UFCZapowiedzi gal UFC

Typowanie UFC 244: Masvidal vs. Diaz

Analizy i typowanie wszystkich walk karty głównej gali UFC 244: Masvidal vs. Diaz, która odbędzie się w Nowym Jorku.

Transmisja z gali UFC 244 rozpocznie się w sobotę o godzinie 23:15 czasu polskiego w aplikacji UFC Fight Pass. Od godziny 03:00 w nocy transmisja karty głównej na kanale Polsat Sport Extra.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.




205 lbs: Johnny Walker (17-3) vs. Corey Anderson (12-4)

Bartłomiej Stachura: Nie mam najmniejszych wątpliwości, że dzisiejszy Corey Anderson sterroryzowałby Johnny’ego Walkera, który nieco ponad rok temu podczas gali DWCS wypunktował słabego Luisa Henrique da Silvę. Walker już w pierwszej rundzie oddychał bardzo ciężko, notorycznie cofając się prosto na siatkę. W trzeciej był już jak zombie, chwytając powietrze jak ryba wyjęta z wody.

Jak bardzo od tamtego czasu rozwinął się Brazylijczyk? Stoczył trzy kolejne walki, ale trwały one łącznie… niespełna trzy minuty! Niczego zatem nie da się powiedzieć o progresie, jakiego prawdopodobnie dokonał w obszarze kondycyjnym i zapaśniczym.

Oto, co wiemy – Walker to wybryk natury, jeśli chodzi o dynamikę, zwinność, siłę. Ot, Yoel Romero kategorii półciężkiej. Gdy atakuje latającymi kopnięciami, musi uważać, żeby nie wyskoczyć za ogrodzenie oktagonu. Nie żartuję! Dopóki ma pełen bak z paliwem, jest piekielnie nieprzewidywalny. Ma czutkę – doskonale czuje dystans, potrafi wyprowadzić uderzenie idealnie w tempo. W stójce naprawdę nieźle – jak na szaleńca, który stroni od podstaw – korzysta z ciosów prostych – są to uderzenia długie, bite w kombinacjach, szybkie i precyzyjne. Uwielbia atakować latającymi kolanami – nie tylko w kontrze. Ma też w swoim arsenale kopnięcia na kolano, obrotówki, okrężne kopnięcia na korpus i głowę, axe kicki,m obrotowe backfisty oraz po prostu backfisty. Do tego dochodzi mocna gra klinczerska – jego tajska klamra wydaje się piekielnie mocna. Poluje z niej na kolana oraz srogie łokcie.

Jak natomiast wygląda jego defensywa zapaśnicza? Otóż, momentami w walce z Henrique Walker bronił się dobrze przed obaleniami, ale… przewracali go zarówno wspomniany Luis Henrique da Silva, jak i Cheick Kone oraz Jędrzej Maćkowiak – w wadze ciężkiej. Polak zresztą dominował Brazylijczyka w aspektach zapaśniczych, póki nie skończy brutalnie znokautowany.

Na papierze pojedynek Walkera z Andersonem nie jest szczególnie skomplikowany – Amerykanin zamęczy w klinczu lub parterze albo zostanie ustrzelony. Prawdopodobieństwo ustrzelenia będzie malało z każdą rundą, bo jako pewnik przyjąć możemy, że różnice między zasobnością baków obu zawodników w paliwo będą z każdą rundą rosły.

Szczęka Coreya jest oczywiście licha, ale… Odrobinę poprawił swoją stójkową grę. Jest bardziej świadomy tego, co się dzieje – a zatem także nadlatujących uderzeń. Jego defensywa nadal jednak bywa okrutnie dziurawa.

Amerykanin miewa tendencje do oddawania pola, jeśli przyjmie jakieś mocniejsze uderzenie. Oczywistym natomiast jest, że w dystansie walka z Walkerem będzie piekielnie ryzykowna. Rzecz jednak w tym, że także agresywne podejście ze strony Amerykanina – a przecież to jemu zależeć będzie na skracaniu dystansu – zwiastować może problemy z uwagi na kontrujące kolana, łokcie czy ciosy Brazylijczyka, który, powtarzam, trafia idealnie w punkt uderzeniem, którego przewidzieć nie sposób. Brazylijczyk błysnął też w starciu z da Silvą ładną próbą gilotyny, co oznacza, że Anderson będzie musiał mieć się na baczności, gdy zejdzie do krocza rywala.

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK z bonusem 500 PLN na start

Czynnikiem ryzyka dla Johnny’ego mogą natomiast okazać się tak lubiane przez niego kolana w klinczu – po jednym z takowych wylądował na plecach w walce z da Silvą. Nie wykluczyłbym więc, że Brazylijczyk podejdzie do walki z Andersonem w nieco bardzie wyrachowany sposób, obrotówki, backfisty i latające kolana zastępując solidnymi kombinacjami 1-2 czy lowkingami, z blokowaniem których Anderson nadal miewa przecież potworne problemy.




