UFC

UFC on Fox 9 – co zapamiętamy?

Zgodnie z oczekiwaniami jedna z najlżejszych gal UFC w historii nie przyniosła wielu skończeń, choć kilka jej momentów z pewnością zapamiętamy na dłużej.

W walce wieczoru Jospeh Benavidez całkiem nieźle rozpoczął pojedynek z mistrzem dywizji muszej Demetriousem Johnsonem. W ich pierwszej walce na UFC 152 nie radził sobie z pracą na nogach Johnsona, nie będąc w stanie zamknąć go efektywnie pod siatką. Tym razem w celu ograniczenia możliwości ucieczki mistrzowi zaczął razić go kopnięciami, domykając tym samym wolną przestrzeń, z której tak ochoczo zawsze korzysta Mighty Mouse. Gdy wydawało się, że zapowiada nam się długa i wyrównana walka, Benavidez popełnił błąd, który bezwzględnie wykorzystał szybki jak błyskawica dominator dywizji muszej, kończąc walkę nokautem po raz pierwszy od lutego 2010 roku i fundując tym samym pretendentowi pierwszą w karierze porażkę przez KO. Mighty Mouse, nieprzywykły do posyłania swoich rywali do krainy Morfeusza, dobił nieprzytomnego już Benavideza czterema szybkimi ciosami w parterze, zanim ważący grubo ponad 100 kilo John McCarthy zdążył dobiec, by powstrzymać go przed dalszą nawałnicą.


Benavidez rezygnuje z kopnięcia, stojąc na jednej nodze bardzo blisko Johnsona. Ten nie potrzebuje zaproszenia, by wykorzystać niestabilną pozycję swojego rywala i atakuje nieprzygotowanego pretendenta kombinacją lewego i prawego. Na ten ostatni cios próbuje odpowiadać Joseph, ale już wtedy znajduje się w znacznie gorszej pozycji.

Demetrious Johnson, zamykając 2013 roku trzema zwycięstwami (decyzja nad Johnem Dodsonem, poddanie Johna Moragi i teraz nokaut Benavideza), dołącza do mocnych kandydatów na zawodnika roku. Mighty Mouse w zasadzie wyczyścił już dywizję muszą i zanim ktoś inny (kolejny John, ale tym razem Lineker?) zasłuży na walką o pas, prawdopodobnie Demetrious zmierzy się raz jeszcze z Dodsonem. Natomiast pokonany Benavidez znalazł się w bardzo trudnym położeniu. Jeśli Johnson nadal będzie dominował, to nie spodziewam się, by reprezentant Aplha Male dostał szansę na trzecie starcie wcześniej niż za co najmniej dwa lata. Może wcześniej wrócić do boju o mistrzostwo, jeśli ktoś wcześniej zdetronizuje Mighty Mouse’a, na co się jednak, póki co, nie zanosi.

Faber 4-0

Urijah Faber w świetnym stylu rozprawił się z młodym Michaelem McDonaldem, serwując Mayday’owi solidne lanie w stójce zakończone firmową gilotyną. Uważam, że obalenie, które na samym początku walki zaliczył Faber, było kluczowe – Mayday, obawiając się kolejnego, walczył bardzo ostrożnie, wręcz biernie, do tego jego niezła na ogół praca nóg tym razem w stu procentach skupiała się na uniknięciu kolejnego wylądowania na plecach, co nie sprzyjało wyprowadzaniu ofensywy. Ostatecznie 22-letni Michael źle ocenił szkody, jakie wyrządził Faberowi, ruszając do szarży, którą przypłacił przyjęciem potężnego prawego będącego początkiem końca.


Michael McDonald trafia kopnięciem, które ześlizguje się po czubku głowy Urijaha Fabera, potem dokłada lewy i czując, że naruszył swojego rywala, rusza do ofensywy, przymierzając się do kończącego prawego. Faber jednak ma się całkiem nieźle, zatrzymując się i potężnym prawym trafiając odsłoniętego McDonalda. Potem w świetnym stylu dobija go i dusi.

