UFCZapowiedzi gal UFC

Przed Burzą – UFC 174, Johnson vs Bagautinov

KARTA WSTĘPNA

170 lbs: Daniel Sarafian vs Kiichi Kunimoto

Daniel Sarafian (8-4, 1-2 UFC), którego witałem w UFC z pewnymi nadziejami po tym, co zademonstrował w pierwszym brazylijskim TUFie, nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Uznał jednak w końcu, że jego gabaryty fizyczne nie predestynują go do rywalizacji z wielkimi turami z dywizji średniej i pierwszy raz w karierze schodzi do kategorii półśredniej.

Jego rywalem będzie Kiichi Kunimoto (16-5, 1-0 UFC), który swój debiut w organizacji wygrał z powodu dyskwalifikację Luiza Dutry (uderzenia w tył głowy). Japończyk to grappler, który z góry zasypuje swoich przeciwników mocnymi ciosami, nieustannie polując na swoją ulubioną technikę – trójkąt rękami. Problemem Kunimoto jest jednak to, że Sarafian powinien mieć przewagę zarówno w stójce, jak i w parterze. Nawet jeśli Brazylijczyk znajdzie się na plecach, nie wierzę w to, że Japończyk będzie w stanie go poddać bądź ubić, skoro nie byli tego w stanie dokonać tego ani nabierający wówczas rozpędu CB Dollaway, ani też wyraźnie górujący nad Sarafianem warunkami fizycznymi dobry grappler w osobie Cezara Ferreiry.

Jeśli tylko zbijanie wagi nie odbije się negatywnie na Brazylijczyku, powinien być w stanie wygrać w każdy możliwy sposób – czy to przez decyzję, poddanie lub nokaut. Postawię na to, że ostrożnie szafujący tempem walki z uwagi na pierwszy występ w 170 funtach Sarafian wypunktuje Kunimoto, rozpoczynając swój rajd w górę tabeli dywizji półśredniej.

Zwycięzca: Daniel Sarafian przez decyzję

BUKMACHER MMA


Sarafian – 1.25, Kunimoto – 4.50. Żaden z tych kursów nie powala na kolana, ale być może warto dołączyć Brazylijczyka do jakiegoś innego zakładu? Najpewniej poczekać na ważenie i zobaczyć, jak tam się będzie prezentował. Mimo wszystko…

Propozycja – zwycięstwo Daniela Sarafiana (1.20) do kombinacji.

135 lbs: Mikk Easton vs Yves Jabouin

Przegrany w dwóch z ostatnich trzech walk Yves Jabouin (19-9, 4-3 UFC) i mający na swoim koncie passę trzech kolejnych porażek Mike Easton (13-4, 3-3 UFC) będą bić się o przedłużenie swojej przygody w UFC.

Jabouin to przede wszystkim striker, który lub korzystać z nietypowych technik w stójce. Ten już 35-latek najlepsze lata kariery ma już jednak dawno za sobą. W ostatnich walkach w UFC prezentował się bardzo kiepsko. W ogóle w ostatnich latach nie zachwyca – jeśli uderzacz nie potrafi od sześciu lat (10 walk) skończyć żadnego rywala przed czasem, to znaczy, że dzieje się coś niepokojącego. Nie wspominając o tym, że trzy zwycięstwa w tym okresie odniósł przez niejednogłośne decyzje – mogły one równie dobrze pójść na konto jego rywali.

Mike Easton nie jest tak słaby, jak mogłyby wskazywać jego ostatnie wyniki. Przegrał po dość wyrównanym boju z Raphaelem Assuncao, po niezwykle wyrównanym starciu z Bradem Pickettem (Anglik natomiast szybko znokautował Jabouina) oraz wyraźnie uległ rozpędzonemu TJ Dillashawowi, co jednak wielkim wstydem w kontekście demolki, jaką podopieczny Duane’a Ludwiga zafundował Renanowi Barao, nie jest. Easton to agresywny, silny zawodnik z dobrymi zapasami, o których jednak ostatnio trochę zapomniał. Jeśli jednak sobie o nich przypomni, Jabouina czeka ciężka noc.