Scenariusz, w którym Anderson stawia sobie za cel przetrwanie pierwszej rundy, od drugiej przejmując stery walki w swoje ręce – z uwagi na podejrzaną kondycję Walkera czy jego nawyki do cofania się prosto na siatkę – jest ze wszech miar realny. Za minimalnie bardziej prawdopodobny uznaję jednak ten, w którym nieprzewidywalny Brazylijczyk prędzej czy później nokautuje nacierającego rywala, wcześniej głównie dzięki tężyźnie fizycznej – niczym swego czasu OSP – broniąc się przed próbami zapaśniczymi Amerykanina. Treningi zapaśnicze w Rosji – jak twierdzi, właśnie dla nich część obozu przygotowawczego spędził w Moskwie – nie pójdą na marne.

Zwycięzca: Johnny Walker przez (T)KO

155 lbs: Gregor Gillespie (13-0) vs. Kevin Lee (17-5)

Bartłomiej Stachura: Na papierze Gregor Gillespie jest lepszym zapaśnikiem od Kevina Lee – i to znacznie lepszym. Rzecz jednak w tym, że Gift nie mierzył się jeszcze w UFC z nikim poważnym. Różnica w klasie rywali, z jakimi rywalizowali dotychczas obaj zawodnicy, jest ogromna. Motown Phenom walczył z elitą – Gillespie ze słabeuszami i w porywach średniakami. Niby robił z nimi, co robić powinien, ale…

Dla Lee będzie to o tyle korzystna walka, że najprawdopodobniej będzie miał w niej przewagę w aspektach kickbokserskich. Gillespie jest szybszy, ale gabaryty Lee i jego bogatszy arsenał uderzeń powinny z duża nawiązką neutralizować szybkość Gregora.

Także w klinczu i obszarze zapaśniczym Lee z całą pewnością postawi Gillespiemu bardzo mocny opór. Sam bowiem jest solidnym zapaśnikiem, najprawdopodobniej też znacznie silniejszym fizycznie.

Na korzyść byłego pretendenta do tymczasowego pasa może też przemawiać osoba Firasa Zahabiego, z którym od kilku miesięcy trenuje w Tristar. To gwarancja dobrego – bezpiecznego! – planu na walkę.

O ile zatem stójka, doświadczenie i gabaryty zdecydowanie przemawiają na korzyść Kevina Lee, to… mam jednak pewne wątpliwości, czy ponownie katując swój organizm ścinaniem do 155 funtów, wytrzyma tempo walki, jakie niewątpliwie narzuci Gregor Gillespie. Gift to absolutny potwór w tym aspekcie – będzie nieustannie próbował obalać, nie deprymując się wysoce prawdopodobnymi na początku zwłaszcza niepowodzeniami. Spodziewam się, że w pierwszej rundzie Lee postawi bardzo twardy opór zapaśniczy, może nawet wygrywając ją na kartach sędziowskich, ale od drugiej stery walki zacznie przejmować w swoje ręce agresywny Gillespie i jeśli tylko nie da się złapać w jakieś duszenie – gilotynę? – lub nie odda pleców w kotłowaninie, najzwyczajniej w świecie zajedzie rywala.

Zwycięzca: Gregor Gillespie przez decyzję

265 lbs: Derrick Lewis (21-7) vs. Blagoi Ivanov (18-2)

Bartłomiej Stachura: Walka nie jest szczególnie skomplikowana – Derrick Lewis będzie cierpliwie szukał ostrych bomb, w międzyczasie przyjmując pewnie sporo uderzeń, natomiast Blagoi Ivanov będzie wyprowadzał sporo uderzeń, jednocześnie uważając na pojedyncze bomby rywala.

Jak dotychczas Bułgar prezentował się bardzo dobrze w aspekcie unikania potężnych uderzeń, jakimi próbowali potraktować go rywale w UFC. Jest bardzo mobilny, nieustannie hasa do boku, trudno go ustawić pod jakieś kowadła. Na tym jednak nie koniec, bo Ivanov prezentuje się zaskakująco dobrze w obszarze kontruderzeń – potrafi przepuścić czy zblokować ciosy, odpowiadając własnym albo krótką kombinacją.




Lewis z pewnością nie miałby nic przeciwko, aby przewrócić Ivanova i znaleźć się na górze, skąd mógłby rozpuścić uderzenia, ale to Bułgar będzie miał po swojej stronie przewagę zapaśniczą. To on decydował będzie zatem o płaszczyźnie, w której toczona będzie walka. Gdyby z jakiegoś powodu cepy czy też pojedyncze proste – takowe niedawno też dodał do swojego arsenału Lewis – Amerykanina sprawiały mu problemy, może poszukać obalenia.

