UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC Fight Night, Brown vs Silva

KARTA WSTĘPNA

185 lbs: Ed Herman vs Rafael Natal

Rafael Natal (17-5-1, 5-3-1 UFC) wziął walkę z Timem Kennedym z 4-tygodniowym wyprzedzeniem, zastępując przesuniętego do boju z Markiem Munozem Lyoto Machidę. Co ciekawe, Natal pierwotnie na gali UFC 167 miał się zmierzyć właśnie z… Edem Hermanem (21-10, 7-7 UFC).

Brazylijczyk we wspomnianym starciu z Kennedym radził sobie bardzo dobrze, wygrywając większość wymian stójkowych – do czasu nokautu. Owszem, Amerykanin walczył z naderwanym mięśniem czworogłowym uda (o ile mnie pamięć nie myli), ale nie zmienia to faktu, że Natal zademonstrował całkiem niezłą pracę kickbokserską – nie dawał się zamykać pod siatką, unikał większości ciosów Kennedy’ego, ładnie schodząc z linii ataku, czasami też wplatając do tego kontry. Trafił kilkoma bardzo mocnymi lowkingami. Jak to zwykle bywa jednak, jeśli Natal przegrywa, to kończy nieprzytomny – 4 z 5 porażek doznał w wyniku (T)KO, 3 z nich przez kopnięcie na głowę.

Na jego szczęście jednak Herman nie słynie z mocnych uderzeń, ani wysokich kopnięć. Amerykanin w ostatnim starciu został zdominowany przez Thalesa Leitesa, który wygrywał wymiany w stójce i robił z Hermanem, co chciał w parterze. Ed nie jest zawodnikiem, który błyszczy inteligencją w walce. Obalał Jake’a Shieldsa, wdając się z nim w walkę na chwyty, którą przegrał z kretesem, w stójce natomiast stoczył szaloną bójkę z Trevorem Smithem, choć rozsądek nakazywałby wówczas zaprzęgnąć do działania zapasy.

W płaszczyźnie kickbokserskiej prezentuje się coraz lepiej i z całą pewnością będzie znacznie szybszym zawodnikiem od Hermana. Owszem, jego defensywa przed uderzeniami momentami kuleje, a gdy się to zdarza, na ogół kończy na deskach, ale akurat Amerykanin nie jest typem zawodnika, który byłby w stanie wykorzystać kickbokserskie niedoskonałości Brazylijczyka. Herman swojej szansy powinien raczej upatrywać w morderczym klinczu, licząc na to, że jego zasoby kondycyjne okażą się większe od tych, którymi dysponuje Natal. Myślę też, że to Sapo będzie miał przewagę w aspekcie zapaśniczym – jeśli był w stanie aż 6 razy położyć na plecach dysponującego dobrą obroną przed obaleniami Michaela Kuipera, a nawet na kilka chwil wywrócić Tima Kennedy’ego, to z pewnością będzie w stanie raz na jakiś czas powalić Eda Hermana, którego sprowadzali do parteru czterej ostatni przeciwnicy. Jeśli zaś walka trafi do parteru, to pomimo imponującej liczby aż 13 zwycięstw przez poddanie w rekordzie Amerykanina, jego defensywny grappling leży i kwiczy – z 10 porażek w karierze aż 6 poniósł, odklepując. Natal powinien dysponować przewagą w tym aspekcie i pomimo tego, że sam czasami w parterze jest nieco, powiedzmy, niedbały (vide walka z Torem Troengiem), to jednak z kotłowaniny parterowej zawsze wychodzi obronną ręką, o czym świadczyć może choćby fakt, że jeszcze nikt nie zmusił go do odklepania.

Oczywiście, porównanie BJJ obu zawodników będzie niepełne, jeśli nie weźmiemy pod uwagę klasy rywali, z którymi się mierzyli. W rekordzie Natala ze świecą szukać wybitnych parterowców, natomiast Herman przez poddanie przegrywał m.in. z Ronaldo Souzą czy Demianem Maią, więc żaden to wstyd. Jednak pomimo tego, że BJJ Natala stoi o poziom niżej niż Leitesa, który spacyfikował Amerykanina, to jednak nadal znajduje się poziom wyżej nad grapplingiem Hermana. Scenariusz, w którym Herman zagraża z pleców Brazylijczykowi albo kontroluje go z góry, uważam za mało prawdopodobny. Natomiast ten, w którym Sapo, będąc na plecach, odwraca pozycję lub kontroluje z góry Hermana, wydaje się znacznie realniejszy.

