UFC

UFC Fight Night 109 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 109 – Gustafsson vs. Teixeira z trzema Polakami – Marcinem Heldem, Damianem Stasiakiem i Peterem Sobottą – na karcie walk.

W walce wieczoru gali UFC Fight Night 109 w Sztokholmie Alexander Gustafsson (17-4) po żwawym, emocjonującym pojedynku znokautował Glovera Teixeirę (26-5).




Teixeira od początku wywarł delikatną presję, zmuszając Gustafssona do orbitowania przy siatce. Po jednej z wymian skrócił dystans z ciosami, wynosząc następnie Szweda wysoko w powietrze i ciskając nim o deski. Nie był jednak w stanie utrzymać go na dole i walka wróciła na nogi. Mauler hulał wzdłuż siatki, częstując Brazylijczyka szybkimi prostymi oraz podbródkowymi, świetnie unikając pojedynczych cepów nastawionego na nokaut rywala. Po niespełna trzech minutach walkę przerwano z uwagi na przypadkowy palec, jaki w oko Brazylijczykowi włożył Szwed. Sędzia jednak – zgodnie z ułomnymi zasadami – nie dał mu czasu na dojście do siebie, od razu kategorycznie dopytując, czy widzia na oko. Brazylijczyk przytaknął, że, owszem, chce walczyć. Od razu wrócił do szarż, ale nie był w stanie zamknąć Gustafssona, inkasując koleją serię doskonałych uderzeń szybkiego rywala. Mauler gustował szczególnie w podbródkowych, próbując powtórzyć wyczyn Anthony’ego Johnsona. Gdy Brazylijczyk naciskał mocniej, Szwed chwilami salwował się nawet sprintem.

Druga runda rozpoczęła się kapitalnie dla Alexandra, który krótkimi kombinacjami przedzierał się przez obronę Brazylijczyka, potężnie rozbijając jego twarz. Teixeira w końcu dopadł go jednak z kilkoma ciosami, ale nie zdołał naruszyć rywala. Gustafsson wystrzelił natomiast z nieprawdopodobna kombinacją obrotowego łokcia z serią potężnych uderzeń, okrutnie naruszając Teixeirę. Wydawało się, że jest o jedno, dwa dobre uderzenia od skończenia walki, ale dzielny Brazylijczyk – porozbijany i zakrwawiony – przetrwał.

Walka wróciła na środek oktagonu. Tam Gustafsson trafiał nadal częściej, ale Teixeira zaczął mu się odgryzać prostymi i sierpami, także na korpus, z których kilka doszło celu, zmuszając Szweda do panicznej chwilami ucieczki.

Początek trzeciej rundy to prawdziwy popis w wykonaniu Gustafssona, który zdzielił rywala sierpem, potem frontalem na korpus, a następnie kapitalna kombinacją z dwoma podbródkowymi posłał Teixeirę na deski, rzucając się następnie za nim z morderczymi intencjami.

Trafił kilkoma potężnymi łokciami z gardy, ale Brazylijczyk ponownie pokazał nieprawdopodobne serce i przetrwawszy nawałnicę, spróbował jeszcze poddania, by następnie wrócić na nogi. Tylko jednak na chwilę, bo Szwed haczeniem z powrotem rzucił go na deski. Glover znów jednak się podniósł i starcie przeniosło się na środek oktagonu. Gustafsson znów ostrzelał napierającego rywala potężnymi podbródkowymi z zamarkowaniem zejście po nogi. Nic jednak nie było w stanie odebrać wolę walki Teixeirze. W pewnej chwili rozsierdzony Brazylijczyk zaczął wręcz zachęcać Gustafssona do kolejnych uderzeń, próbując wdać się z nim w szalone wymiany. Mauler kontrolował jednak bardzo dobrze dystans, trzymając oponenta na końcach swoich pięści i kopnięć, rażąc go szybkimi prostymi oraz kombinacjami podbródkowego z sierpem.

