KSWPolskie MMA

Typowanie KSW 42 – Khalidov vs. Narkun

Typowanie i analizy gali KSW 42 – Mamed Khalidov vs. Tomasz Narkun, która odbędzie się w sobotę w katowickim Spodku.

57 kg: Paulina Raszewska (0-0) vs. Karolina Owczarz (0-0)

Dwie debiutantki w KSW i w zawodowym MMA. Paulina Raszewska jest większa i prawdopodobnie silniejsza, co na tym poziomie może mieć kluczowe znaczenie. Wydaje się też, że w ostatnich latach częściej skupiała się na treningach niż jej rywalka.

Niewykluczone, że Łukasz Zaborowski wyczarował jakiś plan na walkę, który zapewni zwycięstwo Owczarz, ale nie rozwodząc się dalej, stawiam na większą i silniejszą Raszewską.

Zwycięzca: Paulina Raszewska przez (T)KO

77 kg: Krystian Kaszubowski (5-0) vs. Christopher Henze (8-0-1)

Wydaje się, że w starciu dwóch debiutantów, Krystiana Kaszubowskiego i Christophera Henze, polski zawodnik powinien mieć po swojej stronie wyraźną przewagę warunków fizycznych oraz siłową, co może stanowić jego cenne atuty. Polak bije się bowiem na co dzień w 77 kilogramach, mając za sobą nawet przygodę w 84 kg, podczas gdy Niemiec to zawodnik kategorii lekkiej.

Tym, co najbardziej rzuca się w oczy, są jednak rywale pokonywani przez Niemca – każdy z nich ustępuje o kilka klas Grzegorzowi Saneckiemu, którego ostatnio pokonał Krystian Kaszubowski.

Widać co prawda, że 23-letni reprezentant Mighty Bulls Gdynia jest dopiero na początku swojej sportowej kariery – w stójce wydaje się nieco spięty, nie zawsze wybiera dobry moment na lubiane przez siebie obrotówki, bywało, że oddawał obalenia – ale jest twardy, bitny i charakterny.

Nie wykluczam tutaj żadnego wyniku, ale gabaryty Kaszubowskiego, jego mentalność i treningi w mocnym klubie powinny pozwolić mu ubić Niemca na nogach albo znaleźć się na górze w parterze. Wygra decyzją.

Zwycięzca: Krystian Kaszubowski przez decyzję




66 kg: Filip Wolański (10-2) vs. Bartłomiej Kopera (9-3)

Starcie Filipa Wolańskiego z debiutującym pod banderą KSW Bartłomiejem Koperą zapowiada się na klasyczną konfrontację uderzacza w osobie tego pierwszego z grappleremw osobie tego drugiego – z jednym wszakże zastrzeżeniem, o czym dalej.

Mamy też tutaj pewne solidne znaki zapytania. Wolan nie był bowiem widziany w akcji od grudnia 2016 roku, wobec czego jego zestaw umiejętności jak najbardziej mógł zostać pokryty delikatną rdzą. Z drugiej zaś strony, Małpa na tak dużej scenie mimo wszystko nie walczył, wobec czego również i jego forma może stanowić pewną zagadkę.

Wracając natomiast do aspektów stylistycznych i poczynionego wcześniej zastrzeżenia. Otóż, łodzianin w swoim ostatnim występie – zwycięstwie z Aleksandrem Goergasem – zaprezentował mocno poprawioną stójkę, wobec czego nie wykluczam w najmniejszym stopniu, że postawi Wolańskiemu twarde warunki na nogach. Ba, próbami zapaśniczymi może dodatkowo urozmaicić swoją grę, siejąc zamieszanie w grze krakowianina. Jeśli bowiem cały czas musisz mieć na uwadze ryzyko sprowadzeń, nie jesteś w stanie otworzyć się na nogach tak, jak byś tego chciał.

Arsenał kickbokserski Wolańskiego oraz jego dobra praca na nogach powinny jednak mieć decydujące znaczenie. Kopera pomimo progresu w stójce nadal często poluje na potężne, nokautujące uderzenia, co może otwierać go na kontry. Filip powinien mieć też po swojej stronie przewagę szybkościową, a jego defensywne zapasy są bardzo solidne, wobec czego Bartek może mieć poważne problemy z przenoszeniem walki do parteru, będąc zmuszonym wymieniać się uderzeniami ze sprawniejszym uderzaczem.

