UFCZapowiedzi gal UFC

Przed burzą – UFC Fight Night, Brown vs Silva

WALKA WIECZORU

170 lbs: Matt Brown vs Erick Silva

W najważniejszym pojedynku gali czekają nas nie lada fajerwerki – rozpędzony serią sześciu kolejnych zwycięstw Matt Brown (18-11, 11-5 UFC) skrzyżuje rękawice z wiecznie niespełnionym talentem w osobie Ericka Silvy (16-4, 4-3 UFC), który za nieco ponad miesiąc obchodził będzie swoje 30. urodziny. Jak na dobrze rokującego zawodnika jest to wiek już nieco zaawansowany, ale… zostawmy to.

Nie będę ukrywał, że słysząc pierwszy raz o tym zestawieniu przed kilkoma miesiącami, bez większego zastanowienia skłaniałem się ku Brownowi – chyba trochę na uproszczonym, jak oceniam z perspektywy czasu, założeniu, że Matt świetnie prezentował się w ostatnich walkach, podczas gdy Silva przegrał oba pojedynki, w których mierzył się z klasowymi rywalami. Drugi, trzeci i piąty rzut oka na to starcie doprowadziły mnie jednak do wniosków zgoła odmiennych od tych pierwotnych.

Matt Brown swoich szans – wcale nie małych, co to, to nie! – poszukiwać musi przede wszystkim w stójce, bowiem w parterze lepszym zawodnikiem jest bez wątpienia Erick Silva. Jakimi stójkowymi umiejętnościami, które zagrozić mogą Silvie, dysponuje Amerykanin? Cóż, uwielbiam jego styl, prawdopodobnie tak, jak i Ty, Czytelniku, ale nie można dłużej udawać… Nieśmiertelny jest od strony technicznej surowy do granic możliwości, by nie rzec dosadniej – drewniany. Jego praca na nogach jest fatalna, porusza się sztywno, jest powolny i ślamazarny. Nie ma nokautującego ciosu, ale raczej zasypuje rywali całymi seriami uderzeń w poszukiwaniu skończenia.

Jego najmocniejszą stroną jest jego styl – to dzięki sposobowi, w jaki toczy walki, jest w stanie je wygrywać. Braki techniczne nadrabia niebywałą agresją, twardą szczęką i nieustanną presją, którą zmusza rywala do permanentnej obrony, ograniczając jego zapędy ofensywne do minimum. Przeciwnicy Browna myślą raczej o tym, jak uchronić się przed tym szaleńcem, zamiast próbować wykorzystać jego momentami przerażające nieumiarkowanie w agresji. Tak, Brown nie jest braćmi Diaz czy Conorem McGregorem, którzy pomimo wywierania presji na przeciwnikach starają się cały czas trzymać ich na końcu swoich pięści (pomijając klincz w przypadku Nicka) – Matt po prostu goni swoich oponentów, często i gęsto w swoim pościgu całkowicie zapominając o defensywie, co uchodzi mu póki co płazem dzięki twardej szczęce i niezłomnej woli walki. Wchodzi w półdystans bez żadnej gardy i stamtąd próbuje łokci, kolan czy krótkich ciosów.

Berserker mode Browna to jednak miecz obosieczny – zapewnia mu zwycięstwa w starciach z rywalami, którzy ulegają jego presji, gubiąc się pod naporem nieustannych ataków, ale i prowadzi do tego, że co wytrawniejsi uderzacze znajdą wiele okazji, w których człapiący za nimi Amerykanin narażony będzie na kontry. Czynił tak i Stephen Thompson, który przegrał, bo nie miał żadnych zapasów, a także Jordan Mein, który powalił Matta Browna pięknym ciosem na korpus, ale wypuścił zwycięstwo z rąk, rzucając się za Amerykaninem do parteru i dając mu tym samym sporo czasu na odpoczynek.

Czy Erick Silva jest zawodnikiem, który świetnie czuje się w kontrze? Niekoniecznie. Brazylijczyk będzie jednak dysponował, zwłaszcza na początku walki, gargantuiczną przewagą szybkości, dynamiki, eksplozywności i zwinności. W otwierających rundach, dopóki kondycja dopisuje, porusza się niezwykle lekko, umiejętnie odchodząc od siatki i dobrze kontrolując dystans. Jego przewaga w aspekcie mobilności i wyczucia czasu i dystansu będzie bardzo duża – dramatycznie duża. Żaden z ostatnich przeciwników Browna, wliczając w to Stephena Thompsona i Jordana Meina nie był tak szybki i ekspozywny. To zupełnie nowe zagrożenia, któremu stawić czoło będzie musiał Nieśmiertelny. Pomimo tego, że klincz to domena Browna, to i Silva w tej płaszczyźnie czuje się całkiem nieźle, ochoczo ściągając głowę rywala na kolano. Mimo tego, nie ma co jednak zaklinać rzeczywistości – walki pod siatką poszukiwał będzie Amerykanin, nie Brazylijczyk.

