UFC

Król Colby, koniec Salima i afgański zabójca – cztery wnioski z UFC on ESPN 5

Sobotni wieczór w Newark należał do Colby’ego Covingtona, który nie pozostawił obojętnym absolutnie nikogo – jednych zachwycając, drugich irytując, resztę doprowadzając do wściekłości.

Gala UFC on ESPN 5 z szalenie ważnym dla układu sił pojedynkiem w wadze półśredniej przeszła do historii.

UFC on ESPN 5: Covington vs. Lawler – wyniki i relacja




Colby podpala świat

Colby Covington nie pozostawił żadnych wątpliwości, w walce wieczoru kompletnie kastrując Robbiego Lawlera z jakichkolwiek oktagonowych argumentów. W pierwszych minutach pomęczył Ruthlessa zapaśniczo, odbierając mu eksplozywność, a następnie nie dał mu żadnych niemal okazji na rozpuszczenie rąk – a to z uwagi na nieustanny i bardzo różnorodny ostrzał przeplatany z wybijającymi z rytmu próbami zapaśniczymi. Niby Robbie próbował wypracować sobie okazję do kontry, okolicznościowo wywierając presję i bujając się na lewo i prawo jak zły, ale niebywałe zdyscyplinowanie Colby’ego zupełnie mu to uniemożliwiało. Chaos nie uderzał może z pełną mocą, ale dzięki nawałnicy uderzeń nie dawał też pochłoniętemu defensywą rywalowi okazji na kontry.

A zakończenie walki? Obrotowe kopnięcie zakończone backfistem, którym rozciął łuk brwiowy Lawlerowi? Trzeba oddać Covingtonowi, że pokazał nie lada charakter, decydując się na tak ryzykowną akcję w ostatnich sekundach „wygranej” przecież walki, mając naprzeciwko siebie kowadłorękiego rywala.

Swoje oczywiście zrobił syndrom przedemerytalny, jaki dopadł już Robbiego Lawlera. Dotknięty nim zawodnik ma poważne trudności z rozpuszczeniem rąk, przejawiając nie lada bierność w poszukiwaniu idealnej okazji na wyprowadzenie uderzeń – a takowa często nie pojawia się nigdy.

O ile w klatce nie dał rady, to Ruthless pokazał jednak wielką klasę po walce, biorąc porażkę na klatę i nie szukając żadnych wymówek – a wręcz zastrzegając, aby dziennikarze nie przekręcili w żaden sposób jego słów, sugerując, że coś było nie tak. Nie – czuł się świetnie, nie dał rady. Tyle.

Colby Covington nie poprzestał natomiast na popisie w oktagonie, bo w wywiadzie po walce rozgrzał do czerwoności ludzi wrażliwych, szydząc z wykolejonego przed kilkoma laty – aby rozwinąć narrację ChaosaMatta Hughesa.

To jednak nie wszystko, bo swoim już zwyczajem reprezentant ATT doprowadził też do wycia sojbojstwo amerykańskie i postępactwo światoweg, nie szczędząc komplementów prezydentowi Stanów Zjednoczonych Donaldowi Trumpowi, który życzył mu na Twitterze – obserwowanym przez ponad 60 milionów ludzi! – powodzenia przed walką, gratulując telefonicznie zwycięstwa po niej.

Zobacz także: Daniel Cormier wskazuje zapaśnika, który pomiata na sparingach Khabibem Nurmagomedovem

Po wszystkim Chaos w zasadzie zagwarantował sobie pojedynek mistrzowski z Kamaru Usmanem, wdając się z Nigeryjczykiem w przyprawiające o krwawicę z uszu osób postronnych słowne tany.

Droga do nigeryjsko-amerykańskiego boju zapowiada się na… interesującą – tak to ujmijmy. Tylko czekać, aż zdający sobie doskonale sprawę, że dla jego portfela nie ma nic gorszego niż fanowska obojętność Chaos podpali postępowy świat, domagając się od czarnego muzułmanina-imigranta okazania pozwolenia na przebywanie w Stanach Zjednoczonych.

