UFC

Demetrious Johnson pogodzony z losem: „Takim stworzył mnie Bóg”

Demetrious Johnson nie zamierza więcej przejmować się brakiem zainteresowania ze strony fanów.

Wieloletni dominator kategorii muszej, Demetrious Johnson, nie jest człowiekiem, który mógłby narzekać na brak prywatności. Nie śledzi go żaden paparazzi, w ogóle mało kto interesuje się jego wypowiedziami, a jego walki – pomimo niezwykłego kunsztu technicznego Amerykanina – nie ściągają na hale ani przed telewizory milionów fanów. Ian McCall stwierdził kiedyś nawet, że kubek z podobizną Joe Rogana ma większą osobowość niż Johnson, zarzucając mu, że swoją medialną nijakością odstrasza fanów od kategorii muszej.

W audycji The MMA Hour zrezygnowany mistrz nie po raz pierwszy wyraził swoją bezradność wobec takiego stanu rzeczy.

Co mogę powiedzieć… Czego więcej ode mnie chcecie? Skończyłem rywali w czterech ostatnich walkach mistrzowskich, znokautowałem najlepszego gościa na świecie. Poddałem zawodnika, którego nikt nie był w stanie skończyć w całej jego karierze. Po prostu nie wiem, czego oni jeszcze chcą.

Johnson doskonale zdaje sobie sprawę, że za brak zainteresowania jego osobą w dużym stopniu odpowiada też jego wygląd. W żadnym razie nie zamierza jednak z tego powodu drzeć szat.

Ludzie, którzy mówią: „Stary, jesteś po prostu, kurwa, mały, nie lubię oglądać małych ludzi walczących”, cóż, nic na to nie poradzę, kolego. Tak stworzył mnie Bóg i mam nadzieję, że wobec tego lubisz oglądać walki dużych gości.

Wszechmocna Mysz powróci do oktagonu już 5 września na UFC 191, by bronić pasa mistrzowskiego w rewanżu z Johnem Dodsonem. Zawodnik z Kirkland przyznaje jednak, że ma już na oku kolejnego rywala.

Szczerze mówiąc, bardzo chciałbym zmierzyć się z Henrym Cejudo. To złoty medalisty olimpijski, chciałbym się z nim sprawdzić. Nigdy w swojej karierze nie pokonałem złotego medalisty olimpijskiego.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button