Owszem, scenariusz, w którym Kopera kończy z ręką na górze – na przykład długimi fragmentami męcząc Wolańskiego pod siatką – jest realny, ale za realniejszy uważam ten, w którym reprezentant Grapplingu Kraków utrzymuje dłuższymi fragmentami pojedynek na dystansie kickbokserskim, tam trafiając częściej i ostatecznie zwyciężając decyzją sędziowską.

Zwycięzca: Filip Wolański przez decyzję

120 kg: Marcin Wójcik (10-5) vs. Hatef Moeil (4-3)

Hatef Moeil wziął walkę z Marcinem Wójcikiem w ostatniej chwili, zastępując Chrisa Fieldsa. Oczywistym zatem jest, że nie jest w formie startowej – choć po swojej stronie będzie miał jakieś 20 kilogramów przewagi, co oczywiście może mieć znaczenie.

Jak walczy „Niemiec”? Cóż, po pierwsze, bije się zawodowo od niespełna trzech lat. Po drugie, jest typem zawodnika, który najchętniej ubija z góry – czyli rusza z jakąś kombinacją, potem próbuje schodzić do nóg, przewracać i ubijać. W stójce prezentuje się bardzo słabo. Oczywiście, swoje waży, więc jeśli rozpuści ręce i trafi – może być groźnie, ale… Ale jego technika na nogach, defensywa, praca na nogach – wszystko to stoi na bardzo niskim poziomie.

Również jego zapasy zdecydowanie nie powalają – dosłownie i w przenośni. Zejścia do nóg z tyłkiem wysoko w górze, niemal na prostych nogach…

Powiedzmy sobie szczerze – jeśli Wójcik nie popełni jakiegoś karygodnego błędu na nogach, nie powinien tej walki przegrać. Uważam, że nawet jeśli znalazłby się w parterze na dole, to nie da się ubić Moeilowi.

Spodziewam się zatem, że Gigant rozpocznie spokojnie, zdając sobie sprawę, że powinien mieć po swojej stronie wyraźną przewagę kondycyjną. Od drugiej rundy podkręci tempo i utrzymując walkę na nogach i wykorzystując swoją zdecydowaną przewagę szybkościową, ustrzeli niesłynącego z tytanowej szczęki rywala jakimś ciosem lub przewróci i ubije uderzeniami.

Zwycięzca: Marcin Wójcik przez (T)KO

93 kg: Łukasz Jurkowski (16-10) vs. Martin Zawada (27-14-1)

Dynamika tego rewanżu nie wydaje się szczególnie skomplikowana. Najmocniejszy w płaszczyźnie bokserskiej, ale niezachwycający warunkami fizycznymi Martin Zawada zrobi, co w jego mocy, aby przedrzeć się do półdystansu i tam rozpuścić ręce, natomiast Łukasz Jurkowski będzie wykorzystywał swoją mobilność, zasięg i o wiele bogatszy arsenał nożny, aby trzymać Niemca na końcach pięści i kopnięć.

Nie wykluczam jednak też prób zapaśniczych ze strony Jurasa, który w parterze z góry powinien mieć przewagę. Jeśli nawet nie będzie w stanie przewracać Zawady, to próbami obaleń dodatkowo obciąży jego procesor rywala. Ba, Martin ma tendencję do reagowania kontrującymi podbródkami na widok obniżającego pozycję rywala, co Jurkowski jak najbardziej może wykorzystać do jakiejś kiwki, aby ustrzelić obniżającego ręce Niemca.

Nie przejmowałbym się szczególnie faktem, że dla polskiego zawodnika będzie to druga walka po kilkuletniej przerwie. Nie dość bowiem, że i Zawada w ciągu ostatnich dwóch lat bił się tylko raz, a teraz powraca jeszcze po 14-miesięcznej przerwie, to przede wszystkim Juras wyglądał przyzwoicie w swoim powrocie do akcji po sześciu latach. Owszem, szczególnie w pierwszej rundzie była widoczna rdza i niezdecydowanie, ale warszawianin nadal ma twardą szczękę, solidną kondycję i przede wszystkim charakter do walki. Do tej pory mam w pamięci sytuację z drugiej bodajże rundy, gdy rozbity Juras został wciśnięty do siatki, spojrzał gdzieś na narożnik, a na jego twarzy nie było choćby krzty rezygnacji. Jego mina wskazywała raczej na: „Tak, wiem, spierdoliłem, ale spokojnie, gramy dalej”.

