Polskie MMATechnika MMAUFC

Arabska masakra – czyli jak Jan Błachowicz rozbił Dominicka Reyesa

W historycznej dla polskiego MMA walce Jan Błachowicz zdemolował Dominicka Reyesa podczas gali UFC 253 w Abu Zabi. Co przesądziło o triumfie Polaka?

Jan Błachowicz zaprezentował spektakularną formę w co-main evencie gali UFC 253 w Abu Zabi, gdzie skrzyżował rękawice z Dominickiem Reysem. Polak rozbił i w końcówce drugiej rundy znokautował Dewastatora, dając prawdopodobnie najlepszy występ w swojej 13-letniej już karierze.

Co zadecydowało o triumfie będącego zdecydowanym bukmacherskim underdogiem i gremialnie na świecie skreślanego Cieszyńskiego Księcia? Jakie techniki przyniosły mu najwięcej sukcesów w oktagonie?

Kontrola dystansu

Kto kontroluje dystans, ten kontroluje walkę. Praca na nogach Dewastatora miała być kluczem do jego sukcesów w tym obszarze. W analizie poprzedzającej pojedynek właśnie footwork Dewastatora wskazałem jako jego najgroźniejszą broń, fundament jego stylu walki, który zneutralizować będzie musiał Polak, aby wygrać.

Jak zatem Cieszyński Książę odpowiedział na pracę na nogach rywala?

Otóż, w pierwszej odsłonie Błachowicz trafił wykroczną nogę odwrotnie ustawionego Reyesa ośmioma niskimi kopnięciami, te mocniejsze, wewnętrzne, na wysokości łydki przeplatając z tymi zewnętrznymi na wysokości uda lub kolana. Inkasowanie lowkingów nie zachęca oczywiście do skracania dystansu. Wymusza ataki z większej – zbyt dużej – odległości, utrudnia pracę na wstecznym w defensywie czy kontrataku. Wszystkie te elementy zaprocentowały w drugiej rundzie.

We wspomnianej analizie – będę czasami się nią posiłkował – niskie kopnięcia wskazywałem jako piekielnie istotne – najważniejsze! – narzędzie w arsenale Błachowicza, które może mocno spowolnić Reyesa, wyrównując szanse właśnie w obszarze kontroli dystansu, szybkości. Wspominałem też o blokowaniu lowkingów przez Jana Błachowicza, również w nich upatrując szansy na to, aby odebrać nogi Amerykaninowi.

W drugiej rundzie Dewastator rzeczywiście stracił na wigorze, a jego kontrola dystansu wyglądała znacznie gorzej – więcej ciosów Cieszyńskiego Księcia dochodziło celu, a ataki Amerykanina wyprowadzane były ze zbyt dużego dystansu, ułatwiając uniknięcie ich Polakowi. W jakimś stopniu mogło to jak najbardziej wynikać ze wspomnianych niskich kopnięć, jakimi nasz zawodnik potraktował rywala oraz… kapitalnego bloku lowkinga w 3:08 pierwszej rundy.

Powyżej trzecie niskie kopnięcie Reyesa w pierwszej odsłonie – dwa poprzednie weszły czysto, choć Błachowicz odrobinę poderwał nogę, delikatnie je amortyzując. Tym niemniej, powyżej Polak w porę podrywa nogę, doskonale blokując lowkinga.

Po grzmotnięciu w kolano Polaka Amerykanin nie wyprowadził już do końca rundy żadnego lowkinga! Ba, lewą nogę zaprzągł do działania w charakterze middlekicka dopiero trzy minuty później, na dosłownie sekundę przed syreną kończącą pierwsze pięć minut.

Zresztą, mam wrażenie, że kilka akcji z drugiej rundy świadczyć może o tym, iż przednia noga Reyesa – prawa – odczuwała już skutki niskich kopnięć Błachowicza z pierwszej odsłony. Wyglądało to chwilami, jakby nieco tracił nad nią kontrolę.

Na obu powyższych przykładach z drugiej rundy zwracam uwagę na prawą nogę Reyesa, z którą wydaje się – nie wykluczam, że to tylko wrażenie! – uszkodzona. Zupełnie jakby Amerykanin nie był w stanie w pełni jej kontrolować, chwilami zostawiając ją w tyle.

