KSWPolskie MMA

Łukasz Chlewicki: „Zostaję i dalej będę małolatom przeszkadzał”

Łukasz Chlewicki podsumowuje nieudany występ przeciwko Mansourowi Barnaouiemu na krakowskiej gali KSW 37 w Tauron Arenie.

Plany podboju kategorii lekkiej Łukasz Chlewicki musi odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość. Rozpędzony serią dwóch wiktorii i prawdopodobnie znajdujący się o jedno zwycięstwo od titleshota krakowianin przegrał bowiem na gali KSW 37 z Mansourem Barnaouim z powodu rozcięcia, które zadecydowało o przerwaniu pojedynku.

Nie przewidywałem, że sędzia przerwie przez taką niezdolność, kiedy ja czuję, że mogę walczyć i moje zdrowie, płuca, serce, charakter pozwalają mi na to.

– powiedział po gali w rozmowie z dziennikarzami rozczarowany Sasza.

Mając drugie oko jeszcze, niezamknięte tylko rozcięte, została mi przerwana walka. Nie pierwszy raz jestem w klatce i zdawałem sobie sprawę z tego, że czym dalej w las, to naprawdę może być dobrze, bo trafiałem. Więcej trafiałem ja niż on. U niego łokieć wszedł taki rozcinający – a nie taki, żebym ja go poczuł. Poszedł po skórze, po łuku i rozwalił.

Przyszedł lekarz i zadecydował o przerwaniu walki. Szanuję tą decyzję, aczkolwiek powtarzam, że miałem drugie oko, zdrowie, charakter i 18 lat skończone i chciałbym też decydować o swoim życiu.

Francuz od samego początku narzucił mordercze tempo, spychając Polaka na siatkę i tam wdając się z nim w szalone wymiany, w których zaprzęgał też do działania łokcie i kolana. Chlewicki przekonuje, że dokładnie takiego scenariusza się spodziewał.

Z powodu tego, że Barnaoui jest zawodnikiem, który od razu wpierdala się na obroty… więc ta walka od początku była na obrotach. I o to chodziło. Z tym, że ja wiem, że jak on wkręcił obroty, a ja wiem, że jestem takim zawodnikiem na sparingach, że druga runda, trzecia runda zaczynam łapać drugi oddech i mi to idzie. Jestem takim raczej wydolnościowym zawodnikiem. Nie doszło do tego, bo sędzia przerwał.

Swoją pierwszą zawodową walkę krakowianin stoczył w 2004 roku, ale dziś – pomimo prawie 38 lat na karku – z wielkim dystansem podchodzi do opinii, wedle których powinien powoli zacząć myśleć o emeryturze.

Jak ja bym miał słuchać tych hejtów, to chyba bym zwariował.

– stwierdził.

Robię to, co kocham, robię to, co lubię. To nie jest tak, że pakuję mandżur i mnie nie będzie. Zostaję i dalej będę małolatom przeszkadzał.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button