KSWPolskie MMA

Typowanie KSW 43 – Janikowski vs. Bahati

Typowanie i analizy wszystkich pojedynków sobotniej gali KSW 43 – Soldic vs. Du Plessis, która odbędzie się we Wrocławiu.

Zapraszamy do obszernych analiz i typowanie wszystkich walk gali KSW 43, która odbędzie się we wrocławskiej Hali Stulecia.

70 kg: Maciej Kazieczko (3-1) vs. Maciej Kaliciński (3-0)

Kursy bukmacherskie: Maciej Kazieczko vs. Maciej Kaliciński 1.55 – 2.30

Nie będę ukrywał – Maciej Kazieczko zyskał w moich oczach porażką z Gracjanem Szadzińskim. Świetne kombinacje kickbokserskie, mordercza praca kolanami w klinczu, rewelacyjne chwilami obalenia, szeroki wachlarz kopnięć, długie ciosy proste, także w kombinacjach, ostre uderzenia z góry. Widać, że rozwija się z każdą walką.

Rzecz jednak w tym, że najzwyczajniej w świecie w tamtym starciu przeszarżował – w końcówce rundy wyraźnie już zwolnił, nie będąc w stanie tak dobrze kontrolować dystansu jak wcześniej. Wydaje się, że po prostu wyszedł do walki zbyt agresywnie, atakując ze zbyt dużą intensywnością.

Tym niemniej, w starciu z debiutującym pod banderą KSW Maciejem Kalicińskim to reprezentanta poznańskiego Ankosu MMA faworyzuję. Debiutant ma świetne warunki fizyczne, gangsterskie nastawienie i piekielnie niebezpieczne łokcie w półdystansie, ale w swoich poczynaniach bywa nieco chaotyczny, nie jest szczególnie aktywny, jego praca na nogach – czy to pod presją, czy wywierając ją – posiada jeszcze luki i jak na swoje gabaryty nieszczególnie korzysta z długodystansowych broni.

Kazieczko powinien mieć przewagę szybkościową na nogach, która zniweluje zasięg Kalicińskiego. Jest też mobilniejszy i dysponuje szerszym arsenałem uderzeń – a w razie problemów może szukać sprowadzeń, bo z góry powinien mieć przewagę. Walka dla KSW nie jest dla niego pierwszyzną.

Scenariusz, w którym powracający po nokaucie – co zawsze może się odbić na mentalności zawodnika – Kazieczko przesadza z agresją, nie kończy rywala i potem opada sił, być może nadziewając się nawet na jakiś kontrujący łokieć Kalicińskiego nie jest wykluczony, ale za znacznie bardziej prawdopodobny uważam ten, w którym zaprzęgając do działania pełne spektrum swoich umiejętności – łącznie z zapasami – zwycięża decyzją sędziowską lub niczym Adam Brzezowski narusza zawodnika z Kamiennej Góry, nie popełniając jednak błędu w parterze i wygrywając przed czasem.

Zwycięzca: Maciej Kazieczko przez (T)KO

61 kg: Antun Racic (20-8-1) vs. Kamil Selwa (10-6)

Kursy bukmacherskie: Antun Racic vs. Kamil Selwa 1.74 – 1.98

Kamil Selwa zaprezentował się bardzo przyzwoicie w konfrontacji z Anzorem Azhievem, ale błędy, które wówczas przypłacił porażką – a więc nadmierna fantazja w stójce prowadząca do lądowania na plecach, i nadmierna ofensywa w parterze prowadząca do oddawania pozycji – nie wróżą mu najlepiej przed starciem z Antunem Racicem.

Chorwat miał co prawda ostatnio sporo problemów w potyczce z biorącym walkę w ostatniej chwili Pawłem Polityło, ale zaprezentował godną podziwu konsekwencję zapaśniczą i solidną kondycję. W stójce może mieć nad rzeszowianinem przewagę szybkościową, ale to Polak jest niebezpieczniejszy na nogach, wobec czego nie spodziewam się, aby Racic był szczególnie zainteresowany szermierką na pięści i kopnięcia. Raczej z charakterystycznym dla siebie prawym sierpem skracał będzie dystans, szukając obaleń.