Biorąc pod uwagę ostatnie występy Kanadyjczyka, trudno faworyzować go w starciu z Amerykaninem, nawet pomimo tego, że walka odbędzie się w Kanadzie. W stójce Easton nie da się ustrzelić zardzewiałemu Jabouinowi, a w płaszczyźnie zapaśniczej i parterowej (czarny pas) powinien mieć przewagę. Podobnie ma się sprawa z kondycją i siłą, które również powinny być po stronie Eastona. Obawiam się jedynie sędziowania, jeśli ta walka potrwa pełne trzy rundy… W swojej karierze Jabouin zaliczył kilka kontrowersyjnych splitów, więc…

Zwycięzca: Mike Easton przez decyzję

BUKMACHER MMA


Mike Easton jest faworytem tego starcia. Kurs na jego wygraną wynosi około 1.50, natomiast na zwycięstwo Jabouina około 2.80. Myślę, że można pokusić się o postawienie na Amerykanina.

Propozycja – zwycięstwo Mike’a Eastona (1.50)

155 lbs: Kajan Johnson vs Tae Hyun Bang

W pojedynku dwóch zawodników o przeciętnych co najwyżej rekordach debiutujący w UFC po 12 latach od rozpoczęcia kariery Kajan Johnson (19-10-1, 0-0 UFC) skrzyżuje rękawice z mającym już na koncie jedną przegraną u White’a i spółki Tae Hyunem Bangiem (16-8, 0-1 UFC).

Stójkowo żaden nie prezentuje wyróżniającego się poziomu. Johnson znacznie więcej pracuje na nogach i będzie też prawdopodobnie szybszy, dysponując jednocześnie lepszym zasięgiem. Składa też kombinacje, od których stroni Bang, korzysta z kopnięć, co raczej obce jest Koreańczykowi. Jego defensywa stójkowa jest jednak bardzo przeciętna, co może oznaczać dla niego spore problemy, bo Bang – pomimo, że jest dużo bardziej statyczny, nieustannie polując na ten jeden nokautujący cios, to właśnie… ma ciężkie ręce. Połowę z 16 zwycięstw zanotował przez nokaut, podczas gdy szczęka Johnsona była kruszona już trzy razy w karierze (nie wliczając nokautu z rąk Chada Laprise w TUFie). Na domiar złego dla Amerykanina Koreańczyk walczy z odwrotnej pozycji, co jeszcze bardziej utrudnić może mu zadanie.

Bang jednak kiepsko zaprezentował się w debiucie przeciwko Mairbekowi Taisumovowi, przegrywając po bezbarwnej walce. Czający się na mocny cios Koreańczyk, był dużo mniej skuteczny w stójce, a i kilka razy lądował na plecach. Johnson nie jest mistrzem BJJ, ale jego umiejętności parterowe oceniam wyżej niż te Koreańczyka. Jeśli będzie w stanie łączyć uderzenia z obaleniami, jego szanse na wygraną wzrastają.

Nie zapominajmy jednak, że ostatnią zawodową walkę Kajan stoczył w 2011 roku, co oznacza bardzo długą przerwę od startów. Po drodze miał nieudany epizod w TUFie, choć walczył tam w kategorii 170 lbs, podczas gdy normalnie toczy boje w 155. Jak wpłynie na niego tak długi rozbrat z prawdziwą walką? A jak na Banga podróż do Kanady i walka przeciwko lokalnemu zawodnikowi?

Ostatecznie postawię na trenującego w Tristar (bez porównania lepszy klub niż Korean Top Team Banga) Kanadyjczyka, uznając, że ma więcej dróg do zwycięstwa. Jedyną nadzieją Banga wydaje się nokaut, podczas gdy Johnson może odwołać się także do zapasów i gry parterowej.

Zwycięzca: Kajan Johnson przez decyzję

BUKMACHER MMA


Faworytem pojedynku jest Kajan Johnson, za którego wygraną bukmacherzy płacą około 1.60, podczas gdy za zwycięstwo Banga około 2.45. W mojej opinii kurs na Kajana jest odrobinę zaniżony, wobec czego nieco bardziej podoba mi się 2.45 na Koreańczyka, ale czy na tyle, by postawić na niego pieniądze?