Zawada jak najbardziej może jednak wyjść z tej walki obronną ręką. Przewaga szybkościowa – zwłaszcza na początku walki – może należeć do niego, a fakt, że chętnie korzysta z prostych – z krosem na czele – powinien ułatwić mu przedzierania się do półdystansu i dosięganie szczęki Jurkowskiego. Rzecz jednak w tym, że o ile nie zdziwi mnie, jeśli Polak zainkasuje kilka mocnych bomb, to w ogólnym rozrachunku spodziewam się, że będzie w stanie utrzymywać Niemca na końcach swoich pięści – lewy prosty! – i kopnięć odpowiednio długo, aby zyskać uznanie w oczach sędziów punktowych. Jak wspominałem, nie wykluczam też prób zapaśniczych Jurasa, które mogą dodatkowo utrudnić grę Zawadzie.

Zwycięzca: Łukasz Jurkowski przez decyzję

57 kg: Ariane Lipski (10-3) vs. Silvana Gómez Juárez (6-1)

Ariane Lipski to prześliczna dziewczyna, która wydaje się też mieć bardzo przyjazną osobowość. Innymi słowy, materiał na nie lada gwiazdę – na polskim podwórku. Rzecz bowiem w tym, że od strony technicznej Brazylijka jest po prostu brawlerką. Nie jest to popularna opinia, bo przecież od dłuższego czasu dopytuje się ją o walkę z chociażby Joanną Jędrzejczyk, sugerując, jakoby znajdowała się gdzieś w światowym czubie kategorii słomkowej.

Nic z tych rzeczy. Brazylijka uwielbia rozpuszczać ostre sierpy w półdystansie, polegając na wadze swoich pięści i odporności szczęki. A do tego jest sprawna w parterze. Dlaczego zatem wygląda tak spektakularnie? Odpowiedź jest prosta jak konstrukcja cepa – mierzy się z rywalkami ze średniej, delikatnie rzecz ujmując, półki.

Jak natomiast na jej tle prezentuje się Silvana Gomez Juarez? Argentyńscy dziennikarze przekonują, że to najlepsza zawodniczka z ich kraju, ale w pojedynku z walczącą obecnie w UFC Polianą Botelho Argentynka – rzekomo bokserka – uderzała wiatrakami jak szalona. Z drugiej zaś strony, posłała nawet Brazylijkę dwa razy na deski i była bliska jej ubicia. Z kolei w ostatnim występie zaprezentowała się dużo lepiej, a jej kombinacje wyglądały bardzo przyzwoicie – skończyła z wiatrakami, zaprzęgając do działania ciosy proste i ciasne sierpy.

Pierwszym, co rzuca się w oczy przy oglądaniu jej walk, jest jej nieistniejąca defensywa przed lowkingami. Lipski będzie zatem miała do nich otwartą drogę. O ile jednak w szermierce na pięści nie skreślałbym Argentynki, to jednak w obszarze wspomnianych kopnięć oraz prawdopodobnie parterowym to mistrzyni powinna rozdawać karty.

Juarez jest co prawda bardzo twarda, ale czy starcie rozegra się na dystansie pięciu rund? Mimo wszystko mało prawdopodobne. Brazylijka zainkasuje sporo ciosów – jak ma w zwyczaju – ale jej wszechstronność zadecyduje i ostatecznie ubije pretendentkę w parterze.

Zwycięzca: Ariane Lipski przez (T)KO

70 kg: Mateusz Gamrot (13-0) vs. Grzegorz Szulakowski (9-1)

Obszerną analizę i typowanie walki przedstawiłem tutaj – i tam odsyłam wszystkich zainteresowanych szczegółami.

W skrócie – przewaga stójki, mobilności i zapasów mistrza okaże się decydująca. Będzie punktował na nogach, a jeśli walka trafi do parteru, to z nim na górze, skąd zneutralizuje próby poddań ze strony pretendenta.

Zwycięzca: Mateusz Gamrot przez decyzję




84 kg: Michał Materla (25-5) vs. Scott Askham (15-4)

Debiutujący pod banderą KSW Scott Askham może być stylistycznie skomplikowanym przeciwnikiem dla Michała Materli. Walczy bowiem z odwrotnej pozycji, dysponuje bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, solidnym boksem i kopnięciami, a do tego ma twardą szczękę.

Michał będzie musiał mieć się na baczności przed lewicą Brytyjczyka, którą ten chętnie przygotowuje kiwkami prawą – potrafi wystrzelić zarówno z ciasnym sierpem, krosem, jak i podbródkowym w kontrze – szczególnie ten ostatni może być dla Polaka niebezpieczny, bo nie jest żadnym sekretem, że Materla lubi obniżać pozycję, skracając dystans i rozpuszczając ręce.