Co prawda nie spadnę też z krzesła, jeśli Kamil znalazłby drogę do jakieś gilotyny lub skrętówki w parterze, odnosząc swoją pierwszą wiktorię pod sztandarem KSW, ale wydaje się, że jednak doświadczenie Chorwata w grze parterowej pozwoli mu przetrwać wszelkie ofensywne ciągotki Polaka, przez większość czasu kontrolując i obijając go z góry.

Zwycięzca: Antun Racic przez decyzję

70 kg: Łukasz Chlewicki (14-7-1) vs. Norman Parke (23-6-1)

Kursy bukmacherskie: Łukasz Chlewicki vs. Norman Parke 3.90 – 1.22

Norman Parke to obibok, który nie traktuje przygody z KSW szczególnie poważnie. Nie zdziwiłbym się, gdyby nie tylko nieszczególnie przykładał się do treningów przed starciem z Łukaszem Chlewickim, ale też kompletnie polskiego zawodnika zlekceważył.

I nie ukrywam, że elementy te mogłyby się bardzo Saszy przydać. Jeśli bowiem Irlandczyk z Północy wyjdzie do walki w zbliżonej formie do tej, jaką zaprezentował w konfrontacjach z Mateuszem Gamrotem, krakowianina czekają nie lada problemy.

Swoich szans bowiem Chlewicki powinien szukać przede wszystkim w obszarze parterowym z góry – ale rzecz w tym, że o przewrócenie silnego jak tur Parke’a łatwo nie będzie. Irlandczyk nie tylko zamknął w pierwszej walce zapaśniczą grę Gamrota, ale swego czasu sprawił też sporo problemów innemu gigantowi zapaśniczemu – Rustamowi Khabilovowi. Niby Łukasz ma solidne korzenie w judo, ale… Parke również!

Innymi słowy, spodziewam się, że pojedynek będzie rozgrywał się przede wszystkim na nogach, gdzie to walczący z odwrotnej pozycji i prawdopodobnie dysponujący lepszym zasięgiem Stormin rozdawał będzie karty. Nie jest co prawda tak, że całkowicie skreślam Chlewickiego w kickbokserskich bojach, bo to kawał twardego skurwysyna, który potrafi przyjąć i potrafi oddać, a do tego jest w swoich poczynaniach bardzo aktywny.

Nie spadnie mi zatem szczęka na podłogę, jeśli agresją i aktywnością krakowianin utoruje sobie drogę do wiktorii, ale na papierze to po prostu Parke ma więcej do zaoferowania na nogach – a do tego jest znacznie młodszy…

Zwycięzca: Norman Parke przez decyzję

77 kg: David Zawada (15-3) vs. Michał Michalski (6-2)

Kursy bukmacherskie: David Zawada vs. Michał Michalski 1.35 – 2.95

Starcie zapowiada się niezwykle ciekawie, bo też wskazanie faworyta nastręcza pewnych trudności. Debiutujący pod banderą KSW Michał Michalski odniósł kilka miesięcy temu najcenniejsze zwycięstwo w karierze, w dobrym stylu pokonując mocnego Nassourdine’a Imavova – nie tylko podniósł się wówczas po przegranej pierwszej rundzie, ale pokazał mocno poprawione szlify bokserskie, dobrą pracę na nogach i solidne zapasy.

W konfrontacji z Davidem Zawadą zawodnik Rio Grappling Wrocław będzie musiał odwołać się wszystkich narzędzi, jakimi dysponuje, bo pomimo tego, że może przeważać nad rywalem od strony szybkościowej, co może być szczególnie widoczne w półdystansie, to jednak trudno nie widzieć przewagi kickbokserskiej po stronie lepiej technicznie poukładanego i większego Davida Zawady.

David Zawada swoją ulubioną kombinacją posyła na deski Macieja Jewtuszko.

Czy zatem debiutant będzie w stanie łączyć uderzenia z okolicznościowymi zapasami? Nie wykluczam, ale mimo wszystko niemiecki zawodnik dysponuje solidną obroną przed obaleniami, potrafi wracać na nogi i przede wszystkim będzie miał prawdopodobnie po swojej stronie przewagi siłową oraz kondycyjną. Dlatego właśnie wydaje się, że z każdą minutą to szanse Zawady powinny rosnąć, a ewentualne próby zapaśnicze sprawiać Michalskiemu coraz więcej trudności.

