UFC

Salam alejkum, whiskey i purpura – słowne boje Khabiba i Conora

Khabib Nurmagomedov i Conor McGregor po raz pierwszy starli się słownie przed konfrontacją na UFC 229 w Las Vegas, gdzie przejdą do czynów.

Nie mylił się Conor McGregor, konferencję prasową w Nowym Jorku przed zaplanowaną na 6 października galą UFC 229 rozpoczynając od zrugania organizatorów za zamknięcie jej przed fanami.

Nie mam co prawda wątpliwości, że była to w pełni świadoma i przemyślana decyzja ze strony UFC – ale w rezultacie konferencję wykastrowano z niepowtarzalnej atmosfery i energii.

https://twitter.com/McDuckMMA/status/1042921476226072578

Taka sceneria nie była korzystna dla Irlandczyka, który bryluje, gdy ma przed sobą rzesze fanów. Jak nikt potrafi rozgrzewać atmosferę, podkręcać emocje, wchodzić w interakcje z fanami, porywać ich za sobą. Czerpie z nich energię, oni czerpią z niego. No, przynajmniej ci irlandzcy…

Tutaj mu tego zabrakło. Musiał harować jak wół, nadrabiać. Krzyczeć, szaleć, wymachiwać rękami. Jak na taką a nie inną, kościelną scenerię i tak dał sobie radę całkiem przyzwoicie, choć okolicznościowe chichoty pod nosem jak żywo przypominały mi obrazki z przedszkola, gdzie codziennie prowadzam córkę.

Swoim zwyczajem Conor odrobił jednak pracę domową, szczególnie głęboko wczytując się w artykuły byłego pracownika M-1 Global, a obecnie najsprawiedliwszego spośród sprawiedliwych i najbardziej czerwonego dziennikarza MMA na świecie, Karima Zidana. Wypomniał zatem Dagestańskiemu Orłowi, że ten otrzymywał pieniądze od dagestańskiego oligarchy Ziyavudina Magomedova, który od kilku miesięcy przebywa w areszcie. Prowokował mistrza 155 funtów, aby ten zaapelował teraz do Władymira Putina o zwolnienie oligarchy z aresztu, sugerując, że Dagestański Orzeł jest bez grosza przy duszy.

Ba, ponownie zrugał ojca i trenera mistrza, Abdulmanapa Nurmagomedova, zarzucając mu, że robi sobie zdjęcia z czeczeńskim dyktatorem Ramzanem Kadyrovem tylko i wyłącznie ze strachu – bo gdyby mógł, zadźgałby go nożem. Nie ukrywam, że tego właśnie fragmentu słuchałem z nieskrywanym zaciekawieniem, zastanawiając się, jak daleko w publicznym wyciąganiu brudów Kadyrova posunie się Irlandczyka – i nie zdziwiłem się, gdy jednak ugryzł się w język, zupełnie nie ciągnąc tego tematu.




Nawet jednak gdy Notorious sięgał po wątki rodzinne, narodowe i historyczne, rugając Dagestańczyków i rodzinę Nurmagomedova, Khabib zachowywał spokój – choć jednocześnie miałem nieodparte wrażenie, że chciałby coś jednak powiedzieć, ale krzykliwość oponenta i mimo wszystko pewnego rodzaju bariera językowa stają mu na przeszkodzie.

Z drugiej zaś strony, kilka razy Irlandczyk sam w swoich tyradach kompletnie się pogubił, nie wiedząc, kiedy i jak efektownie wypowiedź zakończyć. Ujadał jak zły, aż piana z ust ciekła, krzyczał, cały purpurowy – w pewien sposób zirytowany brakiem reakcji ze strony Dagestańczyka. Myślę, że bardziej chodziło jednak o brak publiczności, która jakimś wiwatem czy ryknięciem salwą śmiechu pozwoliłaby mu z przytupem zamknąć wypowiedź, stawiając kropkę nad „i” – zamiast tego ciągnął je więc w nieskończoność, stopniowo wytracając rozpęd.

Nie wiem, ile procent ma jego whiskey, ale w niektórych momentach miałem wrażenie, że to mocna whiskey jest i już po jednym, dwóch głębszych mocno rozgrzewa. Choć może nie był to wcale alkohol…

Pozostając jednak w temacie Proper Eleven… Nachalna promocja tegoż trunku przez McGregora była męcząca, nużąca i chwilami żenująca. Z uśmiechem na twarzy powitałem: „Siadaj i przestań promować tę gównianą whiskey” autorstwa Khabiba. Gdy natomiast Irlandczyk podawał rywalowi kieliszek, w głowie widziałem już jak chlusta mu nim w twarz – i widział to też Dana White, co przyznał podczas spotkania z dziennikarzami po gali.