Propozycja – no bet.

135 lbs: Roland Delorme vs Michinori Tanaka

Debiutujący w UFC Japończyk Michinori Tanaka (9-0, 0-0 UFC) skrzyżuje rękawice z miejscowym Kanadyjczykiem Rolandem Delorme (9-2, 1NC, 3-1, 1NC UFC).

Tanaka to przede wszystkim agresywnie walczący grappler, który nie jest jednak tak jednopłaszczyznowy w tym elemencie jak Delorme. Japończyk swoją grę uzupełnia przyzwoitą stójką (jest mobilny, szybki, lekko porusza się na nogach, nieźle kontroluje dystans, uderza z obu rąk, kopie lowkingi i high kicki) oraz bardzo dobrymi sprowadzeniami – zarówno z dystansu, jak i z klinczu. Dysponuje ponadto świetną kondycję (ostatnio wygrał dwie 5-rundówki) – prawdopodobnie dużo lepszą niż Kanadyjczyk, choć tutaj musimy wziąć poprawkę na fakt, że będzie to debiut Japończyka w UFC (stres), a sama walka odbędzie się w Kanadzie (podróż etc.), więc przewaga cardio Tanaki nie musi być taka oczywista.

Jak natomiast Michinori prezentuje się w parterze, a więc płaszczyźnie, w której najprawdopodobniej rozegra się ten pojedynek? Gdyby sugerować się jego pojedynkami z Calebem Vallotonem i Crisanto Pitpitungiem, można by wyciągnąć wnioski, że tego ledwie 23-latka prześladowały wiele błędów młodości – był bardzo agresywny w parterze, nieustannie szukając poddać i przez to często tracąc doskonałe pozycje (dosiad), dając się jednocześnie łapać w różne techniki kończące (duszenie zza pleców, omoplata). Miało się wrażenie, iż Japończyk to błyskotliwy grappler, któremu brakuje jednak wyraźnie metodyczności, kontroli w parterze, starannego ułożenia sobie rywala. W ostatnim jednak starciu Tanaka zaprezentował się inaczej – owszem, nadal kapitalnie, z wielką dynamiką schodził po nogi tym razem Kyle’a Aguona, kapitalnie obalając też z klinczu, ale prawdziwą różnicę stanowiła jego gra parterowa – tym razem było dużo więcej kontroli, dużo mniej szaleństw.

Czy to jednak wystarczy na Rolanda Delorme, który 6 z 9 zwycięstw zanotował przez poddanie? Pamiętajmy, że Kanadyjczyk będzie miał dużą przewagę wzrostu, walka będzie toczyć się w Kanadzie, stanowiąc jednocześnie debiut w organizacji dla Tanaki. Stawiam na to, że młodość, dynamika i szybkość Japończyka wsparte ostrożniejszą grą parterową zaprowadzą go do zwycięstwa na punkty ku rozpaczy kanadyjskich fanów.

Zwycięzca: Michinori Tanaka przez decyzję

BUKMACHER MMA


Japończyk jest minimalnym faworytem według kursów – 1.80 do 2.05. Co to oznacza? Niewiele więcej ponad to, że nie jest to walka, w którą warto wkładać jakiekolwiek pieniądze. Minimalnie więcej szans daję Tanace, ale przy kursie 1.80 nie jest to gra warta świeczki.

Propozycja – no bet.

155 lbs: Jason Saggo vs Josh Shockley

W pierwszej walce gali UFC 174 zmierzą się debiutujący w organizacji i mocno anonimowi Kanadyjczyk Jason Saggo (9-1, 0-0 UFC) z Amerykaninem Joshem Shockley’em(11-2, 0-0 UFC).

Saggo nie pokonywał nikogo o uznanej marce, choć pokonanie Stephena Beaumonta, który miał wówczas rekord 7-1 nie wygląda najgorzej. Najbardziej znanym zawodnikiem, z jakim bił się Kanadyjczyk był jednak Jesse Ronson, z którym przegrał przez niejednogłośną decyzję sędziowską, co trzeba zapisać mu na spory plus, bo pomimo dwóch porażek w UFC Ronson to solidny zawodnik.