Tym samym Urijah Faber kończy rok perfekcyjnym rekordem 4-0, pokonując na swojej drodze przeciętnego Ivana Menjivara, solidnego Scotta Jorgensena i szalenie utalentowanych, odpowiednio, grapplera w osobie Youri Alcantary i strikera w osobie właśnie Michaela McDonalda. Teraz The California Kid czeka na rozstrzygnięcie boju pomiędzy Renanem Pegado a Dominickiem Cruzem, by zmierzyć się ze zwycięzcą. Czy uda mu się w końcu wygrać w walce o pas?

Nogi Barbozy

Postawię śmiałą tezę, że gdyby ręce Edsona Barbozy były w połowie tak dobre, jak jego nogi, to nie byłoby na niego mocnych w kategorii lekkiej. Przez lata. Brazylijczyk zaprezentował się całkiem nieźle od strony defensywnego graplingu oraz zapasów, zademonstrował wielkie serce do walki oraz twardą szczękę. Na swoje nieszczęście jego boks – pomimo tego, że jak na standardy MMA wcale nie jakoś szczególnie słaby – nadal jest kluczową przyczyną problemów Edsona w oktagonie. Trzymana ciasno garda stanowi zaproszenie do obszernych ciosów, których Brazylijczyk nie jest w stanie uniknąć. Do tego Barboza czasami demonstruje nawyk prostowania rąk, gdy jego rywal szarżuje – utrudnia to, rzecz jasna, w pewnym stopniu atak przeciwnikowi (często podobnie zachowują się zawodnicy z dużym zasięgiem ramion jak Jon Jones czy Alexander Gustafsson), ale w żaden sposób nie przekłada się na niezwykle trudne do wyprowadzenia z tej pozycji kontrataki. O ile w sytuacji, gdy jego rywal nie atakuje, Barboza błyszczy, o tyle w momencie, gdy jest spychany do defensywy, gubi się. Walka z kontry nie jest jego mocną stroną i wydaje się, że po wczorajszym boju jego kolejni przeciwnicy będą przyjmować taktykę polegającą właśnie na spychaniu do defensywy kreatywnego strikera, bo ta wydaje się obecnie najwłaściwszą na pokonanie Brazylijczyka.

Z drugiej natomiast strony, Edson przez większość czasu prezentował dobrą kontrolę dystansu i świadomość oktagonu, nie dając się spychać pod siatkę, umiejętnie schodząc do boku za każdym niemal razem, gdy 1-2 metry za nim znajdowało się ogrodzenie. Brazylijczyk korzysta też coraz chętniej z lewego prostego, ale nie kontynuuje tej techniki żadną kolejną. W starciu z Dannym Castillo często próbował kontrować podbródkowym, spodziewając się schodzenia reprezentanta Alpha Male po obalenie i o ile kilka razy zaskoczył rywala, to także kilka razy przyjął mocne razy jednak nie schodzącego po nogi a uderzającego na górę Danny’ego. Innymi słowy, boks Barbozy nadal jest jego piętą achillesową, choć wydaje się, że dysponujący dobrymi warunkami fizycznymi, bardzo silny a przy tym będący prawdopodobnie najbardziej eksplozywnym i zaraz za Anthonym Pettisem najbardziej kreatywnym strikerem w dywizji lekkiej 27-latek wymaga kilku tylko szlifów, by w ciągu roku włączyć się do rywalizacji z czołówką swojej kategorii.


Spodziewający się obalenia Edson Barboza przygotowuje prawy podbródkowy, nie chroniąc swojej szczęki lewą ręką – Castillo idealnie trafia w wolną przestrzeń, naruszając Brazylijczyka i gotując mu w konsekwencji prawdziwe piekło w pierwszej rundzie, którą winien był wygrać 10-8. Na drugim gifie przykład krótkiego, ale piekielnie mocnego lowkinga w wykonaniu Edsona, który w UFC już dwie walki zakończył tą morderczą w jego wykonaniu techniką.