Jeśli Natal będzie w stanie utrzymywać dystans kickbokserski, a w klinczu neutralizować ofensywne zapędy Amerykanina lub go po prostu obalać – a myślę, że taki przebieg pojedynku jest wysoce prawdopodobny – powinien bez większych problemów wygrać dwie pierwsze rundy i przetrwać trzecią. Jeśli natomiast przyjmie walkę na zasadach Hermana, wdając się w bijatykę, polegnie – rękawice Brazylijczyka nie są co prawda wypchane watą, ale twardego Amerykanina jeszcze nikt w karierze nie zastopował ciosami (jedyna porażka przez T/KO to wynik kontuzji kolana). Z drugiej strony zaś, jak wspominałem, szczęka Natala tytanem nie stoi, więc musi wystrzegać się barowych wymian jak ognia. I myślę, że będzie w stanie to robić.

Zwycięzca: Rafael Natal przez decyzję

BUKMACHER MMA

Trochę niespodziewanie bukmacherzy widzą tutaj bardzo wyrównany pojedynek. Kurs na zwycięstwo Natala wynosi około 1.80, natomiast na wygraną Hermana – około 2.00. Nie mam wątpliwości, że ten na Brazylijczyka jest zdecydowanie bardziej atrakcyjny. Nie mówimy tu o zawodniku z szarego końca, którego formę trudno przewidzieć. Natal to solidny średniak, który konsekwentnie poprawia swoje umiejętności – a przynajmniej poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Oczywiście, jego krucha szczęka może pogrzebać moje pieniądze, ale… nie można mieć wszystkiego!

Propozycja – zwycięstwo Rafaela Natala (1.80)

125 lbs: Kyoji Horiguchi vs Darrell Montague

Darrell Montague (13-3, 0-1 UFC) miał wątpliwą przyjemność debiutowania w UFC przeciwko Johnowi Dodsonowi, który zafundował mu brutalny nokaut. Teraz Amerykanina czeka nieco podobne stylistycznie zadanie. Kyoji Horiguchi (12-1, 1-0 UFC) bowiem to także przede wszystkim bardzo szybki striker dysponujący piekielnie ciężkimi rękami – aż 8 z 12 zwycięstw zanotował przez (T)KO.

Co prawda debiut Montague w organizacji nie oddaje w pełni jego klasy, bo stójkowo to całkiem sprawny uderzacz, który bije mocno, ma niezłą szczękę oraz potrafi walczyć z klasycznej i odwrotnej pozycji, co zmienia faktu, że swoich szans w starciu z Japończykiem szukać powinien bezwzględnie w parterze. Tam bowiem dysponował będzie sporą przewagą. Wymienianie ciosów z 23-letnim ledwie Horiguchim to kiepski pomysł.

Montague musi zrobić wszystko, by obalić Japończyka i wcielić się w Masakatsu Uedę, który swego czasu pozamiatał matę Horiguchim. Zadanie to trudne, bo jak wspominałem, Horiguchi jest piekielnie szybki, ale raczej nie tak trudne jak obalenie Dodsona.

Dodajmy też, że Horiguchi po raz pierwszy w karierze schodzi do kategorii muszej. W swoim debiucie w UFC bił się w limicie 135 funtów, natomiast wcześniej w Japonii – w 132 funtach. Pytanie, jak zniesie ścinanie? Czy spowoduje ono, że jego defensywne zapasy zyskają na skuteczności w konfrontacji z mniejszymi rywalami? A może ucierpi na tym jego szybkość (rywalizacja z szybszymi przeciwnikami)? Co stanie się z kondycją tego dynamicznego zawodnika?

Zwycięzca: Kyoji Horiguchi przez decyzję.

