UFCZapowiedzi gal UFC

Przed Burzą – UFC 174, Johnson vs Bagautinov

KARTA GŁÓWNA

170 lbs: Rory MacDonald vs Tyron Woodley

W ścisłym czubie dywizji półśredniej dojdzie do niezwykle ciekawego starcia pomiędzy aspirującymi do walki o pas mistrzowski Rorym MacDonaldem (16-2, 7-2 UFC) oraz Tyronem Woodley’em (13-2, 3-1 UFC).

Kanadyjczyk wygrał 6 z ostatnich 7 pojedynków, ulegając tylko byłemu pretendentowi Robbiemu Lawlerowi, natomiast Amerykanin zwycięsko wyszedł z 3 z ostatnich 4 walk, zdobywając ostatnio niezwykle cenny skalp w osobie Carlosa Condita. Teoretycznie eliminatorem do walki o pas mistrzowski z Johnym Hendricksem będzie potyczka wspomnianego Lawlera z Mattem Brownem, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że jakieś efektowne zwycięstwo MacDonalda lub Woodley’a kolejność wyścigu po złoto mogłoby zaburzyć. Walka toczyć się zatem będzie o bardzo wysoką stawkę.

W płaszczyźnie stójkowej obu zawodników łączy to, że walczą z klasycznej pozycji – cała reszta ich dzieli. MacDonald to fighter, który zdecydowanie najlepiej czuje się, walcząc na dystansie kickbokserskim, obijając rywala ciosami prostymi i kopnięciami, do czego zresztą nieźle predestynują go dobre warunki fizyczne, którymi będzie górował nad rywalem. Warto zwrócić uwagę na to, że Ares w płaszczyźnie stójkowej walczy ostatnimi czasy bardzo asekurancko, koncentrując się na tym, by nie zostać trafionym/obalonym, ewentualnie zapunktować celnym uderzeniem. Skończenie walki przed czasem jest daleko w tyle na liście jego priorytetów. Całkowicie rozstrzelał malutkiego BJ Penna, ale nie zdołał, nie spróbował go skończyć, choć okazji ku temu nie brakowało – nawet biorąc poprawkę na to, że Hawajczyk to kawał twardziela. Bezpiecznie wypunktował też lewym prostym zahukanego Jake’a Ellenbergera, ale próba zaprzęgnięcia tej samej taktyki przeciwko mańkutowi w osobie Robbiego Lawlera spaliła na panewce. W ostatniej walce, przeciwko Demianowi Mai, Kanadyjczyk przez dwie rundy obijał z dystansu Brazylijczyka, ale pomimo tego, że ten ostatni od połowy pojedynku wcielił się w rolę zombie, Ares nie był w stanie go skończyć.

woodley1
Na pierwszym przykładzie czekający pod siatką Tyron Woodley ubija nieroztropnie zbliżającego się Josha Koschecka, na drugim w podobnej akcji trafia Carlosa Condita – ten jednak dysponuje twardszą szczęką.

Co zwrócić musi naszą uwagę w stójkowych bojach Rory’ego MacDonalda poza stylem nastawionym na minimalizację ryzyka i punktowanie kosztom nokautowania? Otóż, w ostatnich dwóch bojach Kanadyjczyk zaprezentował naprawdę dziurawą defensywę. Drobnym usprawiedliwieniem może być fakt, że mierzy się z mańkutami (Lawler i Maia), ale szczególnie dawanie się trafić mechanicznemu i powolnemu Brazylijczykowi, który wówczas jechał już na ostatnich oparach, chluby podopiecznemu Firasa Zahabiego nie przynosi.

Jak na tle MacDonalda wygląda stójka Woodley’a? Czy prędzej podzieli on los bezradnego Penna i zostanie rozstrzelany na dystansie, lub Ellenbergera, bojąc się skrócić dystans, czy też Wybraniec wcieli się raczej w rolę Lawlera, by prędzej czy później ustrzelić Kanadyjczyka?

woodley3 woodley5
Dwie szarże Woodley’a z walki przeciwko Conditowi. Na drugim pochodzącym z końcówki pierwszej rundy widzimy, że Carlos powoli zaczyna rozczytywać te same schematy w wykonaniu Woodley’a, unikając większości ciosów i nawet samemu trafiając.

Tyron toczy swoje stójkowe boje w stylu odrobinę zbliżonym do tego, co w oktagonie prezentuje Hector Lombard, z tą jednak różnicą, że – w przeciwieństwie do Kubańczyka – nie wywiera presji na rywalu. Otóż, styl Woodley’a opiera się przede wszystkim na krótkich ale intensywnych szarżach, do których Amerykanin zaprzęga najcięższe działa, rzucając kombinacje z pełną mocą i najgorszymi intencjami. Jeśli atak się nie powiedzie – czytaj: przeciwnik nadal stoi – Woodley regeneruje swój pasek energii, wolniutko się wycofując i ponownie czekając na swoją okazję. Wybraniec w momencie wycofywania się ma względną pewność, że odpocznie, bo nikt nie rzuci się na niego z pięściami – każdy bowiem zdaje sobie bowiem sprawę, że w starciu z ciężkorękim Amerykaninem jeden błąd może skończyć się tragicznie. Gdy już zatem Woodley wycofa się pod samą siatkę (zapomnijcie o jakimś odchodzeniu od niej, poruszaniu się do boków), ustawia wygodnie prawą stopę przy siatce i czeka, aż rywal zbliży się na odpowiednią odległość – wówczas odbija się od niej, z piekielną dynamiką ruszając do kolejną szarży (jeśli nadal ma dużo sił), obalenia lub klinczu (gdy sił ma już mniej). W międzyczasie pomęczy trochę rywali w klinczu, pokontroluje w parterze.

rory8 rory2
Przykłady dziurawej gardy Rory’ego MacDonalda z walki przeciwko Demianowi Mai. Na szczęście dla Kanadyjczyka ten ostatni nie słynie z ciężkich rąk.