Na pierwszym przykładzie kolejna petarda wystrzelona przez Barbozę ląduje na udzie biernego Castillo – zwróćmy uwagę na pracę rąk, która powoduje, że zmylony Amerykanin podnosi ręce do gardy. Na kolejnym filmie Danny znajduje się o kilka centymetrów od podzielenia losu Terry’ego Etima – dynamika Brazylijczyka robi piekielne wrażenie.


W pierwszej akcji Barboza atakuje stepującym lowkingiem, markując atak bokserski – technikę tą za swoich najlepszych lat ochoczo i skutecznie stosował Donald Cerrone. Na ostatnim przykładzie Barboza obrotowym kopnięciem na korpus – jedną z wielu technik kopanych, które opanował niemalże do perfekcji – narusza demonstrującego masę serca i poświęcenia Danny’ego Castillo.

Kto następny dla Brazylijczyka? Wydaje mi się, że nastał już moment, by skonfrontować go z zawodnikiem ze ścisłej czołówki – jeśli Donald Cerrone pokona Adriano Martinsa – co, nawiasem mówiąc, wcale nie jest takie pewne – to zestawienie go z błyskotliwym Brazylijczykiem miałoby sens. Poza Kowbojem chętnie zobaczyłbym też Barbozę z Jimem Millerem, jeśli ten upora się z Fabricio Camoesem, lub z Natem Diazem.

Pozostałe

W innych ciekawszych pojedynkach wczorajszej gali rozchorowany Chad Mendes zrobił to, co musiał, walcząc bezpiecznie i wypunktowując Nika Lentza, rozluźniony Abel Trujillo zdemolował Rogera Bowlinga, a długimi fratmentami nieudolnie naśladujący Andersona Silvę Bobby Green na punkty pokonał twardego jak skała Pata Healy’ego.

Po UFC on Fox 9 przed nami dwa tygodnie przerwy – rok 2013 zakończymy arcyciekawie zapowiadającą się galą UFC 168, na której dojdzie do wyczekiwanego przez wszystkich rewanżu pomiędzy Chrisem Weidmanem a Andersonem Silvą.

fot. Josh Hedges/Zuffa LLC/Getty

Powiązane artykuły

Komentarze: 19

  1. Moja punktacja walki Barbozy:

    1r: 10-8 Castillo
    2r: 10-8 Barboza
    3r: 10-9 Barboza

    Tak jak napisał naiver – Barboza ma całkiem niezły takedown defense, jak się okazało. Jego problemem jest jednak defensywa w stójce. Wydaje mi się, że powinien zacząć wcześniej strzelać kopnięciami – szczególnie pushkickami uderzanymi w brzuch i lowkingami. Dzięki temu rywal nie byłby wstanie skracać dystansu. W 2 i 3 rundzie tak się stało, ale w 1 Barboza obawiał się chyba obaleń… całkiem niesłusznie, bo te lowkingi bite są za szybko i za precyzyjnie, żeby stanowiły asumpt do bycia przewróconym.

  2. Również przemknęło mi przez głowę punktowanie tego 10-8, ale o ile przy pierwszej raczej nie miałem wątpliwości, to przy drugiej już można by dyskutować, czy dwupunktowa przewaga rzeczywiście miała miejsce.

    Defensywne zapasy Barbozy – Tsubasa mnie poprawi, jeśli się mylę – polegały w tym starciu na kapitalnej momentami pracy nóg, dzięki której Danny nawet nie dochodził do jego nóg/bioder. W drugiej i trzeciej rundzie było o to, oczywiście, łatwiej, bo po pierwszej Castillo wypompował się, a ponadto od drugiej zaczął przyjmować te potężne lowkingi. Spore wrażenie zrobiło na mnie defensywa Barbozy w parterze – naruszony, mający chyba dwa razy Castillo w dosiadzie nie załamywał się i cały czas walczył o poprawę pozycji. Z duszeń też się ładnie wykręcał. Barboza ma twardy czerep, co zresztą pokazał też przy porażce z Varnerem, która to walka została przerwana odrobinę za wcześnie moim zdaniem.

