UFC

Tyron Woodley zdradza datę planowanego powrotu i dwie walki, które ma na oku

Zasiadający na tronie kategorii półśredniej Tyron Woodley celuje w powrót do oktagonu na lipcowej gali UFC 213 w Las Vegas.

Po dłuższej medialnej przerwie mistrz kategorii półśredniej Tyron Woodley zabrał głos na temat swojej przyszłości.

W rozmowie z portalem BJPenn.com Amerykanin zdradził, że obecnie nagrywa jeszcze jeden film, ale gdy tylko skończy, wraca do treningów, celując w występ na gali UFC 213, która odbędzie się 8 lipca w Las Vegas.

UFC nie ma zbyt wielu gwiazd. Mają wielu świetnych zawodników, ale jeśli chodzi o gwiazdy, to nie ma ich tak dużo w UFC.

– ocenił zawodnik.

Mając to na uwadze, uważam, że jestem jednym z gości, którzy są o włos od wybicia się i zostania gwiazdą. I sądzę, że UFC wystawi swoich ciężkorękich zawodników na tę kartę. Nie wiem, co dokładnie planują, ale rozmawiałem z Daną nie tak dawno i pytał, kiedy chciałbym walczyć. Powiedziałem, że chcę walczyć właśnie wtedy. Myślę więc, że to ta data. W to celujemy.

Od czasu odebrania pasa mistrzowskiego Robbiemu Lawlerowi Tyron Woodley dwukrotnie go obronił, mierząc się ze Stephenem Thompsonem. Pierwszy pojedynek zakończył się większościowym remisem, drugi większościową decyzją na korzyść mistrza.

Woodley przed oboma walkami toczył jednak ostre medialne boje, próbując wyrąbać sobie drogę do kasowej walki. Nie inaczej jest teraz.

Rywal nie jest jeszcze znany. Odbędą się pewne walki w kategorii półśredniej, ale, stary, teraz ten sport oszalał. Nie czuję, że powinienem ograniczać się tylko do walk z pretendentem numer jeden. Nie będę jedyną kategorią wagową w UFC, która ma się trzymać starych zasad, podczas gdy wszyscy inni pokazują, że dzisiaj są naprawdę możliwości, aby dawać fanom walki, które chcą obejrzeć.

Zapytany o to, jakich konkretnie rywali ma na oku, mistrz nie wspomniał ani słowem o konfrontacji Demiana Mai z Jorge Masvidalem na majowej gali UFC 211, która w zgodnej opinii staroświeckich fanów powinna wyłonić kolejnego pretendenta do walki o złoto.

UFC 205 było dla mnie wielkim PPV. Dlaczego miałbym nie spróbować zrobić walki z Bispingiem, Nickiem albo Natem Diazem, Georgesem Saint-Pierrem i Conorem McGregorem? Ci goście to obecnie moja pierwsza opcja.

Jednocześnie jednak Woodley zapewnia, że tym różni się od innych mistrzów, że tak naprawdę wcale nie chodzi mu o żadne kasowe walki. Jego celem jest bowiem ugruntowanie swojej pozycji jako najlepszego półśredniego historii – i wskazuje jasną drogę, która jego zdaniem ma go na tę pozycję wywindować.

W tym właśnie rzecz. Nie szukam tylko kasowych walk. Wielu gości chce tylko kasowych walk. Wielu gości chce się bić z jednym albo dwoma najlepszymi gośćmi, aby udowodnić, że są najlepsi na świecie. A inni goście, którzy nie są mistrzami, po prostu próbują zdobyć walki, które zaprowadzą je do pasa. Tak to wygląda.

– zawyrokował Woodley.

Ja natomiast mam już pas. Jestem w miejscu, w którym jestem chciwym gościem. Chcę walki, która ugruntuje mój legendarny status największego w historii. Są dwaj goście, których muszę pokonać, aby stać się największych półśrednim w historii. Muszę pokonać Nicka Diaza. Jeśli pokonam Georgesa Saint-Pierre’a, nikt nie powie, że nie jestem najlepszym półśrednim, który kiedykolwiek wszedł do oktagonu. Uczyniłoby mnie to lepszym od Georgesa, lepszym od Matta Hughesa. Byłbym największym w historii. Tak się akurat składa, że te dwie walki stanowią też potencjalne ogromne PPV. Więc oczywiście to dla mnie opcje numer jeden.

*****

Sierpem #54 – Jan Błachowicz zamęczony w Buffalo

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button