Raz po raz przytacza się dwie dotychczasowe (tej z Carlo Praterem nie wliczam) porażki Indio w oktagonie jako dowód na jego słabość i przereklamowanie. Dwie sprawy warto w tym kontekście poruszyć.

Po pierwsze – Brazylijczyk miał swoje okazje na skończenie zarówno Jona Fitcha, jak i Dong Hyun Kima, a obaj to bardzo dobrzy zawodnicy. Tego pierwszego uratował wówczas jego defensywny grappling, tego drugiego – szaleństwo Silvy, który mając naruszonego Koreańczyka, rzucał potężnymi i niecelnymi sierpami.

Po drugie natomiast – odpowiedz sobie, Czytelniku, na pytanie, jak bardzo podobny do Fitcha i Kima jest Matt Brown? Co przemawia za tym, by postawę Silvy z tych dwóch porażek przekładać na rywalizację z Nieśmiertelnym? Otóż, uwaga, uwaga, o ile Fitch i Kim stylistycznie prezentują się podobnie, będąc agresywnymi zapaśnikami, którzy nieustannie szukają obalenia i pracy z góry, tak Matt Brown zupełnie się w tą charakterystykę nie wpisuje. Zupełnie! Jest agresywny, owszem, ale jest kickbokserem, brawlerem, szuka rozwiązań w stójce, ewentualnie w klinczu, nie w parterze! Brazylijczykowi odejdzie zatem jedno poważne zmartwienie, z którym borykał się w tamtejszych bojach – nie będzie mianowicie musiał obawiać się sprowadzeń ze strony Browna. Świadomość tego, że Matt nie będzie obalał – a jeśli będzie, to raczej na swoją zgubę, przynajmniej w pierwszych rundach – odgrywać będzie niebagatelne znaczenie w tym pojedynku, pozwalając Brazylijczykowi w pełni skoncentrować się na walce w stójce, lepiej zarządzać kondycją itd.

Amerykanin przygotowywał się do tego pojedynku z Jonem Fitchem, szlifując mocno zapasy. Nie jestem przekonany, czy Silva za wszelką cenę, a nawet za minimalną cenę, poszukiwał będzie sprowadzenia. Jeśli walka przeniesie się do parteru, spodziewam się, że Brazylijczyk błyskawicznie zdobędzie plecy Amerykanina i go podda. To, co Indio zrobił z bardzo zdolnym w płaszczyźnie grapplingowej Jasonem Highem, jest dla mnie wystarczającym dowodem na to, że Brown nie ma czego szukać w parterze w konfrontacji z Brazylijczykiem.

Czy wszystko to oznacza, że Amerykanin jest bez szans? Słabsza stójka, niepewne zapasy, słabszy parter? Absolutnie nie! Brown jak najbardziej może wyjść z tego starcia zwycięsko. Jego styl in your face, mothermother będzie niewygodny dla Silvy i może okazać się też mocno deprymujący. Nie można zapominać też o tym, że przecież Brazylijczyk jest wielkim fanem wszelkiego rodzaju spinning shits – pierwszym, co zrobił w starciu z zawodnikiem, który marzył o tym, by przenieść walkę do parteru, czyli Dong Hyun Kimem, było rzucenie obrotowego łokcia! Bardzo rozsądnie… A zatem nieustanna presja Amerykanina w połączeniu z jego twardą szczęką a także efektownym, ale często opłakanym w skutkach szaleństwem Silvy mogą doprowadzić do wiktorii Nieśmiertelnego.

Warto też wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie, który przemawiał będzie za Amerykaninem. Walczy u siebie. Silva natomiast z 7 walk w UFC aż 6 stoczył w Brazylii. Walcząc w Stanach Zjednoczonych, pokonał co prawda Charliego Brennemana, ale nie ulega wątpliwości, że rywalizacja na obczyźnie służyć mu nie będzie.