Myślę, że w tym starciu MacDonald będzie nie mniej ostrożny niż w bojach z innymi rywalami dysponującymi mocnym ciosem – Jakiem Ellenbergerem i Robbiem Lawlerem. Spodziewam się festiwalu ciosów prostych, jako że kopnięcia w walce z Woodley’em będą odrobinę bardziej ryzykowne z uwagi na zagrożenie obaleniem. Rory pozostanie uważny, zwłaszcza w momencie, gdy przypierał będzie rywala do siatki – stamtąd bowiem Woodley najchętniej wyprowadza swoje ostre ataki. Celem Kanadyjczyka będzie unikanie ich poprzez poruszanie się do boku, a nie w sposób, w jaki czynił to Carlos Condit, cofając się w linii prostej. Biorąc jednak pod uwagę dziurawą gardę Aresa i szczękę, która może nie jest słaba, ale do tytanowych z pewnością nie należy (w przeciwieństwie do Conditowej, która przyjęła najcięższe ciosy Tyrona, nie krusząc się), całkiem zasadny wydaje się pytanie, czy Kanadyjczyk ustrzeże się ciosów rywala? Josh Koscheck dał się nabrać i mając Woodley’a na siatce, nieuważnie skracał dystans, co przypłacił nokautem. Condit był mądrzejszy i w takich samych sytuacjach nadal pozostawał uważny, a pomimo tego i tak przyjął kilka soczystych bomb na szczękę. Czy MacDonald zawalczy jeszcze ostrożniej, także biorąc pod uwagę, że sam nie jest dobrym counterpuncherem?

rory4 rory3
W konfrontacji z Maią MacDonald często próbował markować lewy prosty, by rzucić długi podbródkowy – jak widzimy wyżej, nie zawsze mu to wychodziło.

Istotna dla przebiegu walki będzie płaszczyzna zapaśnicza. Nie spodziewam się, by MacDonald był w stanie czy w ogóle próbował obalać, ale Woodley? Jak najbardziej. Przyjrzyjmy się statystykom obaleń w wykonaniu Amerykanina:

  • Condit – 3/3
  • Marquardt – 1/3
  • Mein – 3/7
  • Daley – 2/14
  • Saffiedine – 3/7

Łącznie – 12/34 udanych obaleń, skuteczność – 35%

Dodajmy, że w pierwszy trzech walkach pod banderą UFC Woodley ani razu nie próbował obalenia. Przeciwko Jayowi Hieronowi i Joshowi Koscheckowi nie zdążył, bo ubił ich szybko, przeciwko Jake’owi Shieldsowi nie uczynił tego prawdopodobnie z uwagi na obawę przed grapplingiem rywala. Jak na tym tle prezentują się defensywne zapasy MacDonalda?

rory9 rory7
Zdecydowana większość starcia Rory’ego z Maią wyglądała jak wyżej – Kanadyjczyk nękał wymęczonego Brazylijczyka ciosami prostymi i okazjonalnymi kopnięciami.

Nieźle, choć nie dajmy się zwieść statystykom, według których Kanadyjczyk broni obaleń z 88% skutecznością. Ten wynik jest mocno zniekształcony poprzez wybronienie aż 20 obaleń z 22, których spróbował przeciwko niemu słabiutki zapaśniczo (nie wliczając klinczu) Demian Maia. Ellenberger zanotował jedno udane sprowadzenia na trzy próby, Mike Pyle już jakiś czas temu – 2/4.

Myślę, że MacDonaldowi najbardziej grozić będą obalenia w pierwszej i ewentualnie drugiej rundzie, gdy Woodley będzie miał jeszcze w baku sporo paliwa. Pamiętajmy bowiem, że Kanadyjczyk jeszcze nigdy w karierze nie mierzył się z zapaśnikiem obdarzonym taką dynamiką. W parterze jednak spodziewam się absolutnych szachów – MacDonald na plecach nie da sobie zrobić żadnej krzywdy (skoro wydostawał się spod Mai, to i spod Woodley’a da radę), a i Tyron prawdopodobnie nie będzie szczególnie agresywny z góry, leżąc na Kanadyjczyku i regenerując swój pasek energii.

Kluczowym czynnikiem tego pojedynku może – ale nie musi – okazać się właśnie kondycja. Woodley wypadł świetnie w pojedynku z Conditem, ale w końcówce pierwszej rundy oraz w drugiej zaczął jednak zwalniać. Nie mnie wyrokować, czy Carlos odrobiłby straty dzięki swojej przewadze kondycyjnej, ale wydaje się, że cardio Woodley’a jest mocno podejrzane. MacDonald powinien mieć w tym aspekcie przewagę, choć i on w starciu z Maią a także z Lawlerem nie prezentował się w tej płaszczyźnie specjalnie dobrze. Myślę jednak, że jego wydolnościowa wyższość nad Wybrańcem powoduje, że jeśli pojedynek ten dotrwa do trzeciej rundy, a Kanadyjczyk nie wyjdzie do niej cały poobijany, to z góry możemy zapisać ją na jego konto. Pytanie jednak czy do ostatniej 5-minutówki ta walka dotrwa? A jeśli nawet, to czy dwóch pierwszych na swoje konto nie zapisze jednak czarnoskóry Amerykanin?

Jeśli miałbym przewidzieć przebieg walki, to wytypowałbym następujące scenariusze (od najbardziej prawdopodobnego):

  • Woodley wygrywa pierwszą rundę dzięki pojedynczym szarżom, klinczowi i obaleniom. W drugiej opada z sił, ale jednak daje radę przekonać do siebie sędziów. Trzecią przegrywa, ale w całej walce okazuje się lepszy w oczach sędziów, wygrywając dwie rundy.
  • Woodley wygrywa pierwszą rundę (jak wyżej), ale w drugiej słabnie na tyle, że sędziowie jako jej zwycięzcę widzą Kanadyjczyka. Trzecia jest formalnością – Ares jest w niej lepszy i wygrywa cały pojedynek.
  • Woodley nokautuje w pierwszej rundzie MacDonalda po jednej z szarż.

