UFC

UFC 199 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja na żywo z gali UFC 199 – Luke Rockhold vs. Michael Bisping II.

185 lbs: Michael Bisping (29-7) > Luke Rockhold (15-3) – KO

Brytyjczyk był aktywniejszy na początku walki, krążąc wokół Rockholda i próbując zaskakiwać go krótkimi szarżami. Od czasu do czasu atakował też wykroczną nogę mistrza kopnięciami na kolano. Rockhold szybko jednak przejął stery pojedynku w swoje ręce, spychając Bispinga do defensywy. Jednak w każdej niemal wymianie w półdystansie to Brytyjczyk prezentował się lepiej, będąc znacznie szybszym i kilka razy trafiając rywala. Mistrz jednak przyjmował te z ciosy z nonszalancją, dając do zrozumienia, że nie robią na nim żadnego wrażenia. W drugiej połowie rundy Rockhold zaczął atakować kopnięciami na korpus i głowę. Rozstrzygający moment nadszedł, gdy reprezentant AKA spróbował prawego prostego, po którym nie zdołał w porę wyjść z dystansu, będąc fatalnie ustawionym i zostawiając odsłoniętą szczękę, co skrzętnie wykorzystał Bisping, częstując go mocnym lewym. Następnie rzucił się z pasją na naruszonego rywala dobijając go kolejnym lewym i serią w parterze! Nieprzytomny Rockhold został ułożony na siatce i sensacja stała się faktem!

Po dziesięciu latach walki w UFC 37-letni Hrabia wdrapuje się na sam szczyt!

135 lbs: Dominick Cruz (22-1) > Urijah Faber (33-9) – decyzja jednogłośna

Pierwsza runda toczyła się przy przewadze mistrza, który zdołał położyć Fabera dwa razy na deskach obaleniami, a z szalonych kotłowanin w parterze wychodził obronną ręką. Trafiał w stójce częściej, tańcząc wokół niezbyt aktywnego i będącego w defensywie pretendenta.

Druga odsłona należała już bezdyskusyjnie do Cruza, który na jej początku posłał Fabera na deski soczystym lewym, rzucając się potem, aby go skończyć.

Nie zdołał tego uczynić, ale gdy walka wróciła na nogi, jego przewaga nie podlegała dyskusji. Szczególnie często raził pretendenta pojedynczym lewym prostym oraz niskimi kopnięciami, które wyraźnie zaczęły przeszkadzać zawodnikowi z Sacramento.

W trzeciej odsłonie Faber odzyskał nieco rezon, choć przewaga nadal należała do Cruza. Pretendent po jednej z akcji naruszył mistrza, ale chwilę potem sam musiał łapać równowagę po kontrze Dominatora. Ten ostatni, trochę już rozochocony, a może też nieco już zmęczony, w drugiej połowie rundy zaczął atakować w nieco mniej skomplikowany sposób, nie będąc tak mobilnym.

Przez pierwsze trzy minuty czwartej rundy Cruz kontynuował swój oktagonowy taniec, będąc mobilniejszym niż w poprzedniej odsłonie. Przepuszczał zdecydowaną większość ataków Fabera, kąsając go pojedynczymi prostymi. Na dwie minuty przed końcem przypuścił ostrzejszy szturm, po raz drugi w tym pojedynku posyłając pretendenta na deski. Znów jednak Faber zdołał się wykaraskać. Dominator częściej niż w swoich poprzednich pojedynkach wyprowadzał bardzo ostre sierpowe, chcąc za wszelką cenę znokautować reprezentanta TAM.

W ostatniej odsłonie Faber trafił kilka razy uderzeniami w kontrze, zaskakując wpadającego z ciosami Cruza, ale nie był w stanie go naruszyć. Mistrz nadal pozostawał nieuchwytny, kąsając pretendenta pojedynczymi prostymi i dwa razy kładąc go na deskach.

Sędziowie nie mieli wątpliwości – dwóch z nich wypunktowało walkę 50-45 dla Cruza, a ostatni 49-46.