Osłabienie mobilności Dewastatora ułatwiło polskiemu zawodnikowi obronę przed jego atakami oraz inicjowanie własnych. Miałem też zresztą wrażenie, że Reyes mówił szczerą prawdę, gdy w drodze do gali opowiadał o mocy drzemiącej w pięściach Błachowicza – kontr poszukiwał niezwykle rzadko, podczas szarż Polaka skupiając się przede wszystkim na tym, aby uciec do boku, czyli zachować bezpieczny dystans. Z każdą minutą było jednak o to coraz trudniej, bo – i tu wracamy do początku – jego nogi były coraz bardziej okopane.

Na ile swego rodzaju lęk – z braku lepszego określenia – Dewastatora wynikał z jego szacunku do kowadeł Cieszyńskiego Księcia, a na ile z okopywanych nóg lub innych czynników, wie tylko on sam.

Co natomiast okazało się absolutnym kluczem do wiktorii reprezentanta WCA Fight Team? Otóż…

Kombinacje

W analizie przed walką pisałem, iż tak lubiana przez Janka kombinacja ciosów inicjowana podbródkiem – najczęściej z tylnej ręki – w konfrontacji z kontruderzaczem klasy Dominicka może okazać się piekielnie ryzykowna – odsłania bowiem szczękę.

Cieszynianin rzeczywiście zaniechał tego rodzaju ataków inicjowanych podbródkiem – a odnotujmy, że odwoływał się do nich także po przegranej potyczce z Thiago Santosem – ale absolutnie nie zaniechał kombinacji! Wręcz przeciwnie – raz za razem ruszał z 2-3 ciosami, czasami kończąc je kopnięciem. Rzecz jednak w tym, że nie były to przypadkowe kombinacje. Przyjrzyjmy się, co dokładnie czynił nasz zawodnik…

Otóż, Błachowicz raz po raz inicjował akcję prawym sierpem lub prostym – czasami poprzedzone delikatną kiwką lewym – ostro nacierając na rywala, a jednocześnie schodząc głową nisko do lewej strony – a więc z dala od potencjalnej kontry lewym krzyżowym Reyesa! Wyprowadziwszy tegoż prawego, przechodził do odwrotnej pozycji, z niej odpalając lewego sierpowego – a więc najskuteczniejszą broń na Amerykanina. Najskuteczniejszą, bo – jak pamiętamy – prawa ręka Dewastatora stanowi jego achillesową piętę, nie chroniąc głowy, jak należy.

Jeśli natomiast po wyprowadzeniu inicjującego akcję prawego sierpa/krosa Dominick odskakiwał, wówczas Jan zamiast lewego sierpowego – niedostępnego z uwagi na dystans – odpalał lewe kopnięcie na korpus, które przyniosło mu tak wiele sukcesów. Innymi słowy, Amerykanin w obu sytuacjach – tj. jeśli po prawym Polaka pozostał w dystansie i jeśli odskakiwał – miał gigantyczne problemy.

Przyjrzyjmy się dokładniej omówionej wyżej akcji, którą z taką skutecznością zaprzągł do działania Jan Błachowiwcz.

Na pierwszej animacji Reyes znajduje się blisko ogrodzenia – Błachowicz odpala prawego, by następnie wyprowadzić pierwsze mocne kopnięcie na żebra po przekroku. Lewy sierp nie wchodził w grę, bo Amerykanin w porę odskoczył.

Drugie nagranie jest bliźniaczo podobne. Cieszyński Książę inicjuje akcję prawym sierpem, a widząc odchodzącego w porę rywala – niedostępnego pod lewego sierpa – atakuje lewym kopnięciem na korpus, jeszcze doskakując z odwrotnej pozycji.

Powyżej dwie bliźniaczo podobne akcje, o których pisałem wyżej – na obu cieszynianin doskakuje z kombinacją prawego prostego/sierpa i lewego sierpowego. Na drugiej animacji lewy sierp polskiego półciężkiego dochodzi celu. Natomiast tym razem na obu Dominick nie oddaje pola (rzadkość!) – dlatego mamy lewego sierpa, a nie lewe kopnięcie.