W mojej ocenie różnice między prawdopodobieństwem wystąpienia tych trzech scenariuszy są bardzo niewielkie, więc żaden nie spowoduje, że będę zbierał szczękę z podłogi. Zgodnie z nimi stawiam na to, że Woodley nie zdoła znokautować ostrożnego MacDonalda, ale jednak mądre zarządzanie ograniczonymi zasobami kondycyjnymi pozwoli mu wygrać dwie pierwsze rundy i w konsekwencji cały pojedynek.

Zwycięzca: Tyron Woodley przez decyzję

BUKMACHER MMA


Aktualnie kursy na tą walkę rozkładają się następująco: Woodley – 1.70, MacDonald – 2.20. To jednak wynik zakładów, które już zostały zawarte, bo bukmacherzy otworzyli je, faworyzując Kanadyjczyka. Skoro oceniam tę walkę jako mniej więcej 50/50, bliżej jest mi do tego, by postawić na MacDonalda, ale jeśli kurs na Amerykanina wzrósłby do 1.85, chyba jednak zdecydowałbym się na niego – dla niego jest to ważniejsza walka niż dla młodego i mającego przed sobą jeszcze całą karierę MacDonalda. Póki co jednak…

Propozycja – no bet.

205 lbs: Rafael Cavalcante vs Ryan Bader

Amerykanin Ryan Bader (16-4, 9-4 UFC) i Brazylijczyk Rafael Cavalcante (12-4, 1-1 UFC) zmierzą się w walce istotnej z punktu widzenia układu sił w dywizji półciężkiej. Zwycięzca w kolejnej walce będzie miał prawo oczekiwać rywala ze ścisłej czołówki.

Popularny Feijao w swoim debiucie w UFC doskonale radził sobie przez pierwsze 2-3 minuty ze swoim rodakiem, zwolnionym już z UFC Thiago Silvą, trafiając go kilkoma potężnymi ciosami i efektownym obrotowym łokciem, ale po tym czasie pękł kondycyjnie i psychicznie, dając się całkowicie stłamsić rywalowi i kończąc ostatecznie – po raz trzeci w karierze – na deskach. Porażkę tę udanie powetował sobie w kolejnym starciu, gdy zmierzył się w Brazylii z Igorem Pokrajacem, którego szybko ubił kolanami w tajskim klinczu.

Jak styl Brazylijczyka w stójce konfrontuje się z tym, co do oktagonu w płaszczyźnie kickbokserskiej wnosi Ryan Bader? Otóż, Amerykanin w stójce ma jeden, ale bardzo poważny problem, którym jest defensywa przed uderzeniami. Gdyby jeszcze Bader miał twardą szczękę, mogłaby ona mieć aż takiego znaczenia, ale… tak nie jest. Amerykanin przegrał w karierze tylko co prawda dwa razy przez nokauty, ale nawet w swoim ostatnim starciu, w którym zapaśniczo rozsmarował na macie Anthony’ego Perosha, zdążył w stójce przyjąć kilka ciosów, po których wydawał się nieco oszołomiony, poszukując chwili na regenerację zmysłów. Australijczyk natomiast pod względem umiejętności stójkowych i siły uderzenia stoi dwie klasy niżej niż Feijao. Brazylijczyk nie jest może specjalnie mobilnym zawodnikiem (raczej Bader będzie tańczył wokół niego a nie odwrotnie), ale prezentuje stójkowy luz i płynność w wyprowadzaniu ciosów, do tego nieźle balansuje tułowiem i głową, co w połączeniu z niebywale ciężkimi rękami i dobrymi kopnięciami (wszystkie 12 zwycięstw w karierze po uderzeniach!) czyni go szalenie groźnym dla każdego. Jego styl pozwala mu też konserwować energię, co w jego przypadku ma spore znaczenie. Problemem bowiem Cavalcante jest fakt, że niebywale zapuszcza się między walkami, czasami na ważeniu wyglądając naprawdę kiepsko. Jednak zmotywowany i dobrze przygotowany Feijao stanowić może wyzwanie dla niemal każdego zawodnika w dywizji półciężkiej.

cavalcantekolawal
Rafael Cavalcante zaprzęga do boju mordercze kolana w tajskim klinczu, powalając na deski Muhammeda Lawala.

Wracając do stójki, myślę, że szklanoszczęki Bader nie będzie chciał wdawać się w tany z Cavalcante w tej płaszczyźnie, przy pierwszej nadarzającej się okazji szukając parteru. W pojedynku z Gloverem Teixeirą zawierzył w swoje pięści i skończył na deskach, za to w kolejnym boju wyciągnął już z tego wnioski – nie spodziewam się, by tym razem znów próbował szermierki na pięści, zwłaszcza mając naprzeciw siebie artystę nokautu.

Pytanie zatem, czy Amerykanin będzie w stanie przenosić walkę do parteru? Przyjrzyjmy się defensywnym zapasom Feijao:

  • Pokrajac – 0/1
  • Silva – 0/0
  • Kyle – 0/0
  • Romero – 0/6
  • Henderson – 3/4
  • Lawal – 2/6

Oczywiście, trzy ostatnie walki z powyższej listy są najbardziej wartościowe przy ocenie defensywy zapaśniczej Brazylijczyka, choć trzeba wziąć poprawkę na to, że miały miejsce 2-3 lata temu. Będący wtedy jeszcze w dobrej formie doskonały zapaśnik w osobie Lawala miał poważne problemy z obalaniem Rafaela. Jeszcze więcej miał ich olimpijczyk Yoel Romero Palacio, choć na niego trzeba wziąć poprawkę, bo do momentu swojej ostatniej walki w UFC przeciwko Bradowi Tavaresowi jego ofensywa zapaśnicza szału nie robiła, delikatnie rzecz ujmując. Wreszcie Henderson zdołał udanie zakończyć aż trzy z czterech obaleń – wszystkie z klinczu.

cavalcanteko
Feijao kolanami narusza Igora Pokrajaca, by uziemić go potem ciosami na głowę. Czy Bader będzie ochoczo pchał się w klincz?