Starcie będzie wyrównane, obaj będą mieli swojej momenty i niewykluczone, że Michalski urwie Zawadzie pierwszą rundę – ale przegra dwie kolejne.

Zwycięzca: David Zawada przez decyzję

66 kg: Artur Sowiński (18-9) vs. Salahdine Parnasse (9-0-1)

Kursy bukmacherskie: Artur Sowiński vs. Salahdine Parnasse 1.85 – 1.87

Piekielnie wyrównany pojedynek. Salahdine Parnasse zrobił na mnie duże wrażenie swoim występem z Łukaszem Rajewskim – przede wszystkim pod kątem progresu, jaki poczynił od czasu poprzednich walk. Mocno poprawiona praca na nogach, więcej kontr, dużo ciosów prostych, mieszanie kopnięć na wszystkich poziomach, zapasy, pewność siebie. Wyglądał bez porównania lepiej niż w każdej z poprzednich walk.

Artur Sowiński to jednak piekielnie doświadczony zawodnik, który w swojej karierze mierzył się z mocniejszymi rywalami. Wydaje się też, że jest wszechstronniejszy i prawdopodobnie będzie miał po swojej stronie przewagę siłową. Jeśli będzie miał problemy w stójce – a absolutnie nie sposób tego wykluczyć z uwagi na zasięg, szybkość, odwrotną pozycję i generalnie postęp, jaki czyni w tym obszarze młodziutki Francuz – będzie mógł poszukać obaleń lub klinczu. W tych płaszczyznach, szczególnie tej drugiej, powinien rozdawać karty.

I nie ukrywam, że pierwotnie to Kornika minimalnie faworyzowałem, ale… widząc jego problemy ze zrobieniem wagi, mam poważne wątpliwości co do tego, w jakiej formie fizycznej wyjdzie do Francuza. Nie jest bowiem tajemnicą, że starcie to wziął trochę z biegu, nie mając za sobą należytego obozu przygotowawczego, który zresztą też pewnie w dużym stopniu spędził na zbijaniu kilogramów.

Absolutnie nie wykluczam, że radzionkowianinowi wystarczy sił, aby wypunktować, a może nawet poddać nieopierzonego Parnasse, bo ubytki fizyczne może jak najbardziej nadrobić doświadczeniem, sprytem. Jednak obawiam się, że wspomniane katorżnicze ścinanie wagi, które musiał przerwać, odbije się na dyspozycji fizycznej Sowińskiego – głównie kondycyjnej, może też siłowej i szybkościowej – tak mocno, że to Francuz odniesie swoje najcenniejsze zwycięstwo w karierze, nie dając się przewracać i częściej trafiając na nogach – czy to kopnięciami na wszystkich wysokościach, czy też szybkimi prostymi.

Zwycięzca: Salahdine Parnasse przez decyzję

120 kg: Michał Andryszak (20-6) vs. Phil De Fries (14-6)

Kursy bukmacherskie: Michał Andryszak vs. Phil De Fries 1.24 – 3.65

Powiedzmy sobie szczerze – niby to kategoria ciężka, więc teoretycznie wszystko zdarzyć się może, ale… Jeśli Phil De Fries ma to wygrać, to wyłącznie przez jakiś kompletnie przypadkowy cios w stójce albo kompletnie przypadkowe – tj. raczej złapane instynktownie niż misternie wypracowane – poddanie.

Prawdopodobieństwo takiego scenariusza uważam jednak za minimalne. Longer to bez porównania sprawniejszy, szybszy, dysponujący o wiele bardziej zaawansowanym wachlarzem uderzeń i bijący o wiele mocniej na nogach zawodnik. A Brytyjczyk nie z tych, którzy lubią i potrafią przyjmować uderzenia.

Ba, nie mam większych wątpliwości, że reprezentant poznańskiego Ankosu MMA może też porozbijać De Friesa z góry! Parter Brytyjczyka jest bowiem solidny, ale o żadnej wirtuozerii mowy być nie może – a przecież Andryszak w walce na chwyty też żadnym ułomkiem nie jest! Jedynie jeśli Polak znajdzie się na plecach, może mieć problemy, choć nawet w takiej pozycji o poddanie go będzie niezwykle trudno.