Z drugiej strony natomiast trudno zignorować fakt, że Brown wraca po kontuzji, która spowodowała, że musiał wycofać się ze starcia z Carlosem Conditem. W jakiej będzie formie? Czy po urazie dwóch dysków w plecach nie ma już żadnego śladu?

Jak obaj prezentują się od strony kondycyjnej? Amerykanin jej tytanem nie jest, ale ostatnimi czasy nie musiał tego udowadniać, odprawiając przeciwników najpóźniej w drugiej rundzie. Co do kondycji Ericka Silvy natomiast… Tak, wiem, wyglądał słabo w drugiej rundzie obu przegranych walk. Weźmy jednak pod uwagę jeden kluczowy czynnik. No, może dwa. Po pierwsze – tamte pojedynki toczone były w bardzo szybkim tempie i poza Fitchem i kilkoma innymi zawodnikami na świecie prawdopodobnie każdy byłby w nich zmęczony nie mniej niż Silva (Kim był). Po drugie – Brazylijczyk musiał nieustannie myśleć o obronie przed obaleniami. To nie tylko utrudnia ofensywę w stójce, ale i negatywnie wpływa na zarządzanie kondycją. Takich problemów w starciu z Brownem nie przewiduję. Natomiast absolutnie nie wykluczam, że jednak Brazylijczyk będzie mocno zmęczony po pierwszych pięciu minutach – a to na skutek mocy i eksplozywności, które wkłada w każde uderzenie. Rzuca je z bardzo złymi intencjami, nieustannie szukając nokautu – a to pochłania masę energii.

Uważam, że Erick Silva posiada wszelkie cechy fizyczne i niezbędne umiejętności techniczne, by wyjść zwycięsko ze starcia z Brownem. Ba, by go znokautować! Amerykanin to jednak kawał twardego skurczybyka, który niedostatki techniczne z ogromną nawiązką nadrabia niczym niezmąconą agresją, kreatywną brutalnością (łokcie, kolana) oraz ogromnym sercem do walki i twardą szczęką. Myślę jednak, że skreślanie Brazylijczyka nie ma podstaw – przegrał z zawodnikami całkowicie różnymi stylistycznie od Matta Browna, pozostałych deklasując. Nie mierzył się z żadną elitą, to jasne, ale i z sześciu zwycięstw Browna do kilku możemy podejść z pewną dozą ostrożności.

Silva nie jest słabym zawodnikiem. Oczekiwania względem jego osoby, mocno podkręcone przez UFC oraz jego efektowny do granic absurdu styl walki, były jednak zbyt wygórowanie w konfrontacji z problemami, z którymi przyszło mu mierzyć się w rywalizacji z Jonem Fitchem i Hyun Dong Kimem. Matt Brown oznacza problemy zupełnie innego sortu.

Zwycięzca: Erick Silva przez (T)KO

BUKMACHER MMA

Erick jest w ocenie bukmacherów mocnym faworytem – kurs na jego wygraną wynosi około 1.45, podczas gdy za każdą złotówkę postawioną na Matta Browna w wypadku jego zwycięstwa otrzymamy około 2.85. Biorąc pod uwagę, że delikatnie skłaniam się ku Brazylijczykowi, kurs na Amerykanina wydaje się atrakcyjniejszy. W ramach pewnika dorzucić możemy też zakład na to, że walka nie potrwa pięciu rund.

Propozycja – zwycięstwa Matta Browna (2.85), walka nie potrwa 5 rund (1.20)

Poprzednia strona 1 2 3 4 5Następna strona

Powiązane artykuły

Komentarze: 45

  1. W sytuacji, w której wrzucasz walki pojedynczo, te które pojawiają się jako pierwsze powinny znaleźć się na pierwszej stronie. Obecnie raz, że źle to wygląda, to jeszcze trzeba klikać. Dzień czy dwa przed galą można by odwrócić kolejność i walkę wieczoru umieścić na pierwszej stronie. Takie jest moje, skromne, zdanie :)

  2. Zmieniłem układ na ten, który był poprzednio, czyli brak pustych pól. Powiem szczerze, że usprawniało to robotę, bo raz wklepałem wszystko i tylko uzupełniałem, ale… Czytelnik, mój pan :P

    Co do obstawiania, już zagrałem Natala. Nad resztą dumam. Poza tym cieszę się, bo widzę, że 5dimes utrzymało zakład 4.30 na Alvareza :)

      1. Hehe, no, Puczi, rozumiesz przecież, że jak wrzucę main event od razu, to przeczytasz i więcej nie zajrzysz do tematu, a tak to wejdziesz raz na jakiś czas, żeby sprawdzić, czy jest i kabzę mi nabijesz :)

  3. Ja puściłem już dawno Browna jak jeszcze był za 3,10 i myślę nad Smolka za 1,80. I tym razem chyba na tym poprzestanę. Same wyrównane walki na papierze.

