Historia MMAKalendarz MMA

Kalendarz MMA: dwadzieścia pięć lat temu w Denver…

Pierwsza gala UFC została zorganizowana 12 listopada w Denver, dając początek wartemu dziś kilka miliardów dolarów gigantowi mieszanych sztuk walki.

Dokładnie 25 lat temu narodził się amerykański gigant UFC.

Opatrzona podtytułem The Beginning pierwsza gala, która odbyła się 12 listopada 1993 roku w McNichols Sports Arena w Denver, była wynikiem współpracy amerykańskiego biznesmena Arthura Daviego – zafascynowanego konfrontacją różnych sztuk walki od momentu, gdy w okresie wojny w Wietnamie zobaczył w Tajlandii pojedynek wrestlera z tajskim bokserem – mieszkającego wówczas od piętnastu lat w Stanach Zjednoczonych instruktora brazylijskiego Jiu-Jitsu Roriona Gracie, reżysera, scenarzysty i ucznia Brazylijczyka Johna Miliusa oraz kilku innych osób.

W jaki sposób Davie i Gracie wpadli na pomysł zorganizowania gali? Otóż, ten pierwszy przeczytał wywiad tego drugiego w Playboyu, gdzie Brazylijczyk opowiadał o jiu-jitsu – a jako że Davie zajmował się w tamtym czasie kampanią reklamową, która miała przyciągnąć młodych mężczyzn, zainteresowała go ta nowa w Stanach Zjednoczonych sztuka walki.

Ideę turnieju pomiędzy przedstawicielami różnych stylów walki wsparło prawie trzydziestu inwestorów i w ten sposób zawiązano spółkę WOW Promotions, która wspólnie Semaphore Entertainment Group (SEG), jednym z pionierów technologii Pay-Per-View w Stanach Zjednoczonych, który jako jedyny wyraził zainteresowanie transmisją wydarzenia, zorganizowała UFC 1.




Oktagonowe zasady, na jakich odbyła się pierwsza gala, nie były szczególnie skomplikowane, bo Gracie chciał, aby walka była możliwie zbliżona do realnej – wobec tego przy okazji pierwszego wydarzenia ograniczały się one do zakazu gryzienia, wkładania palców w oczy i uderzeń w krocze. Innymi słowy, były bliźniaczo podobne do tych, jakie w starożytnej Grecji obowiązywały w Pankration.

Sędzia nie miał prawa przerwać walki. Mogła ona zostać zakończona tylko na skutek odklepania przez jednego z zawodników lub przerwania przez narożnik.

Nie obowiązywały żadne limity wagowe ani czasowe. Gala zorganizowana została w formie 8-osobowego turnieju, który odbył się jednego wieczoru. Pary ćwierćfinałowe rozlosowano na dzień przed wydarzeniem.

W pierwszym historycznym pojedynku holenderski specjalista od Savate Gerard Gordeau potrzebował jedynie 26 sekund, aby okrutnie rozbić byłego hawajskiego sumitę Telię Tuliego, który został zaproszony do gali tylko dlatego, że trenował wówczas u Ernesto Hoosta, na którego usługi organizatorów nie było stać.

Tuli nie będzie tamtej walki – jedynej w swojej karierze w formule MMA – wspominał miło. Stracił bowiem trzy zęby na skutek kopnięcie Gordeau. Pierwszy z nich pofrunął poza klatkę, tuż obok żony siedzącego nieopodal Johna McCarthy’ego. Dwa pozostałe… utkwiły w stopie Holendra. Lekarze zdecydowali wówczas, aby zostawić je i obandażować ranę.

Sędziujący ten pojedynek czarny pas BJJ Joao Alberto Berreto wbrew obowiązującym zasadom przerwał wówczas walkę po kopnięciach Holendra, co bardzo nie spodobało się Rorionowi Gracie. Po UFC 1 nie skorzystał już z usług krajana, zamiast niego przekonując do współpracy ze wspomnianego Johna McCarthy’ego.

Narodziny UFC stanowiły też narodziny pierwszej gwiazdy amerykańskiego giganta, czyli 26-letniego Royce’a Gracie.

W ćwierćfinale Brazylijczyk nie dał żadnych szans rozpędzonemu piętnastoma zwycięstwami z rzędu między linami bokserowi Artowi Jimmersonowi, który wyszedł do walki z jedną rękawicą.

Jak opowiadał wiele lat później McCarthy, Jimmerson założył rękawice na lewą rękę, bo nie chciał jej pogruchotać licznymi jabami, a nie założył na prawą, bo chciał mieć pewność, że sędzia będzie wyraźnie widział, jeśli klepaniem podda walkę. Tak też uczynił, gdy po dwóch minutach Gracie z dziecinną łatwością przedarł się do dosiadu.

Royce Gracie już w pierwszej walce próbował atakować – dystansować – rywali kopnięciem na kolano.

Jimmerson przyznał, że gdy znalazł się na plecach, po prostu spanikował – i dlatego odklepał, co błyskawicznie zasygnalizował sędziemu Gracie.