Na drugiej animacji widać doskonale, dlaczego mocne schodzenie Błachowicza z głową do swojej lewej strony przy jednoczesnym jej obniżeniu podczas wyprowadzania inicjującego kombinację prawego było tak ważne – Reyes poszukał tutaj swojej firmowej kontry lewym krzyżowym, ale właśnie dzięki zejściu z linii Polak jej uniknął.

Obie powyższe akcje są niemal identyczne i również podobne do tych wyżej – na obu nasz zawodnik inicjuje atak bezpośrednim prawym sierpowym, szarżuje i już z odwrotnej pozycji dokłada lewego sierpowego. Tym razem Reyes unika uderzeń, a na drugiej animacji szuka nawet swojego firmowego kontrującego podbródka po charakterystycznym dla siebie pochyleniu się do lewej. Nie trafia, bo… Tak, Janek jest odchylony do swojej lewej, podobnie jak przy przedstawionej wyżej próbie kontry krosem autorstwa Amerykanina.

Na pierwszym przykładzie Polak ponownie doskakuje z prawym prostym, zamykając gardę rywala – a takowa idealnie nadaje się pod lewego sierpa, którym Janek trafia następnie czysto. Amerykanin odskakuje, a Błachowicz ponawia – tym razem z prawym i kopnięciem na korpus po przekroku, z uwagi na dystans dzielący obu.

Druga akcja jest bardzo podobna, łącząc dwie kombinacje – w pierwszej fazie mamy prawego prostego i lewego sierpa, a przy ponowieniu prawego prostego i – z uwagi na dystans – lewe kopnięcie na korpus, które ponownie wchodzi czysto. Na koniec Janek dokłada jeszcze prawego i lewego, ale uderzenia nie dochodzą.

Gotowość do poszukiwania kontr Dewastatora była znacznie niższa niż w jego poprzednich pojedynkach. W jakimś stopniu wynikało to z agresywnych szarż Polaka, który w ostrych wymianach nie oddawał pola, stopniowo, metodycznie przełamując rywala. Reyes poczuł też prawdopodobnie moc w pięściach Błachowicza w jednej z wymian, co oczywiście obniżyło jego skłonność do zaryzykowania kontry. Pamiętamy zresztą dobrze, jak Amerykanin wychwalał moc w pięściach Polaka, podkreślając, że takowej w ogóle nie posiada Jon Jones.

W drugiej fazie drugiej rundy pojedyncze próby ataków ze strony Reyesa nie przynosiły mu już sukcesów. Nie był w stanie dopaść Błachowicza, inicjując atak ze zbyt dużej odległości, nie będąc już tak szybkim na nogach, co – wracamy do początku tejże analizy – w jakimś stopniu wynikało ze wspomnianych niskich kopnięć Polaka z pierwszej rundy oraz zblokowanego lowkinga.

Na pierwszym przykładzie Reyes inicjuje atak krosem, ponawiając prawym sierpem, ale oba uderzenia prują powietrze. Na drugim przykładzie sytuacja jest podobna, a Amerykanin nie idzie za uderzeniami. Na tym etapie walki – na nieco ponad minutę przed końcem drugiej rundy – nie był już tak chyżonogi, a ponadto już mocno rozbity.

W kluczowych akcjach (poniżej) dwa wspomniane wyżej elementy – tj. odebranie Reyesowi footworku oraz ulubiona akcja prawego z lewym sierpowym Błachowicza – złożyły się w piękną całość. Osłabiony Amerykanin nie był w stanie odskoczyć odpowiednio szybko przed firmowym combo Polaka i…

Na pierwszej animacji widzimy kluczowy moment walki – Błachowicz łamie Reyesowi nos. Jak do tego dochodzi? Zaczyna po raz kolejny kombinacją prawego prostego (zamyka gardę rywala) z lewym sierpowym (omija zamkniętą gardę), by następnie – z uwagi na fakt, iż nie tak szybki już Dominick nadal zostaje w zasięgu bokserskim – dołożyć prawego prostego. Piekielnie ważnego prawego prostego, bo ten właśnie cios – trzeci w kombinacji – gruchocze Dewastatorowi nos.