Nie zabrakło oczywiście kilku błyskotliwych wypowiedzi ze strony Irlandczyka, który spłodził medialnych nagłówków na kilka dni. Abstrahując od polityczno-historyczno-rodzinnej narracji, jaką przyjął – do religii nie odważył się sięgnąć – kilka razy soczyście smagnął słownie Dagestańczyka. Na przykład, gdy ten ostatni zarzucał mu, że trzy razy w karierze klepał, McGregor wypalił z klepaniem w szybę autobusu. Miało to swój urok i polot.

O ile przez kilka pierwszych minut Khabib stronił od pyskówek, to z czasem – nakręcony rozmową o Artemie Lobovie – sam się nabrał wigoru i trzeba mu oddać, że był w stanie przejąć nawet na jakiś czas stery dyskusji. Nie tylko cierpliwie zagadał Irlandczyka, ale wręcz sam zaczął wcinać mu się w wypowiedzi. Owszem, McGregor prawdopodobnie byłby w stanie stawić słowny odpór na każdy przytyk ze strony Dagestańczyka, ale… wydawał się już zmęczony początkowymi krzykami. Potrzebował minuty, dwóch przerwy.

Dagestański Orzeł sam zresztą błysnął historycznym kuksańcem, dźgając Irlandczyka głęboko między żebra. Gdy bowiem ten ostatni w skrócie naświetlał haniebną historię Dagestanu, jednocześnie wynosząc pod niebiosa swój ród, Nurmagomedov przywołał go do porządku krótko acz dobitnie.

– Klan McGregorów pokonał angielskie imperium! – krzyczał rozemocjonowany McGregor.
– Dlaczego więc zmieniliście własny język? Co się z wami stało? Dlaczego mówicie po angielsku? – zamknął dyskusję Dagestańczyk.

O ile zatem Khabib zachowywał przez większość konferencji prasowej spokój, który – jak sądzę – czasami przechodził w większą lub mniejszą irytację – z powodu gadulstwa McGregora i braków językowych mistrza – to jeden jedyny raz wydał się naprawdę dotknięty. Wtedy mianowicie, gdy jeden z dziennikarzy powitawszy go słowami „Salam alejkum”, pogratulował McGregorowi alkoholowego biznesu. Mistrz zwrócił mu wówczas uwagę, że nie może tego robić, co oczywiście błyskawicznie podchwycił McGregor, rugając Nurmagomedova i kilka razy powtarzając „Salam alejkum”. Szybko jednak Dagestańczykowi wrócił humor i wypowiedzi Irlandczyka ponownie kwitował uśmiechem pod nosem.




Miałem jednocześnie wrażenie, że część dziennikarzy dała się porwać urokowi medialnemu Irlandczyka, czy to gratulując mu whiskey, czy też twierdząc, że Nurmagomedov miał ciężką przeprawę z Iaquintą, czy wreszcie dopytując Dagestańczyka o jego reakcję na spotkanie Notoriousa z Putinem.

W szermierce słownej na temat tej ostatniej kwestii McGregor świetnie się zresztą odnalazł, na słowa Khabiba, który stwierdził, że nie robi sobie z nikim zdjęć, nawet z prezydentem, ustawiając go pod ścianą: „Dlaczego obrażasz prezydenta Władymira Putina? Dlaczego go obrażasz?”.

Trudno wyciągać z konferencji jakieś daleko idące wnioski. McGregor swoim zwyczajem szalał jak zły, co chwilami wyglądał paradnie – ale przede wszystkim z uwagi na brak publiczności. Było to niewątpliwie korzystne dla spokojniejszego Dagestańczyka.

Natomiast Nurmagomedova najbardziej zirytowały nie wypowiedzi Irlandczyka – w tych raziła go co najwyżej krzykliwa forma a nie treść – ale niektóre z pytań ze strony dziennikarzy. Większość tyrad ze strony McGregora przyjmował ze spokojem – i Bóg jeden razy wiedzieć, ile z wypowiedzi chwilami nadającego jak kałasznikow oponenta tak naprawdę zrozumiał.

*****

Khabib vs. McGregor #1 – dagestański król obaleń

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button