Stójkowicze nie mieli pojęcia, co robić w parterze – to było więc prawie niesprawiedliwe.

– powiedział w 2013 roku Gracie w rozmowie z FOX Sports.

Oczywiście byłem narażony na ciosy, więc nie mogłem sobie pozwolić na to, aby je przyjmować.

W półfinale Brazylijczyk trafił na Kena Shamrocka, który wyglądał wówczas jak grecki bóg – potężny, wyrzeźbiony i mający pojęcie o walce w parterze. Wydawało się więc, że wręcz rozszarpie małego Gracie.

Nic takiego jednak się nie stało. Amerykanin wybronił co prawda z łatwością pierwszą próbę zapaśniczą Brazylijczyka, następnie go nawet odwracając, ale wdał się w kotłowaninę parterową, będąc wciągniętym do gardy.

Ostatecznie odklepał duszenie… rękawem!

Pamiętam, jak owinął gi wokół mojej szyi.

– wspominał kilka lat później Shamrock.

Pamiętam, że próbowałem więc odciągnąć jego rękę – ale tam nie było żadnej ręki. Pomyślałem wtedy, że zaraz, zaraz, przecież to oszustwo. Ja musiałem zdjąć buty zapaśnicze i skarpety. Nie mogłem z nimi wejść. Musiałem wejść tam boso, a wcześniej walczyłem zawsze w butach zapaśniczych, a wtedy odebrano mi jedno z moich narzędzi. Pamiętam, że gdy owinął gi wokół mojej szyi, nie mogłem oddychać i próbowałem ściągnąć jego rękę – ale zdałem sobie sprawę, że nie ma tu żadnej ręki tylko ta dziwna lina wokół mojej szyi.

Pamiętam, że po walce zachodziłem w głowę, jak to mogło być uczciwe? Zabrali mi buty, powiedzieli, że nie mogę ich nosić, bo to broń, ale gi możesz przecież wykorzystać do duszenia.

Jak natomiast walka wyglądała z perspektywy zwycięzcy?

Udusiłem go. Gdy tylko odklepał, puściłem.

– powiedział Gracie w rozmowie z MMAFighting.com w 2012 rok.

Próbował potem kontynuować walkę, sędzia nie bardzo wiedział, co zrobić: „powinienem pozwolić im dalej walczyć czy przerwać?”. Spojrzałem wtedy na sędziego i mówię mu, żeby pozwolił nam kontynuować. A potem spojrzałem na Kena Shamrocka i mówię mu, że widziałem, jak klepałeś, wiesz, że odklepałeś, ale jeśli chcesz dalej walczyć, jedziemy. Jazda. Teraz miałem jednak zamiar przytrzymać duszenie, pozbawić go przytomności. Zdecydował więc, że nie chce walczyć, mówiąc: „Masz rację, poddałem się”.




W finale Gracie skrzyżował rękawice – a w zasadzie pięści – ze wspomnianym Gordeau. Po drobnych problemach z przewróceniem rywala z klinczu, w końcu haczeniem dopiął swego, torując sobie następnie drogę do dosiadu, a potem za plecy rywala. Zdzieliwszy go kilkoma uderzeniami głową, zapiął ciasne duszenie, zmuszając Holendra do klepania. Nie puścił jednak od razu, pomimo interwencji sędziego przytrzymując duszenie jeszcze kilka sekund.

Dlaczego?

Nie było wtedy żadnych zasad, ale były dżentelmeńskie umowy – zakaz wkładania palców w oczy i zakaz gryzienia. Ale jeśli to zrobiłeś, to nie było wtedy za to żadnej kary, żadnej dyskwalifikacji.

– powiedział Gracie w 2014 roku w AXS TV.

Kontrakty mówiły, że nie ma wkładania palców w oczy, nie ma gryzienia, ale zapytałem ich – co zrobimy, jeśli gość mnie ugryzie i z powodu krwawienie nie będę mógł kontynuować walki? Powiedzieli mi: nie pozwól więc, aby cię ugryzł. To była więc tylko dżentelmeńska umowa.

A on to zrobił. Ugryzł mnie. Oszukiwał. Dlatego też potraktowałem go kilkoma dodatkowymi uderzeniami z główki.

Jaka jest natomiast wersja Gordeau? Dlaczego ugryzł Gracie w ucho, gdy ten znalazł się w jego dosiadzie?

Bo na plakacie było napisane „Żadnych zasad”.

– stwierdził, uśmiechając się chytrze w rozmowie z Sherdog.com w 2013 roku.

A poza tym nie umiem przegrywać.

UFC 1 miało być jednorazowym przedsięwzięciem. Gala okazała się jednak wielkim sukcesem – wykupiono ponad 80 tys. subskrypcji PPV! – i oczywistym stało się, że kolejne wydarzenia będą tylko kwestią czasu.

*****

Wszystkie artykuły poświęcone historii MMA na Lowking.pl są dostępne – tutaj.

*****

Lowking.pl trafia na Patronite.pl – oto dlaczego

Powiązane artykuły

Back to top button