Innymi słowy – długo to nie potrwa.

Zwycięzca: Michał Andryszak przez (T)KO

84 kg: Damian Janikowski (2-0) vs. Yannick Bahati (8-3)

Kursy bukmacherskie: Damian Janikowski vs. Yannick Bahati 1.30 – 3.25

Na papierze starcie z Yannickiem Bahatim zapowiada się na prawdziwą drogę przez mękę dla toczącego dopiero trzeci zawodowy pojedynek Damiana Janikowskiego.

Mający kongijskie korzenie Brytyjczyk będzie zdecydowanie górował nad Polakiem pod względem warunków fizycznych, ale to akurat nie musi mieć kluczowego znaczenia. Rzecz bowiem w tym, że cała gra Bahatiego stoi na naprawdę solidnym poziomie.

Czarma Mamba to przede wszystkim stójkowicz, który bardzo dobrze korzysta z ciosów prostych – lewego prostego i dokładanego od czasu do czasu prawego. W swoich poczynaniach jest bardzo wyrachowany i metodyczny – nie zobaczymy u niego bitych na oślep cepów.

To jednak nie wszystko, bo uwagę zwracają też ciągotki Yannicka do kontr – potrafi świetnie zejść z linii ataku, zostawiając nacierającemu rywalowi soczystego lewego sierpa na głowę. Czasami zostanie w miejscu, dobrym odchyleniem przepuszczając ciosy przeciwnika i odpowiadając mocnym krosem, po którym czasami dokłada też lewego.

Bahati bardzo dobrze prezentuje się też w defensywie. Zachowuje stoicki spokój pod gradem ciosów, unosząc gardę i jednocześnie cały czas będąc gotowym do wystrzelenia z jakąś kontrą. Na ogół to jednak on sam jest stroną atakującą – i także w tym elemencie można go pochwalić, bo umiejętnie wywiera presję, dobrą pracą na nogach zamykając rywali na siatce – a nie ganiając ich.

Nie jest oczywiście żadnym wirtuozem stójkowym, ale jego fundamenty są naprawdę solidne – a wszystko to opakowane w stoicki spokój i świetne warunki fizyczne. A zasięg jego ramion jak najbardziej może mieć w tym pojedynku znaczenie.

Jeśli zaś chodzi o ostatni występ Damiana Janikowskiego, to nie będę ukrywał, że szaleństwa tam nie stwierdzono. Tzn. olimpijczyk pokazał agresję, tężyznę fizyczną, serce do walki, niezłomność, standardowo mocne zapasy i świetną pracę z góry, ale luk nie brakowało. Niemal wszystkie wynikały z braku doświadczenia wrocławianina, co oczywiście rodzi nadzieje, że z każdym pojedynkiem błędów tych będzie znacznie mniej.

Tym niemniej, defensywa Janikowskiego pozostawiała wiele do życzenia – vide prostowanie rąk przed siebie. O jakichkolwiek kontrach też mowy być nie mogło – jeśli Damian się broni, to się broni, a nie myśli o kontrach. Podobnie było zresztą z ofensywą, a w zasadzie nieumiarkowaniu w jej wyprowadzaniu. Nie były to bowiem szarże przygotowane jakimiś kiwkami czy zmyłkami. Nie – Damian po prostu wpadał z mniej lub bardziej – a na ogół bardziej – obszernymi sierpami w Chmielewskiego, w ten właśnie sposób szukając klinczu. Ba, chwilami po prostu wbiegał w rywala bez żadnych uderzeń, opuszczając głowę i ruszając przed siebie! Te furiackie ataki przypłacił w drugiej rundzie zainkasowaniem soczystego lewego sierpa czy oddaniem obalenia – Chmielewski zanurkował pod obszernym, sygnalizowanym prawym cepem Janikowskiego, kładąc go na plecach.

Również i w parterze nie wyglądało to najlepiej. Będąc na plecach, Janikowski spróbował atakować łokciami, oddając w ten sposób półgardę. Później źle wybrał moment na zrzucenie z siebie rywala, oddając dosiad. Jak na dłoni widać było, że wrocławianin chce „już”, „teraz” – zamiast poczekać spokojnie, złapać oddech, przygotować sobie akcję.