145 lbs: Max Holloway (16-3) > Ricardo Lamas (16-5) – decyzja jednogłośna

Pierwsza runda przebiegała pod wyraźne dyktando Maxa Holloway’a, który nieustannie spychał Lamasa na siatkę, atakując krótkimi soczystymi seriami i nieszablonowymi kopnięciami, na szarże rywala odpowiadając doskonałymi kontrami. Hawajczyk kapitalnie wybronił dwie próby zapaśnicze Lamasa. Ten jednak zdołał kilka razy bardzo mocno zdzielić potężnymi lowkingami wykroczną nogę Holloway’a.

Drugą odsłoną Lamas rozpoczął nieco lepiej, unikając większości ataków Błogosławionego i finalizując swoje. Szczególnie upodobał sobie kończenie kombinacji lowkingami. Do czasu jednak – wkrótce Holoway naruszył go świetnym kontrującym prawym z odwrotnej pozycji, potem rzucając się do furiackiego ataku, aby go skończyć. Pomimo tego, że miał już Lamasa niemal na widelcu, to ten odwzajemnił mu się kilkoma mocnymi cepami, które doszły celu, studząc zapał Hawajczyka. Bully spróbował dwóch obaleń, ale nic z tego nie wyszło, a w rezultacie musiał bronić się przed duszeniem.

Trzecia runda była odrobinę bardziej wyrównana. Lamas zaczął trafiać kopnięciami na głowię oraz szczególnie bezpośrednim lewym sierpowym. Ciosy Holloway’a nadal jednak dochodziły celu zdecydowanie częściej, szczególnie w kombinacjach, które rzucały Lamasa na siatkę. W samej końcówce Hawajczyk dał pokaz niebywałej brawury i braku szacunku do ryzyka – mając na koncie osiem zwycięstw z rzędu i będąc bardzo blisko walki o pas mistrzowski, na dziesięć sekund przed końcem wskazując palcem w dół na deski oktagonu i zapraszając Lamasa do bójki. Bully chętnie się w nią wdał i obaj stanęli przed sobą, rozpuszczając ręce w szalonym tańcu! Holloway przyjał dwie bomby, ale sam trafiał mocniej, zmuszając Lamasa do ustąpienia pola.

Sędziowie nie mieli wątpliwości, jednogłośnie wskazując na Hawajczyka i punktując zgodnie 30-27. Holloway tym samym odnosi dziewiąte zwycięstwo z rzęu.

185 lbs: Dan Henderson (32-14) > Hector Lombard (34-6) – KO

Lombard od pierwszych sekund wywarł presję, zmuszając Hendersona do walki na wstecznym. Obaj jednak długo szukali pojedynczego ciosu. Lombard trafił krótkim podbródkowym w jednej z szarży, ale kilkanaście sekund później sam przyjął mocny prawy. Chwilę potem Amerykanin trafił kolejną bombą po swoim firmowym lowkingu, tym razem mocno naruszając cofającego się na miękkich nogach Kubańczyka. Skracając dystans, przyjął jednak kontrującą kombinację Lombarda i tym razem to pod nim ugięły się nogi. Kubańczyk rzucił go na deski. Z góry miał przez jakiś czas krucyfiks, ale nie zdołał zagrozić Amerykaninowi. Gdy jednak walka wróciła do stójki, Kubańczyk z furią rzucił się na rywala, posyłając go na deski i będąc o włos od skończenia pojedynku. Henderson jakimś cudem przetrwał jednak do końca rundy.

W drugiej odsłonie obaj zwolnili, długimi fragmentami stojąc przed sobą i czając się na rozstrzygający cios. W pewnym momencie to Amerykanin wystrzelił z zaskakującym wysokim kopnięciem, które trafiło idealnie w głowę Lombarda, mocno go naruszając. Kubańczyk spróbował je przechwycić, ale dostał jeszcze instynktowym łokciem, po którym padł na deski nieprzytomny. Henderson swoim zwyczajem dobił go jeszcze dwoma potężnymi łokciami, zanim sędzia zdołał przerwać walkę.

