zwycięskie tory po porażce z mistrzem Jonem Jonesem.

Zobacz także: Maciej Kawulski wyjaśnia, dlaczego nokaut na Michale Materli nie był „zwyczajny”

To absolutnie największe zwycięstwo w mojej karierze.

– powiedział Anthony podczas konferencji prasowej po gali.

Prawdopodobnie takie, z którego jestem najbardziej dumny – z uwagi na to, jak potoczyła się ostatnia walka. Na ogół goście po porażkach w walkach mistrzowskich nie wracają do gry w ten sposób. Często po porażkach mistrzowskich goście przegrywają kolejne starcie. Potrzebują więcej czasu, żeby powrócić do gry.

Nie czułem tak naprawdę, żebym walczył na wrogim terenie, ale z całą pewnością czułem, że jest tu uwielbiany. Czuję ulgę, bo wygrałem. Jestem podekscytowany powrotem do domu.

Smith nie ukrywał jednocześnie, że nadal ma przed sobą sporo pracy. Zwrócił uwagę, że rozstrzygająca akcja w czwartej rundzie, po której zaszedł Gustafssnowi za plecy, zmuszając go duszeniem do klepania, nie wyszła z jego inicjatywy – to Szwed próbował sprowadzać walkę do parteru. Amerykanin planuje zatem mocno poprawić ofensywne zapasy, aby wzbogacić swoją grę.

Akceptując starcie z Maulerem, Lwie Serce nie ukrywał, że jego celem jest pozbycie się uczucia frustracji, jakie trawiło go po przegranej walce z Jonem Jonesem. Pretendent był bowiem przekonany, że przegrał wówczas na własne życzenie, nie robiąc w tamtym pojedynku nic.

Czy zatem zwycięstwo w Sztokholmie osłodziło mu porażkę z Bonesem?

Nie do końca, co w sumie dobrze określa całe moje życie.

– powiedział Smith.

Myślę, że znam odpowiedź na to, jak pozbyć się całkowicie tego uczucia. Teraz jestem szczęśliwy. Będę dobrze spał. Muszę jednak cały czas się poprawiać, bo nie zrobiłem dzisiaj wszystkiego, co chciałem.

Amerykanin przyznał, że gdyby do jego walki ze Szwedem doszło w zeszłym roku – garnął się do niej w charakterze zastępstwa za Volkana Oezdemira – prawdopodobnie okazałaby się ona dla niego o wiele trudniejsza. Nie ma wątpliwości, że w zeszłym roku jego umiejętności nie były tak wysokie jak obecnie.




Przed walką Alexander Gustafsson okupował 2. miejsce w rankingu kategorii półciężkiej, tuż za Danielem Cormierem. Zostawiając Szweda w pokonanym polu, Lwie Serce wykonał ważny krok na drodze do powrotu do starcia z zasiadającym na tronie dywizji Jonem Jonesem – dokładnie tak, jak planował.

Opuściłem głowę i zakasałem rękawy.

– powiedział.

Mówiłem to wcześniej i powtórzę to raz jeszcze – zostanę mistrzem świata albo umrę, walcząc o to. Nie spocznę. Wszyscy ci ludzie, którzy opowiadają, że jestem słaby albo jestem tu z przypadku, nie pomagają sobie – bo nadchodzę. Nigdzie się nie wybieram. Dopóki na moich biodrach nie zawiśnie pas mistrzowski, idę ostro do przodu, rozpuszczam młoty i robię, co trzeba, aby wygrać. Nie zawsze będzie to ładnie wyglądało. Nie jestem najładniej walczącym zawodnikiem na świecie – ale nie muszę nim być, bo potrafią pokonywać najlepszych gości na świecie po swojemu.

Nie zastanawiałem się nad tym, co będzie dalej, ale powtórzę to samo, co mówiłem Jonowi – jeszcze się spotkamy. Do tego zmierzam. Pracuję, aby ponownie zmierzyć się z Jonem. Chcę wrócić do walki o pas – taki jest cel. Zobaczymy, jak będzie to wyglądało, gdy wrócę i uporam się z kontuzją dłoni. Wtedy zastanowimy się, co dalej. Nie byłoby mnie tu, gdybym nie gonił Jona Jonesa.

*****

Lowking.pl trafia na Patronite.pl – oto dlaczego

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button