Shockley ma odrobinę większe doświadczenie, bo stoczył cztery pojedynki w Bellatorze (rekord 2-2). Trenujący między innymi z Eddie Winelandem czy Darrenem Elkinsem 24-latek może pochwalić się też bardzo dobrymi warunkami fizycznymi (będzie o 5 centymetrów wyższy od Saggo), co może pomóc mu w wymianach stójkowych.

Obaj zawodnicy to przede wszystkim grapplerzy. W stójce skłaniam się minimalnie ku odrobinę bardziej poukładanemu Saggo, który całkiem nieźle i bardzo często kopie. Sam fakt, że przetrwał bez większych problemów trzy rundy w stójce z Ronsonem dobrze o nim świadczy – nie wspominając o tym, że jeden z sędziów widział jego zwycięstwo, a sama walka mogła pójść w dwie strony (Saggo miał tam trzy razy dosiad). Shockley z kolei szybko poszukuje obalenia. Obaj zawodnicy nie wydają się szczególnie dobrymi zapaśnikami, ale w klinczu Kanadyjczyk prezentuje się (przynajmniej na tle dotychczasowych rywali) całkiem nieźle, a i w parterze sprawia bardzo pozytywne wrażenie (brązowy pas), płynnie przechodząc pozycje i wykorzystując też w tym celu zagrażanie przeciwnikowi poddaniami (omoplata, dźwignie na nogi) oraz gumową gardę, gdy jest na plecach.

Typowanie pojedynku dwóch nowicjuszy w oktagonie to trudne zadanie. Niby Shockley ma większe doświadczenie na dużej scenie, trenuje w lepszym klubie i będzie miał przewagę warunków fizycznych, ale mam wrażenie, że jednak Soggo posiada na tym etapie swojej kariery lepsze szlify – zarówno kickbokserskie, jak i grapplingowe. Do tego w walce z Ronsonem pokazał, że dysponuje niezłą kondycją. 8 z 9 walk wygrał przez poddania, natomiast jedyne dwie porażki Shockley’a były wynikiem odklepania, więc…

Zwycięzca: Jason Saggo przez poddanie

BUKMACHER MMA


Nadal nie ma kursów na tą walkę. Jeśli Saggo będzie wyraźnym underdogiem (myślę, że nie będzie), można pomyśleć nad zagraniem go za niewielką stawkę.

Propozycja – no bet.

Poprzednia strona 1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 58

  1. Moim zdaniem Rory przetrwa pierwszą rundę i w nudnym stylu wypunktuje Woodleya. Śmieszna sytuacja, bo Woodley jest przyzwoity w ofensywie zapaśniczej, a Rory przyzwoity w defensywie, więc tak naprawdę nie wiadomo w której płaszczyźnie będą walczyć. Garda Rorego może być sporym problemem, ale wydaje mi się, że na pierwszą rundę będzie miał gampelan w stylu – „lewy – prawy – front kick – odskok przez pół oktagonu i powtórka). Oczywiście siły Woodleya nie skreślam, na dobrą sprawę potrzebuje jednego odpowiedniego ciosu.
    Inna rzecz, że jego wygrana nad Conditem jest przeceniana. Raz, że Karolek rzadko w UFC wygrywa pierwsze rundy poza ewentualnym nokautem, dwa, że w drugiej rundzie Woodley już nie miał takiej przewagi, trzy, że wiadomo – kontuzja, a cztery, że Tyron dosyć brzydko uciekł z trójkąta w pierwszej rundzie pomagając sobie spodenkami Condita. Co prawda mówię to jako fan NBK, ale Woodley dalej jest dla mnie w dużej mierze niesprawdzony.

    1. Gdybym miał za wszelką cenę określić się, to postawiłbym jednak na to, że zwłaszcza w pierwszej rundzie ofensywne Woodley’a > defensywne MacDonalda (z każdą kolejną będzie się to zmieniać), choć Kanadyjczyk nic sobie nie da w parterze zrobić.