Do czwartej rundy Teixeira wyszedł z identycznym animuszem jak do trzech poprzednich, wywierając presję i szukając skrócenia dystansu. Szwed trafiał jednak częściej, w razie zagrożenia sprintem czmychając do boku. Gustafsson dosięgnął rywala potężnym łokciem, wbijając go następnie do siatki, by po kilkudziesięciu sekundach rozerwać klincz serią ciosów. W wymianach stójkowych przewaga nadal należała do Alexandra, który mieszając pozycję, co chwilę kąsał przeciwnika szybkimi prostymi, w które od czasu do czasu wplatał sierpy czy podbródkowe. Zakrwawiony Brazylijczyk ani jednak myślał lądować na deskach.

Zdając sobie sprawę, że wyraźnie przegrywa na kartach sędziowskich, Teixeira zabrał się do ostrej pracy od początku ostatniej rundy. Miał jednak nie lada problemy z przedarciem się przez długie ręce i mobilność Szweda. Trafił jednak soczystą kombinacją sierpowych, ale nie miało to znaczenia, bo chwilę potem Gustafsson zmiażdżył go trzema kolejnymi podbródkowymi, kończąc potężnym sierpem, po którym Brazylijczyk runął na deski, ledwie żywy. Sędzia uznał, że wystarczy tych dramatów, jak najsłuszniej przerywając pojedynek.

Po walce Szwed niespodziewanie oświadczył się swojej dziewczynie, która weszła do oktagonu, najwyraźniej zgadzając się na zamążpójście.

*****

W co-main evencie gali gremialnie skreślany Volkan Oezdemir (14-1) sprawił nie lada niespodziankę, nokautując Mishę Cirkunova (13-3).

Po kilku pierwszych wymianach, w których obaj trafili kilkoma uderzeniami, Cirkunov ruszył do ostrej szarży z ciosami, zmuszając Oezdemira do mocnego odwrotu. Szwajcar zdołał jednak uniknąć większości ciosów, odwracając się na siatce – i z tej pozycji króciutkim prawym sierpem na ucho posłał faworyzowanego rywala na deski. Cirkunov skulił się, nie wyrażając żadnej ochoty do kontynuowania walki i po zainkasowaniu kilku jeszcze uderzeń z góry sędzia przerwał pojedynek.

*****

Peter Sobotta (17-5-1) zaprezentował wyborną formę, demolując Bena Saundersa (21-8-2).

Sobotta rozpoczął walkę doskonale, soczystym krosem w ostrej szarży posyłając Saundersa na deski. Pomimo kontynuacji natarcia w wykonaniu Polaka Amerykanin szybko jednak się pobierał i walka wróciła na środek oktagonu. Od strony bokserskiej mobilny Sobotta prezentował się znacznie lepiej, dobrze pracując jabem, do którego co jakiś czas dodawał krosa. Saunders próbował zagrażać mu kopnięciami i kolanami w klinczu, raz za razem mieszając też pozycje. Amerykanin był agresywniejszy, zmuszając Polaka do walki na wstecznym. Na minutę przed końcem polski zawodnik ponownie potężnym kontrującym krzyżowym posłał rywala na deski, rzucając się za nim z dobitką. Kilka uderzeń z góry doszło celu, ale Saunders szybko się pozbierał, przetrwał atak i unieruchomił Polaka gumową gardą, odpalając uderzenia z pleców.

Po wyrównanej minucie drugiej rundy Sobotta ponownie zdzielił Saundersa potężnym lewym po przechwyconym kopnięciu, okrutnie zaburzając jego błędnik Amerykanina. Polak nie odpuszczał, podążając za chwiejącym się rywalem i raz za razem trafiając go kolejnymi bombami. W końcu twardy Saunders – po przyjęciu jeszcze kilku soczystych uderzeń – padł na deski, choć nadal nie stracił przytomności. Sędzia jednak słusznie uznał, że ten terror nie ma już sensu, przerywając walkę!