    Uważam, że Betsafe nie docenia Philippou i Potts (101 w rankingu HW ale wszystko wygrywa przez szybkie podania) obaj są po 3,00 ale po ostatniej wpadce bukmacherskiej nie zaryzykuję postawienia na nich pieniędzy.

    1. Zaraz zaraz. Widziałeś w ogóle walki Pottsa? Ja wiem, że Palelei to dno dywizji, ale Ruan – z tego, co widziałem, a nie widziałem wiele, bo nie mogłem znaleźć materiału – to taka mizeria, że szok, więc jeśli bym miał ryzykować, to od 3,5 w górę.

      1. zacznę od tego że ja też nie ryzykuję. potts jest dla mnie niewiadomą, ale statystyki ma imponujące, wg. mnie nie jest bez szans, ale kasy na niego nie postawię.
        raczej palelei wygra przez szybkie KO ale nie zdziwię się wcale jak potts wygra przez poddanie.

  4. „Słabsza stójka” – no Panie naiver, co Pan…
    Silva z nikim dobrym stójki nie wygrywał. Z nikim. Efektowniejsza, bogatsza – jak najbardziej. Ale Brown robiący także w stójce olbrzymie kuku Meinowi, THompsonowi czy nawet Pylowi – to nie jest słabsza stójka.
    A przynajmniej mam taką nadzieję, bo obstawiam Matta :D

    1. „Słabsza stójka?” ze znakiem zapytania (!) na końcu to było podsumowanie wcześniejszych wypocin na ten temat. Dodatkowo po tym pytaniu padła odpowiedź „Absolutnie nie!” ;)

      Oceniając stójkę, możemy przyjmować różne kryteria – kto lepszy technicznie, kto szybszy, kto lepiej czuje dystans itd (to przyjąłem ja). Ale najprościej być może i najlepiej byłoby sprowadzić to do pytania – kto kogo znokautuje, czyli kryterium skuteczności z całkowitym pominięciem wszelakiej otoczki. Wiadomo bowiem, że w MMA nie chodzi o to, by ładnie wyprowadzać ataki, ale o to, by trafić w mordę swojego rywala – jakkolwiek.

      Pyle to zapaśnik, Thompson sparaliżowany obawą o sprowadzenie nie był sobą, debiutant niemalże, Mein – ok.

  5. A to przepraszam, całe czytelnicze moce mi dziś na maturę poszły ;)
    Pyle to zapaśnik, ale nie jest kaleką w stójce, a został rozmontowany w ile, 30 sekund? w przypadku Thompsona owszem, ale w czysto stójkowych sekwencjach również łokcie łapał.

  6. Jest i main event :)
    Generalnie od momentu ogłoszenia pojedynku zgadzałem się z prawie każdym słowem, które teraz napisałeś. Mimo to uważam, że szanse rozkładają się 50/50. Cios, po którym Silva padł nieprzytomny był znacznie słabszy od tego, który może mu zaserwować Brown. Niepokoi mnie jednak kręgosłup Matta, to chyba była jedna z gorszych możliwych kontuzji. Czy powróci w pełni sił fizycznych i psychicznych? Cholera wie. Co zrobić? Pozostaje mi jedynie trzymać kciuki za Immortala i liczyć, że pobije Brazylijczyka o spedalonym imieniu (no do cholery, jak można mieć na imię Eryk?!) i wygra dla mnie grube hajsy.
    :)

  7. Mocno poleciałeś z tym, że Brown nie ma mocnego ciosu – a Swicka lub Pylea czym uśpił? Nie nazwałbym zwycięstwa w pierwszej minucie walki „kumulacją ciosów”. Brown ma czym uderzyć, a przypominam, że Silvę uśpił Kim pojedynczym ciosem. Moim zdaniem Brown ma większe predyspozycje w stójce niż Kim do nakautowania.

    1. Z Pylem nie było żadnej petardy nokautującej tylko uderzenie + kolano, po których Mike padł, ale do nieprzytomności było jeszcze daleko. Ze Swickiem mogę się zgodzić, ale twierdzę, że Brown nie jest zawodnikiem, w walce z którym musisz obawiać się każdego ciosu. Zdecydowana większość zwycięstw przez (T)KO a nie KO to potwierdza, a także styl walki, w którym ilość przedkłada nad moc. Co, oczywiście, nie oznacza, że nie ma czym uderzyć.