Tego rodzaju błędy u zawodników, którzy dopiero rozpoczynają karierę, nie są oczywiście niczym szczególnym. Wraz ze zdobywanym doświadczeniem czują się oni coraz pewniej, są coraz spokojniejsi, myślą, nie spieszą się, nabierają oktagonowej ogłady. Rzecz jednak w tym, że Janikowski najzwyczajniej w świecie nie ma na to czasu – bo bije się z rywalami, którzy pod względem doświadczenia w MMA biją go na głowę. To, co uszłoby mu płazem w konfrontacji z rywalami o podobnym jak on doświadczeniu, w starciach z zawodnikami mającymi po kilkanaście czy kilkadziesiąt walk staje się naprawdę problematyczne.

Nie znaczy to jednak w żadnym wypadku, że skreślam Damiana. Nic z tych rzeczy. Wystarczy bowiem odświeżyć sobie kilka ostatnich walk Bahatiego, by zrozumieć, dlaczego sztab trenerski Janikowskiego wziął tę walkę. Rzecz bowiem w tym, że Brytyjczyk nie bryluje w klinczu – a to właśnie zdecydowanie najmocniejsza płaszczyzna Polaka, który przecież zjadł zęby na zapasach w stylu klasycznym, osiągając tam gargantuiczne sukcesy.

Choćby w swojej ostatniej potyczce Yannick Bahati był długimi fragmentami kontrolowany pod siatką przez Mike’a Shipmana – a więc zdecydowanie słabszego od Damiana Janikowskiego zapaśnika – w bliźniaczo podobny sposób do tego, w jaki nasz zawodnik skontrolował i rozbił w swoim debiucie Julio Gallegosa. Wrocławianin wówczas przez cały pojedynek utrzymywał Amerykanina na ogrodzeniu prawym podchwytem – i oczywiście swoim ustawieniem – nie dając mu przestrzeni ani czasu na rozpuszczenie rąk. Do szczegółowej analizy tamtego pojedynku odsyłam tutaj:

Historia jednego podchwytu – analiza walki Damiana Janikowskiego z Julio Gallegosem

Jak natomiast wyglądało to w starciu Bahatiego z Shipmanem?


A tutaj raz jeszcze Janikowski z Gallegosem…

… czy Daniel Cormier z Frankiem Mirem i Cain Velasquez z Juniorem dos Santosem.

W poczynaniach Brytyjczyka widać bowiem pewnego rodzaju pogodzenie z tego rodzaju pozycją. Nie stara się za wszelką cenę zrywać uchwytu, uciekać, szukać obaleń. Choć – i to trzeba mu absolutnie oddać – jeśli rywal da mu odrobinę przestrzeni, Bahati lubi zdzielić go soczystymi łokciami.

Tym niemniej, jeśli jest w Polsce zawodnik, który potrafi zamienić walkę MMA na efektywny w swoim wykonaniu klinczerski bój pod siatką – wychodząc z niego zwycięsko – to jest nim właśnie Damian Janikowski. To jednak nie wszystko, bo wrocławianin jak najbardziej poszukiwać może też obaleń – z pleców bowiem Yannick nie jest groźny, podczas gdy Damian z góry – jak najbardziej.

Ostatnia walka Yannicka Bahatiego – przegrana przez nokaut z Mike’iem Shipmanem.

Jak wspominałem, nie będzie to jednak w żadnej mierze łatwy pojedynek dla Janikowskiego. Przedarcie się do klinczu z Bahatim będzie bowiem wymagało pokonania nie lada dystansu – Brytyjczyk chętnie bowiem trzyma rywali na końcach pięści – a będzie miał po swojej stronie wyraźną przewagę zasięgu.

To jednak nie wszystko, bo, przypominam, Czarna Mamba chętnie kontruje też nie tylko wspomnianymi lewymi sierpami z zejściem czy krosami, ale też kolanami, co dla niskiego Janikowskiego, który skraca dystans z nieprzygotowanymi cepami może okazać się piekielnie ryzykowne.

Damian Janikowski rusza z ostrą szarżą, ale zostaje skarcony lewym sierpem przez Antoniego Chmielewskiego – a lewy sierp to ulubione narzędzie kontrujące Yannicka Bahatiego.

