UFC

Tyron Woodley: „To nie jest już sport. Walczysz ze mną, gdy ja tego chcę”

Tyron Woodley podejmuje jeszcze jedną próbę wyjaśnienia, dlaczego ma prawy wybierać sobie rywali, gdy został mistrzem.

Tyron Woodley raz jeszcze zabrał głos, aby wytłumaczyć poddającym go surowej krytyce fanom, dlaczego nie ma najmniejszej ochoty walczyć z Stephenem Thompsonem, celując w kasowe walki z emerytowanym od trzech lat Georgesem Saint-Pierrem czy Nickiem Diazem, który nie nie odniósł zwycięstwa w oktagonie od 2011 roku.

Pomyślcie o Johnym Hendricksie. Gdy za pierwszym razem dostał szansę, pokonał Koschecka, znokautował Kampmanna, znokautował Fitcha i pokonał Carlosa Condita.

– powiedział nowy mistrz kategorii średniej w swoim podcaście.

I został przeskoczony przez kogo? Przez Nicka Diaza, bo był większą atrakcją.

Pomyślcie o Frankiem Edgarze. Całkowicie wymiótł dywizję. Czy dostał od razu walkę z Conorem? Czy może pozwolono Conorowi, aby przeskoczył do innej kategorii? A potem gdy to się nie powiodło, poszedł walczyć z Natem Diazem. Przegrywa, ale nadal pozostaje mistrzem i jeszcze dostaje z gościem rewanż.

To już nie jest sport, koledzy, i nie mam obowiązku dawać szansy jakiemuś super-uśmiechniętemu typowi, bo wygrałem, a wy naoglądaliście się filmików z Conorem McGregorem i myślicie, że możecie wmówić mi inną walkę.

Woodley przekonywał też, że nigdy nie był numerem jeden do walki o pas mistrzowski. To, czy dostanie swoją szansę, zależało od wyników innych walk, chociażby pierwszego pojedynku Conora McGregora z Natem Diazem.

Nigdy nie było tak, że: „Hej, Tyron, jesteś numerem 1. bo jesteś gościem, jesteś w grze od dawna, byłeś profesjonalistą, robiłeś wagę, oddałeś pieniądze gościom, którzy nie zrobili wagi i zostali ukarani przez komisję. Zawsze wychodziłeś do walki”. Nie było tak.

Teraz więc moja kolej. Walczysz ze mną, jeśli ja tego chcę. A jeśli nie walczysz, musisz siedzieć cicho – to ja jestem mistrzem, nie ty.

Odnosząc się bezpośrednio do Wonderboy’a, który wygrał siedem pojedynków z rzędu, pokonując między innymi byłego mistrza Johny’ego Hendricksa czy pretendenta do pasa Rory’ego MacDonalda, Woodley zwrócił uwagę na jeden aspekt, który w jego ocenie każe podchodzić do tych zwycięstw z pewnym dystansem.

Nie próbuję umniejszać jego zwycięstwom, ale jeśli ludzie spróbują mi coś zarzucać, to Thompson nie pokonał tych gości u szczytu ich karier. Nie pokonałeś ich, gdy byli rywalami, z którymi rywalizowaliśmy. Więc, jasne, masz swoją serię, pokonałeś kilku świetnych gości – Roberta Whittakera, Johny’ego i Rory’ego – gratki, człowieku. Jesteś pretendentem numer jeden. Ale w aspektach rozrywki pretendent numer jeden nie zawsze dostaje swoją szansę.

Powiązane artykuły

Back to top button