Pytanie zatem, czy Baderowi bliżej do Lawala i Romero pod względem zapasów, czy też do Dana Hendersona? Otóż, Ryan rzadko obala z klinczu, a jeśli już to poprzez szybkie zejście do nóg, czego nie można powiedzieć o skutecznym przeciwko Cavalcante Hendersonie, który wywodzi się z zapasów w stylu klasycznym – w przeciwieństwie do całej pozostałej trójki czyli Romero, Lawala i właśnie Badera. Gdy Henderson zapina klamrę w klinczu, może (mógł) czynić cuda. Myślę, że Bader będzie miał dużo większe problemy ze sprowadzaniem Brazylijczyka do parteru.

Podsumowując, minimalnie wyżej oceniam szanse Cavalcante na ustrzelenie Badera niż tego ostatniego na zapaśnicze zdominowanie Brazylijczyka. W mojej opinii jednak istnieją dwie kluczowe niewiadome odnośnie tego pojedynku, którymi są: przygotowanie fizyczne i kondycyjne Cavalcante oraz psychika obu zawodników.

baderbrilz
Ostrą szarżą Ryan Bader powala na deski Jasona Brilza.

Amerykanin zawsze wychodzi do walki w świetnej formie fizycznej, możemy być pewni, że będzie w stanie przewalczyć trzy rundy na przyzwoitym poziomie. Jak bardzo w trakcie laby przybrał na masie Brazylijczyk? Jak dużo czasu poświęcić musiał na jej zbijaniu? Jak bardzo jest zmotywowany, jak przepracował obóz przygotowawczy?

Obaj zawodnicy zawodzili czasami w kwestii psychiki. Feijao z Silvą, natomiast Bader z Teixeirą i Machidą. W starciu ze Smokiem zniecierpliwiony Amerykanin ruszył do szaleńczego ataku, kończąc nieprzytomnym na deskach, a we wspomnianym już tutaj boju z Teixeirą zanadto zawierzył swoim umiejętnościom stójkowym, również przegrywając przez nokaut. Jeśli w starciu z Rafaelem Ryan spali kilka pierwszych prób obaleń, co zrobi wówczas? Wda się w szermierkę na pięści? A jeśli Brazylijczyk wyląduje kilka razy na plecach – czy zmięknie, odpuści?

badermachira
Podobnego ataku jak z Brilzem Bader spróbował z Lyoto Machidą, ale przypłacił to ciężkim nokautem.

Ostatecznie stawiam na to, że Cavalcante w którymś momencie w pierwszej, najpóźniej drugiej rundzie znajdzie drogę do kruchej szczęki Badera, choć z każdą upływającą minutą szanse tego ostatniego – z uwagi na lepszą kondycję – będą rosnąć.

Zwycięzca: Rafael Cavalcante przez (T)KO

BUKMACHER MMA


Bader – 1.70, Cavalcante – 2.20. Najrozsądniej byłoby poczekać do ważenia, ale… czy aby kurs na Brazylijczyka wówczas nie spadnie (zakładając, że będzie dobrze wyglądał)? Minimalnie skłaniając się ku Feijao i licząc na to, że solidnie przepracował okres przygotowawczy, decyduję się już teraz postawić na niego drobną sumę.

Propozycja – zwycięstwo Rafaela Cavalcante (2.20)

265 lbs: Andrei Arlovski vs Brendan Schaub

Po 6-letniej przerwie do UFC powraca Białorusin Andrei Arlovski (21-10, 9-4 UFC), który swego czasu zrewolucjonizował wagę ciężką, udowadniając, że atletyczny, szybki zawodnik, który nie jest wielkoludem, może rozdawać karty w królewskiej dywizji. Zmierzy się z mającym na koncie dwa kolejne zwycięstwa w oktagonie Brendanem Schaubem (10-3, 6-3 UFC).

W starciu tym istnieją dwie ogromne a jednocześnie kruche niewiadome. Jedną jest szczęka Schauba, drugą – szczęka Arlovskiego. Biorąc pod uwagę fakt, że obaj zawodnicy mają czym przyłożyć, najmniejszy choćby błąd kosztować może jednego bądź drugiego porażkę.

Wszystkie trzy przegrane w karierze Amerykanin zrzucić może na karb delikatności swojej szczęki, ewentualnie deficyty umiejętności defensywnych w stójce. Białorusin z kolej przez (T)KO przegrał aż 7 z 10 pojedynków, choć, co warte odnotowania, ostatni raz nieprzytomny na deski padł w 2011 roku, więc te kilka lat bez nokautu stanowi jakiś progres – być może jest to wynikiem słabszych rywali, z którymi przyszło mu się mierzyć, ale myślę, że spory też wpływ na to ma świadomość Arlovskiego, że jeden dobry strzał kończy dla niego wieczór, co prowadzi do tego, iż jest on ostatnimi czasy jest dużo pasywniejszy, niż to kiedyś bywało. Nie stroni od klinczu, czasami nawet obala (jak ostatnio z Andreasem Kraniotakesem), nie uderza mocno, bo to oznaczałoby konieczność odsłonięcia się. Swoje piętno odcisnął też na nim bez wątpienia Grek Jackson, u którego trenuje. Jego pojedynki ze słabiutkim Mikiem Hayesem, znanym zresztą z KSW, oraz nieco solidniejszym Mikiem Kylem (obaj półciężcy) wygrane przez decyzje z pewnością nie napawają optymizmem fanów Białorusina przed konfrontacją z Schaubem. O przegranej z Anthonym Johnsonem, w której Andrzej walczył z połamaną szczęką, nie wspominam, bo to akurat bardzo dobry półciężki. Choć… nadal półciężki.

Nie inaczej jednak ma się sprawa z sobotnim rywalem Arlovskiego. Po nokautach z rąk stareńkiego Antonio Rodrigo Nogueiry i słabiutkiego Bena Rothwella Brendan Schaub przewartościował wartości, w kolejnych dwóch bojach nie ryzykując przyjęcia następnych ciosów na swoją szczękę, zaprzęgając tym samym do działania swoje zapasy i BJJ. Tymi pierwszymi pokonał Lavara Johnsona po mało efektownej – najdelikatniej rzecz ujmując – walce, tym drugim poddał Matta Mitrione.