BUKMACHER MMA

Nieznacznym faworytem starcia jest Japończyk z kursem około 1.60. Montague wyceniono na około 2.50. Pomimo tego, że minimalnie skłaniam się ku Horiguchiemu, to kurs na jego zwycięstwo nie jest atrakcyjny. Zdecydowanie bliżej mi do postawienia drobniaków na Amerykanina, ale jako, że 125 lbs to nowa kategoria wagowa dla Japończyka, co może mieć różnoraki wpływ na jego dyspozycję, daruję sobie obstawianie tego pojedynku.

Propozycja – no bet.

170 lbs: Yan Cabral vs Zak Cummings

Zak Cummings (16-3, 1-0 UFC) w swojej dotychczasowej karierze pokonywał przeciętniaków, a gdy przyszło mu zmierzyć się z Ryanem Jimmo czy Timem Kennedym, nie pokazał nic. Czy Yanowi Cabralowi (11-0, 1-0 UFC) bliżej do tych dwóch czy też do, przykładowo, Benny’ego Alloway’a, którego w swoim debiucie udusił Amerykanin? Myślę, że drugim Bennym, z całym dla niego szacunkiem, Brazylijczyk jednak nie jest.

Jeśli Cabral zawalczy mądrze i przeniesie walkę do parteru, najpewniej z klinczu, będzie miał wszystkie atuty po swojej stronie. Brazylijczyk to lepszy grappler niż wspomniany Kennedy, który poddał Cummingsa swego czasu. W swoim debiucie w UFC całkowicie zdominował mocnego w płaszczyźnie parterowej Davida Mitchella – tylko dzięki dobremu defensywnemu grapplingowi tego ostatniego Brazylijczyk nie zanotował dwunastego kolejnego zwycięstwa przez poddanie. Jego poruszanie się w parterze znamionuje jednak najwyższą klasę.

Jeśli dodamy dodamy do tego 9-miesięczną przerwę w startach Amerykanina oraz fakt, że ma poważne problemy ze ścinaniem wagi (vide aż 8-funtowa nadwaga w ostatecznie odwołanym starciu z Alberto Miną), co może odbić się na jego kondycji, to trudno się dziwić, że faworytem tego starcia jest Yan Cabral. Myślę, że Brazylijczyk znajdzie sposób na przeniesienie tej walki do parteru, co okaże się najkrótszą drogą do zwycięstwa. Nie skreślam jednak zupełnie Amerykanina – powinien dysponować przewagą siły i gabarytów, a jeśli zrobi wagę i nie odbije się to jakoś szczególnie źle na jego kondycji, być może będzie w stanie utrzymać walkę w stójce, co w mojej ocenie jest jego jedyną szansą. Tym niemniej, ona w zasadzie zawsze szuka obalenia i walki w parterze, więc…

Zwycięzca: Yan Cabral przez poddanie.

BUKMACHER MMA

Nie spodziewałem się aż tak niskiego kursy na Brazylijczyka (około 1.25) i aż tak wysokiego na Amerykanina (ok. 4.20). Mimo wszystko nadal poważnie zastanawiam się, czy lepszy zakład na Cabrala w kombinacji, czy też singiel na Amerykanina, a skoro takie dylematy chodzą mi po głowie, to najrozsądniej będzie tą walkę pominąć w grze z bukmacherem, co niniejszym czynię.

Propozycja – no bet.

135 lbs: Eddie Wineland vs Johnny Eduardo

Eddie Wineland (21-9-1, 3-3 UFC) sporo ryzykuje w starciue z Johnnym Eduardo (26-9, 1-1 UFC). Nie ma prawie nic do zyskania w pojedynku z mającym za sobą 2-letnią przerwę w występach Brazylijczykiem, a stracić może bardzo dużo, bo porażka z Eduardo spowoduje, że zaliczy mocny spadek w drabince dywizji koguciej.