  3. Faber jest nie z tej ziemi. Nie pałam do niego jakąś niebywałą sympatią. Po prostu go lubię, ale nikt pośród zawodników z „lekkich” kategorii wagowych nie wzbudza we mnie takich emocji jak on. Jest niczym pies myśliwski, nieustępliwy i agresywny. Mały zabójca.

  4. Średnia praca rąk u Barbozy (choć bije całkiem mocno) to jedno, ale wydaje mi się, że w dużej mierze za sytuację z pierwszej rundy odpowiadało opuszczenie rąk na potrzeby obrony obaleń – został w pierwszej rundzie „okiwany” tak jak Cain to zrobił z Juniorem. Może nadinterpretuję, ale w czasie oglądania walki miałem takie wrażenie. Barboza powinien dostać kogoś z top 10, ewentualnie walka z Makdessim (o ile wygra swoje starcie) mogłaby być ciekawa. Castillo bym widział z Dunhamem, obaj po porażkach i obaj spokojnie w pierwszej dwudziestce LW.
    Faber jednak poza walkami mistrzowskimi będzie wszystkich niszczył. Liczyłem na McDonalda, mojego ulubieńca w BW zresztą, ale przy Urijahu wypadł jak amator. Znaczy może nie jak amator, bo nie dał się całkiem zdominować zapaśniczo/poddać bez odpowiedniego „zmiękczenia”, ale walczący asekurancko i pasywnie był łatwym celem dla starego wilka.
    Takiego zakończenia main eventu się nie spodziewałem. Fajnie, że Lauzon powrócił na dobre tory, szkoda, że walka Mendesa wyglądała tak, a nie inaczej, dobrze, że Stout poobijał Codego. Bez szału ta gala niestety, ale z kilkoma przebłyskami.

    1. Makdessi idealnie pasowałby Barbozie, a Barboza tylko odrobinę mniej Makdessiemu. Obaj stójkowicze, obaj z szalonymi kopnięciami – silniejszy, większy i bardziej dynamiczny Barboza, ale boksersko (co, jak wiemy, ma znaczenie) lepszy Makdessi. Chętnie bym obejrzał, choć Makdessi walczy dopiero w lutym, więc realistyczne patrząc, najwcześniej takie zestawienie mogłoby odbyć się w maju/czerwcu, a wydaje mi się, że Barboza wróci wcześniej. Jego starcie z Guillardem (jeśli wygra z Pearsonem) też na papierze wyglądałoby rewelacyjnie, ale jako, że ten walczy z Anglikiem dopiero w marcu, to…

  5. Dla mnie numerem jeden tej gali był oczywiście Demetrious Johnson. Mocno liczyłem na tego zawodnika i mnie nie zawiódł. Postęp widoczny w jego umiejętnościach od gali UFC 126 jest galaktyczny i strach pomyśleć co zrobi z kolejnymi rywalami jeśli nie zwolni tempa. Benavidez jest teraz w fatalnej sytuacji. Dla mnie numerem dwa dywizji muszej jest John Dodson, o czym już pisałem, dlatego jeśli Joseph zmierzy się kiedyś i z tym zawodnikiem, to do walki o pas już nigdy nie dojdzie.

    Urijah Faber jest wielki, nie ma co do tego wątpliwości. McDonald natomiast wypił przed walką chyba kilka filiżanek melisy, bo nie ujmując nic Urijahowi, jego młodszy rywal po prostu nie miał jaj, żeby coś w tej walce zrobić. O ile jego defensywny grappling zdał egzamin, to w stójce był do bólu anemiczny, jakby zapomniał o co walczy, albo sparaliżował go strach. Liczyłem na dobry pojedynek i się zawiodłem, bo był to mecz do jednej bramki.

    Edson Barboza wiele zyskał w moich oczach. Mimo, że punktowałem remis, to trzeba przyznać, że przetrwać taki kataklizm, jaki spotkał go w 1 rundzie jest czymś nadzwyczajnym. Szkoda Castillo, ale sam jest sobie biedak winny. Zawodowy morderca powinien skończyć ofiarę, którą poważnie zranił, a Danny tego nie zrobił i ma teraz nad czym myśleć, bo był o krok od najważniejszej wygranej w karierze.

