KSWPolskie MMA

„Każdy cios, który wchodził, był dla mnie niewidoczny” – Drwal rozbrajająco szczerze o porażce z Kinclem i dalszej karierze

Tomasz Drwal spotkał się z dziennikarzami po porażce przez nokaut z Patrikiem Kinclem podczas gali KSW 57.

Nie tak wyobrażał sobie sobotni wieczór w Łodzi jeden z pionierów polskiego MMA Tomasz Drwal, który w ramach gali KSW 57 skrzyżował rękawice z debiutującym pod sztandarem polskiej organizacji Patrikiem Kinclem.

Stawiający lata temu fundamenty pod nadwiślańskie MMA Goryl nie miał bowiem nic do powiedzenia w starciu z Czechem, padając pod jego uderzeniami już w pierwszej rundzie.

Podczas konferencji prasowej po gali Drwal szat jednak nie rozdzierał, ze zrozumieniem i pokorą podchodząc do porażki.

– Każdy cios, który wchodził, był dla mnie niewidoczny – przyznał. – Generalnie bez emocji do tego podchodzę, bo facet był po prostu lepszy. Tyle. To był jego dzień. Był szybszy, nie sygnalizował ciosów. Moje ciosy nie dochodziły, więc chapeau bas i tyle. Raz się wygrywa, raz się przegrywa, trzeba iść do przodu.

– Gameplan był taki, żeby zmieniać pozycje, robić jakieś zwody, podchodzić, ale on to wszystko rozczytał, nic nie zadziałało. Mam nadzieję, że ta walka się podobała, że zrobiliśmy fajną, widowiskową walkę, choć na moją niekorzyść. Trzeba uznać wyższość przeciwnika. Facet był lepszy, szybszy, może się lepiej przygotował niż ja.

– Co miałem zrobić, to zrobiłem. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Z tego, co na niego szykowaliśmy, to poza tymi kopnięciami na łydkę nic nie dochodziło.

Pierwszy polski zawodnik w UFC przyznał, że już podczas powrotnej walki z Łukaszem Bieńkowskim – wygranej przez techniczny nokaut w drugiej rundzie – był zbyt wolny. Dlatego też zrzucił nieco wagi na okoliczność starcia z Patrikiem Kinclem.

– Wychodząc do walki w te wakacje, w dniu walki ważyłem 92 kilogramy – powiedział. – Dzisiaj ważyłem 88 kilogramów. Czułem na tej walce z Łukaszem, że jednak było za dużo tego mięsa, więc postanowiliśmy to troszkę zmienić. Gdybym dzisiaj ważył tyle co z Bieńkowskim, to już chyba w ogóle nic nie zrobiłbym w tej walce. Tyle że coś tam poboksowałem dzisiaj, pokopałem, aczkolwiek nie ma moją korzyść.

Polski zawodnik przyznał, że nawet w klinczu – gdy na chwilę przeniosła się tam walka – niczego nie dało się ugrać. Stwierdził, że od dawna nie walczył z tak mocnym rywalem. Końcowego prawego prostego nie widział.

– Czułem, że po prostu inicjatywa jest cały czas po jego stronie – powiedział Drwal. – Co mogłem zrobić jakiś atak, to wszystko było skontrowane. Ileż można mówić. Widzieliście. Gość był po prostu lepszy na każdym etapie tej walki. Jego dzień, jego walka i cóż mogę więcej powiedzieć?

– Albo trzeba trenować bardziej, albo po prostu trzeba się zastanowić, żeby z tym skończyć. Ale to nie dzisiaj. To nie jest decyzja na dzisiaj. Zobaczymy. To jest era młodych zawodników, którzy totalnie inaczej trenowali niż ja 15 lat temu i teraz wychodzą takie rzeczy na walkach.

– Za wcześnie na jakieś deklaracje. Zobaczymy. Jak mówię, poziom się cały czas rozwija. Jesteśmy też w takim okresie, że mam cztery Szkoły Walki Drwala, a nie mam gdzie trenować. Muszę w dziwnych miejscach trenować. Na szczęście Kamil Zawarski stworzył takie miejsce otwarte dla wszystkich, Hangar Zabłocie. Trochę brakuje i sparingpartnerów, i trenerów, to wszystko się tworzy.

– A co będzie dalej, zobaczymy. Jak będą chęci, będzie zapotrzebowanie na Drwala, to będziemy prawdopodobnie walczyć. Natomiast z rozkwaszoną gębą składać teraz deklaracje w tą czy w tamtą? Zobaczymy.

Zapytany o potencjalną walkę z Mamedem Khalidovem lub Michałem Materlą, Tomasz Drwal potwierdził swoją gotowość, podkreślając jednak, że wszystko zależy od właścicieli KSW. W najbliższym czasie prawdopodobnie stoczy jednak bokserską walkę, choć póki co szczegółów brak.

Cały wywiad (za portalem MyMMA.pl) poniżej:

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

*****

Koszulki Lowking.pl dostępne w sprzedaży!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button