Polskie MMAUFC

Michał Oleksiejczuk: „To zwycięstwo dało mi więcej niż dałaby mi wygrana z Cutelabą”

Mający za sobą bardzo udany debiut w oktagonie Michał Oleksiejczuk podsumował wiktorię z Khalilem Rountree i opowiedział o kolejnych sportowych planach.

Michał Oleksiejczuk był jednym z największych bukmacherskich underdogów przed walką z Khalilem Rountree podczas sobotniej gali UF 219 w Las Vegas.




Wbrew typom bukmacherów, ekspertów większych i mniejszych oraz większości fanów Lord pewnie wypunktował Amerykanina, udanie debiutując w oktagonie. W drodze do walki miał jednak sporo problemów zdrowotnych, bo na około tydzień przed galą dopadła go grypa.

W dniu walki czuł się już jednak lepiej.

Wyszedłem bez żadnego respektu. Już w szatni czułem, że wychodzę się tam, żeby się bić, walczyć, a nie zostać sparaliżowanym przez strach.

– powiedział Oleksiejczuk w rozmowie z FightSport.pl.

I to było widać. Od początku się z nim biłem. Myślę, że to go zaskoczyło. Gameplan zadziałał. On się moim zdaniem pogubił totalnie, bo myślał, że jak będę stał tak, jak na przykład w jego ostatniej walce Paul Craig – stanął przed nim, nie zrobił nic i po prostu został ciężko znokautowany. Ja od początku chciałem pracować, poruszać się, robić to, co przerabialiśmy z Andreiem (Molchanovem), Robertem Roszkiewiczem czy Konradem i z tych technik, które trenowałem z tymi trzema trenerami, wszystko weszło.

Wedle pierwotnych planów to nie z Khalilem Rountree Michał Oleksiejczuk miał stoczyć swój premierowy bój pod banderą amerykańskiego giganta. Jego rywalem podczas listopadowej gali UFC 217 w Nowym Jorku miał bowiem być Ion Cutelaba – a wszystko z uwagi na kontuzję Gadzhimurada Antigulova, który był oryginalnym rywalem Mołdawianina.

Gdy odwołano mi walkę z Cutelabą, nie powiem, że nie czułem rozgoryczenia, bo dobrze się czułem, czułem dobrą formę i na pewno dałbym dobrą walkę.

– powiedział Michał.

Ale zrządzenie losu jakieś tam na pewno było i było ono dla mnie pozytywne, bo miałem więcej czasu na przygotowanie się i moim zdaniem Rountree był mocniejszym rywalem niż Cutelaba. Bardziej wszechstronny, szybszy, nawet i wytrzymalszy. Same plusy. Był miejscowy, znany, zauważony przez UFC, efektownie walczący. Na pewno to zwycięstwo dało mi o wiele więcej niż gdybym wygrał z Cutelabą.




Urodzony w Łęcznej zawodnik zwycięstwem z Khalilem Rountree – rozpędzonym dwoma z rzędu wiktoriami przez nokauty w pierwszej rundzie – utorował sobie drogę na przedpola czołowej piętnastki kategorii półciężkiej. I nie ukrywa, że ma już na oku kolejnego rywala, którym jest legenda kickboxingu Gokhan Saki.

Co mi taka walka daje? Na pewno mi daje duży rozgłos.

– stwierdził.

Myślę, że gdyby do tej walki doszło na ten moment mojej kariery, to byłaby bardzo dobra walka, bo on jest sportowo solidnym zawodnikiem – nawet na MMA. Da Silvę znokautował. Wiadomo, to jest MMA, to nie jest K-1, tu są rundy po pięć minut i on ma też jakieś tam duże braki. Zresztą tak jak każdy. Jednak przez wielu ludzi jest szanowanym sportowcem, legendą. Jeśli bym z nim zawalczył i wygrał, to moim zdaniem zyskałbym na tym bardzo dużo – medialnie i sportowo też. Gdybym wygrał, zostałbym bardzo mocno doceniony. Jestem tego pewien. Moim zdaniem to jest dobry ruch – myślałem nad tym i z takiego założenia wyszedłem, że jeśli wygram z Rountreem, to wyzwę Sakiego i myślę, że zrobiłem dobrze.

Początki 22-latka w MMA nie były jednak łatwe. Za młodu próbował piłki ręcznej i lekkoatletyki, a gdy zaczął trenować mieszane sztuki walki, ludzie z jego otoczenia podeszli do jego planów ze sporą rezerwą.

Dużo osób się ze mnie śmiało, jak zaczynałem. Pamiętam to do dzisiaj. Wcześniej trenowałem piłkę ręczną, różnych sportów się trzymałem i gdy zacząłem trenować MMA, dużo ludzi mówiło, że po co mi to potrzebne, że to bez sensu.

– powiedział Oleksiejczuk.

A minęły cztery lata i tak naprawdę otwierają mi się drzwi na najwyższy level. Zaczynam zarabiać z tego jakieś pieniądze, które pozwolą mi na jakąś stabilizację powoli. I bardzo się z tego cieszę, jestem szczęśliwy, bo nie dość, że robię to, co lubię, to jeszcze jakoś można z tego żyć.

Zarobione pieniądze – wedle oficjalnych danych zainkasował $24 tysiące – Michał zamierza przeznaczyć na budowę własnego domu, bo do tej pory mieszka w miejscowości Barki wspólnie z rodzicami. A biorąc pod uwagę, że za niespełna rok szykuje mu się wesele, własny kąt byłby jak znalazł.

Oleksiejczuk przyznał też, że szczególnie w swojej okolicy staje się coraz popularniejszy, choć nie ukrywa, że wprawia go w pewne zakłopotanie, gdy ludzie proszą go o zdjęcie.

Jest mi tam gdzieś głupio z jednej strony, bo nie jestem jakąś gwiazdą i nigdy nie będę.

– powiedział.

Chcę być bardzo dobrym sportowcem. Zawsze się czuję jako normalny człowiek, tak zostałem wychowany. Moim zdaniem nie mam żadnych powodów do jakiegoś gwiazdorzenia i nie będę miał, bo tak jestem wychowany – i tyle.

Najbardziej cieszy mnie to, że jest bardzo duża grupa ludzi, którzy doceniają moją pracę. Bo to jest ciężka praca, dużo wyrzeczeń. Wiadomo, że robię to, co lubię i też się tym bawię, ale to też jednak jest duże poświęcenie i trzeba wiele rzeczy odłożyć na bok, żeby to miało ręce i nogi, żeby wychodziło.

Teraz Oleksiejczuk planuje zrobić sobie krótką przerwę, bo nie ukrywa, że jest mocno obolały po walce – choć nie doznał żadnych poważniejszych obrażeń czy kontuzji, które mogłyby wykluczyć go ze startów na dłuższy czas.

Myślę, że dwa tygodnie przerwy to minimum dla mnie, bo miałem długi okres przygotowawczy i trzeba od tego trochę odpocząć.

– powiedział.

Nic się nie stanie, dwa tygodnie to i tak nie jest dużo, a też muszę się zregenerować, pobyć trochę z rodziną, pospędzać fajnie czas, a potem znowu wracać do roboty.




Cały wywiad poniżej:

*****

Lowkin’ Talkin’ MMA #6 – podsumowanie UFC 219

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button