Wydaje się, że z tych dwóch kruchoszczękich zawodników, których starcia będziemy świadkami na UFC 174, to Amerykanin ma więcej możliwości na uchronienie się przed nokautem, dzięki swojemu grapplingowi, do którego, jak wspomniałem, w ostatnich walkach się odwoływał. Arlovski to nadal przede wszystkim striker i choć w ostatnim boju widać było, że solidnie pracował nad sprowadzeniami i walką z góry, dzięki czemu ubił Kraniotakesa, to jednak najchętniej wymienia się ciosami w stójce. Trudno wszak starego psa nauczyć nowych sztuczek. Biorąc pod uwagę jego ostrożność w wyprowadzaniu ciosów, trudno będzie mu kończyć pojedynki przed czasem – a to oznacza konieczność toczenia bojów przede wszystkim w stójce właśnie. Dziurawa defensywa Arlovskiego jest co prawda ostatnio kamuflowana przez awersję do kickbokserskiego ryzyka, ale czy naprawdę po tych wszystkich latach można mu zaufać? Niby Białorusin tłumaczy, że po przegranej z Fedorem Emelianenko zarobił mnóstwo pieniędzy, które doprowadziły do całkowitego spadku jego motywacji, czego rzekomo rezultatem były kolejne porażki, ale z drugiej strony w Arlovskim nie widać ostatnimi czasy żadnego ognia.

Defensywne zapasy Białorusina mogą stanowić spore wyzwanie dla Amerykanina, który po treningach u Gracie czuje się bardzo pewnie w parterze, który eliminuje ryzyko przyjęcia na szczękę niechcianego ciosu. O ile w stójkowych wymianach niewielką techniczną przewagę może mieć Arlovski, to biorąc pod uwagę jego nieszczelną gardę, oceniam szanse obu zawodników w tej płaszczyźnie na mniej więcej 50/50. Pytaniem otwartym pozostaje, jak psychicznie wpłyną na Schauba ewentualne wybronione przez Andrzeja próby obaleń? Na ile go one zdeprymują, a na ile dodadzą pewności siebie Białorusinowi?

Ostatecznie minimalnie bardziej skłaniam się ku Brendanowi, który dysponuje większą ilością narzędzi, z których może skorzystać, jeśli walka w stójce nie będzie układała się po jego myśli (przy założeniu, że nie padnie po pierwszym ciosie, oczywiście…). Arlovski słabą szczękę próbuje chować za stójkową pasywnością, która jednak nadal jest… stójkowa. W ostatnim boju zaprezentował co prawda kilka dobrych obaleń i niezłe gnp, ale jednak Kraniotakes to nie Schaub. Nie spodziewam się, by Amerykanin zadał Arlovskiemu pierwszą w karierze porażkę przez poddanie, więc… zostaje decyzja albo nokaut. Postawię na ten ostatni – bez najmniejszego przekonania.

Zwycięzca: Brendan Schaub przez (T)KO

BUKMACHER MMA


Bukmacherzy otworzyli kursy, faworyzując Arlovskiego, ale kupony, jakie złożyli grający, doprowadziły do zmiany faworyta. Obecnie jest nim Brendan Schaub (ok. 1.65), podczas gdy w rolę underdoga wcielił się Andrei Arlovski (ok. 2.40). Wobec tego, że szanse obu zawodników oceniam jako 50/50, kurs na Arlovskiego prezentuje się znacznie ciekawiej. Czy jednak zdecyduję się na niego postawić? Czas pokaże. Póki co…

Propozycja – no bet.

205 lbs: Ryan Jimmo vs Ovince St. Preux

Ryan Jimmo (19-3, 3-2 UFC) jest zawodnikiem, który specjalizuje się w… wygrywaniu. Kanadyjczyk w swoich pojedynkach robi na ogół niewiele więcej ponad to, co pozwala uzyskać mu uznanie w oczach sędziów punktowych, uwielbiając bezpieczną walkę w klinczu. W UFC zanotował co prawda już dwa nokauty, ale pierwszy z nich, przeciwko Anthony’emu Peroshowi, stanowił swego rodzaju ewenement (nokaut w 7 sekund!), drugi natomiast odniesiony został po rozczarowującej walce, w której Jimmo powinien był zgnieść jak robaka debiutującego w UFC i biorącego walkę w zastępstwie Seana O’connella, podczas gdy pojedynek stał na zaskakująco wyrównanym poziomie.

Jimmo będzie jednak miał nad Ovincem St. Preux (15-5, 3-0 UFC) jedną kluczową przewagę – chodzi o zasoby kondycyjne. Owszem, Kanadyjczyk żadnym tytanem kondycji nie jest, ale wyraźnie przedkładający siłę nad technikę St. Preux jest w tym elemencie jeszcze słabszy – poniekąd właśnie z uwagi na wspomniane braki techniczne. Amerykanin w pierwszej rundzie jest jednak niebywale niebezpieczny – zwierzęca siła połączona z dużą dynamiką, ciężkimi rękami zarówno w stójce, jak i w parterze, oraz solidnym, czasem bardzo kreatywnym BJJ czynią z niego cholernie groźnego przeciwnika dla większości półciężkich z UFC.

Czy St. Preux zdoła zatem w pierwszej rundzie skończyć Jimmo? Czy też ten ostatni zawalczy bezpiecznie w pierwszej odsłonie, prawdopodobnie dużo klinczując, by przetrwać do drugiej, w której powinien stopniowo zdobywać przewagę? A może Amerykanin, który, wydaje się, zrzucił trochę mięśni, nadrobił swoje deficyty kondycyjne i jeśli nawet nie ubije Jimmo w pierwszej, to zdoła zwyciężyć dwie z trzech rund?

Inteligencja Jimmo w trakcie walki oraz jego bogatsze doświadczenie stanowić mogą spory problem dla St. Preux i nie będę w ogóle zdziwiony, jeśli Kanadyjczyk wyciągnie z tej walki korzystną dla siebie decyzję, ale postawię jednak na to, że atletyzm i siła Amerykanina w połączeniu z mocno szlifowanymi zapasami pomogą mu w pierwszej bądź drugiej rundzie ubić Ryana w stójce lub z góry w parterze.