    Naiver, dlaczego nie ma nawet dwóch słów o walce Laflare vs. McGee? Mi się ta walka bardzo podobała. Ryan to zawodnik, który może stać się poważnym kandydatem do TOP 10 dywizji półśredniej. Jeszcze mu trochę brakuję umiejętności, ale wydaje mi się, że jest wstanie to nadrobić. Czekałem z niecierpliwością na ten pojedynek i się nie zawiodłem.

    Walka Green vs. Healy mi się nie podobała. Nie będę używał rasistowskich sformułowań, ale jak patrzyłem na to, jak zachowuje się nowy „gwiazdor” UFC, to miałem mieszane uczucia. Nie podoba mi się styl tego zawodnika, chociaż pokazał, że jest nieprzeciętnie utalentowany. Nie wiem czy Green to materiał na TOP 10 dywizji lekkiej, ale nie można go lekceważyć.

    Na pewno też długo nie zapomnę jaką egzekucję Abel Trujillo zafundował Rogerowi Bowlingowi. To było mocne.

    Mi się gala podobała, chociaż tydzień temu była lepsza. Teraz pozostaje tylko czekać na UFC 168.

  6. Silas, no tak, Nate ich nie broni, ale ma coś, co mocno wyrównuje szanse obu – czyli długachny zasięg oraz niezły boks. Do tego walczy, wywierając presję, a pamiętajmy, że Edson w kontrze jest przeciętny. Jeśli spychasz go do defensywy, raczej nie wystrzeli z lowkingiem.

    Nawiasem mówiąc, nie wspominałem jeszcze o kondycji, a ta wyglądała u Barbozy naprawdę dobrze – pozostał dynamiczny do samego końca.

    Slipmych, LaFlare vs McGee mnie nie porwało w żadnym momencie. LaFlare zaprezentował się dobrze jak na zawodnika, który walczył miesiąc wcześniej, to nie ulega wątpliwości, ale Top 10 nie dla niego.

  7. Co do przeciwników Barbozy, to jest spory wybór. Dla mnie najciekawsze opcje to:

    1.Donald Cerrone – jeśli wygra z Adriano Martinsem. Nie zgadzam się z Naiverem, że to wcale nie jest takie pewne, mimo, że w MMA nic nie jest pewne. Jeśli Donald pojawi się w oktagonie w takiej formie jak w walce z Dunhamem, to powinien obić Brazylijczyka bez większych problemów. Jego pojedynek z Barbozą byłby wielkim widowiskiem.

    2.Joe Lauzon – nie zdziwię się jeśli Trójkąt Bermudzki postanowi zaprosić tych dwóch zawodników do tańca. Lauzon pokonał Varnera, a Varner pokonał Barboze. Wiele osób pewnie uważa takie zestawienie za kiepskie, ale mi Barboza jeszcze nie zrobił takiej papki z mózgu, że muszę zobaczyć jego walkę z czołowych zawodnikiem wagi lekkiej. Chętnie bym zobaczył walkę Brazylijczyka z królem bonusów.

    3.Bobby Green – pokonał Healy’ego w dużo gorszym stylu niż Khabib, ale jednak wygrał. Czas na większe walki również dla tego zawodnika. Może akurat fakt, że walczyli na jednej gali wpłynie na to, że ich drogi skrzyżują się na jednej z wiosennych gal?

    I nie chcę oglądać już walki Johnson vs. Dodson II. Za szybko! Dodson powinien wygrać jeszcze dwie walki. Sytuacja w tej dywizji wygląda coraz lepiej, więc nie ma pośpiechu.

  8. Slipmych, komuś Barboza zrobił papkę z mózgu, że muszą widzieć go z czołówką? Poza tym z jednej strony piszesz, że Tobie nie zrobił, a z drugiej najchętniej zobaczyłbyś go z… Donaldem Cerrone, który teraz jest 8. w rankingu UFC, a po ewentualnym pokonaniu Martinsa będzie być może jeszcze wyżej, więc pod czołówkę się jak najbardziej kwalifikuje.