Dla pnącego się coraz wyżej w rankingach kategorii półśredniej Petera Sobotty jest to drugie z rzędu zwycięstwo w UFC i czwarte w pięciu ostatnich walkach.

*****

Taktyczne podejście, presja i solidne fundamentwy stójkow-zapaśniczo-parterowe Nordine’a Taleba (13-4) wystarczyły na biorącego walkę w zastępstwie debiutanta Olivera Enkampa (7-1). Szwedzki karateka – wyglądający na ubogą, ale perspektywiczną wersję Stephena Thompsona – miał co prawda swoje momenty, szczególnie dobrze wplatając kopnięcia na głowę na zakończenie kombinacji, ale w jego atakach dominowała młodzieńcza fantazja, co na solidnego i efektywnego Francuza zdecydowanie nie wystarczyło.

Sędziowi jednogłośnie wskazali na Nordine’a Taleba, który kontynuuje przeplatanie zwycięstw z porażkami.

*****

W pojedynku otwierającym kartę główną Jack Hermansson (15-3) nie miał żadnych problemów z rozbiciem Alexa Nicholsona (7-4). Już w jednej z pierwszych akcji Szwed przewrócił Amerykanina, uwolnił się z gilotyny i zaczął pracować nad przejściem do dogodnej pozycji – w końcu, ostrzeliwując Nicholsona, przedarł się do dosiadu, rozpuszczając łokcie i ciosy, którymi mocno porozbijał bezradnego rywala, zmuszając sędziego do przerwania walki.

https://twitter.com/punchdrunkpauly/status/868880011998093313

Joker podnosi się w ten sposób po porażce z Cezarem Ferreirą, zwyciężając drugą z dotychczasowych trzech walk w UFC. Dla Nicholsona jest to druga z rzędu i trzecia w czterech występach porażka.

*****

Seria dwóch wiktorii z rzędu Damiana Stasiaka (10-4) została przerwana przez Pedro Munhoza, który wypunktował polskiego zawodnika w wyróżnionej walce karty wstępnej

Obaj zawodnicy rozpoczęli od mocnych lowkingów. Munhoz trafił soczystym middlekiciem, a potem kolejnymi dwoma niskimi kopnięciami, uderzanymi na wysokości łydki. Polak regularnie zmieniał pozycję. Brazylijczyk trafił sierpem w kontrze, potem znów atakując na nogi. Stasiak zaatakowało mocną szarżą i dwa ciosy doszły celu. Zainkasował jednak kolejne lowkingi. Polak spróbował obalenia, ale chwilę potem ratował się przed gilotyną. Walka wróciła na nogi, a tam Stasiak skarcił rywala mocną obrotówką na korpus. Przyjął jednak dwa bardzo mocne kontrujące sierpy, które wyraźnie nim wstrząsnęły. Z czasem odpłacił Munhozowi dobrymi ciosami, ale to Brazylijczyk wyraźnie zaczął przejmować stery pojedynku w swoje ręce, atakując coraz agresywniej i coraz częściej trafiając na głowe i korpus naszego zawodnika. Obaj wymienili się soczystymi sierpami. Polek trafił podbródkowym, na które często pochował. W samej końcówce Webster dosięgnął jeszcze szczęki Munhoza dwoma uderzeniami, przewracajac go w ostatnich sekundach.

Na początku drugiej odsłony Stasiak spróbował kilku kopnięć, ale bez powodzenia – sam przyjął mocny sierpowy w kontrze. Munhoz atakował cały czas, ale nasz zawodnik nieźle pracował na nogach, nie dając się zamykać pod siatką. Stasiak spróbował obalenia, ale nie zdołał przewrócić rywala. Damian zaczął trafiać coraz częściej, szczególnie dobrze pracując serią sierpa i podbródkowego. Munhoz nie pozostawał mu jednak dłużny, gustując w kontrujących sierpach. Polak wybronił się przed obaleniem, chwilę potem trafiając doskonałym uderzeniem. Brazylijczyk odpłacił mu jednak kopnięciami na korpus. Polak zaczynał oddychać coraz ciężej, a ciągła presja ze strony Munhoza oraz twarda szczęka Brazylijczyka sprawiały mu coraz więcej problemów.

