UFC

UFC on FOX 21 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC on FOX 21 z Carlosem Conditem i Demianem Maią w rolach głównych.

170 lbs: Demian Maia (24-6) > Carlos Condit (30-10) – poddanie

Maia od razu wywarł presję, próbując zamknąć Condita pod siatką. Ten jednak nieźle pracował na nogach, ale do czasu. Amerykanin po niespełna czterdziestu sekundach leżał już na plecach po zejściu do nogi w wykonaniu Brazylijczyka, walcząc o utrzymanie półgardy. Wkrótce Maia przedarł się jednak do dosiadu, a próbujący ratować się Condit oddał plecy – brazylijski wirtuoz szybko przełożył rękę pod jego szyją i chwilę potem Amerykanin zmuszony był odklepać.

Dla Brazylijczyka jest to już szóste zwycięstwo z rzędu, którym bardzo mocno wzmacnia swoją pozycję w wyścigu o titleshota, serwując jednocześnie Conditowi drugą porażkę z rzędu.

145 lbs: Anthony Pettis (19-5) > Charles Oliveira (21-6) – poddanie

Oliveira błyskawicznie poszedł po sprowadzenie w kontrze na otwierające walkę kopnięcie Pettisa. Amerykanin bronił się jednak bardzo dobrze pod siatką, nie dając położyć się na plecach. Po minucie Showtime uwolnił się z niedogodnej pozycji, ale Brazylijczyk szybko znów przeszedł do klinczu, walcząc o obalenie. Pettis popełnił błąd, oddając plecy – walka przeniosła się do parteru, ale Amerykanin wykorzystał chwilę nieuwagi, odwracając pozycję, a następnie przenosząc walkę do stójki. Tam naruszył Oliveirę potężnymi kopnięciami na korpus. Brazylijczyk padł na deski.

Pettis ruszył za nim, atakując z góry, nie wykazując respektu dla parterowych umiejętności Brazylijczyka. Srogo za to zapłacił, bo wkrótce Oliveira odwrócił pozycję i zajął plecy rywala, ale ten ponownie znalazł się na górze, terroryzując Brazylijczyka ciosami z góry i jednocześnie igrając z ogniem. Runda dobiegła końca.

Drugą odsłonę Amerykanin rozpoczął od ciosów na korpus i wybronienia obalenia ze strony Oliveiry – tym razem nie zszedł za Brazylijczykiem do parteru. Chwilę potem trafił soczystym kopnięciem na korpus, ale Oliveira nadal napierał. Przyjmował dużo ciosów, ale regularnie szedł do przodu, trafiając własnymi uderzeniami. Wydawał się powoli odzyskiwać rytm, podczas gdy z Pettisa ulatywały siły. W połowie rundy Brazylijczyk zajął plecy Amerykanina w klinczu, przenosząc następnie walkę do parteru i tam walcząc o uduszenie byłego mistrza kategorii lekkiej. Pettis bronił się jednak nieźle, choć inkasował sporo ciosów z tyłu. W końcu jednak Amerykanin odwrócił pozycję i walka przeniosła się do stójki. Pettis trafił kilkoma ciosami, ale Oliveira odpowiedział własnymi. W końcówce zdołał jeszcze obalić Amerykanina.

Na początku trzeciej rundy Brazylijczyk szybko przeniósł walkę do parteru, z góry kontrolując rywala – pomimo prób balachy ze strony Amerykanina. Po krótkiej kotłowaninie Oliveira zajął plecy Pettisa, ale ten znów szybko odwrócił pozycję. Walka wróciła na nogi – Oliveira błyskawicznie poszedł po nogi Amerykanina, szukając obalenia, ale ten od razu zapiął ciasna gilotynę! Po kilku chwilach brazylijski wirtuoz parteru klepał!

Tym samym Showtime przerywa serię trzech porażek, notując udany debiut w kategorii piórkowej. Poddanie Oliveiry stanowi nie lada wyczyn, choć pojedynek w wykonaniu Pettisa chwilami wyglądał bardzo niedbale, a decyzje, jakie podejmował, nie wydawały się najlepsze.

115 lbs: Paige VanZant (7-2) > Bec Rawlings (7-5) – TKO

W pierwszej odsłonie powracająca po ponad półrocznej przerwie do oktagonu VanZant walczyła bardzo ostrożnie, poruszając się po łuku i w większości unikając szarż Rawlings.

Pojedynek rozstrzygnęła w drugiej rundzie, prześlicznym latającym kopnięciem posyłając rywalkę na deski i dobijając ją uderzeniami z góry.