Nie zmienia to faktu, że będący bez wątpienia jednym z najlepszych kogucich na świecie Amerykanin nie powinien mieć większych problemów z rozprawieniem się z Eduardo. Ten ostatni jest co prawda niezłym strikerem, który świetnie radzi sobie także w parterze, ale pomijając to, że nie walczył od 2 lat, to na domiar złego ma już 35 wiosen na karku, co raczej nie będzie jego atutem w starciu z zawsze bardzo dobrze dysponowanym kondycyjnie Winelandem. Amerykanin bije mocniej, ma twardą szczękę, lepsze zapasy i porównywalny parter. Do tego ogromne doświadczenie z walk z najlepszymi zawodnikami na świecie, którego wyraźnie brakuje Brazylijczykowi.

Jak wspominałem, Eduardo to całkiem sprawny kickbokser, który warunkami fizycznymi nie będzie ustępował Amerykaninowi, a wręcz miał w tym obszarze przewagę (1 cm wyższy i 5 cm dłuższy zasięg za Tapology), ale kontuzje, z którymi borykał się dwa lata na pewno nie ułatwią zadania z cały czas głodnym zwycięstw o dotarcia do walki o pas mistrzowski Eddiem Winelandem. Jeśli jakimś cudem Amerykanin nie będzie radził sobie w stójce, może odwołać się do zapasów. Myślę, że jednak dzięki ciężkim rękom i dobremu boksowi zdoła skończyć walkę przed czasem.

Zwycięzca: Eddie Wineland przez (T)KO

BUKMACHER MMA

Kurs na Winelanda wynosi w porywach 1.25, natomiast na Eduardo około 4.30. Nie odbieram zupełnie szans Brazylijczykowi, ale nie widzę większych szans na jego zwycięstwo, więc kurs na jego w mojej ocenie nie jest atrakcyjny. Natomiast Wineland do jakiejś kombinacji? Dlaczego nie!

Propozycja – zwycięstwo Eddiego Winelanda (1.25) do kombinacji

145 lbs: Manny Gamburyan vs Nik Lentz

Porażka Nika Lentza (24-6-2, 8-3-1 UFC) z Chadem Mendesem spowodowała, że z górnej części głównej karty prestiżowej gali spod szyldu UFC on Fox spadł na niziny karty wstępnej gali z cyklu UFC Fight Night. Zmierzy się z formalnie niepokonanym od trzech pojedynków Mannym Gamburyanem (13-7, 1NC, 4-5, 1NC UFC).

Style walki obu są podobne, przynajmniej w ogólnym zarysie. Obaj dążą do obalenia i pracy z góry, najczęściej przy wykorzystaniu ground and pound. Lentz jest jednak zawodnikiem, który dysponuje bardziej urozmaiconym arsenałem w stójce, jest aktywniejszy i agresywniejszy oraz może pochwalić się lepszą kondycją – choć i on czasami łapie zadyszkę w trzeciej rundzie (vide starcie z Hacranem Diasem). Amerykanin mierzył się też z lepszymi przeciwnikami niż Ormianin, a pomimo tego i tak w ostatnich pojedynkach prezentował się od niego dużo lepiej. Obaj mają też na koncie walki z trzema przeciwnikami (Tyson Griffin, Diego Nunes, Thiago Tavares) i to Lentz wypadł w ich tle znacznie korzystniej.

Nik w stójce uważać musi tylko na potężne cepy Manny’ego, w których jednak nie drzemie jakaś straszliwa moc – w całej swojej karierze w UFC Ormianin zanotował jak dotychczas tylko jeden knockdown. Lentz z kolei jest cholernie twardym zawodnikiem – jedyne dwie porażki, jakie poniósł przez (T)KO, były dziełem lekarzy, którzy nie dopuszczali go do kolejnych rund.

Spodziewam się jednak, że nie będziemy świadkami zbyt wielu wymian kickokserskich i walka ta rozstrzygnie się w obszarze zapaśniczym. Niby Lentz nie dysponuje jakąś rewelacyjną obroną przed sprowadzeniami, ale kiepskie statystyki (46% udanych obron) nabił sobie, walcząc w kategorii lekkiej. W piórkowej prezentuje się dużo lepiej pod każdym względem. Bycie obalanym przez wybornego zapaśnika Chada Mendesa (Lentz) to nie wstyd. Za to lądowanie na plecach po sprowadzeniach kickboksera Dennisa Sivera (Gamburyan) trochę ujmy już powinno przynieść.