Na rozpoczęcie ostatniej odsłony Stasiak dobrze wybronił kilka prób obaleń ze sstrony przeciwnika, ale dostał kilka uderzeń na korpus – szczególnie kolano – które rzuciły go na siatkę. Wykaraskał się jednak z opresji i wrócił na środek oktagonu, ale nieco minutę po rozpoczęciu trzeciej rundy Munhoz w końcu przewrócił naszego zawodnika. Ten jednak unieruchimił go i sędzia podniósł walkę na nogi. Obaj zaczęli wymieniać się mocnymi ciosami. Stasiak często wpadał jednak z ciosami w rywala, w półdystansie inkasując sporo kontr od agresywnie napierającego Brazylijczyka. Na półtorej minuty przed końcem Brazylijczyka przewrócił naszego zawodnika, zaciągając go do parteru, by następnie – gdy Stasiak trzykrotnie wstawał – ciskać nim o deski. Dopiero w samej końcówce Polak wrócił na nogi, tam wdając się w kilka ostrych wymian z Brazylijczykiem, w których obaj trafili.

Sędziowie jednogłośnie wskazali na Pedro Munhoza (2 x 29-28, 30-27), który w ten sposób przerywa serię dwóch zwycięstw Damiana Stasiaka.

*****

Trevor Smith (15-7) nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Chrisa Camozziego (24-13), na przestrzeni trzech rund terroryzując go zapaśniczo, kontrolując i mocno rozbijając.

*****

Toczący swoją pożegnalną walkę Reza Madadi (14-6) wygrał pierwszą rundę w starciu z Joaquimem Silvą (10-0) – pomimo tego, że w pierwszych trzech minutach zainkasował kilka dobrych ciosów, nie będąc w stanie wykorzystać zapasów, to potem w końcu przewrócił Brazylijczyka, trzymając go na dole do końca rundy.

W drugiej rundzie nie brakowało fajerwerków, bo z uwagi na dobrą obronę przed obaleniami Silvy toczyła się ona na nogach. Tam obaj raz za razem wymieniali się mocnymi ciosami, ale to jednak Brazylijczyk trafiał częściej i zdecydowanie mocniej, jednym z wysokich kopnięć naruszając nawet irańskiego Szweda. Bardzo chętnie ostrzeliwał też jego korpus, co sprawiało Wściekłemu Psu nie lada problemy.

Początek trzeciej odsłony należał zdecydowanie do Silvy, który rzucił Madadiego na siatkę seriami uderzeń. Szwed zdołał go jednak przewrócić, a potem Silva popełnił błąd – wstał i zamiast wrócić na środek oktagonu, poszukał gilotyny, szybko ją tracąc i spędzając na plecach ponad minutę. W końcu zdołał się wykaraskać i wrócić na nogi, posyłając Madadiego na deski jednym z uderzeń. Tam jednak popełnił kolejny błąd, próbując wpinać się rywalowi za plecy i ostatecznie tracąc pozycję. Wybronił jednak dwie kolejne próby obaleń, obie kontrując i lądując na górze, gdzie poobijał jeszcze potwornie zmęczonego Wściekłego Psa dobrymi uderzeniami.

Sędziowie ostatecznie niejednogłośnie wypunktowali walkę dla Brazylijczyka, który odnosi trzecie zwycięstwo z rzędu, broniąc nieskazitelny rekord.

*****

Nico Musoke (13-5-1) wypadł lepiej w w pierwszej rundzie walki z przez dłuższy czas utrzymując Bojana Velickovica (15-4-1) na ziemi pod siatką, gdzie trafiał dobrymi uderzeniami, gdy rywal próbował wracać na nogi. Walczący z odwrotnej pozycji Velickovic w końcu przeniósł walkę do stójki, gdzie trafił kilkoma ładnymi krosami, inkasując jednak też kilka uderzeń Musoke.