  2. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale… sugerujesz, że MacDonald ma przeciętną szczękę? Wg mnie to jego szczęka jest naprawdę mocna. Nie tak jak Condita oczywiście, ale po walce z Lawlerem ja nie mam co do tego wątpliwości. Woodley miał trochę szczęścia z Carlosem i jeśli z Rorym także mu ono dopisze to wygra. Boję się tylko powtórki z Ellenbergera. Osobiście widzę jeszcze inne scenariusze:
    – Woodley trafia mocno MacDonalda na początku walki, a ten jest zamroczony do jej końca i przegrywa
    – Rory poddaje zmęczonego Tyrona

    Ogólnie bardziej czekam na ME co jest rzadkie, bo nie jestem fanem muszej, ale to zobaczyć muszę.

    1. Odnośnie MacDonalda, sugeruję, że jego szczęka jest niewyróżniająca się, czyli nie można traktować jej jako jego atutu – tak, jak w przypadku własnie np. Condita, który dzięki tytanowi, który tam posiada, może sobie pozwolić na więcej.

      Zgadzam się jednak z Tobą i Boltem, że pojedynek z Conditem nie do końca odzwierciedlać może aktualną dyspozycję Woodley’a.

      1. Coż, ja to widzę inaczej. Ma solidną szczękę + szybko dochodzi do siebie, a to jest atut. Ale prawdopodobnie przekonamy się jak jest w sobotę, bo co do tego, że Woodley ma czym uderzyć, nie ma wątpliwości, a Maia pokazał, że Rorego można trafić.

  3. Ja daję 60/40 dla Badera i Woodleya i ich zagrałem kolejno po 1.79 i 2.00.
    Ryan jest niedocenianym zawodnikiem, który przegrywał w zasadzie z czołówką (Ortiz) – a Teixeirą jednak dosyć ładnie zamiatał. Uważam, że gdyby nie szklanka, to byłby zawodnikiem top 5. Wierzę w szybkie nogi Badera i kąsanie z dystansu połączone z dynamicznymi obaleniami. Obaj mają mocne łapy i podejrzane szczęki, ale Feijao może być w zombie mode od 2 rundy, a jak zwróciłeś uwagę – Bader ma dobrą kondycję.
    Woodley z kolei pokazuje z walki na walkę mega progres, podczas gdy McDonald… no właśnie. Dobry i niedobry. Upokorzył malutkiego Penna i pokonał… wypalonego? Ellenbergera. Następnie okazał się bezradny przeciwko Lawlerowi (wysoka półka), a z Maią wypadł słabo. Tak, wygrał 2 i 3 rundę, ale 1 przegrał w beznadziejnym stylu, a od drugiej bił worek treningowy, który mu jednak celnie momentami oddawał.
    Tyron jest szalenie dynamiczny i silny. Uważam, że jest lepszym zapaśnikiem, a w stójce znacznie bardziej kreatywny i eksplozywny. Moim zdaniem jedynym atutem Rorego jest kondycja.

  4. 2.30 na Cavalcante to przesada chociaż jeśli nie znokautuje Badera w pierwszej rundzie to pewnie przegra. Na miejscu Jankesa byłbym bardzo ostrożny w pierwszej rundzie i od drugiej zaczął podkręcać tempo.

  5. JA nei gram już w bukmacherkę, ale gdybym miał stawiać to Woodley przez KO/TKO najciekawiej mi wygląda. Nie wierzę, by Rory uchronił się od przynajmniej jednej bomby Tyrona, która zakończy pojedynek.

    1. Nie sprawdzałem, ile za to płacą, ale przy wygranej Woodley’a biorę też pod uwagę decyzję (wygrana w dwóch pierwszych rundach, porażka w trzeciej), więc chyba bezpieczniej jednak byłoby po prostu na jego zwycięstwo postawić. MacDonald będzie ultraczujny w pierwszej rundzie.

      1. Postawiłem sam na Woodleya, ale mam wątpliwości, czy będzie decyzja…w końcu, jeśli „nowy” Tyron wygrywał, to tylko przez KO/TKO…za to MacDonald, jeśli przegrywa, to tylko przez decyzję… i jak tu być mądrym ?

