![](https://www.lowking.pl/wp-content/webpc-passthru.php?src=https://www.lowking.pl/wp-content/uploads/2014/10/thatch2.png&nocache=1)
Jak oni uderzają #6 – KO-LA-NA Thatcha
Brandon Thatch już pierwszymi występami w UFC zdobył sobie grono fanów, w tym, jak się nietrudno domyślić, także i mnie.
Co sprawia, że ten ciągle jeszcze młody Amerykanin cieszy się taką popularnością?
To jeden z zawodników prezentujących – mam wrażenie, że niestety coraz rzadsze – podejście „in your face”, który dodaje do tego niezwykłą siłę w ciosach, ale także swój własny, bardzo efektowny styl walki.
Analiza nie będzie przesadnie długa z jednego powodu – na jedenaście jego zwycięskich walk tylko cztery trwały ponad minutę! Żadna nie wyszła też poza pierwszą rundę – Thatch ma, kolokwialnie rzecz ujmując, gdzieś taktyczne rozkładanie walki w stylu „przez pierwszą rundę popunktuję, potem zobaczymy”, on wychodzi kończyć przeciwników w jak najszybszy sposób.
Nie ukrywam, że używane w promówkach UFC określenie „knockout artist” mnie drażni, ale w tym wypadku pasuje idealnie – osiem skończeń przez (T)KO, głównie na skutek morderczych kolan, robi wrażenie. Thatch trenuje w całkiem niezłym klubie wraz z obecnym „lekkim” mistrzem WSOF, a sam Georges Saint-Pierre wypowiadał się o nim w samych superlatywach – Brandon służył mu zresztą do emulowania eksplozywnego stylu Carlosa Condita, ale wywarł na mistrzu na tyle duże wrażenie, że po tym mistrzowskim starciu dalej korzystał z jego wsparcia przy przygotowaniach. Jeśli Rukus trafiał choć połową z akcji, których używa w czasie walk, to musiały być to bardzo ciężkie przygotowania dla byłego mistrza wagi półśredniej…
![](https://www.lowking.pl/gif/thatch/3.gif)
O zapasach Thatcha ciężko się wypowiedzieć – został wprawdzie trzykrotnie obalony, ale jego siła fizyczna pozwalała mu nie dać sobie zrobić krzywdy w parterze, tudzież wrócić do stójki. Samemu nie rwie się szczególnie do przewracania przeciwników metodą inną niż nokautowanie (chociaż gif powyżej niekoniecznie to potwierdza), ale nie jest na macie ułomkiem, a sposób skończenia solidnego Mike’a Rhodesa budzi uznanie!
Warto również pamiętać, że bardzo dobry mimo wszystko grappler w osobie Paulo Thiago nie był w stanie poddać Amerykanina, który natychmiast po powrocie do stójki dostosował się i zaczął obijać przeciwnika z bezpieczniejszego dla siebie klinczu.
Jedyną słabością w stójce Brandona jest to, że czasem przy swoim parciu do przodu połączonym z zasypywaniem rywala ciosami daje się trafiać, jednak trzeba pamiętać o czterech rzeczach:
– póki co żaden cios nie wywarł na nim najmniejszego wrażenia,
– trafiających go ciosów było mało,
– w spokojniejszych momentach wykazuje się dobrą obroną,
– wspomniana walka z Brazylijczykiem świadczy o tym, że nie ma problemów z odpowiednią dyscypliną.
Skoro uczciwie, choć krótko pomówiliśmy o tym, co może budzić podejrzenia to przejdźmy do tego, co nas najbardziej ciekawi – stójki tego nadzwyczaj dużego półśredniego.
![](https://www.lowking.pl/gif/thatch/5.gif)
Boksersko Amerykanin nie błyszczy pod względem rozbudowanych kombinacji, ale służą one przede wszystkim otworzeniu drogi do rewelacyjnych technik nożnych. Jako posiadacz długich rąk sprawnie operuje zasięgiem, a jego uderzenia niosą ze sobą dużą moc. Warto zauważyć, że mimo „dzikiego” stylu ładnie kontruje, co ułatwia mu z kolei używanie kopnięć i kolan. Pierwszy z powyższych gifów ilustruje sposób karcenia napierających przeciwników. Drugi ukazuje, co się dzieje, gdy da się mu miejsce na ofensywę. Tak źle, a tak jeszcze gorzej…
Bohater tekstu kopie na każdą wysokość – święta trójca low/middle/high kick jest używana nader często, przy czym na szczęście dla jego rywali najczęściej dochodzą do celu ataki na uda oraz korpus. Warto jednak zwrócić uwagę na wykorzystywanie karateckiej bazy w postaci odwołania się do hook kicka oraz umiejętność używania piszczeli do kontrowania. To właśnie kopnięcie w próbującego trafić prawym prostym Justina Edwardsa moim zdaniem ostatecznie przesądziło o tym, że pojedynek w dalszej fazie przemienił się w pokazówkę tego, w czym bryluje Rukus.
Przejdźmy teraz do tego, co czyni Thatcha tak groźnym zawodnikiem. Są to rewelacyjne KO-LA-NA. Bite z doskonałym timingiem, nieraz kończące walki, uruchamiane przy praktycznie każdym złapaniu w widocznie uwielbiany przez Brandona klincz tajski… Wielu może się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, ale moim zdaniem Brandon posiada najlepsze w dywizji uderzenia kolanami – jedynie Hyun Gyu Lim może podjąć w tym temacie bardzo nieśmiałą próbę rywalizacji. Zarówno sposób, w jaki został skończony Edwards, jak i złamanie żebra Thiago nie bez powodu znajdują się na każdym highlighcie.
Co jeszcze wiemy o „przyszłym mistrzu”, nawiązując do słów GSP? Walczy z obu pozycji, ma dobre ground’n’pound, nieźle się porusza i… to wszystko. Częste kontuzje nie pozwalają ocenić jego progresu lub jego braku, co boli tym bardziej, że po ostatniej walce w UFC stwierdził, że zamierza nieco zmienić styl walki. Co to oznacza? Wedle słów samego zawodnika chodzi o lepsze przygotowanie pod starcia z zapaśnikami i grapplerami oraz liczenie się ze świadomością, że nie każdego skończy w pierwszej rundzie. Nie wiadomo, co z tego wyniknie – sam GSP twierdzi w każdym razie, że Thatch rozwija się bardzo szybko, a podczas wspólnych treningów udawało mu się czasem nawet obalić dominatora wagi półśredniej. Ile w tym prawdy, a ile promowania kolegi, trudno stwierdzić. Pozostaje mieć nadzieję, że Rukus w końcu powróci do oktagonu…
fot. Zuffa/UFC.com
Komentarze: 1