UFC

Tyron Woodley gotowy na powrót podczas UFC 230: „Zróbmy to!”

Tyron Woodley podsumował zwycięstwo z Darrenem Tillem podczas gali UFC 228 w Dallas, zdradzając też swoje plany sportowe na najbliższą przyszłość.

Tyron Woodley po raz kolejny nie pozostawił wątpliwości, kto rozdaje karty w kategorii półśredniej, w walce wieczoru gali UFC 228 w Dallas rozbijając, a następnie dusząc Darrena Tilla.

Amerykanin był aktywniejszy w pierwszej rundzie, by na początku drugiej soczystym prawym w kontrze posłać Brytyjczyka na deski. Tam zasypał go kanonadą bomb, ale Goryl przetrwał – gdy jednak Woodley zapiął ciasne brabo, Till odklepał.

Nie chcę zdradzać zbyt wiele, bo Darren Till to młody gość, który może wrócić, żeby kiedyś walczyć ze mną ponownie.

– powiedział Amerykanin w rozmowie z TSN.ca, zapytany o taktykę na walkę.

Ma bardzo dobre kombo 1-2, lewą rękę, kopnięcia, łokcie. Jeśli ustawi sobie ciebie w oktagonie, sprzątnie cię. Widzieliśmy to wielokrotnie. Nie mogłem zatem pozostawać w bezruchu. Nawet więc gdy się cofałem, walczyliśmy przednimi rękami czy uderzałem na korpus, musiałem to wszystko mieszać. Oczywistym było, że będzie bardzo ostrożny, że będzie czekał na moją prawicę, żeby mnie skontrować. I ja również musiałem być gotowy, aby skontrować jego. Widziałem, że kilka razy przymierzał się do lewej ręki – i musiałem być przygotowany na kontrę.

Obaj zawodnicy podchodzili do siebie z dużym szacunkiem przed walką – i nic nie zmieniło się po zakończeniu rywalizacji.

Woodley nie ma wątpliwości, że Till nadal posiada wszystko, czego potrzeba, aby kiedyś sięgnąć po złoto – choć jednocześnie podkreśla, że nie było żadnego przypadku w jego zwycięstwie w Dallas.

To nie było tak, że (Till) miał zły dzień. Pokonałem go w każdym elemencie.

– powiedział T-Wood.

To kwestia milisekundy. Gdyby wyprowadził ten cios kilka sekund wcześniej, gdy odchyliłem się do boku, trafiłby – i być może moje uderzenie by nie doszło. W oktagonie to kwestia milisekund. Trzeba myśleć naprawdę szybko. Mam po prostu więcej doświadczenia w walkach z wysokiej klasy uderzaczami i mocnymi zawodnikami. Muszę więc szybko myśleć.

Byłem niepokonany i walczyłem o pierwszy tytuł w karierze, mając rekord 10-0. Zostałem znokautowany – ale wróciłem. I gdzie jesteśmy dzisiaj? Myślę więc, że (Till) ma odpowiednie narzędzia, jest pewny siebie. Powiedziałem mu potem, że na taka jest ta gra. Trzeba się podnieść i jechać dalej. Nie chciałem mówić mu tego przed walką, ale wszyscy w tym sporcie przegramy. Nawet Khabib w końcu przegra. Nikt nie skończy niepokonany. To bardzo ciężki sport. Małe rękawice, za dużo zmiennych.

Na pewno posiada talent. Może musi przemyśleć występy w dywizji półśredniej? Dywizja średnia nie jest tak głęboka. Byłby tam szybszy, miałby dobre warunki fizyczne. Myślę, że mógłby odnieść tam więcej sukcesów. Ma 25 lat, a więc nadal rośnie. Myślę, że w końcu będzie zmuszony, żeby się przenieść wyżej. Kto wie, może skończymy w tej samej dywizji i zrobimy to ponownie?




36-letni mistrz kompletnie zmienił też swoje podejście do kolejnych pojedynków. O ile po dwóch pierwszych obronach złota ze Stephenem Thompsonem regularnie marudził o kasowych walkach, ściągając na siebie niechęć ze strony fanów i oficjeli UFC, by narrację tę odrobinę zmienić po pokonaniu Demiana Mai, tak teraz jest otwarty na każdy pojedynek. Ba, zdaje sobie doskonale sprawę, że starcie z Georgesem Saint-Pierrem – którego oczywiście nadal by chciał – jest mało realne.

Kiedy zatem byłby gotowy do powrotu?

Gdy UFC zadzwoni, skontaktuje się z moimi menadżerami, da znać, kogo widzą dla mnie następnego, kiedy mogłoby dojść do walki – wtedy zaczniemy myśleć.

– powiedział.

Walka jest dla mnie zawsze priorytetem, choć zajmuję się też wieloma innymi rzeczami. Gdy jednak pojawia się walka, wszystko inne odstawiam. Tym się zajmuje. To moja dywizja. Muszę jej bronić.

Jeszcze przed galą UFC 228 głównodowodzący amerykańskiego giganta Dana White zapowiedział, że zwycięzca pojedynku o złoto w kolejnej potyczce skrzyżuje rękawice z byłym już tymczasowym mistrzem Colbym Covingtonem. Ten ostatni zdążył już zresztą przypomnieć o sobie w mediach społecznościowych, w swoim stylu zapraszając T-Wooda do walki.

Płaciłem kiedyś Colby’emu, żeby był moim sparingpartnerem. Dobrze zna moje imię. Próbuje zajść mi za skórę – ale miał okazję, żeby się ze mną bić. To on miał dzisiaj ze mną walczyć.

– stwierdził Tyron.

Nie zdecydował się na to. Zdecydował, aby poczekać na jakąś duża galę PPV, na której zarobiłby więcej pieniędzy. Nie stwierdzę więc nawet, że powinien być następny w kolejce. Jest przecież Kamaru Usman, który pozostawał w gotowości. Kto wie, może UFC wyszykuje dla mnie jeszcze inną walkę. Nie będę więc zobowiązywał się do żadnej walki, do żadnego rywala – ale też nie odmawiam nikomu. Zróbcie tak, żeby było warto, dajcie dobrą kartę i jedziemy.

To jednak nie wszystko, bo bez walki wieczoru pozostaje obecnie gala UFC 230, która odbędzie się 3 listopada w nowojorskim Madison Square Garden. Zapytany o to, czy były zainteresowany walką z Covingtonem właśnie w tym terminie, Woodley nie pozostawił większych wątpliwości.

Chcę powiedzieć „tak”, ale moim menadżerowie powiedzą mi, żebym się zamknął, dopóki nie porozmawiamy o biznesie.

– powiedział Woodley, który w Dallas powrócił do oktagonu po ponad rocznej przerwie.

Powtarzam jednak, że na tym etapie nie odrzucę żadnej walki. Szczerze mówiąc, Darren Till jest o wiele mocniejszy od Colby’ego Covingtona. Kamaru Usman jest mocniejszy od Colby’ego Covingtona. Nie mówię, że jest słabym zawodnikiem. Wygrał w końcu ten pas pocieszenia, ale jeśli chodzi o dywizję półśrednią, nie jest dla mnie najtrudniejszym zestawieniem. Jeśli więc chcą dać mi łatwą kasę, zróbmy to.

*****

Covington, Overeem, Thompson, Belfort i inni reagują na zwycięstwo Tyrona Woodleya z Darrenem Tillem

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button