22-letnia zawodniczka podnosi się w ten sposób po porażce z Rose Namajunas. Jak powiedziała po walce, chciałaby pojawić się w oktagonie ponownie w grudniu na gali UFC on FOX 22 w Sacramento.

155 lbs: Jim Miller (27-8) > Joe Lauzon (26-12) – decyzja niejednogłośna

Po serii wymian na początku Lauzon spróbował zejść po skrętówkę, ale Miller szybko wydostał się z tarapatów. Na nogach to Joe był agresorem, choć Jim wyprowadzał ciosy częściej, a jego odwrotna pozycja sprawiała sporo kłopotów rywalowi. W połowie rundy Miller popełnił błąd, atakując obrotowym backfistem, co przypłacił wylądowaniem na plecach. Lauzon zaatakował ciosami i łokciami z półgardy i sporo z tych ciosów doszło celu. Po nieco ponad minucie Miller zdołał jednak zrzucić z siebie rywala, a w stójce zaczął trafiać serią soczystych ciosów na głowę i korpus. Szala zwycięstwa wyraźnie przechyliła się na jego stronę – raz za razem poniewierał głowę i korpus Lauzona.

Wyraźnie szybszy i lepiej poukładany boksersko w półdystansie Miller dobrze rozpoczął też drugą rundę, ponownie ostrzeliwując korpus przeciwnika. Lauzon nadal szedł jednak do przodu, niewiele robiąc sobie z uderzeń przeciwnika. Jako że Miller dawał się zaganiać pod siatkę, obaj raz po raz wdawali się w ostre wymiany. W połowie rundy Lauzon trafił soczystą kontrą, ale Miller szybko odpłacił mu serią własnych ciosów. Na niespełna dwie minuty przed końcem rundy J-Lau wykorzystał kopnięcie rywala, kontrując je obaleniem. Znalazł się na górze, przez chwilę mając nawet dosiad, ale Miller szybko zepchnął go do połgardy, a potem gardy. Obaj atakowali uderzeniami – Miller z pleców, Lauzon z góry.

Miller rozpoczął trzecią rundę od doskonałych ataków, po których szczęka Lauzona odskakiwała raz za razem.

J-Lau wszystko jednak przetrwał, a chwilę potem sam przystąpił do ofensywy. Na nieco ponad trzy minuty przed końcem walki sprowadził zmęczonego już rywala do parteru pod siatką. Dominacja Lauzona z góry nie podlegała dyskusji – walczył o przechodzenie pozycji, jednocześnie męcząc Millera soczystymi ciosami i łokciami. Ten w końcu zdołał jednak wstać, choć to Lauzon zdawał się mieć więcej paliwa w baku, wciskając Millera do siatki, a wkrótce ponownie kładąc go na plecach. W samej końcówce poszedł jeszcze po balachę, ale było już za późno.

Ostateczne zwycięstwo padło łupem Jima Millera, który znalazł uznanie w oczach dwóch z trzech sędziów punktowych. Jest to dla niego druga wygrana z rzędu w oktagonie, podczas gdy Lauzon kontynuuje przeplatanie zwycięstw z porażkami.

185 lbs: Sam Alvey (28-8) > Kevin Casey (9-5-1) – TKO

W pierwszej połowie pierwszej rundy nie działo się niemal nic – Alvey wywierał presję, ale nie atakował w ogóle, obawiając się obaleń – Casey trafiał pojedynczymi uderzeniami. Później jednak walka przeniosła się do klinczu, gdzie Casey bez powodzenia mocował się z Alvey’em, szukając obalenia – w końcówce zainkasował jednak kilka soczystych łokci na głowę, który wyraźnie nim wstrząsnęły.

W drugiej rundzie gra toczyła się już do jednej bramki. Alvey odrobinę podkręcił tempo, zamykając zmęczonego rywala na siatce. Nadal jednak nigdzie się nie spieszył, czekając na dogodną okazję. Powalił Casey’a już na początku rundy, ale pozwolił mu wstać.

Na nogach nadal polował na rozstrzygające uderzenia i w samej końcówce rundy wreszcie je odnalazł, kombinacją posyłając rywala na deski i tam kończąc go uderzeniami z góry.

Alvey wygrywa w ten sposób drugą walkę z rzędu, podczas gdy Casey pozostaje bez zwycięstwa od czterech walk.