Lentz nie da się trafić w stójce i zwycięży przez decyzję, zamęczając Gamburyana w parterze.

Zwycięzca: Nik Lentz przez decyzję

BUKMACHER MMA

Bardzo wyraźnym faworytem tego starcia w ocenie bukmacherów jest Nik Lentz – kurs 1.30 i mniej. Wygrana Gamburyana wyliczona jest na około 3.70. Lentz prezentuje się bardzo dobrze po zejściu do kategorii piórkowej, natomiast Ormianin w ostatnich walkach (ze słabszymi rywalami) nie zachwycał. Kurs 1.30 uważam jednak za odrobinę zaniżony i przez to niespecjalnie atrakcyjny.

Propozycja – no bet.

155 lbs: Justin Salas vs Ben Wall

Trudno wyobrazić sobie gorszy debiut w UFC niż ten, który stał się udziałem Bena Walla (7-1-1, 0-1 UFC). Pragnący wyróżnić się, jak sądzę, Australijczyk do starcia z Alexem Garcią wychodził w jakiejś pokracznej masce miśka – czy cokolwiek to było – po zdjęciu której zaprezentował włosy pofarbowane w jakieś kolorowe wzory – czy cokolwiek to było. Gdyby chociaż poszły za tym jakieś umiejętności zaprezentowane w oktagonie… Gdzie tam! Australijczyk spróbował dwóch sygnalizowanych obaleń, zbierając każdy niemal cios na szczękę, by w końcu po 43 sekundach i potężnym podbródkowym Garcii już się z desek nie podnieść. Drobnym – ale tylko drobnym! – usprawiedliwieniem całej tej szopki były okoliczności, w jakich doszło do tego pojedynku – Wall wziął walkę w zastępstwie, niespełna dwa tygodnie przed galą, ponadto zgodził się walczyć w kategorii półśredniej, podczas gdy na co dzień rywalizuje w lekkiej.

Na jego szczęście Justin Salas (11-5, 2-2 UFC) nie jest tak niebezpiecznym stójkowiczem jak Alex Garcia. Amerykanin przeplata zwycięstwa z porażkami, nie wyróżniając się specjalnie w żadnej płaszczyźnie. Przeciętną stójkę uzupełnia odrobinę tylko wybijającymi się ponad przeciętność zapasami, ale w żadnej z tych płaszczyzn nie błyszczy. 25% skuteczność obaleń oraz 0% obron przed obaleniami (choć tutaj nie do końca tak jest, bo wybronił jednak sprowadzenie w ostatniej walce) wespół z niezbyt ciężkimi rękami oraz tendencją do blokowania ciosów twarzą uzupełniają obraz jego przeciętności. Jest jednak mańkutem i to może pomóc mu w starciu z Wallem.

Spodziewam się minimalnej przewagi kickbokserskiej i zapaśniczej Salasa, która wespół z większym doświadczeniem i otrzaskaniem w UFC zaprowadzą go do zwycięstwa na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Justin Salas przez decyzję.

BUKMACHER MMA

Gwoli formalności… Salas – 1.45, Wall – 2.80. Dwóch zawodników z dolnych rejonów drabinki kategorii lekkiej. Wiele znaków zapytania. Dyskusyjna zasadność wyciągania wniosków na podstawie poprzednich walk. Innymi słowy – nie gram.

Propozycja – no bet.

170 lbs: Albert Tumenov vs Anthony Lapsley

Oczekiwałem więcej od Alberta Tumenova (12-2, 0-1 UFC) w jego debiucie w najlepszej organizacji MMA na świecie. Preferujący stójkę Rosjanin zaprezentował się jednak bardzo przeciętnie w starciu z Ildemarem Alcantarą. W stójce nie radził sobie z zasięgiem potężnego Brazylijczyka, a gdy w pierwszej rundzie miał go niemalże na widelcu, atakował z pełną furią, nie grzesząc precyzją, co przypłacał lądowaniem na plecach. Pomimo świetnego gnp w pierwszej rundzie, ani razu nie spróbował przenieść walki do parteru w kolejnych. Nie była to inteligentna walka w jego wykonaniu.