Amerykanin zwycięża tym sposobem swoją ostatnią walkę w kontrakcie z UFC.

155 lbs: Dustin Poirier (20-4) > Bobby Green (23-7) – KO

Poirier od początku był agresorem, spychając Greena do defensywy – ten próbował unikać ciosów balansem ciała i pracą na nogach. Przyjęcie kilku pierwszych ciosów niczego go nie nauczyło – zaczął w swoim stylu zachęcać rywala do ataków, ochoczo gestykulując. Chwilę potem po długich krosach odwrotnie ustawionego Poiriera znalazł się na deskach i wydawało się, że sędzia przerwie walkę.

Green zdołał się jednak ocknąć i wrócił do stójki, dalej zachęcając przeciwnika do ataków. Reprezentant ATT czuł już krew i jeszcze bardziej podkręcił tempo, starając się urwać Greenowi głowę. Kilka razy przestrzelił, a nawet Green zdołał odpowiedzieć jakimiś pojedynczymi ciosami, ale słaniał się już na nogach i jego koniec był bliski. Ostatecznie po niespełna trzech minutach walki Poirier posłał rywala na deski, co rozstrzygnęło ten nierówny pojedynek.

Luizjańczyk notuje w ten sposób już czwarte z rzędu zwycięstwo w oktagonie, potwierdzając swoje mistrzowskie aspiracje. Dla Greena jest to druga porażka z rzędu.

145 lbs: Brian Ortega (11-0) > Clay Guida (32-17) – KO

Guida od początku był aktywniejszy, agresywniejszy i mobilniejszy, posyłając nawet jednym z ciosów Ortegę na deski – ale tylko na chwilę. Nie wliczając krótkiego fragmentu w klinczu, walka już do końca rundy toczyła się na nogach, a tam częściej trafiał Guida. Ortega atakował bardzo rzadko, mając wyraźne problemy z pociągnięciem za spust z uwagi na mobilność rywala.

W drugiej rundzie walka się wyrównała. To walczący głównie z odwrotnej pozycji, choć często też zmieniający ją na klasyczną Ortega był agresorem i wyprowadzał więcej ataków niż w pierwszej rundzie, unikając też większości szarż Guidy. Kilka razy trafił mocnymi kopnięciami na korpus oraz podbródkowym. Swoje jednak również przyjął – kilka szarż Carpentera doszło celu, choć Ortega cały czas wywierał presję.

W ostatniej odsłonie Ortega rozluźnił się i podkręcił tempo jeszcze bardziej, atakując z o wiele większą intensywnością. Przyjął co prawda kilka ciosów, ale w większości bardzo dobrze unikał krótkich szarż Guidy dobrze schodząc z linii ataku i zostawiając kontrujące ciosy. W ostatniej minucie postawił już wszystko na jedną kartę i ruszył na wyraźnie już zmęczonego rywala ze prawdziwą furią. Opłaciło się – próbującego uchodzić spod siatki z obniżoną głową Guidę trafił idealnie wymierzonym kolanem, posyłając go na deski, półprzytomnego. Jeszcze jedno uderzenie i sędzia przerwał pojedynek.

Dla Ortegi jest to już trzecie z rzędu zwycięstwo przed czasem – i trzecie w ostatniej rundzie.

155 lbs: Beneil Dariush (13-2) > James Vick (9-1) – KO

Pojedynek rozpoczął się od podwójnego włożenia palców w oko w wykonaniu Jamesa Vicka. Po wznowieniu akcji Beneil Dariush był agresorem, próbując zmyłkami bokserskimi wypracować sobie kopnięcia na korpus, z których kilka doszło celu. Reprezentant Kings MMA wkrótce powalił rywala na deski mocnym lewym, rzucając się następnie do skończenia walki uderzeniami w parterze.