145 lbs: Kyle Bochniak (7-1) > Enrique Barzola (11-3-1) – decyzja niejednogłośna

W otwierającej rundzie Barzola prezentował się zaskakująco dobrze na nogach, świetnie kontrolując dystans i trafiając Bochniaka kilkoma dobrymi ciosami, szczególnie w kontrze. Przyjął jednak wiele niskich kopnięć, a w samej końcówce Bochniak zdzielił go też soczystym prawym, po którym Peruwiańczyk stracił rezon.

Drugą rundę to jednak Barzola rozpoczął lepiej, mocnym podbródkowym naruszając rywala. Walka toczyła się niemal wyłącznie na nogach. Bochniak był o wiele mobilniejszy, ale niewiele z tego wynikało, bo miał spore problemy ze skracaniem dystansu i wyprowadzaniem ofensywy. Barzola nastawił się na kontry, ale i on miał problemy z celnymi uderzeniami. W końcówce obaj zawodnicy zaliczyli jednak w końcu kilka celnych ciosów, ale to Peruwiańczyk w ostatnich sekundach wypadł lepiej, dwukrotnie obalając Bochniaka.

Trzecia runda toczyła się wyłącznie na nogach, bo obaj zawodnicy dobrze wybronili wzajemne próby obaleń. Bochniak próbował walczyć agresywnie, ale zainkasował sporo kontrujących uderzeń i nie był w stanie ustawić sobie pod siatką oszczędnego w ruchy, ale przyspieszającego gdy trzeba rywala.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie wypunktowali walkę dla Bochniaka, choć zdecydowanie nie spodobało się to zebranym na hali fanom, którzy wybuczeli taką decyzję.

185 lbs: Alessio Di Chirico (10-1) > Garreth McLellan (13-5) – niejednogłośna decyzja

W pierwszych wymianach Di Chirico prezentował się lepiej, świetnie kontrując próby kopnięć McLellana, ale walka szybko się wyrównała. Walczący z odwrotnej pozycji zawodnik z RPA zaczał trafiać krótkimi kombinacjami i soczystymi podbródkowymi. Atakował też kopnięciami na każdej wysokości, choć Włoch kilka razy zdołał skontrować je mocnymi sierpami, w samej końcówce trafiając też obrotowym łokciem.

W drugiej rundzie McLellan szybko zanurkował pod atakiem Di Chirico, przenosząc walkę do parteru. Włoch jednak zdołał się wykaraskać, a przenosząc walkę do góry, naruszył rywala ostrymi łokciami na głowę, które porozcinały McLellana.

Di Chirico rzucił się z ciosami, aby dobić przeciwnika, ale ten wydostał się z opresji. Obaj zawodnicy byli już wyraźnie zmęczeni. Włoch jednak atakował chętniej, choć starał się urwać głowę rywalowi, co nie sprzyjało celności. Di Chirico zaliczył jeszcze udane obalenie, ale nie był w stanie utrzymać McLellana na plecach. W końcówce rundy obaj wdali się w ostre wymiany, a zawodnik z Afryki zdawał się złapać drugi oddech.

McLellan bardzo dobrze rozpoczął ostatnią rundę, zaskakując Di Chirico kilkoma dobrymi kombinacjami, ale wkrótce wylądował na plecach po udanym obaleniu ze strony Włocha, który zdobył od razu dosiad. Nie utrzymał się tam jednak długo, zajmując na chwilę plecy, ale potem ześlizgując się z nich. McLellan znalazł się na górze, ale Di Chirico zdołał wstać. Włoch zachował więcej sił, trafiając wyczerpanego już rywala kilkoma soczystymi sierpami i prostymi. McLellan w końcówce zdołał jednak zebrać siły na udane obalenie, ostatnie pół minuty spędzając z góry.

Ostatecznie sędziowie wskazali niejednogłośnie na Di Chirico, który odnosi swoje pierwsze zwycięstwo w oktagonie, serwując McLellanowi drugą z rzędu porażkę.

155 lbs: Felipe Silva (8-0) > Shane Campbell (10-6) – TKO

Felipe Silva zaliczył doskonały debiut w oktagonie, ubijając Shane’a Campbella. Kanadyjczyk rozpoczął walkę lepiej, w stójce trafiając kilkoma uderzeniami, ale Brazylijczyk szybko złapał tajski klincz, atakując soczystymi kolanami. Gdy walka wróciła do dystansu, Campbell starał się walczyć technicznie, unikając uderzanych z pełną mocą sierpowych Silvy, ale dał się zagonić pod siatkę – a tam Brazylijczyk rozpuścił ręce, najpierw naruszając rywala potężnym ciosem na korpus, a potem kolejnymi, tym razem na głowę, posyłając go na deski. Kanadyjczyk, który nadal prawdopodobnie odczuwał uderzenie na wątrobę, nie przejawiał ochoty do dalszej walki, zmuszając sędziego do przerwania starcia.

