UFC

UFC Fight Night 43 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 43, na której James Te Huna zmierzy się z Natem Marquardtem.

185 lbs: Nate Marquardt > James Te Huna (poddanie – balacha)

Nate Marquardt przypomniał sobie dziś, dlaczego kiedyś był jednym z najlepszych średnich na świecie. Jego zapasy okazały się dużo lepsze niż Jamesa Te Huny, a i parterowa gra Amerykanina stała o poziom wyżej niż Nowozelandczyka. Marquardt nieźle radził sobie w stójce, a wszelkie próby obaleń ze strony Te Huny odwracał na swoją korzyść, uzyskując dominujące pozycje w parterze, z których porozcinał rywala. Gdy Nowozelandczyk próbował zrzucić z dosiadu Amerykanina, ten zapiął ciasną balachę, zmuszając Te Hunę do odklepania. Marquardt zatem ucieka spod topora zwolnienia, natomiast wpada pod niego mający teraz na koncie trzy kolejne porażki Nowozelandczyk.

265 lbs: Jared Rosholt > Soa Palelei (decyzja jednogłośna)

Jared Rosholt nie pozostawił wątpliwości na temat tego, kto jest lepszym zapaśnikiem, przez trzy rundy kontrolując i obijając w parterze bezradnego Soa Paleleia. Występ Amerykanina był bliźniaczo podobny do tego, którym uraczył widzów w konfrontacji z Danielem Omielańczukiem. Ciągła kontrola, leżenie, kontrola, kilka krótkich ciosów, kontrola, zbieranie sił, kilka ciosów nie robiących krzywdy rywalowi, ale powstrzymującego sędziego przed podniesieniem pojedynku. Rosholt to doskonały zapaśnik, także pod MMA, ale jego jednopłaszczyznowość może stanowić poważny problem w konfrontacji z lepszymi zawodnikami. Prawdopodobnie już w kolejnym starciu będący na fali trzech kolejnych zwycięstw Rosholt takowego dostanie.

145 lbs: Charles Oliveira > Hatsu Hioki (poddanie – trójkąt rękami)

W kapitalnym grapplerskim boju Charles Oliveira zadał pierwszą porażkę w karierze przez poddanie Hatsu Hiokiemu. Brazylijczyk był znacznie agresywniejszym zawodnikiem w parterze, który nieustannie poszukiwał skończenia – w przeciwieństwie do Japończyka, który wyżej cenił kontrolę i przechodzenie pozycji. Po wyrównanej pierwszej rundzie wydawało się, że dzięki udanej kontroli i dobrym obaleniom z klinczu szala zwycięstwa zaczyna przechylać się na stronę Hiokiego, ale chwila nieuwagi kosztowała go porażkę – Brazylijczyk oplótł długie ręce wokół szyi Japończyka i pięknym poddaniem zmusił go do odklepania.

170 lbs: Robert Whittaker > Mike Rhodes (decyzja jednogłośna)

Robert Whittaker okazał się lepszym, precyzyjniejszym, skuteczniejszym strikerem od Mike’a Rhodesa, znacznie lepiej pracując na nogach i kontrolując dystans. Australijczyk wygrał dwie pierwsze rundy szermierki na pięści, rażąc raz po raz rywala ciosami prostymi, sierpami oraz podbródkowymi, choć absolutnie nie było to jednostronne widowisko – Rhodes próbował się odgryzać i chwilami całkiem nieźle mu się to udawało. W trzeciej odsłonie Whittaker dołożył obalenie, przekonując tym samym do siebie wszystkich sędziów punktowych. Dzięki temu zwycięstwu Australijczyk przerywa pasmo dwóch kolejnych porażek, natomiast w jego wcześniejszą rolę wciela się Rhodes, nie mogąc być pewnym swojej przyszłości w UFC.

155 lbs: Jake Matthews > Dashon Johnson (poddanie – trójkąt nogami)

Jake Matthews zachwycił! Ma ledwie 19 lat, dysponuje doskonałymi warunkami fizycznymi, świetnym cardio, twardą szczęką (przyjął kilka mocarnych podbródkowych) rewelacyjnym, ciężkim i brutalnym ground and pound, jakże rzadkim w dzisiejszym MMA, oraz doskonałymi umiejętnościami walki z pleców. Jestem oficjalnie wielkim fanem Australijczyka! Matthews absolutnie zdemolował twardego, trzeba mu to oddać, Dashona Johnsona, który w pierwszej i trzeciej rundzie otrzymywał z ciężkich rąk Matthewsa tak srogi łomot, że aż żal było patrzeć. Rewelacyjny występ najmłodszego aktualnie zawodnika UFC – z wielką niecierpliwością czekam na jego kolejną walkę!

125 lbs: Richie Vaculik > Roldan Sangcha’an (decyzja jednogłośna)

Richie Vaculik wykorzystał swoje zapasy i niewielką przewagę grapplingową w konfrontacji z Roldanem Sangcha’anem. Filipińczyk jednak całkiem nieźle radził sobie w parterze, odwracając kilka razu pozycję i demonstrując ogromne serce do walki pod koniec pierwszej rundy, nie odklepując ciasnego duszenia Australijczyka – jak na Azjatę przystało, chciałoby się rzec. W stójce przewaga należała do dobrze kopiącego Roldana, ale w trzeciej rundzie nieco osłabł i nie był w stanie odwrócić losów pojedynku na swoją korzyść. Australijski surfer zalicza pierwszą wygraną w UFC.