Był tego bardzo bliski i gdyby sędzia był odrobinę bardziej wrażliwy pewnie przerwałby walkę, ale Vick ostatecznie przetrwał i akcja przeniosła się z powrotem do stójki. Fatalna defensywa przed uderzeniami ponownie jednak dała się Vickowi we znaki – zainkasował kolejne soczyste uderzenie, po którym wdał się w Fedorowy taniec, próbując utrzymać równwagę. Dariush szybko jednak go dopadł, pouderzał w klinczu, zrobił dystans i ubił potężnym lewym sierpowym.

Niszcząc nieskazitelny rekord Vicka, Dariush udanie podnosi się po porażce z Michaelem Chiesą, odnosząc szóste zwycięstwo w ostatnich siedmiu pojedynkach.

115 lbs: Jessica Andrade (14-5) > Jessica Penne (12-5) –

Jessica Andrade nie dała żadnych szans Jessice Penne, kończąc ją w drugiej rundzie ciosami. Debiutująca w kategorii słomkowej Brazylijka była bardzo agresywna, atakując ostrymi kombinacjami na głowę i korpus panicznie wycofującą się Penne.

Przypominała swoim stylem Wanderleia Silvę czy Johna Linekera i tym samym potwierdziła, że może się liczyć w walce o najwyższe cele w dywizji.

145 lbs: Alex Caceres (12-8) > Cole Miller (21-10) – decyzja jednogłośna

Walczący z odwrotnej pozycji Caceres już jednym z pierwszych uderzeń posłał Millera na deski, ale wpadł w niego z ciosami i ostatecznie skończył w parterze.

Caceres zdołał jednak odwrócić pozycję i wrócił do stójki. Tam prezentował się znacznie lepiej, kąsając rywala raz za razem kopnięciami i świetnymi krosami, kilka razy rzucając go na siatkę. Dodał do tego jeszcze dwa udane obalenia, choć nie chciał wdawać się z Millerem w walkę na chwyty.

W drugiej odsłonie Miller zaatakował zdecydowanie agresywniej, choć w szermierce na pięści i kopnięcia wyraźnie odstawał od rywala, będąc znacznie wolniejszym, sztywnym i mniej mobilnym. Chwilami przewaga Caceresa była przytłaczająca, ale Miller przetrwał do końca.

W ostatniej rundzie Miller postawił wszystko na jedną kartę, ruszając do furiackich ataków na coraz bardziej zmęczonego już rywala. Znów przyjął masę uderzeń, ale cały czas napierał i dwa razy zdołał zdobyć dominującą pozycję w parterze, w pewnej chwili będąc o krok od odklepania Caceresa balachą. Ten jednak wił się jak szalony i zdołał wykaraskać się z tarapatów i przetrwał do końca rundy.

Sędziowie jednogłośnie wskazali na Caceresa, który notuje w ten sposób drugie z rzędu zwycięstwo – tym cenniejsze, że walkę wziął na tydzień przed galą.
170 lbs: Sean Strickland (18-1) > Tom Breese (10-1) – niejednogłośna decyzja

Breese rozpoczął pojedynek od serii kopnięć, ale Strickland wywierał presję, choć nie wyprowadził niemal żadnego ataku w pierwszej minucie. Brytyjczyk kontynuował ostrzeliwanie nóg i korpusu Amerykanina, próbując od czasu do czasu zatakować też na głowę. Strickland próbował atakować jabem, ale odwrotna pozycja Brytyjczyka mocno mu to utrudniała. Już do końca rundy walka toczyła się na nogach, będąc partią szachów. Strickland wywierał presję, ale Breese była aktywniejszy, poza kopnięciami atakując też prostymi na korpus. W odpowiedzi Amerykanin odpłacał mu pojedynczymi prostymi i zewnętrznymi lowkingami, wykorzystując zadartą do środka wykroczną nogę Brytyjczyka.