      Jeszcze uzupełniając to, Brown może i groźniejszy od Kima w stójce, ale ta bomba Koreańczyka była możliwa także, a może przede wszystkim dzięki przebiegowi pierwszej rundy. Matt tak raczej nie będzie umiał :)

      1. Ta walka to w dużej mierze niewiadoma, więć założenie, że Matt tak nie będzie umiał jest mocno nieuzasadnione – nie wiemy w końcu jak Erick zniesie walkę z kimś, kto przez większość rundy biegnie przed siebie i próbuje zabić ;)

        1. Nie wyraziłem się jasno. Chodziło mi o to, że Matt tak nie będzie umiał zamęczać Silvę próbami przeniesienia walki do parteru. A uważam, że takie próby (ZAPAŚNICZE Kima) wysysają więcej energii z poddawanego nim zawodnika, niż ciągła agresja STÓJKOWA Matta.

          1. To też fakt, ale mimo wszystko ciężko przynajmniej mi przewidzieć postawę Silvy wobec największego agresora z topu dywizji. Nie mówiąc o tym, że gdy walka wyjdzie za drugą rundę to obaj osłabną, ale Erick raczej mocniej.

  8. Gdyby nie kontuzja, to nie miałbym najmniejszych wątpliwości, że to Matt Brown zwycięży, ale nie wiadomo czy jest w pełni sprawny. W każdym razie uważam, że Erick Silva to najbardziej przereklamowany zaodnik w UFC. Bardziej niż znienawidzeni Overeem czy Lombard. Ciągle słyszy się, że to materiał na mistrza, przyszła czołówka, tylko nie bardzo to widać. Owszem jest dynamiczny, efektowny itd itd. Ale to jak widać nie wystarczy. Najbardziej jednak śmieszy mnie mówienie o nim młody talent. 30-latek z rekordem UFC 4-3 to jest młody talent. W takim przypadku to Weidman też jest młodym talentem. Warto sobie uświadomić, na jakim etapie kariery był w jego wieku Shogun. Może przesadzam, ale nie wiem co ludzie w nim widzą.

    1. A z ciekawości zapytam (sam tego określenia nie widziałem w tym roku) – kto określił Ericka Silve w tym roku mianem „młody talent”. Ja powiem szczerze takich określeń o Silvie w ostatnim czasie sobie nie przypominam.

      1. Prawdę mówiąc to nie mam pojęcia kto. Anonimowe dla mnie osoby, w internecie. W każdym razie mignęło mi to kilka razy w miarę nie dawno, nawet nie wiem gdzie i nie ma szans, żebym teraz to znalazł. Zresztą w zeszłym roku też nie był on młodym talentem. Wg mnie młody talent to gość poniżej 25 roku życia, bez porażek, z dużymi perspektywami rozwoju.

  9. Ruan Potts bilans walk przed debiutem na UFC (8-1)
    Soa Palelei bilans walk przed debiutem na UFC (8-1)

    Soa Palelei przed walką z debiutantem Pottsem, bilans w UFC (2-1)
    Eddie Sanchez przed walką z debiutantem Palelei, bilans w UFC (2-1)

    Ciekawe, nie?

  10. Zdecydowanie najwięcej postawiłem na kombinację Wineland + Brown vs Silva nie potrwa 5 rund – wychodzi coś około 1.45.

    Do tego singiel na Browna i singiel na Natala. Jutro dopiszę wieczorem resztę.

    Wall był sporo większy od Salasa…

  11. Będzie analiza walki Erik Koch vs Daron Cruickshank? Bo ta walka mnie bardzo ciekawi. Przy okazji, to dość dziwne jest według mnie ustawienie walk w rozpisce, ale chyba ufc ustawiło tak główną kartę, aby były jak najefektowniejsze pojedynków, nie patrząc na ranking zawodników.

  12. Otóż to! Wreszcie, bo przed walką z Alcantarą typowałem jego zwycięstwo, nie szczędząc mu pochwał i w końcu dopiero dzisiaj nie mam się czego wstydzić :D Kawał zdolniachy, jest dużo jego walk na youtube, warto mieć na niego oko, bo może się ciekawie rozwinąć. Powstrzymywanie prób obaleń też dobre, silny jak dąb.

Dodaj komentarz

Back to top button