Bułgar będzie oczywiście musiał uważać w każdej sekundzie pojedynku – nawet tych ostatnich! – bo Czarna Bestia będzie groźny do samego końca, ale… Aktywnością, pracą na nogach, klinczem i próbami zapaśniczymi zapewni sobie zwycięstwo na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Blagoi Ivanov przez decyzję

170 lbs: Stephen Thompson (14-4-1) vs. Vicente Luque (17-6-1)

Bartłomiej Stachura: Stwierdźmy na początek trzy fakty w temacie ostatniej walki Stephena Thompsona z Anthonym Pettisem. Otóż, po pierwsze, Showtime regularnie smagał Wonderboya lowkingami. Po drugie – rzeczony lowkingi nie wpływały w znaczący sposób na poczynana Thompsona, który wyraźnie prowadził na punkty. Po trzecie – Wonderboy został brutalnie znokautowany, podpalając się w końcówce drugiej rundy.

Spodziewam się, że po pierwszym w karierze nokaucie – piekielnie brutalnym, dodajmy – styl walki Wonderboya nie stanie się efektowniejszy. Będzie jeszcze bardziej uważny. Wnioski, jakie wysnuł po walce z Darrenem Tillem („trzeba agresywniej!”) pójdą w odstawkę po tym, jak wcielił je w życie w walce z Anthonym Pettisem, kończąc ją w krainie dreszczowców. A zatem – Stephen będzie trzymał dystans, atakował pojedynczymi kopnięciami, szukał okolicznościowych kontr. Jak ognia unikał będzie przyszpilenia do siatki.

Co ma na niego Vicente Luque? Otóż, presję, ciężkie ręce w kontrach, srogie lowkingi na wysokości łydki oraz lepszy parter. To sporo. Szczególnie wspomniane lowkingi mogą okrutnie utrudnić zadanie Thompsonowi. Jeśli natomiast chodzi o presję, kontry i parter… Wykorzystanie tych atutów nie będzie łatwe. Presję Brazylijczyka Amerykanin neutralizuje dobrą pracą na nogach, czyli kontrolą dystansu. Kontry – pojedynczymi szybkimi atakami, po których czmycha, gdzie pieprz rośnie. Parter – mocną defensywą zapaśniczą.

Daleki jestem od skreślania Luque, bo znajduje się on w świetnej formie, podczas gdy Thompson najlepsze lata ma już za sobą, na karku 36 wiosen (dynamika, szybkość i czas reakcji, czyli jego największe atuty, mogą zatem mocno ucierpieć) i wraca po ciężkim nokaucie, więc jego forma stanowi pewnego rodzaju zagadkę, ale… Odnotujmy też, że Luque stoczył niedawno dwie oktagonowe wojny, które również mogą odbić się na jego odporności. Hasając po oktagonie jak szalony, Wonderboy będzie trafiał częściej, unikając kowadeł w pięściach Brazylijczyka – w ten sposób wygra co najmniej dwie z trzech rund po starciu, które nie zostanie nagrodzona bonusem za Walkę Wieczoru.

Zwycięzca: Stephen Thompson przez decyzję

185 lbs: Kelvin Gastelum (16-4) vs. Darren Till (17-2-1)

Bartłomiej Stachura: Do obszernej analizy i typowania walki zapraszam – tutaj.

Zwycięzca: Kelvin Gastelum przez (T)KO

170 lbs: Jorge Masvidal (34-13) vs. Nate Diaz (20-11)

Bartłomiej Stachura: Szczegółowo technicznym i taktycznym aspektom tego rewelacyjnie zapowiadającego się pojedynku przyjrzałem się tutaj – zapraszam!

Zwycięzca: Jorge Masvidal przez (T)KO




PODSUMOWANIE

WalkaBartek S.
Masvidal - Diaz
1.60 - 2.25

Masvidal
Till - Gastelum
2.80 - 1.39

Gastelum
Luque - Thompson
1.86 - 1.83

Thompson
Lee - Gillespie
2.20 - 1.60

Gillespie
Anderson - Walker
2.30 - 1.57

Walker
Amirkhani - Burgos
2.75 - 1.40

Burgos
Tavares - Shahbazyan
2.25 - 1.58

Tavares
Arlovski - Rozenstruik
2.25 - 1.58

Rozenstruik
Maia - Chookagian
2.20 - 1.60

Maia
Rencountree - Good
1.90 - 1.80

Good
Arce - Dawodu
2.00 - 1.76

Dawodu
Ostatnia gala6-5
Łącznie1627-914
Poprawne64,02 %

*****

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button