  9. Edson Barboza ostatnie 4 walki stoczył na undercard. Pokonał przed czasem dwóch słabych zawodników jak na poziom UFC. Przegrał z jednym solidnym i w ostatniej walce ledwo co pokonał solidnego rzemieślnika, któremu daleko do czołówki (ja punktowałem remis). Śmiałe stawianie tezy, że już czas na walkę ze „ścisłą” czołówką uważam za nieadekwatne do przebiegu kariery Barbozy i zawyżanie jego aktualnego miejsca w hierarchii. Oczywiście jego styl jest zjawiskowy, ale ja bym go chętnie zobaczył jeszcze z Lauzonem, albo Greenem, a to ścisła czołówka nie jest. Po za tym Lauzon jest chyba od niego nawet wyżej w rankingu?

    Co do Cerrone, to podałem powód takiego zestawienia. Uważam, że to byłoby wielkie widowisko. Nie wiedziałem nawet, że Donald jest 8 w rankingu, bo mnie to w danej chwili nie interesowało. Jestem ciekawy jak były mistrz świata Maui Thay poradzi sobie z najlepiej kopiącym zawodnikiem w dywizji, dlatego jestem zdecydowanie na tak, nie zawracając sobie przy tym głowy, czy Barboza dostanie walkę z zawodnikiem z Top 10, czy nie.

  10. Uściślijmy pojęcia – „ścisła czołówka” = top 10 oficjalnego rankingu UFC. Piszesz, że nie zrobił Ci papki z mózgu – sugerując, że komuś innemu zrobił – i wcale nie musisz go widzieć z czołówką, jednocześnie chętnie zestawiając go z Cerrone, który w pełni wpisuje się nie tylko w czołówkę, ale wręcz w ścisłą czołówkę. Nawiasem mówiąc, są tam też Jim Miller i Gray Maynard, z którymi też – zwłaszcza z Millerem, jeśli wygra kolejne starcie – bym go widział, podobnie jak i z Natem Diazem, który również jest ścisłą czołówką.

    Nie umrę z żałości, jeśli zestawią go z kimś niebędącym w top 10, ale w samym rzeczonym top 10 widzę kilku zawodników, z którymi mógłby się zmierzyć i miałoby to uzasadnienie sportowe oraz drabinkowe – i jednocześnie, uwaga, nie uważam, by to powodowało, że z mojego mózgu zrobiła się papka.

  11. „Papka z mózgu” to metafora nie mająca na celu obrażania kogokolwiek, więc nie masz się co bulwersować i drążyć tematu, jakby od tego zależało czy jutro rano obudzisz się żywy albo martwy.

    Po za tym chyba kompletnie nie zrozumiałeś, że napisałem to sformułowanie tylko i wyłącznie pod kątem usprawiedliwienia walki z Lauzonem lub Greenem. Zobaczyłbym walkę z Lauzonem, bo Edson nie zrobił na mnie „tak dużego wrażenia = papki z mózgu”, że muszę zobaczyć jego walkę ze ściśłą czołówką. Jeśli ktoś nie widzi możliwości walki z Lauzonem, bo jego zdaniem to za słaby rywal, mimo, że jest wyżej w rankingu(który okazuję się być w tym temacie szalenie ważny przy zestawianiu pojedynku Barbozy), to uważam, że ten ktoś za mocno wywyższa Barboze. I również nie umrę z żałości jeśli Barboza dostanie walkę z zawodnikiem ze ścisłej czołówki.

  12. Oczywiście, że nie umrzesz, skoro Twoim pierwszym wyborem jest Cerrone, który do tej czołówki należy.

    Uważam, że Twoja metafora z „papką z mózgu” była mało taktowna.