Zwycięzca: Ovince St. Preux przez (T)KO

BUKMACHER MMA


Jimmo – 2.30, St. Preux – 1.65. Odrobinę atrakcyjniej w mojej opinii przedstawia się kurs na Kanadyjczyka, który będzie też walczył u siebie, ale… nie są to na tyle atrakcyjne liczby, abym się na nie skusił. Zobaczymy, czy kursy zmienią się po ważeniu…

Propozycja – no bet.

Poprzednia strona 1 2 3 4Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 58

  1. Moim zdaniem Rory przetrwa pierwszą rundę i w nudnym stylu wypunktuje Woodleya. Śmieszna sytuacja, bo Woodley jest przyzwoity w ofensywie zapaśniczej, a Rory przyzwoity w defensywie, więc tak naprawdę nie wiadomo w której płaszczyźnie będą walczyć. Garda Rorego może być sporym problemem, ale wydaje mi się, że na pierwszą rundę będzie miał gampelan w stylu – „lewy – prawy – front kick – odskok przez pół oktagonu i powtórka). Oczywiście siły Woodleya nie skreślam, na dobrą sprawę potrzebuje jednego odpowiedniego ciosu.
    Inna rzecz, że jego wygrana nad Conditem jest przeceniana. Raz, że Karolek rzadko w UFC wygrywa pierwsze rundy poza ewentualnym nokautem, dwa, że w drugiej rundzie Woodley już nie miał takiej przewagi, trzy, że wiadomo – kontuzja, a cztery, że Tyron dosyć brzydko uciekł z trójkąta w pierwszej rundzie pomagając sobie spodenkami Condita. Co prawda mówię to jako fan NBK, ale Woodley dalej jest dla mnie w dużej mierze niesprawdzony.

    1. Gdybym miał za wszelką cenę określić się, to postawiłbym jednak na to, że zwłaszcza w pierwszej rundzie ofensywne Woodley’a > defensywne MacDonalda (z każdą kolejną będzie się to zmieniać), choć Kanadyjczyk nic sobie nie da w parterze zrobić.

  2. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale… sugerujesz, że MacDonald ma przeciętną szczękę? Wg mnie to jego szczęka jest naprawdę mocna. Nie tak jak Condita oczywiście, ale po walce z Lawlerem ja nie mam co do tego wątpliwości. Woodley miał trochę szczęścia z Carlosem i jeśli z Rorym także mu ono dopisze to wygra. Boję się tylko powtórki z Ellenbergera. Osobiście widzę jeszcze inne scenariusze:
    – Woodley trafia mocno MacDonalda na początku walki, a ten jest zamroczony do jej końca i przegrywa
    – Rory poddaje zmęczonego Tyrona

    Ogólnie bardziej czekam na ME co jest rzadkie, bo nie jestem fanem muszej, ale to zobaczyć muszę.

    1. Odnośnie MacDonalda, sugeruję, że jego szczęka jest niewyróżniająca się, czyli nie można traktować jej jako jego atutu – tak, jak w przypadku własnie np. Condita, który dzięki tytanowi, który tam posiada, może sobie pozwolić na więcej.

      Zgadzam się jednak z Tobą i Boltem, że pojedynek z Conditem nie do końca odzwierciedlać może aktualną dyspozycję Woodley’a.

      1. Coż, ja to widzę inaczej. Ma solidną szczękę + szybko dochodzi do siebie, a to jest atut. Ale prawdopodobnie przekonamy się jak jest w sobotę, bo co do tego, że Woodley ma czym uderzyć, nie ma wątpliwości, a Maia pokazał, że Rorego można trafić.

  3. Ja daję 60/40 dla Badera i Woodleya i ich zagrałem kolejno po 1.79 i 2.00.
    Ryan jest niedocenianym zawodnikiem, który przegrywał w zasadzie z czołówką (Ortiz) – a Teixeirą jednak dosyć ładnie zamiatał. Uważam, że gdyby nie szklanka, to byłby zawodnikiem top 5. Wierzę w szybkie nogi Badera i kąsanie z dystansu połączone z dynamicznymi obaleniami. Obaj mają mocne łapy i podejrzane szczęki, ale Feijao może być w zombie mode od 2 rundy, a jak zwróciłeś uwagę – Bader ma dobrą kondycję.
    Woodley z kolei pokazuje z walki na walkę mega progres, podczas gdy McDonald… no właśnie. Dobry i niedobry. Upokorzył malutkiego Penna i pokonał… wypalonego? Ellenbergera. Następnie okazał się bezradny przeciwko Lawlerowi (wysoka półka), a z Maią wypadł słabo. Tak, wygrał 2 i 3 rundę, ale 1 przegrał w beznadziejnym stylu, a od drugiej bił worek treningowy, który mu jednak celnie momentami oddawał.
    Tyron jest szalenie dynamiczny i silny. Uważam, że jest lepszym zapaśnikiem, a w stójce znacznie bardziej kreatywny i eksplozywny. Moim zdaniem jedynym atutem Rorego jest kondycja.

  4. 2.30 na Cavalcante to przesada chociaż jeśli nie znokautuje Badera w pierwszej rundzie to pewnie przegra. Na miejscu Jankesa byłbym bardzo ostrożny w pierwszej rundzie i od drugiej zaczął podkręcać tempo.

  5. JA nei gram już w bukmacherkę, ale gdybym miał stawiać to Woodley przez KO/TKO najciekawiej mi wygląda. Nie wierzę, by Rory uchronił się od przynajmniej jednej bomby Tyrona, która zakończy pojedynek.

    1. Nie sprawdzałem, ile za to płacą, ale przy wygranej Woodley’a biorę też pod uwagę decyzję (wygrana w dwóch pierwszych rundach, porażka w trzeciej), więc chyba bezpieczniej jednak byłoby po prostu na jego zwycięstwo postawić. MacDonald będzie ultraczujny w pierwszej rundzie.

      1. Postawiłem sam na Woodleya, ale mam wątpliwości, czy będzie decyzja…w końcu, jeśli „nowy” Tyron wygrywał, to tylko przez KO/TKO…za to MacDonald, jeśli przegrywa, to tylko przez decyzję… i jak tu być mądrym ?