Jego rywalem tym razem będzie o 12 lat starszy Anthony Lapsley (23-6, 2NC, 0-1 UFC), który w swoim debiucie nie sprostał Jasonowi Highowi, służąc temu ostatniemu za worek ziemniaków w niemal pełnych dwóch pierwszych rundach. Amerykanin nie jest wybitnym strikerem i w obszarze stójkowym przewagę powinien mieć Tumenov, ale Lapsley to mańkut – a takowym był również Alcantara, z którym, jako się rzekło, Rosjanin nie potrafił sobie poradzić. Anthony to przede wszystkim zapaśnik i biorąc pod uwagę fakt, że wcale nie wybitny wrestler w osobie Alcantary był w stanie raz po raz sprowadzać Tumenova do parteru, to taka sama droga wydaje się najkrótszą do zwycięstwa dla Lapsley’a.

Z drugiej strony, co może okazać się szczególnie istotne, głównym powodem, dla którego Brazylijczyk był w stanie kłaść na plecach Rosjanina, było nieumiarkowanie w potężnych ciosach tego ostatniego – Tumenov rzucał je z pełną siłą i bardzo złymi intencjami, a wówczas Alcantara obniżał pozycję i bez problemu obalał wytrąconego z równowagi rywala. Jeśli zatem Rosjanin rozsądniej zarządzał będzie ofensywnym arsenałem w stójce, jego obrona przed sprowadzeniami może prezentować się lepiej.

Postawię na to, że Rosjanin będzie uważniejszy w swoich szarżach, dzięki czemu poprawie ulegną zarówno jego obrona przed sprowadzeniami, jak i kondycja, a biorąc pod uwagę, że uderza bardzo mocno, w końcu ustrzeli Amerykanina.

Zwycięzca: Albert Tumenov przez (T)KO

BUKMACHER MMA

Tumenov jest faworytem tego starcia – kurs na jego wygraną wynosi 1.50. Lapsley’a wyceniono na około 2.60. Dla obu to dopiero drugie starcie w UFC, a biorąc pod uwagę spory znak zapytania przy defensywnych zapasach Tumenova, trudno mi uznać którąś z tych propozycji za atrakcyjną.

Propozycja – no bet.

Poprzednia strona 1 2 3 4 5Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 45

  1. W sytuacji, w której wrzucasz walki pojedynczo, te które pojawiają się jako pierwsze powinny znaleźć się na pierwszej stronie. Obecnie raz, że źle to wygląda, to jeszcze trzeba klikać. Dzień czy dwa przed galą można by odwrócić kolejność i walkę wieczoru umieścić na pierwszej stronie. Takie jest moje, skromne, zdanie :)

  2. Zmieniłem układ na ten, który był poprzednio, czyli brak pustych pól. Powiem szczerze, że usprawniało to robotę, bo raz wklepałem wszystko i tylko uzupełniałem, ale… Czytelnik, mój pan :P

    Co do obstawiania, już zagrałem Natala. Nad resztą dumam. Poza tym cieszę się, bo widzę, że 5dimes utrzymało zakład 4.30 na Alvareza :)

      1. Hehe, no, Puczi, rozumiesz przecież, że jak wrzucę main event od razu, to przeczytasz i więcej nie zajrzysz do tematu, a tak to wejdziesz raz na jakiś czas, żeby sprawdzić, czy jest i kabzę mi nabijesz :)

  3. Ja puściłem już dawno Browna jak jeszcze był za 3,10 i myślę nad Smolka za 1,80. I tym razem chyba na tym poprzestanę. Same wyrównane walki na papierze.

    Uważam, że Betsafe nie docenia Philippou i Potts (101 w rankingu HW ale wszystko wygrywa przez szybkie podania) obaj są po 3,00 ale po ostatniej wpadce bukmacherskiej nie zaryzykuję postawienia na nich pieniędzy.