Salim Touahri – za wysokie progi

Jest mi oczywiście żal, że Polak żegna się z UFC, ale w przypadku Salima Touahriego podchodzę do tematu wyjątkowo spokojnie. Sprawa nie jest bowiem szczególnie skomplikowana… Jeśli nie jesteś w stanie pokonać Mickeya Galla – a szczerze wierzyłem, że krakowianin jest w stanie to zrobić – UFC najzwyczajniej w świecie nie jest dla ciebie. Nie ma tutaj żadnego drugiego dna, innej perspektywy, wątpliwości czy niejasności.

Miałem co prawda wrażenie, że w drugiej rundzie Salim nabiera pewności siebie, rozkręca się, ale okazało się, że w trzeciej zabrakło mu paliwa w baku – a przecież w tym elemencie od zawsze nie domagał jego rywal! Do myślenia daje też oczywiście taktyka polegająca na wyprowadzaniu niemal wyłącznie pojedynczych uderzeń w starciu z zawodnikiem, który żadnym wirtuozem stójki – a tym bardziej kontr – nie jest. Wiem, wiem – „jeszcze by obalił!”, ale…

Od początku swojej przygody z UFC Salim Touahri walczył bojaźliwie, niepewnie, nerwowo. Jakby nie chciał znajdować się w oktagonie, przytłoczony presją. Może nabierze wiatru w żagle w innej organizacji.




Chłodny afgański zabójca

Nasrat Haqparast zaprezentował doskonałą formę w starciu z brazylijskim rębajłą Joaquimem Silvą – chłodne nastawienie, cierpliwość, doskonała kontrola dystansu, szczelna garda i precyzja w uderzeniach przy jednoczesnej ciągłej presji. Wszystko doskonale opakowane przez taktyka Firasa Zahabiego.

Nie będę ukrywał, że po poprzedniej walce Afgańczyka – zwycięstwie z Thibaultem Goutim – w mojej głowie pojawiły się pewne wątpliwości, jeśli chodzi o jego potencjał, głównie z uwagi na spamowanie tymi samymi kombinacjami. Jednak sobotnim występem niezwykle dojrzale walczący 23-latek potwierdza, że w przyszłości może zostać poważnym graczem w nafaszerowanej zabójcami kategorii lekkiej.

Warto też odnotować, że młodzian nie jest typem gaduły – przynajmniej dopóki jego Twittera nie przejmuje oślizgły egipski menadżer – co również może budzić sympatię.




Rekordzista Jim Miller

Starcie dwóch weteranów, Jima Millera z Clayem Guidą, którego areną powinna być raczej okrągła klatka Bellatora, okazało się krótkie ale bardzo intensywne.

Naruszywszy Millera, Guida dał się ponieść emocjom, inkasując bombę, by następnie wbić szpilę Irlandczykowi, idąc bohatersko spać. W ten sposób wojujący w oktagonie po raz 33. – rekord! – Miller odniósł 19. zwycięstwo w wadze lekkiej, co również stanowi rekordowy wyczyn.

Dla walczącego w oktagonie od 2008 roku 35-latka jest to już druga wiktoria z rzędu, co nie przytrafiło mu się od trzech lat, ale… Nawet pokonawszy boreliozę, Miller nie ma już żadnych szans na to, aby odzyskać status liczącego się gracza w 155 funtach.

Jednym zdaniem

  • Scott Holtzman to kawał bitnika, który nie kalkuluje, w głębokiej pogardzie mając ryzyko związane z wymianą ostrych sierpów w półdystansie – szacunek od fanów just bleed!
  • Trevin Giles zawstydził oktagonowym IQ Andre Soukhamthatha – choć do zawstydzenia narożnika Darko Stosica jeszcze daleko
  • Matt Schnell to zdolny skurczybyk
  • Claudio Silva niby walczy w tym UFC od lat, a niczego nie nauczył się w temacie 50 G’S
  • Szacunek dla Herba Deana za niepozostawianie wątpliwości!

Lowking.pl trafia na Patronite.pl – oto dlaczego

Powiązane artykuły

Komentarze: 4

Dodaj komentarz

Back to top button