UFC

„Za tę gażę z mocniejszymi rywalami nie walczę” – Sean O’Malley niezadowolony z pieniadzy w UFC

Uchodzący za nie lada talent Sean O’Malley wierzy, że w przyszłym roku powalczy o złoto wagi koguciej, choć nie ukrywa, że przy obecnej gaży walki z mocnymi rywalami go nie interesują.

Najważniejszymi uczestnikami rajdu po zwakowany przed kilkoma dniami przez Henry’ego Cejudo pas mistrzowski kategorii koguciej są Petr Yan – namaszczony nawet niedawno przez Danę White’a do walki o złoto – Marlon Moraes oraz zestawieni do pojedynku w czerwcu Aljamain Sterling i Cory Sandhagen.

Jednak robiący furorę w dywizji Sean O’Malley nie ma wątpliwości, że pomimo ledwie trzech póki co zwycięstw w oktagonie amerykańskiego giganta szybko włączy się do walki o najwyższe laury.

– Mówi sie o czterech gościach do walki o pas wagi koguciej – powiedział na falach MMA on SiriusXM (za MMAFighting.com). – Żaden z nich jednak się nie wybija. Nikt nie ma wielkiego poparcia wśród ludzi.




– Gdy natomiast ja wygram kilka walk, stanę się takim właśnie gościem. Jestem gościem, którego ludzie chcą oglądać. Mistrzem wagi koguciej. Teraz wyjdę tam i dam z Eddiem Winelandem taką walkę jak ostatnio, a potem w kolejnej powtórzę to.

– Jestem o kilka walk od tytułu, bo rankingi nie mają tak naprawdę znaczenia. Mieliśmy Jose Aldo na chyba 6. miejscu w rankingu? A przecież nawet nie wygrał. Mieliśmy teraz Dominicka Cruza, który walczył o pas po porażce. Rankingi nie mają znaczenia.

– Uważam, że ci czterej goście – Sterling, Yan, Cory i Marlon – to prawdziwi zabójcy. Mocne czarne pasy w MMA. Nikt jednak o nich nie mówi. Nikt nie jest pod wrażeniem. Nikt nie jest szczególnie zainteresowany. To ja jestem tym gościem. To ja jestem gościem, który wyjdzie, znokautuje kolesi i zdobędzie pas mistrzowski. Ludzie będą chcieli mnie oglądać, bo będzie to ekscytujące.

W marcu Sugar powrócił do oktagonu po 2-letniej przerwie spowodowanej problemami z Amerykańską Agencją Antydopingową (USADA), demolując w ramach gali UFC 248 Jose Alberto Quinonesa.



Do akcji 25-latek powróci już 6 czerwca, podczas gali UFC 250 krzyżując rękawice z zaprawionym w bojach weteranem Eddiem Winelandem.

– To dla mnie perfekcyjn zestawienie – stwierdził O’Malley. – To nie jest jeden z czołowych gości obecnie, ale to nadal weteran, który ma też dziwny styl walki. Jeśli go pokonam, udowodnię, że jestem tak dobry, jak mówią, że jestem. Nie jest jednak tak, że to będzie zwycięstwo nad kimś z Top 10. Wyjdę tam, wygram i udowodnię, że szum wokół mnie nie jest przypadkowy, ale prawda taka, że nadal będzie miał wiele do udowodnienia.

Sean O’Malley nie przedarł się póki co do czołowej piętnastki rankingu 135 funtów. Wierzy jednak, że już w przyszłym roku stanie do walki o tytuł mistrzowski, choć zaznacza, że ma czas i nigdzie się nie spieszy.




– Wszystko zależy od tego, czy UFC będzie płaciło mi tyle, ile płaci mi teraz – powiedział. – Jeśli tak, to będę walczył z innymi gośćmi. A jeśli jesteście gotowi zapłacić mi więcej za walki z mocniejszymi rywalami, wychodzę do mocniejszych rywali. Ale nie zamierzam walczyć z mocniejszymi rywalami przy pieniądzach, jakie dostaję teraz.

– Biznesowo się to po prostu nie spina. Z punktu widzenia zawodnika chcę oczywiście walczyć z najmocniejszymi gośćmi na świecie. Chcę mistrzostwa. Ale z biznesowego punktu widzenia? Skoro płacicie mi takie pieniądze, nie walczę z najlepszymi na świecie. Wszystko więc zależy od tego, jak UFC podejdzie do pieniędzy.

Za ostatnią walkę Sean O’Malley zarobił – pomijając $50-tysięczny bonus za Występ Wieczoru – $70 tysięcy, na co złożyło się $35 tys. podstawy i drugie tyle za zwycięstwo.

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Justin Gaethje 2.0 – największe zagrożenie dla Khabiba Nurmagomedova?

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button