    1. Zaraz zaraz. Widziałeś w ogóle walki Pottsa? Ja wiem, że Palelei to dno dywizji, ale Ruan – z tego, co widziałem, a nie widziałem wiele, bo nie mogłem znaleźć materiału – to taka mizeria, że szok, więc jeśli bym miał ryzykować, to od 3,5 w górę.

      1. zacznę od tego że ja też nie ryzykuję. potts jest dla mnie niewiadomą, ale statystyki ma imponujące, wg. mnie nie jest bez szans, ale kasy na niego nie postawię.
        raczej palelei wygra przez szybkie KO ale nie zdziwię się wcale jak potts wygra przez poddanie.

  4. „Słabsza stójka” – no Panie naiver, co Pan…
    Silva z nikim dobrym stójki nie wygrywał. Z nikim. Efektowniejsza, bogatsza – jak najbardziej. Ale Brown robiący także w stójce olbrzymie kuku Meinowi, THompsonowi czy nawet Pylowi – to nie jest słabsza stójka.
    A przynajmniej mam taką nadzieję, bo obstawiam Matta :D

    1. „Słabsza stójka?” ze znakiem zapytania (!) na końcu to było podsumowanie wcześniejszych wypocin na ten temat. Dodatkowo po tym pytaniu padła odpowiedź „Absolutnie nie!” ;)

      Oceniając stójkę, możemy przyjmować różne kryteria – kto lepszy technicznie, kto szybszy, kto lepiej czuje dystans itd (to przyjąłem ja). Ale najprościej być może i najlepiej byłoby sprowadzić to do pytania – kto kogo znokautuje, czyli kryterium skuteczności z całkowitym pominięciem wszelakiej otoczki. Wiadomo bowiem, że w MMA nie chodzi o to, by ładnie wyprowadzać ataki, ale o to, by trafić w mordę swojego rywala – jakkolwiek.

      Pyle to zapaśnik, Thompson sparaliżowany obawą o sprowadzenie nie był sobą, debiutant niemalże, Mein – ok.

  5. A to przepraszam, całe czytelnicze moce mi dziś na maturę poszły ;)
    Pyle to zapaśnik, ale nie jest kaleką w stójce, a został rozmontowany w ile, 30 sekund? w przypadku Thompsona owszem, ale w czysto stójkowych sekwencjach również łokcie łapał.

  6. Jest i main event :)
    Generalnie od momentu ogłoszenia pojedynku zgadzałem się z prawie każdym słowem, które teraz napisałeś. Mimo to uważam, że szanse rozkładają się 50/50. Cios, po którym Silva padł nieprzytomny był znacznie słabszy od tego, który może mu zaserwować Brown. Niepokoi mnie jednak kręgosłup Matta, to chyba była jedna z gorszych możliwych kontuzji. Czy powróci w pełni sił fizycznych i psychicznych? Cholera wie. Co zrobić? Pozostaje mi jedynie trzymać kciuki za Immortala i liczyć, że pobije Brazylijczyka o spedalonym imieniu (no do cholery, jak można mieć na imię Eryk?!) i wygra dla mnie grube hajsy.
    :)

  7. Mocno poleciałeś z tym, że Brown nie ma mocnego ciosu – a Swicka lub Pylea czym uśpił? Nie nazwałbym zwycięstwa w pierwszej minucie walki „kumulacją ciosów”. Brown ma czym uderzyć, a przypominam, że Silvę uśpił Kim pojedynczym ciosem. Moim zdaniem Brown ma większe predyspozycje w stójce niż Kim do nakautowania.

    1. Z Pylem nie było żadnej petardy nokautującej tylko uderzenie + kolano, po których Mike padł, ale do nieprzytomności było jeszcze daleko. Ze Swickiem mogę się zgodzić, ale twierdzę, że Brown nie jest zawodnikiem, w walce z którym musisz obawiać się każdego ciosu. Zdecydowana większość zwycięstw przez (T)KO a nie KO to potwierdza, a także styl walki, w którym ilość przedkłada nad moc. Co, oczywiście, nie oznacza, że nie ma czym uderzyć.