Strickland dobrze rozpoczął drugą rundą, trafiając mocnym krosem. Amerykanin atakował nieco żwawiej i chętniej niż w pierwszej odsłonie, wydając się świeższym zawodnikiem. Breese przebudził się po dwóch minutach, trafiając kilkoma kombinacjami, a także swoim firmowym krosem. W drugiej połowie rundy Strickland atakował częściej, choć i tak wiele się nie działo, a kibice przywitali przerwę buczeniem.

Ostatnią odsłonę to Breese zaczął lepiej trafiając wyprostowaną głowę Stricklanda kilkoma krosami. Przez pierwsze półtorej minuty prezentował się odrobinę lepiej, łapiąc drugi oddech. Strickland poszukał obalenia, ale bez powodzenia. Walka zamieniła się ponownie w pojedynek kickbokserski. Amerykanin napierał, ale atakował rzadko – równie rzadko Breese rzucał się z krótkimi szarżami. Strickland trafiał jednak nieco częściej, ale w końcówce oddał obalenie – choć błyskawicznie wstał. W samej końcówce Amerykanin trafił jeszcze kilkoma mocnymi uderzeniami, zmuszając Breese do desperackiego obalenia – Strickland utrzymał jednak pozycję na górze, kończąc walkę uderzeniami.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie wskazali na Seana Stricklanda, który odniósł trzecie z rzędu i piąte w ostatnich sześciu występach zwycięstwo, fundując Tomowi Breesemu pierwszą zawodową porażkę.
205 lbs: Frank Waisten (11-0) > Jonathan Wilson (7-1) – TKO

Wilson rozpoczął pojedynek lepiej, trafiając kilkoma ciosami w dystansie oraz w klinczu. Waisten odgryzał się lowkingami, ale w szermierce na pięście lepiej wyglądał Amerykanin, atakując kombinacjami na korpus i na głowę. Brazylijczyk trafił też odwrotnie ustawionego Wilsona kilkoma kopnięciami na korpus, agresywnie idąc do przodu i poszukując tajskiego klinczu, z którego atakował kolanami, przede wszystkim na korpus.

W drugiej rundzie Wilson spróbował obalenia, ale w rezultacie przyjął kilka mocnych kolan na korpus w klinczu. Brazylijczyk był znacznie bardziej świeży, raz za razem rzucając Amerykanina na siatkę i tam atakując kolanami i ciosami. Wilson zaliczył co prawda obalenie, ale rywal szybko wstał. Niespodziewanie jednak Amerykanin w pewnym momencie trafił szarżującego bez głowy Brazylijczyka kilkoma soczystymi ciosami, posyłając go na deski i będąc o krok od skończenia.

Zszedł za Brazylijczykiem do parteru, ale nie miał tam już sił na ofensywę, wkrótce dając się przetoczyć – Waisten trafił do dosiadu, tam rozpuszczając ręce i kończąc wyczerpanego Wilsona.

Waisten w ten sposób udanie rozpoczyna przygodę z UFC, serwując Wilsonowi pierwszą zawodową porażkę.

185 lbs: Kevin Casey (9-4-1) = Elvis Mutapcic (15-4-1) – większościowy remis

Casey koncentrował się w pierwszej rundzie przede wszystkim na kopnięciach – dopóki walka toczyła się na nogach, bo szybko mocnym wejściem w nogi przewrócił Miocica, prawie do końce rundy obijając go z góry.

Mutapcic zaczął dobrze drugą rundę, trafiając kilkoma mocnymi kopnięciami, ale później popełnił taktyczny błąd, w klinczu próbując atakować kolanami i ostatecznie kończąc na plecach z Casey’em w dosiadzie. Przyjął tam kilka mocnych łokci na głowę, ale zdołał w pewnym momencie odbić się od siatki i zrzucić z siebie mocno już zmęczonego rywala. Walka przeniosła się do klinczu, gdzie żwawszy Mutapcic częstował rywala kolanem za kolanem na korpus.