  6. Moim zdaniem Jimmo nie ma jak tego wygrać. Jego najmocniejszą stroną jest stójka w której OSP zielony nie jest a ma dużo lepsze warunki fizyczne. No a zapasy i parter zdecydowanie na korzyść St. Preuxa.

    P.S. Ja już na Ovince’a postawiłem. Nie jakieś kosmiczne pieniądze, bo gala bardzo trudna do obstawiania.

  7. Właśnie dodałem analizę tej walki. W skrócie – kurs na Jimmo odrobinę atrakcyjniejszy, bo to kawał oktagonowego inteligenta, ale minimalnie faworyzuję zwierzęcą siłę i atletyzm St. Preuxa. Daję mu jednak jedną, maksymalnie 1,5 rundy na skończenie Kanadyjczyka – w przeciwnym wypadku lepszy kondycyjnie Jimmo może to wygrać.

  8. Po ważeniu:

    – Arlovski spasiony przeokrutnie, nie wiem, ile ważył z Kraniotakesem, ale wcześniej z Kylem ważył 10 funtów mniej… Czy to dobrze, czy źle? Chyba jednak źle, bo szybkościowo może mieć problem, chociaż w klinczu może mu się masa przydać.

    – Tanaka dużo większy niż się spodziewałem, niewiele niższy od Delorme, dobrze to Japończykowi wróży.

    – Nie wiem, z czego dał radę ściąć Sarafian do półśredniej…

    – OSP będzie chyba miał wyraźną przewagę siły. Kawał byka przy Jimmo, a przecież Kanadyjczyk mały nie jest.

    – MacDonald przeciętnie jak zawsze, Woodley atletycznie jak zawsze.

    – Cavalcante poprawnie, chociaż nie ma się wrażenia, że ostro zapieprzał w trakcie przygotowań…

  9. Naiver, nie przesadzałbym z tym spasionym Andrejem. Owszem, nie wygląda tak dobrze jak to swego czasu bywało, ale nadal jest dobrze. Nie zalał się tłuszczem. Prawdopodobnie będzie dzięki temu silniejszy, a to przy obronie obaleń dość istotny aspekt.

    Natomiast skreślanie Bagautinova sensu nie ma. Pragnę przypomnieć, że w poprzednich walkach też był skreślany. Zresztą podobna sytuacja jak z Nurmagomiedowem, docenionym dopiero teraz. Podobnie nikt nie wierzył w TJ, w Weidmana też mało kto. Mógłbym tak wymieniać długo. Wydaje mi się, że zapasy Rosjanina, przynajmniej na początku powinny być lepsze od tych Johnsona. I nie mogę się zgodzić z brakiem wyzwań dla mistrza. Jest jeszcze Dodson, któremu rewanż się należy. W międzyczasie może pojawić się kolejny silny zawodnik. Poza tym zawsze Faber może w muszej dostrzec swoją szansę;)

    1. Żebyś wiedział, że historia Barao i TJ’a przeszła mi kilka razy przez głowę, gdy pisałem ten tekst. Wyszedłem jednak z założenia, że to, iż czasami takie niespodzianki/sensacje się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać, nie powinno przesłaniać nam obrazu nadchodzących pojedynków. Przy Barao vs TJ dałem zresztą kciuka nie do końca w górę i jeszcze kasę na Amerykanina postawiłem, tutaj jednak zupełnie nie widzę Rosjanina.

      Owszem, to MMA, może zdarzyć się wszystko, ale w swoich dotychczasowych trzech występach w UFC w mojej opinii Bagautinov nie pokazał nic, co mogłoby sugerować, że postawi jakiś większy opór Johnsonowi. Ten jest dobry w każdej płaszczyźnie. Zapasy to jakaś nadzieja Rosjanina, ale według mnie mogą starczyć na jedną, max 2 rundy, potem cardio da znać o sobie.

      Z Dodsonem masz rację, że rzeczywiście ten pojedynek mógłby być bardzo ciekawy. Faber chyba do 125 nie zejdzie.

      1. A wg mnie pokazał się naprawdę nieźle. Największe wrażenie na mnie robi szybkość Myszy i tu rzeczywiście nie ma konkurencji ze strony pretendenta, ale siłowo powinno już być inaczej, lekka przewaga Rosjanina. Szanse rozkładam na 75:25 dla mistrza. Co do Fabera to taki żarcik, nawiązujący do jego wielokrotnych prób w różnych kategoriach, choć gdyby zrzucił trochę mięśni byłby w stanie zejść do muszej, niski jest. Oczywiście nie wydaje mi się to prawdopodobne.

        A co do Arłouskiego kilka razy powtarzasz, że nie jest on duży. On ma 193 cm wzrostu (tyle co Big Foot), około 113 kg wagi (więcej niż dos Santos), z czego zdecydowanie większość to mięśnie. Jak on nie jest duży, to tylko Semmy Schilt jest.

        1. Siłowo Rosjanin może przeważać, ale… to Mysz będzie decydować o tym, czy klinczy będzie, czy nie będzie – dzięki przewadze szybkości i kondycji.

          Arlovski w 8 z 14 pierwszych walk w UFC wnosił na wagę poniżej 240 funtów. Dos Santos nie jest dużym ciężkim. O ile czegoś nie przegapiłem, to o Arlovskim napisałem tutaj tylko dwa zdania w kontekście jego gabarytów: że „nie jest turem” (w komentarzach) i „nie jest wielkoludem” (w tekście). W pełni stoję za tymi stwierdzeniami.

          1. No wg mnie to kawał chłopa, ale kłócić się nie będę. Dos Santos nie jeśli chodzi o muskulaturę to jest naprawdę spory, wzrost podobny do Adreja. Obaj są dość szczupli tzn. nieotłuszczeni, więc i waga i gabaryty wydają się skromne w porównaniu do innych. Ale gdyby taki Gonzaga miał bf jak Junior, to walczyłby w półciężkiej, bez zbijania wagi.

