UFC

Chris Weidman: „Mousasi to niemal krok wstecz względem rywali, z którymi walczyłem”

Chris Weidman zapowiada swoją walkę z Gegardem Mousasim na gali UFC 210, komentuje sytuację Yoela Romero oraz zestawienie starcia Michaela Bispinga z Georgesem Saint-Pierrem.

Od 2013 roku bił się wyłącznie ze ścisłą czołówką kategorii średniej na świecie, dwukrotnie stając naprzeciwko Andersona Silvy, a następnie mierząc się z Lyoto Machidą, Vitorem Belfortem, Lukiem Rockholdem i Yoelem Romero. I pomimo tego, że z ostatnią dwójką przegrał przez nokauty, najpierw tracąc pas mistrzowski, a potem przegrywając starcie, które mogło zaprowadzić go z powrotem do starcia o złoto, Chris Weidman, bo o nim oczywiście mowa, nie jest do końca usatysfakcjonowany z rywala, jakiemu teraz będzie musiał stawić czoła.

Chcę się bić z najlepszymi gośćmi.

– powiedział w audycji Submission Radio, opowiadając o konfrontacji z Gegardem Mousasim, z którym skrzyżuje rękawice 8 kwietnia w Buffalo podczas gali UFC 210.

Kiedy w ogóle biłem się z gościem, który nie był ze ścisłej czołówki? Mousasi to niemal krok wstecz względem poziomu rywali, z którymi się mierzyłem. Ma ładną serię zwycięstw, wyrobił sobie nazwisko, jest doświadczony, walczy od dawna, ale mam wrażenie, że za każdym razem, gdy wchodził na wyższy poziom, bijąc się z absolutną czołówką, nie do końca mu wychodziło.

To świetna walka. Stoją za nim fani, ludzie uważają, że jest dobry, więc jeśli tam wyjdę i go zdominuję, myślę, że zbliży mnie to do walki o pas.

Niczego nie pragnę bardziej niż tytułu mistrzowskiego. Tam są pieniądze. To esencja. Zdobycie tytułu jest więc dla mnie absolutnym priorytetem.

W obecnych realiach do pasa mistrzowskiego w kategorii średniej prowadzi jednak długa, kręta i wyboista droga. Nawet rozpędzony serią ośmiu kolejnych wiktorii ostatni pogromca Weidmana, wspomniany Yoel Romero, który ze sportowego punktu widzenia zrobił wszystko, co do niego należało, aby otrzymać swoją szansę walki o pas, musi uzbroić się w cierpliwość, oczekując na rezultat zaplanowanej na drugą połowę roku kasowej konfrontacji mistrza Michaela Bispinga z powracającym do akcji po 3-letnim niebycie Georgesa Saint-Pierre’a.

Jasne, oczywiście, że współczuję Romero.

– powiedział Weidman.

Zasłużył na to. Ubił mnie uczciwie pięknym nokautem. Spodziewałem się więc, że dostanie szansę, ale nie sądzę, aby Bisping chciał tej walki, a potem nagle po prostu okazało się, że czasowo źle to dla niego wyszło, bo GSP powrócił, a Bisping zaczął domagać się tej walki. Po prostu pechowy czas dla Romero.

Na pewno wstrzymuje to całą dywizję, co jest marne dla wszystkich w kategorii średniej. Rozumiem GSP – dostaje możliwość walki o pas kategorii średniej przeciwko gościowi, który jest dla niego nawet mniej groźny niż goście w półśredniej, na przykład Tyron Woodley. To wielka okazja dla GSP i rozumiem, o co mu chodzi.

To jednak także świetna okazja dla Bispinga. Zarobi furę pieniędzy, walcząc z GSP, a to przecież gość, który walczy w kategorii półśredniej i nie bił się od trzech lat – i ponownie nie bije się z pierwszym pretendentem do pasa z kategorii średniej. Dla tych dwóch gości ułożyło się to więc świetnie, ale dla reszty dywizji wyszło bardzo słabo.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button