Widząc sukces powyższej akcji – tj. dołożenia prawego prostego i niezdolności Reyesa do ucieczki – Błachowicz kilkanaście sekund później ponawia atak dokładnie taką samą kombinacją. Po omawianym prawym prostym (zamknięcie gardy Reysa), pędzi z celnym lewym sierpem z odwrotnej (za zamkniętą gardę Reyesa), by na koniec smagnąć go kolejnym soczystym prawym prostym, który wchodzi idealnie, rzucając odwracającego się już prawiem bokiem Amerykanina na siatkę.

Na tym etapie walki – tj. gdy Błachowicz połamał Reyesowi nos – było już w zasadzie po wszystkim. Tylko cud mógł uratować rozbitego Amerykanina. Oddać mu jednak trzeba, że tegoż cudu poszukał. Zdając sobie sprawę, że w takim stanie długo już nie powalczy, postawił wszystko na jedną kartę, wdając się w ostre wymiany z cieszynianinem. Rzecz jednak w tym, że szalone wymiany w półdystansie nie są jego chlebem powszednim. Polak ma natomiast coś, co w przy takiej walce jest na wagę złota…

Lewy sierp

Cieszyński Książę nigdy nie zapomina o lewym sierpowym, o czym w przeszłości wielokrotnie przekonywali się jego rywale – i przekonał się w sobotę stawiający wszystko na jedną kartę Reyes.

Na pierwszej akcji Polak świetnie unika jaba Amerykanina, atakując podbródkiem. Nie trafia czysto, ale dokłada lewego sierpa, na moment wstrząsając Reyesem. Na tej akcji widać też dobrze, iż nasz zawodnik był nie do przełamania. W tego rodzaju zwarciach na przestrzeni całej walki to do niego należało ostatnie słowo, to on trzymał pozycję, nie oddając pola.

Na drugiej animacji widzimy natomiast koniec pojedynku. Ponownie lewy sierpowy Polaka okazuje się bezcenny.

Podsumowanie

Tylko występ z Luke’iem Rockholdem jest porównywalny z tym, czego dowodzony przez trenerów Roberta Jocza i Roberta Złotkowskiego Jan Błachowicz dokonał na UFC 253, ale… Dominick Reyes to sprawniejszy i znacznie groźniejszy rywal, który podchodził do tego pojedynku po piekielnie wyrównanej, zdaniem wielu: wygranej, walce z Jonem Jonesem. Sportowo skalp znacznie cenniejszy, ranga walki nieporównywalna.

Kombinacja prawego prostego/sierpowego z lewym sierpowym już z odwrotnej pozycji – modyfikowana na prawego z lewym kopnięciem na korpus po przekroku, jeśli Reyes łapał dystans – okazała się kluczem do pokonania Reyesa. W końcówce drugiej rundy, gdy Amerykanin stracił już wiele ze swojej kontroli dystansu – za sprawą lowkingów, kopnięć na żebra i ogólnej gry na przełamanie Błachowicza – do wspomnianej kombinacji prawego z lewym Polak zaczął dokładać prawego prostego, tym ciosem łamiąc rywalowi nos. To był początek końca.

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

„Zapłacisz za to pasem” – Khamzat Chimaev odpowiedział na słowa Israela Adesanyi o „szczurzej wardze”

Powiązane artykuły

Komentarze: 6

  1. Świetna analiza, dziękuję! To tłumaczy, dlaczego tak uznany i świetny zawodnik wyglądał w tej walce jak mismatch dla Błachowicza. Znakomicie to pokazuje – niby oczywistą oczywistość – że odpowiednio dobrana taktyka, umiejętność wykorzystania wniosków z rozpracowania rywala oraz oceny własnych możliwości są najczęściej ważniejsze niż poziom umiejętności technicznych i motoryka (te ostatnie trudno jest mi nawet porównać na podstawie tej walki).

Dodaj komentarz

Back to top button