    Nie wiem też, o jakim „rankingu” w kontekście Lauzona piszesz. Przecież nie o oficjalnym UFC, gdzie nie ma ani Lauzona, ani Barbozy, ani nie o fightmatrixowym, gdzie Brazylijczyk jest nad Amerykaninem. W którym zatem jest odwrotnie?

  13. Naiver
    Albo mi się wydaje, albo potknąłeś się przy interpretacji tego co napisałem, bo zaczynasz insynuować mi błędy logiczne, których nie popełniłem. Pytanie czy robisz to celowo, bo chcesz wziąć odwet za „papkę z mózgu”, która Cię uraziła, czy robisz to nieświadomie, co jest akurat mocno podejrzane, bo nie powinieneś mieć problemu z poprawną interpretacją zdania, które jest przyczyną niezgody.

    A więc, zdania dotyczące walki Barboza vs. Lauzon:
    „Wiele osób pewnie uważa takie zestawienie za kiepskie, ale mi Barboza jeszcze nie zrobił takiej papki z mózgu, że muszę zobaczyć jego walkę z czołowych zawodnikiem wagi lekkiej”

    Czy jeśli piszę, że „nie muszę” oglądać walk Barbozy ze ścisłą czołówką jest równoznaczne z tym, że nie chcę takich walk zobaczyć? Jeśli tak, to dlaczego? Jeśli nie, to po co w każdym komentarzu podajesz mi przykład Donalda Cerrone, skoro nie zasugerowałem, że zawodnik z TOP 10, czyli ze ścisłej czołówki odpada? Starasz mi się pokazać, że najpierw piszę coś, czemu później zaprzeczam, ale tak nie jest. Mam wrażenie, że to Ty starasz się napisać to w taki sposób, żeby tak właśnie wyglądało. Pytanie tylko dlaczego, jeśli tak nie jest?

    Nietaktowane było pytanie Andrzeja Leppera na konferencji prasowej w sprawie zgwałconej kobiety, kiedy śmiejąc się zapytał „jak można zgwałcić prostytutkę?”. „Papka z mózgu” była sformułowaniem wartym tyle samo co „namieszanie w głowie”, nie miała na celu obrażenia kogokolwiek, więc nie jestem wstanie zrozumieć, skąd taka reakcja. Zaczynam się czuć, jakbym utopił komuś kota w miejskiej toalecie, a nic takiego nie zrobiłem.

    Co do rankingów, to nie uważam, żeby oficjalny ranking UFC odbierał mi prawo do wizualizacji miejsc dwóch zawodników poza pierwszą 10tką. Nie muszę widzieć na oficjalnej stronie UFC cyfr przy każdym nazwisku, żeby domniemywać, kto z dwóch potencjalnych rywali jest w danej chwili wyżej w rankingu. Nie patrzyłem na ranking, kiedy o tym pisałem. Ze znanych mi rankingów, na rocksach Lauzon jest w tej chwili wyżej od Barbozy, chociaż to dla Ciebie woda na młyn, więc tutaj żaden argument nie przemówi, dopóki oficjalny ranking UFC nie powiększy liczby miejsc. Zapytałem się wcześniej, o Twoje zdanie na temat miejsca Lauzona w rakingu właśnie pod tym kątem- domniemania. Jeśli jednak wolisz trzymać się twardo oficjalnych rankingów UFC i nie masz wyrobionej opinii na temat miejsc zawodników spoza TOP 10 oficjalnego rankingu UFC, to nie dojdziemy do porozumienia.

    A więc, jeśli czujesz potrzebę pokazywania mi błędu logicznego z Donaldem Cerrone, to nie będę się już przed tym bronił, bo taki błąd nie istnieje. Możesz mi to wypominać, nie będę Ci miał tego za złe.

    „Papka z mózgu” nie była obraźliwa. Nietaktowna? Może delikatnie.

  14. Jak to zwykle bywa, internetowe dysputy kończą się interpretacjami interpretacji, które można kontynuować w nieskończoność, więc grzecznie pasuję i w temacie Barboza + Cerrone + rankingi + papka z mózgu nie mam już nic więcej do dodania :P

Dodaj komentarz

Back to top button