Ostatnią rundę Mutapcic rozpoczął od mocnych łokci w klinczu w kontrze na próbę desperackiego obalenia w wykonaniu Casey’a. Cały czas parł do przodu, ale nie był szczególnie aktywny w dystansie, szukając raczej klinczu i krótkich łokci oraz kolan an głowę. W drugiej części rundy zaatakował nieco śmielej, ale nadal daleki był od postawienia wszystkiego na jedną kartę. W końcówce zdobył jeszcze dosiad, zasypując Casey’a ciosami z góry.

Ostatecznie sędziowie wypunktowali walkę jako większościowy remis, punktując 29-28, 28-29 oraz 29-29.

155 lbs: Polo Reyes (6-2) > Dong Hyun Kim (13-8-3) – TKO

W otwierającej galę walce obaj zawodnicy nie kalkulowali. Polo Reyes zaczął lepiej, trafiając soczystymi prostymi, ale potem nadział się na mocną kontrą, po której ugięły się pod nim nogi, a Koreańczyk ruszył po skończenie. Nie zdołał jednak dopiąć swego, a wkrótce sam chwiał się na nogach po krótkim łokciu Meksykanina. Później padł nawet na deski po jednej z kilkudziesięciu ostrych wymian, ale przetrwał. Już do końca rundy obaj raz za razem ostrzeliwali swoje głowy, chwiejąc się jeszcze kilka razy. Obaj jednak przetrwali.

Drugą rundę rozpoczęli odrobiną bardziej taktycznie i nie wszystkie ciosy dochodziły, ale potem znów wdali się w nieprawdopodobne wymiany, w których pojęcie defensywy nie istniało. Szala przechlała się a to na jedną, a to na drugą stronę. Kim upodobał sobie lewy sierpowy, Reyes – kros. Meksykanin trafiał jednak mocniej, a rundę skończył na górze w parterze po tym, jak Kim nie miał sił już ustać po nieudanej próbie obalenia.

W trzeciej rundzie – po serii kolejnych szaloych wymian – Reyes znalazł w końcu skończenie, trafiając mocnym prawym i dobijając jeszcze Kima, gdy padał na deski.

Reyes notuje w ten sposób drugie z rzędu zwycięstwo, Kim doznaje drugiej z rzędu porażki, ale być może po takiej bijatyce dostanie jeszcze jedną szansę.

Wyniki UFC 199

Walka wieczoru

185 lbs: Michael Bisping (29-7) pok. Luke’a Rockholda (15-3) przez KO (lewy sierpowy), R1, 3:36

Co-main event

135 lbs: Dominick Cruz (22-1) pok. Urijaha Fabera (33-9) przez jednogłośną decyzję (2 x 50-45, 49-46)

Karta główna

145 lbs: Max Holloway (16-3) pok. Ricardo Lamasa (16-5) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
185 lbs: Dan Henderson (32-14) pok. Hectora Lombarda (34-6) przez KO (kopnięcie na głowę i łokieć), R2, 1:27
155 lbs: Dustin Poirier (20-4) pok. Bobby’ego Greena (23-7) przez KO (lewy sierpowy), R1, 2:53

Karta wstępna

145 lbs: Brian Ortega (11-0) pok. Clay’a Guidę (32-17) przez KO (kolano na głowę), R3, 4:40
155 lbs: Beneil Dariush (13-2) pok. Jamesa Vicka (9-1) przez KO (lewy sierpowy), R1, 4:16
115 lbs: Jessica Andrade (14-5) pok. Jessicę Penne (12-5) przez TKO (ciosy), R2, 2:56
145 lbs: Alex Caceres (12-8) pok. Cole’a Millera (21-10) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)

Karta UFC FightPass

170 lbs: Sean Strickland (18-1) pok. Toma Breese (10-1) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
205 lbs: Frank Waisten (11-0) pok. Jonathana Wilsona (7-1) przez TKO (gnp), R2, 4:11
185 lbs: Kevin Casey (9-4-1) zremisował z Elvisem Mutapcicem (15-4-1) przez większościowy remis (29-28, 28-29, 28-28)
155 lbs: Polo Reyes (6-2) pok. Dong Hyun Kima (13-8-3) przez TKO (ciosy), R3, 1:52

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button