  6. Moim zdaniem Jimmo nie ma jak tego wygrać. Jego najmocniejszą stroną jest stójka w której OSP zielony nie jest a ma dużo lepsze warunki fizyczne. No a zapasy i parter zdecydowanie na korzyść St. Preuxa.

    P.S. Ja już na Ovince’a postawiłem. Nie jakieś kosmiczne pieniądze, bo gala bardzo trudna do obstawiania.

  7. Właśnie dodałem analizę tej walki. W skrócie – kurs na Jimmo odrobinę atrakcyjniejszy, bo to kawał oktagonowego inteligenta, ale minimalnie faworyzuję zwierzęcą siłę i atletyzm St. Preuxa. Daję mu jednak jedną, maksymalnie 1,5 rundy na skończenie Kanadyjczyka – w przeciwnym wypadku lepszy kondycyjnie Jimmo może to wygrać.

  8. Po ważeniu:

    – Arlovski spasiony przeokrutnie, nie wiem, ile ważył z Kraniotakesem, ale wcześniej z Kylem ważył 10 funtów mniej… Czy to dobrze, czy źle? Chyba jednak źle, bo szybkościowo może mieć problem, chociaż w klinczu może mu się masa przydać.

    – Tanaka dużo większy niż się spodziewałem, niewiele niższy od Delorme, dobrze to Japończykowi wróży.

    – Nie wiem, z czego dał radę ściąć Sarafian do półśredniej…

    – OSP będzie chyba miał wyraźną przewagę siły. Kawał byka przy Jimmo, a przecież Kanadyjczyk mały nie jest.

    – MacDonald przeciętnie jak zawsze, Woodley atletycznie jak zawsze.

    – Cavalcante poprawnie, chociaż nie ma się wrażenia, że ostro zapieprzał w trakcie przygotowań…

  9. Naiver, nie przesadzałbym z tym spasionym Andrejem. Owszem, nie wygląda tak dobrze jak to swego czasu bywało, ale nadal jest dobrze. Nie zalał się tłuszczem. Prawdopodobnie będzie dzięki temu silniejszy, a to przy obronie obaleń dość istotny aspekt.

    Natomiast skreślanie Bagautinova sensu nie ma. Pragnę przypomnieć, że w poprzednich walkach też był skreślany. Zresztą podobna sytuacja jak z Nurmagomiedowem, docenionym dopiero teraz. Podobnie nikt nie wierzył w TJ, w Weidmana też mało kto. Mógłbym tak wymieniać długo. Wydaje mi się, że zapasy Rosjanina, przynajmniej na początku powinny być lepsze od tych Johnsona. I nie mogę się zgodzić z brakiem wyzwań dla mistrza. Jest jeszcze Dodson, któremu rewanż się należy. W międzyczasie może pojawić się kolejny silny zawodnik. Poza tym zawsze Faber może w muszej dostrzec swoją szansę;)

    1. Żebyś wiedział, że historia Barao i TJ’a przeszła mi kilka razy przez głowę, gdy pisałem ten tekst. Wyszedłem jednak z założenia, że to, iż czasami takie niespodzianki/sensacje się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać, nie powinno przesłaniać nam obrazu nadchodzących pojedynków. Przy Barao vs TJ dałem zresztą kciuka nie do końca w górę i jeszcze kasę na Amerykanina postawiłem, tutaj jednak zupełnie nie widzę Rosjanina.

      Owszem, to MMA, może zdarzyć się wszystko, ale w swoich dotychczasowych trzech występach w UFC w mojej opinii Bagautinov nie pokazał nic, co mogłoby sugerować, że postawi jakiś większy opór Johnsonowi. Ten jest dobry w każdej płaszczyźnie. Zapasy to jakaś nadzieja Rosjanina, ale według mnie mogą starczyć na jedną, max 2 rundy, potem cardio da znać o sobie.

      Z Dodsonem masz rację, że rzeczywiście ten pojedynek mógłby być bardzo ciekawy. Faber chyba do 125 nie zejdzie.