      Jeszcze uzupełniając to, Brown może i groźniejszy od Kima w stójce, ale ta bomba Koreańczyka była możliwa także, a może przede wszystkim dzięki przebiegowi pierwszej rundy. Matt tak raczej nie będzie umiał :)

      1. Ta walka to w dużej mierze niewiadoma, więć założenie, że Matt tak nie będzie umiał jest mocno nieuzasadnione – nie wiemy w końcu jak Erick zniesie walkę z kimś, kto przez większość rundy biegnie przed siebie i próbuje zabić ;)

        1. Nie wyraziłem się jasno. Chodziło mi o to, że Matt tak nie będzie umiał zamęczać Silvę próbami przeniesienia walki do parteru. A uważam, że takie próby (ZAPAŚNICZE Kima) wysysają więcej energii z poddawanego nim zawodnika, niż ciągła agresja STÓJKOWA Matta.

          1. To też fakt, ale mimo wszystko ciężko przynajmniej mi przewidzieć postawę Silvy wobec największego agresora z topu dywizji. Nie mówiąc o tym, że gdy walka wyjdzie za drugą rundę to obaj osłabną, ale Erick raczej mocniej.

  8. Gdyby nie kontuzja, to nie miałbym najmniejszych wątpliwości, że to Matt Brown zwycięży, ale nie wiadomo czy jest w pełni sprawny. W każdym razie uważam, że Erick Silva to najbardziej przereklamowany zaodnik w UFC. Bardziej niż znienawidzeni Overeem czy Lombard. Ciągle słyszy się, że to materiał na mistrza, przyszła czołówka, tylko nie bardzo to widać. Owszem jest dynamiczny, efektowny itd itd. Ale to jak widać nie wystarczy. Najbardziej jednak śmieszy mnie mówienie o nim młody talent. 30-latek z rekordem UFC 4-3 to jest młody talent. W takim przypadku to Weidman też jest młodym talentem. Warto sobie uświadomić, na jakim etapie kariery był w jego wieku Shogun. Może przesadzam, ale nie wiem co ludzie w nim widzą.

    1. A z ciekawości zapytam (sam tego określenia nie widziałem w tym roku) – kto określił Ericka Silve w tym roku mianem „młody talent”. Ja powiem szczerze takich określeń o Silvie w ostatnim czasie sobie nie przypominam.

      1. Prawdę mówiąc to nie mam pojęcia kto. Anonimowe dla mnie osoby, w internecie. W każdym razie mignęło mi to kilka razy w miarę nie dawno, nawet nie wiem gdzie i nie ma szans, żebym teraz to znalazł. Zresztą w zeszłym roku też nie był on młodym talentem. Wg mnie młody talent to gość poniżej 25 roku życia, bez porażek, z dużymi perspektywami rozwoju.

  9. Ruan Potts bilans walk przed debiutem na UFC (8-1)
    Soa Palelei bilans walk przed debiutem na UFC (8-1)

    Soa Palelei przed walką z debiutantem Pottsem, bilans w UFC (2-1)
    Eddie Sanchez przed walką z debiutantem Palelei, bilans w UFC (2-1)

    Ciekawe, nie?

  10. Zdecydowanie najwięcej postawiłem na kombinację Wineland + Brown vs Silva nie potrwa 5 rund – wychodzi coś około 1.45.

    Do tego singiel na Browna i singiel na Natala. Jutro dopiszę wieczorem resztę.

    Wall był sporo większy od Salasa…

  11. Będzie analiza walki Erik Koch vs Daron Cruickshank? Bo ta walka mnie bardzo ciekawi. Przy okazji, to dość dziwne jest według mnie ustawienie walk w rozpisce, ale chyba ufc ustawiło tak główną kartę, aby były jak najefektowniejsze pojedynków, nie patrząc na ranking zawodników.

  12. Otóż to! Wreszcie, bo przed walką z Alcantarą typowałem jego zwycięstwo, nie szczędząc mu pochwał i w końcu dopiero dzisiaj nie mam się czego wstydzić :D Kawał zdolniachy, jest dużo jego walk na youtube, warto mieć na niego oko, bo może się ciekawie rozwinąć. Powstrzymywanie prób obaleń też dobre, silny jak dąb.

Dodaj komentarz

Back to top button