Sporym zagrożeniem mogą też okazać się kopnięcia Brytyjczyka zakroczną nogą – frontalne oraz okrężne na korpus i głowę.

Zwycięstwo Scotta Askhama z Luke’iem Barnattem, które zapewniło mu angaż w KSW, ma oczywiście swoją wartość, ale nie oszukujmy się – BigSlow to właśnie BigSlow. Pod banderą UFC rywal Michała przegrywał z Bradem Scottem – będąc prawie ubitym! – Jackiem Hermanssonem czy Krzysztofem Jotko.

Owszem, od jakiegoś czasu trenuje już w American Top Team, wobec czego progresu absolutnie wykluczyć nie sposób – sam stwierdził zresztą mocną zmianą w swoim podejściu do treningu – ale jednak jego defensywa na nogach nie jest najlepsza.

Co jednak najważniejsze dla Michała, praca na nogach Scotta pozostawia wiele do życzenia. Spodziewam się bowiem, że to Polak będzie tutaj agresorem, a z uwagi na wspomnianą lichą pracę na nogach Brytyjczyka, nie powinien mieć większych problemów z zamykaniem go na siatce – a tam oczywiście część arsenału Askhama będzie bezużyteczna. Powinno to pozwolić też szczecińskiemu Berserkerowi na inicjowanie prób obaleń – choć oczywiście przy skracaniu dystansu będzie musiał bardzo uważać na wspomniane podbródkowe oraz kolana Brytyjczyka.

Podobnie rzecz ma się z rozerwaniem klinczu – Askham uwielbia wtedy rozpuszczać ręce, więc Materla musi być znacznie bardziej czujny niż w rewanżu z Jayem Silvą.

Nie skreślam w najmniejszym stopniu Brytyjczyka, bo ma lepszy zasięg, jego stójka jest lepiej poukładana, posiada bogatszy arsenał na nogach, a i w parterze nie jest ułomkiem. Ba, szczecinianin sam przecież nie słynie ze szczelnej defensywy! Jednak jak do tej pory Brytyjczyk nie udowodnił, że potrafi utrzymywać rywali na końcach swoich pięści – czyli wykorzystywać dobre warunki fizyczne. Jego defensywa zapaśnicza nie zachwyca, a i od strony kondycyjnej to polski zawodnik powinien mieć przewagę.

Innymi słowy, gorących momentów nie zabraknie, szczególnie na początku walki, ale z czasem Materla zaprzęgnie do działania zapasy i kontrolą oraz uderzeniami z góry utoruje sobie drogę do zwycięstwa na punkty.

Zwycięzca: Michał Materla przez decyzję

92 kg: Mamed Khalidov (34-4-2) vs. Tomasz Narkun (14-2)

Do obszernej analizy technicznej walki wieczoru zapraszam tutaj.

W telegraficznym skrócie… Narkun może to wygrać, głównie w parterze. Spodziewam się jednak, że szybkość, mobilność i szlify techniczne Khalidova okażą się decydujące, a pojedynek z uwagi na taktykę Czeczena – krążenie przy siatce, doskakiwanie z pojedynczymi uderzeniami, unikanie wymian – może nie porwać publiczności.

Zwycięzca: Mamed Khalidov przez decyzję




Szczegółowe analizy i typowania walk KSW 42:

Mamed Khalidov vs. Tomasz Narkun
Mateusz Gamrot vs. Grzegorz Szulakowski

*****

Jak być może zauważyliście, w prawej górnej kolumnie na Lowking.pl pojawiła się opcja wsparcia portalu darowizną. Jeśli podobają się Wam treści i analizy publikowane na portalu oraz chcielibyście wesprzeć jego 1-osobową działalność, będę zobowiązany za każdy datek. Szczegóły – tutaj. Dziękuję!

*****

Wszystkie analizy są dostępne w tej sekcji

*****

Śledź autora tekstu na Twitterze

Powiązane artykuły

Komentarze: 1

  1. Typowałem:
    1 Kaszubowski – KO
    2 Wolański – decyzja
    3 Owczarz – poddanie
    4 Wójcik – TKO
    5 Zawada – TKO
    6 Lipski – poddanie
    7 Gamrot – poddanie
    8 Askham – decyzja
    9 Khalidov – TKO

Dodaj komentarz

Back to top button