33-letni Silva udanie rozpoczyna zatem przygodę z UFC, prawdopodobnie wyrzucając z organizacji Campbella, który przegrał trzecią walkę z rzędu.

155 lbs: Chad Laprise (11-2) > Thibault Gouti (11-3) – TKO

Chad Laprise nie potrzebował wiele czasu, aby rozprawić się z Thibaultem Goutim. Po kilku pierwszych wymianach, w których Kanadyjczyk prezentował się lepiej, będąc precyzyjniejszym i mobilniejszym, Francuz ruszył do ostrej szarży, ale Laprise zablokował jego lewy sierpowy, odpowiadając soczystą kombinacją 1-2, po której Gouti padł na deski. Laprise rzucił się na niego i po kilkunastu sekundach, w czasie których Francuz próbował powrócić do walki, zmusił sędziego do przerwania pojedynku.

Tym samym Laprise przerywa serię dwóch porażek i ratuje się przed zwolnieniem. Po walce zapowiedział też przejście do kategorii półśredniej. Z kolei Gouti po trzeciej z rzędu porażce najpewniej żegna się z UFC.

155 lbs: Jeremy Kennedy (9-0) > Alex Ricci (10-4) – decyzja jednogłośna

Jeremy Kennedy był znacznie agresywniejszym zawodnikiem, nieustannie wywierając presję i zamykając Alexa Ricciego na siatce. Raz za razem skracał dystans z ciosami, szukając obalenia, ale w drodze inkasował sporo kolan i kopnięć na korpus od ochoczo zmieniającego pozycję z klasycznej na odwrotną i vice versa Riccigo. Z klinczu, w którym głównie toczyła się walka, nie był w stanie kłaść rywala na plecach.

Druga runda również rozpoczęła się od agresywnych ataków Kennedy’ego, który szybko złapał klincz, walcząc tam o obalenie – z drobnymi sukcesami, bo przez jakiś czas miał Ricciego w parterze – a także atakując krótkimi łokciami.

Ricci starał się odpowiadać kolanami, ale na półtorej minuty przed końcem rundy ponownie wylądował na deskach – choć tylko na chwilę. W samej końcówce sędzie rozdzielił zawodników i wymienili się ostrymi uderzeniami – ponownie lepiej wypadł preferujący ciosy ponad kopnięciami Kennedy.

Trzecia odsłona wyglądała bliźniaczo podobnie do drugiej – niezmordowany Kennedy wciskał Ricciego do siatki, walcząc o obalenia – z sukcesami, choć nie był w stanie ułożyć rywala na plecach – i atakując od czasu do czasu pojedynczymi uderzeniami.

Ostatecznie sędziowie wypunktowali pojedynek dla Kennedy’ego, która zalicza udany debiut w UFC. Po walce zapowiedział przejście do kategorii piórkowej.

Walka wieczoru

170 lbs: Demian Maia (24-6) pok. Carlosa Condita (30-10) przez poddanie (duszenie zza pleców), R1, 1:52

Karta główna

145 lbs: Anthony Pettis (19-5) pok. Charlesa Oliveirę (21-6) przez poddanie (gilotyna), R3, 1:49
115 lbs: Paige VanZant (7-2) pok. Bec Rawlings (7-5) przez TKO (kopnięcie na głowę i uderzenia), R2, 0:13
155 lbs: Jim Miller (27-8) pok. Joego Lauzona (26-12) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)

Karta wstępna

185 lbs: Sam Alvey (28-8) pok. Kevina Casey’a (9-5-1) przez TKO (ciosy), R2, 4:56
145 lbs: Kyle Bochniak (7-1) pok. Enrique Barzolę (11-3-1) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)
185 lbs: Alessio Di Chirico (10-1) pok. Garretha McLellana (13-5) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
155 lbs: Felipe Silva (8-0) pok. Shane’a Campbella (10-6) przez TKO (ciosy), R1, 1:13

Karta UFC Fight Pass

155 lbs: Chad Laprise (11-2) pok. Thibaulta Goutiego (11-3) przez TKO (ciosy), R1, 1:36
155 lbs: Jeremy Kennedy (9-0) pok. Alexa Ricciego (10-4) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)

Powiązane artykuły

Back to top button