      1. A wg mnie pokazał się naprawdę nieźle. Największe wrażenie na mnie robi szybkość Myszy i tu rzeczywiście nie ma konkurencji ze strony pretendenta, ale siłowo powinno już być inaczej, lekka przewaga Rosjanina. Szanse rozkładam na 75:25 dla mistrza. Co do Fabera to taki żarcik, nawiązujący do jego wielokrotnych prób w różnych kategoriach, choć gdyby zrzucił trochę mięśni byłby w stanie zejść do muszej, niski jest. Oczywiście nie wydaje mi się to prawdopodobne.

        A co do Arłouskiego kilka razy powtarzasz, że nie jest on duży. On ma 193 cm wzrostu (tyle co Big Foot), około 113 kg wagi (więcej niż dos Santos), z czego zdecydowanie większość to mięśnie. Jak on nie jest duży, to tylko Semmy Schilt jest.

        1. Siłowo Rosjanin może przeważać, ale… to Mysz będzie decydować o tym, czy klinczy będzie, czy nie będzie – dzięki przewadze szybkości i kondycji.

          Arlovski w 8 z 14 pierwszych walk w UFC wnosił na wagę poniżej 240 funtów. Dos Santos nie jest dużym ciężkim. O ile czegoś nie przegapiłem, to o Arlovskim napisałem tutaj tylko dwa zdania w kontekście jego gabarytów: że „nie jest turem” (w komentarzach) i „nie jest wielkoludem” (w tekście). W pełni stoję za tymi stwierdzeniami.

          1. No wg mnie to kawał chłopa, ale kłócić się nie będę. Dos Santos nie jeśli chodzi o muskulaturę to jest naprawdę spory, wzrost podobny do Adreja. Obaj są dość szczupli tzn. nieotłuszczeni, więc i waga i gabaryty wydają się skromne w porównaniu do innych. Ale gdyby taki Gonzaga miał bf jak Junior, to walczyłby w półciężkiej, bez zbijania wagi.

  10. „Po 6-letniej przerwie do UFC powraca Białorusin Andrei Arlovski (21-10, 9-4 UFC), który swego czasu zrewolucjonizował wagę ciężką, udowadniając, że atletyczny, szybki zawodnik, który nie jest wielkoludem, może rozdawać karty w królewskiej dywizji.”
    Moim zdaniem, to już udowodnił Gracie w pierwszych turniejach ufc:) Arlovski był jednym z pierwszych takich bardziej kompletnych zawodników mma.

    1. Punkt dla Ciebie! Pisząc to, zastanawiałem się, czy ktoś nawiąże do Gracie :) W każdym razie w powyższym zdecydowanie chodziło mi o wszechstronnego zawodnika wagi ciężkiej, który jednocześnie nie jest ogromnym turem, doskonale się poruszając i łącząc atletyzm z dynamiką. Coś, co wcześniej w wadze ciężkiej było raczej nie do pomyślenia.

      1. Jeśli chodzi o tą wypowiedź absolutnie się z Tobą nie zgodzę!

        Białorusin miał swoje wielkie chwile w UFC w momencie gdy do najlepszych zawodników po drugiej stronie oceanu spokojnego należeli Minotauro, Fiodor i Mirko Filipovic – Arlovski był chyba największym zawodnikiem z nich wszystkich, przy czym Chorwat i Rosjanin dysponowali większą szybkością.

        Oprócz Tima Sylvii i Marka Colemana próżno szukać zawodników należących do ścisłego topu w tamtych latach, którzy mieliby problem z utrzymaniem się w górnym limicie wagi ciężkiej. Sporych gabarytów ciężcy, którzy w chwili walki przekraczają 120 kg zaczęli pojawiać się w większych ilościach dopiero parę lat temu.