  10. „Po 6-letniej przerwie do UFC powraca Białorusin Andrei Arlovski (21-10, 9-4 UFC), który swego czasu zrewolucjonizował wagę ciężką, udowadniając, że atletyczny, szybki zawodnik, który nie jest wielkoludem, może rozdawać karty w królewskiej dywizji.”
    Moim zdaniem, to już udowodnił Gracie w pierwszych turniejach ufc:) Arlovski był jednym z pierwszych takich bardziej kompletnych zawodników mma.

    1. Punkt dla Ciebie! Pisząc to, zastanawiałem się, czy ktoś nawiąże do Gracie :) W każdym razie w powyższym zdecydowanie chodziło mi o wszechstronnego zawodnika wagi ciężkiej, który jednocześnie nie jest ogromnym turem, doskonale się poruszając i łącząc atletyzm z dynamiką. Coś, co wcześniej w wadze ciężkiej było raczej nie do pomyślenia.

      1. Jeśli chodzi o tą wypowiedź absolutnie się z Tobą nie zgodzę!

        Białorusin miał swoje wielkie chwile w UFC w momencie gdy do najlepszych zawodników po drugiej stronie oceanu spokojnego należeli Minotauro, Fiodor i Mirko Filipovic – Arlovski był chyba największym zawodnikiem z nich wszystkich, przy czym Chorwat i Rosjanin dysponowali większą szybkością.

        Oprócz Tima Sylvii i Marka Colemana próżno szukać zawodników należących do ścisłego topu w tamtych latach, którzy mieliby problem z utrzymaniem się w górnym limicie wagi ciężkiej. Sporych gabarytów ciężcy, którzy w chwili walki przekraczają 120 kg zaczęli pojawiać się w większych ilościach dopiero parę lat temu.

  11. Ja nie stawiam, bo nie mam czasu na analizy w tym tygodniu, ale gdybym miał, to postawiłbym tak:

    Macdonald + Johnson= 2,47 stawka: 7
    Johnson + Cavalcante= 2,76 stawka: 5
    Johnson + Jimmo= 2,87 stawka: 4
    Johnson + Schaub= 1,90 stawka: 8

  12. Moje kupony ostatecznie:

    – singiel Cavalcante
    – singiel Woodley (1.95 na 5dimes nie mogłem odpuścić, chociaż w Lidze postawiłem MacDonalda za 2.20)
    – podwójny OSP + Sarafian
    – podwójny Easton + Johnson
    – potrójny Saggo + Tanaka + Arlovski

    1. Naiver mamy podejrzanie podobne kupony;) z tą różnicą, że na Woodley nie stawiam, bo mam dziwne przeczucie, że Rory w końcu się obudzi i pokaże na co go stać. Cavalcante postawiłem zaraz po wystawieniu kursów za 2,20. OSP+Sarafian+Johnson też powinien mi bez problemu wejść.

      1. Powiem Ci, że chciałem stawiać na MacDonalda i w Lidze nawet postawiłem, ale po prostu gdy zobaczyłem kursy, to… Po 1.90 jakoś mnie nie przekonywał, ale coraz bardziej w głowie tli mi się myśli, że Kanadyjczyk będzie w stanie tak to rozegrać, że po walce powiemy, że „wypunktował go na lajcie”. Jeśli nie da się ustrzelić w pierwszej, w drugiej i trzeciej naprawdę może namieszać.

        Aż mnie korci, żeby kontrę postawić, jak to piszę… :)

        1. Ja chyba nigdy nie uwierzę w Rorego. Ani walka z Ellenbergerem mnie nie przekonała, Lawler go wciągnął dupą, a Maia go zdeklasował, dopóki niewiadomo z jakich przyczyn się spompował po 5 minutach. Z drugiej strony martwi mnie to, że Condit faktycznie rzucał się na Woodleya, co temu drugiemu pasowało, McDonald będzie próbował trzymać dystans. Zobaczymy. W każdym razie jest dwóch zawodników, których nie lubię i kibicuję zawsze przeciwko nim, Rory się do nich zalicza.

          1. Jedna sprawa – Lawler go nijak nie wciągnął. Tylko raz oglądałem walkę, ale powiem szczerze, że przy ogłaszaniu werdyktu spodziewałem się jednak wygranej Kanadyjczyka. Zresztą sam fakt, że tam był split, kruszy teorię, jakoby była tam jakakolwiek dominacja Robbiego.

          2. Coś Ty naiver, pierwszą rundę zdecydowanie wygrał Robbie, zadając 15 ciosów przy 7 McDonalda. W drugiej minimalnie wygrał Rory przez obalenie, zbierając bęcki w stójce. Trzecią natomiast znowu zdecydowanie wygrał Lawler, wstając szybko po obaleniach, uderzając 8 ciosów więcej i nokdaunując przeciwnika. Split był sensacją i ślepotą sędziów.

          3. Zgadzam się z drugą i trzecią rundą – też punktowałem środkową dla MacDonalda, ostatnią dla Lawlera, ale pierwsza? Aż obejrzę sobie teraz, bo wydawało mi się, że mogła spokojnie iść w dwie strony… :)

          4. Dobra, wycofuję się rakiem z tego. W pierwszej rundzie co prawda nie działo się wiele, ale samymi lowkingami Lawler zapisał ją na swoje konto, choć przypuszczam, że ten sędzia, który widział to inaczej, sugerował się tym, że to Kanadyjczyk wywierał presję.

          5. W sumie to nie wiem, czym kierował się sędzia, skoro Robbie miał 2 razy więcej kopnięć, niż McDonald, do tego ta mocna końcówka. Ty przynajmniej masz usprawiedliwienie, że byłeś pewnie półprzytomny o tej porze :) W każdym razie, obaj kibicujemy Woodleyowi i tego się trzymajmy.

          6. Powiem szczerze, że ja będę oglądał tę walkę z komfortem psychicznym – w Lidze postawiłem na MacDonalda, w realu na Woodley’a, w tej dziwaczności Kanadyjczyka jest coś interesującego, a z drugiej strony nie mogę się opędzić od skojarzeń Woodley = lay and pray :) Zatem którykolwiek wygra, będzie ok.

Dodaj komentarz

Back to top button