Druga odsłona toczyła się niemal wyłącznie w stójce – nie wliczając po jednym udanym obaleniu ze strony obu zawodników. Velickovic był nieco agresywniejszy, nieustannie kiwkami szukając utorowania sobie drogi do szczęki rywala, ale sam przyjmował więcej uderzeń od nieźle operującego prostymi Musoke.

Trzecia runda wyglądała podobnie – Musoke trafiał częściej i wydawało się, że jest na najlepszej drodze do zwycięstwa przez decyzję, ale jedna z szarż kosztowała go porażkę – ruszył z ostrym atakiem, trafiając prawym, ale zainkasował też jednocześnie prawy sierp Velickovica, po którym wdał się w szalony oktagonowy taniec. Serb podbiegł, posłał go na deski i dobił z góry.

Velickovic wraca w ten sposób na drogę zwycięstw po porażce z Sultanem Alievem, podczas gdy powracający po ponad 2-letniej przerwie Musoke doznaje drugiej przegranej z rzędu – jego ostatnim oprawcą był Albert Tumenov.

*****

Darren Till (14-0-1) wyglądał o wiele lepiej od Jessina Ayariego (16-4) w pierwszej rundzie wyróżnionej walki karty UFC Fight Pass. Walczący z odwrotnej pozycji Brytyjczyk był dużo agresywniejszy, raz za razem spychając Niemca na siatkę i tam terroryzując go szczególnie soczystym krosem, a także kilka razy obalając.

Już w jednej z pierwszych akcji drugiej rundy Till dwoma kapitalnymi kontrami kosem posłał rywala na deski, rzucając się następnie za nim do parteru.

Tam jednak nie zdołał go skończyć, będąc nawet zmuszonym do ratowania się przed balachą. W końcu Niemiec wrócił na nogi, gdzie trafił dwoma dobrymi kolanami, ale zainkasował kolejnego kontrującego lewego. Ayari zaliczył nawet udane obalenie, ale nic z niego nie wynikło. Chwilę potem ponownie leżał na deskach po kolejnej kapitalnej kontrze krosem z zejściem w wykonaniu Tilla. Brytyjczyk ponownie rzucił się do jego gardy, trafiając go kilkoma bombami, ale Ayari przetrwał do końca rundy.

W ostatniej odsłonie Ayari był nieco agresywniejszy, tym razem nurkując pod kilkoma krosami Till, ale ten świetnie kontrolował dystans, unikając większości ataków rywala. Sam natomiast wyprowadzał mniej uderzeń, ale i tak trafiał częściej – także wspomnianym krosem.

Ostatecznie sędziowie nie mieli wątpliwości, jednogłośnie (2 x 30-27, 29-27) wskazując na Darrena Tilla, który wygrywa w powrocie po półtorarocznej przerwie i remisie z Nicolasem Dalbym.

*****

Marcin Held (22-7) doznał trzeciej z rzędu porażki w oktagonie, przegrywając z Damirem Hadzovicem (11-3).




Hadzovic rozpoczął lepiej, trafiając dwoma prostymi i kolanem. Potem jednak Polak odwdzięczył mu się własnymi jabami i krosem, agresywnie szukając skrócenia dystansu. Hadzovic trafił mocnym frontalem na głowę, ruszając do szarży, ale Held przetrwał. Walka wróciła na środek oktagonu. Polak trafił krótkimi podbródkowymi w klinczu, ale zainkasował kontrujące kolano na głowę. Dokładnie na trzy minuty przed końcem rundy Marcin poszedł po obalenie i choć pierwotnie Hadzovic ładnie się wybronił, to Polak nie odpuścił, wkręcając go na ziemię. Tam szybko utorował sobie drogę do pozycji bocznej, by następnie trafić do półgardy – w końcu Bośniak zepchnął go jednak z powrotem do gardy. Polak trafiał jednak pojedynczymi uderzeniami z góry, szczególnie łokciami, przechodząc ponownie do półgardy. Tylko jednak na chwilę, bo Damir zdołał ponownie odzyskać gardę. Held poszukał skrętówki, ale Hadzovic szybko się wykaraskał, próbując wrócić na nogi – nic jednak z tego nie wyszło, bo Polak od razu rzucił się na niego, utrzymując go w parterze i dodatkowo na koniec rundy zachodząc za jego plecy.