  11. Ja nie stawiam, bo nie mam czasu na analizy w tym tygodniu, ale gdybym miał, to postawiłbym tak:

    Macdonald + Johnson= 2,47 stawka: 7
    Johnson + Cavalcante= 2,76 stawka: 5
    Johnson + Jimmo= 2,87 stawka: 4
    Johnson + Schaub= 1,90 stawka: 8

  12. Moje kupony ostatecznie:

    – singiel Cavalcante
    – singiel Woodley (1.95 na 5dimes nie mogłem odpuścić, chociaż w Lidze postawiłem MacDonalda za 2.20)
    – podwójny OSP + Sarafian
    – podwójny Easton + Johnson
    – potrójny Saggo + Tanaka + Arlovski

    1. Naiver mamy podejrzanie podobne kupony;) z tą różnicą, że na Woodley nie stawiam, bo mam dziwne przeczucie, że Rory w końcu się obudzi i pokaże na co go stać. Cavalcante postawiłem zaraz po wystawieniu kursów za 2,20. OSP+Sarafian+Johnson też powinien mi bez problemu wejść.

      1. Powiem Ci, że chciałem stawiać na MacDonalda i w Lidze nawet postawiłem, ale po prostu gdy zobaczyłem kursy, to… Po 1.90 jakoś mnie nie przekonywał, ale coraz bardziej w głowie tli mi się myśli, że Kanadyjczyk będzie w stanie tak to rozegrać, że po walce powiemy, że „wypunktował go na lajcie”. Jeśli nie da się ustrzelić w pierwszej, w drugiej i trzeciej naprawdę może namieszać.

        Aż mnie korci, żeby kontrę postawić, jak to piszę… :)

        1. Ja chyba nigdy nie uwierzę w Rorego. Ani walka z Ellenbergerem mnie nie przekonała, Lawler go wciągnął dupą, a Maia go zdeklasował, dopóki niewiadomo z jakich przyczyn się spompował po 5 minutach. Z drugiej strony martwi mnie to, że Condit faktycznie rzucał się na Woodleya, co temu drugiemu pasowało, McDonald będzie próbował trzymać dystans. Zobaczymy. W każdym razie jest dwóch zawodników, których nie lubię i kibicuję zawsze przeciwko nim, Rory się do nich zalicza.

          1. Jedna sprawa – Lawler go nijak nie wciągnął. Tylko raz oglądałem walkę, ale powiem szczerze, że przy ogłaszaniu werdyktu spodziewałem się jednak wygranej Kanadyjczyka. Zresztą sam fakt, że tam był split, kruszy teorię, jakoby była tam jakakolwiek dominacja Robbiego.

          2. Coś Ty naiver, pierwszą rundę zdecydowanie wygrał Robbie, zadając 15 ciosów przy 7 McDonalda. W drugiej minimalnie wygrał Rory przez obalenie, zbierając bęcki w stójce. Trzecią natomiast znowu zdecydowanie wygrał Lawler, wstając szybko po obaleniach, uderzając 8 ciosów więcej i nokdaunując przeciwnika. Split był sensacją i ślepotą sędziów.

          3. Zgadzam się z drugą i trzecią rundą – też punktowałem środkową dla MacDonalda, ostatnią dla Lawlera, ale pierwsza? Aż obejrzę sobie teraz, bo wydawało mi się, że mogła spokojnie iść w dwie strony… :)

          4. Dobra, wycofuję się rakiem z tego. W pierwszej rundzie co prawda nie działo się wiele, ale samymi lowkingami Lawler zapisał ją na swoje konto, choć przypuszczam, że ten sędzia, który widział to inaczej, sugerował się tym, że to Kanadyjczyk wywierał presję.

          5. W sumie to nie wiem, czym kierował się sędzia, skoro Robbie miał 2 razy więcej kopnięć, niż McDonald, do tego ta mocna końcówka. Ty przynajmniej masz usprawiedliwienie, że byłeś pewnie półprzytomny o tej porze :) W każdym razie, obaj kibicujemy Woodleyowi i tego się trzymajmy.

          6. Powiem szczerze, że ja będę oglądał tę walkę z komfortem psychicznym – w Lidze postawiłem na MacDonalda, w realu na Woodley’a, w tej dziwaczności Kanadyjczyka jest coś interesującego, a z drugiej strony nie mogę się opędzić od skojarzeń Woodley = lay and pray :) Zatem którykolwiek wygra, będzie ok.

Dodaj komentarz

Back to top button