170 lbs: Vik Grujic > Chris Indich (TKO)

W niezbyt porywającym i mało finezyjnym boju Vik Grujic ostrą kombinacją pod siatką ubił Chrisa Indicha. Do tamtego momentu niewielką przewagę miał Grujic dzięki udanemu sprowadzeniu. Indich do zwolnienia, a i Chrisa śledził będę bez większego zainteresowania, bo wątpię, by w wieku 37 lat z zawodnika, który mógłby nieźle prezentować się na lokalnych amerykańskich galach zmieni się w kogoś, kto kiedykolwiek będzie liczył się choćby na średniej półce UFC.

170 lbs: Neil Magny > Rodrigo de Lima (TKO)

Neil Magny w pierwszej rundzie nieopatrznie zszedł do parteru do będącego na plecach Rodrigo de Limy, co omal nie skończyło się dla niego porażką – w rezultacie bowiem tego błędu Brazylijczyk całkowicie w parterze zdominował Amerykanina, pod koniec rundy będąc nawet blisko odklepania go trójkątem nogami. W drugiej rundzie Magny wyciągnął już wnioski z pierwszej, absolutnie dominując stacjonarny cel w osobie de Limy masą celnych ciosów prostych, którymi rozstrzygnął pojedynek. Świetne wykorzystanie długiego zasięgu ramion Amerykanina, choć musimy brać poprawkę na to, że stójkowo Brazylijczyk to absolutny słabeusz. Tym niemniej trzecie kolejne zwycięstwo dla Magny’ego sprawia, że jego kariera nabiera rozpędu i w kolejnej walce otrzyma pewnie rywala z wyższej półki. Byle tylko nie schodził do parteru…

145 lbs: Daniel Hooker > Ian Entwistle (TKO – łokcie z góry)

Walka Iana Entwistle’a z Danielem Hookerem szybko przeniosła się do parteru, gdzie Brytyjczyk od razu rzucił się do skrętówek wszelakich. Wszystkie te próby jednak Hooker przetrwał z kamienną twarzą, wykorzystując długie ramiona do rozrywania rąk rywala. Anglik z uporem godnym lepszej sprawy nieustannie próbował swojej firmówki, przyjmując jednocześnie coraz więcej łokci na głowę. W końcu Nowozelandczyk rozciął Entwistle’a, złamał go (Anglik odpuścił próby poddań) i ubił łokciami z góry. Brytyjczyk protestował, że przerwanie było przedwczesne, ale… mylił się.

205 lbs: Gian Villante > Sean O’Connell (decyzja niejednogłośna)

Po bardzo wyrównanej walce Gian Villante udanie odbił się po ostatniej porażce, po niejednogłośnej decyzji pokonując Seana O’Connella i być może zwalniając go po drugiej z rzędu przegranej z UFC. O’Connell był od początku wywierał presję na przeciwniku, spychając go do defensywy, ale w bardzo wyrównanej pierwszej rundzie – kluczowej dla losów pojedynku – to Villante był odrobinę precyzyjniejszy. Druga odsłona należała już do O’Connella, który nawet posłał na deski przeciwnika, natomiast w trzeciej Villante wykrzesał z siebie resztki energii i ponownie walcząc na wstecznym, był precyzyjniejszy.

fot. MMAJunkie.com

Powiązane artykuły

Komentarze: 16

  1. Całkiem dobra gala z tego wyszło. Na największy plus Matthews, Oliveira i Marquardt. Bukmachersko na tej nic nie zarobiłem, ale najwięcej postawiłem na Moontasriego i to od niego zależy, jak wypadnie dla mnie ten weekend.

  2. Czas posypać głowę popiołem. Ian Entwistle jednak nie ma w głowie zbyt wiele oleju. Szkoda, że chłopakowi brakuje chłodnej głowy, jednak walka pokazała, że jest to zawodnik do końca pierwszej rundy, dalej nie będzie ani zapału, ani woli walki. Szkoda chłopaka, może jednak teraz odbędzie lekcje, które go cośkolwiek nauczą.

  3. Myślę, że on musi zrobić wszystko, żeby zakupić nową broń do swojego arsenału, bo poza skrętówkami i lowkingami rodem z boisk piłkarskich ma niewiele do zaoferowania. Dałby sobie spokój z parterem i zaczął trenować stójkę na poważnie… chociaż niby po to do Tajlandii wyjechał, ale jednak w ogóle tego nie było widać w walce.

    A swoją drogą spokój Hookera mi bardzo zaimponował.

  4. Mam nadzieję, że się chłopak będzie rozwijał. Niestety walka pokazała duże braki. Lubię go, żałowałem, że odchodzi z Cage Warriors, ale przyszedł i na niego czas treningu. Trenować stójkę w Tajlandii brzmi tak egzotycznie, że aż strach wyciągać przypuszczenia, jaki był realny cel tych wojaży.

    Co ciekawe, ta walka pokazała również spore problemy wśród zawodników w Wielkiej Brytanii. Od dawna mam wrażenie, że ich poziom jest co najwyżej średni.

Dodaj komentarz

Back to top button