Co więcej, kondycja Brytyjczyka stoi na solidnym poziomie, podczas gdy Polak jeszcze nie udowodnił, że potrafi nią zarządzać tak, aby utrzymywać równe tempo walki. Gdy rusza z szarżami, wkłada w nie sporo wysiłku.

Nie bez znaczenia może być też mentalność Czarnej Mamby – nie dość bowiem, że polski zawodnik wydaje się mocno „dotknięty” głupkowatymi komentarzami Brytyjczyka, to ten słynie też z prowokowania rywali w klatce – czy Janikowski będzie na to gotowy? Czy nie zagotuje się w nim krew?

Wreszcie wrocławianin będzie też musiał uważać przy obaleniach z zejściem do nóg – jeśli na takie próby się zdecyduje, bo wiadomo, że jako zapaśnik stylu klasycznego obala inaczej. Bahati chętnie kontruje takie próby gilotynami, a jeśli wyląduje w parterze na górze, nasz zawodnik znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie.

Niby Bahati przegrał dwa ostatnie pojedynki – ze wspomnianym Shipmanem i Du Plessisem – ale w tej pierwszej potyczce nie prezentował się źle (poza fragmentami klinczerskimi), nawet w trzeciej rundzie – gdzie został niespodziewanie ustrzelony obrotowym backfistem – przejmując stery walki w swoje ręce. Z kolei w pojedynku z Afrykanerem również nie wyglądał źle – rozdawał karty na nogach, ale zdecydował się na próbę nieudolnego obalenia, dając się złapać w ciasną gilotynę, którą z czasem odklepał.

Podsumowując, Janikowski ma mentalność, ma atrybuty fizyczne i ma klincz oraz pracę z góry, które jak najbardziej mogą zapewnić mu zwycięstwo. Nie ulega tęż wątpliwości, że czyni szybkie postępy, wobec czego w starciu z Bahatim możemy obejrzeć jego zupełnie inną – znacznie lepszą – wersję samego siebie niż ostatnio.

Pomimo tego spodziewam się, że gabaryty Czarnej Mamby, jego doświadczenie, poukładana, metodyczna i wyrachowana stójka z przebłyskami w kontrach, a także solidna kondycja okażą się przeszkodami nie do pokonania dla dopiero raczkującego w MMA Damiana Janikowskiego. Polak prawdopodobnie wygra – tj. skontroluje i może porozbija rywala – pierwszą rundę, ale im dalej w walkę, tym większego znaczenia nabierać będzie doświadczenie Brytyjczyka, które w połączeniu z dalekim jeszcze od ideału zarządzaniem energią przez Polaka doprowadzi do wiktorii debiutującego pod banderą KSW zawodnika.

Zwycięzca: Yannick Bahati przez decyzję

77 kg: Roberto Soldic (13-2) vs. Dricus Du Plessi (11-1)

Kursy bukmacherskie: Roberto Soldic vs. Dricus Du Plessis 1.35 – 2.95

Do obszernej analizy walki wieczoru pomiędzy Roberto Soldicem i Dricusem Du Plessisem zapraszam w linku poniżej – tam znajdziecie wszystkie techniczne szczegóły:

Analizy KSW 43 – Roberto Soldic vs. Dricus Du Plessis

W telegraficznym skrócie – odwrotnie ustawiony, uderzający mocniej, dobry kondycyjnie i pewny siebie Soldic utrzyma walkę na nogach, tam znajdując sposób na skończenie pretendenta – najpewniej jakimiś uderzeniami na korpus.

Zwycięzca: Roberto Soldic przez (T)KO

*****

Jak być może zauważyliście, w prawej górnej kolumnie na Lowking.pl pojawiła się opcja wsparcia portalu darowizną. Jeśli podobają się Wam treści i analizy publikowane na portalu oraz chcielibyście wesprzeć jego 1-osobową działalność, będę zobowiązany za każdy datek. Szczegóły – tutaj. Dziękuję!

*****

Wszystkie analizy są dostępne w tej sekcji.

*****

Śledź autora tekstu na Twitterze.

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

Dodaj komentarz

Back to top button