Już w pierwszej akcji drugiej rundy Held świetnie zszedł do nóg Bośniaka, kładąc go na plecach pod siatką. Minęła minuta walki – Polak zaszedł za plecy próbującemu wstawać przy ogrodzeniu rywalowi. Hadzovic wrócił na nogi, Held poszukał duszenia zza pleców, ale stracił pozycję i został wciśnięty do klinczu, gdzie zainkasował mocny łokieć.

Dwie minuty po rozpoczęciu rundy walka wróciła na środek oktagonu, ale tylko na chwilę, bo Polak ładnie skontrował wysokie kopnięcie rywala, inkasując je co prawda, ale kładąc go ponownie na plecach. Hadzovic robił, co mógł, aby się skręcać i wstawać, ale Held świetnie kontrolował go z góry. Polak zaatakował brabo i wydawało się, że jest bliski zmuszenia Bośniaka do klepania, ale ten zdołał się wydostać – choć pozostał na dole, terroryzowany z góry przez tyszanina. Na pół minuty przed końcem rundy Held przeszedł do dosiadu, następnie zajmując skręcającemu się rywalowi plecy i na koniec częstując go jeszcze serią uderzeń.

W trzeciej rundzie jednak Polak po dobrym krosie spróbował wkręcić się po nogę rywala, nadziewając się na soczyste kolano na głowę, po którym na deski ledwie żywy. Dobitka z góry i było po walce.

Dla polskiego zawodnika jest to trzecia z rzędu porażka i wydaje się, że tylko październikowa gala w Polsce może uchronić go przed zwolnieniem.




Wyniki UFC Fight Night 109

Walka wieczoru

205 lbs: Alexander Gustafsson (18-4) pok. Glovera Teixeirę (26-6) przez TKO (ciosy), R5, 1:07

Co-main event

205 lbs: Volkan Oezdemir (14-1) pok. Mishę Cirkunova (13-3) przez TKO (uderzenia), R1, 0:28

Karta główna

170 lbs: Peter Sobotta (17-5-1) pok. Bena Saundersa (21-8-2) przez TKO (uderzenia), R2, 2:29
170 lbs: Omari Akhmedov (17-4) pok. Abdula Razaka Alhassana (7-1) jednogłośną decyzją (2 x 30-27, 29-28)
170 lbs: Nordine Taleb (13-4) pok. Olivera Enkampa (7-1) jednogłośną decyzją (2 x 30-27, 29-28)
185 lbs: Jack Hermansson (15-3) pok. Alexa Nicholsona (7-4) przez TKO (GNP), R1, 2:00

Karta wstępna

135 lbs: Pedro Munhoz (14-2) pok. Damiana Stasiaka (10-3) jednogłośną decyzją (2 x 29-28, 30-27)
185 lbs: Trevor Smith (15-7) pok. Chrisa Camozziego (24-13) jednogłośną decyzją (2 x 30-26, 30-27)
155 lbs: Joaquim Silva (10-0) pok. Rezę Madadiego (14-6) niejednogłośną decyzją (2 x 29-28, 28-29)
170 lbs: Bojan Velickovic (15-4-1) pok. Nico Musoke (13-5-1) przez TKO (ciosy), R3, 4:37

Karta UFC Fight Pass

170 lbs: Darren Till (14-0-1) pok. Jessin Ayariego (16-4) jednogłośną decyzją (2 x 30-27, 29-27)
155 lbs: Damir Hadzovic (11-3) pok. Marcina Helda (22-7) przez KO (kolano na głowę), R3, 0:07

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button