UFC

Sześć wniosków po UFC Fight Night 115 w Rotterdamie

Sześć najważniejszych spostrzeżeń po holenderskiej gali UFC Fight Night 115 – Struve vs. Volkov.

Pierwsza gala UFC po miesięcznej przerwie – a więc UFC Fight Night 115 – wypadła całkiem okazale, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że w Rotterdamie obejrzeliśmy tylko trójkę zawodników i zawodniczek z czołowej piętnastki rankingów swoich kategorii wagowych – bohaterów walki wieczoru Alexandra Volkova i Stefana Struve oraz Marion Reneau.

Poniżej sześć najważniejszych wniosków z gali – w losowej kolejności.

Problematyczny Mairbek Taisumov

Czeczeński zawodnik odniósł w Rotterdamie piąte kolejne zwycięstwo przez nokaut – tym razem jego ofiarą padł Felipe Silva – i niewątpliwie od sportowej strony zasłużył już na starcie z rywalem z (szerokiej) czołówki kategorii lekkiej.

Rzecz jednak w tym, że Taisumov nie jest w stanie otrzymać wizy do Stanów Zjednoczonych, co wyklucza jego występy w tej mekce MMA. Przed kilkoma miesiącami zapewniał co prawda, że jego prawnik zajmuje się tematem i niebawem problemy z wizą staną się tylko niemiłym wspomnieniem, ale w Rotterdamie przyznał, że nadal nie może bić się w Ameryce.

Powód? Rzekomo problemy formalno-organizacyjne oraz opieszałość amerykańskich władz.

Pozostają mu zatem wyłącznie występy na Starym Kontynencie, być może w Chinach lub Australii – a to oznacza, że największe gwiazdy 155 funtów nie będą garnąć się do walki z Czeczenem, a i trudno oczekiwać od matchmakerów UFC, aby szczególnie zależało im na promowaniu Taisumova. Idealnym rozwiązaniem dla Beckana byłaby oczywiście jakaś gala w Rosji, ale póki co w tym temacie ani widu, ani słychu.

Darren Till ma to coś

W starciu z Bojanem Velickovicem podobieństwa Darrena Tilla do… tak, tak, Conora McGregora nie były szczególnie widoczne, ale wystarczy odświeżyć sobie jego poprzednią walkę, aby dostrzec, że to właśnie firmowa akcja kontrą lewym po przepuszczeniu ciosu rywala jest też ulubionym narzędziem mordu Brytyjczyka.

Po raz kolejny przekonaliśmy się też o świetnej obronie Tilla przed atakami na górę – jego balans i odchylenia naprawdę robią wrażenie. Ceną za to są jednak statyczne i narażone na ostrzał nogi, co również było bardzo widoczne, bo Velickovic zrobił Tillowi z tej wykrocznej niemal marmoladę.

https://twitter.com/Jonnyboy_6969/status/904049264300613632

Tym niemniej, warto mieć ledwie 24-letniego Brytyjczyka na oku. Odwrotna pozycja, ostre nastawienie, dobre, szybkie ręce, kapitalne kontry, potężna budowa, ciężkie lowkingi, kreatywne łokcie i srogie GNP. Przy odrobinę poprawionej kondycji Till może spokojnie rywalizować z czołową piętnastką kategorii półśredniej – zwłaszcza, że z każdą walką powinien prezentować się lepiej.

Leon Edwards – przerost formy nad treścią

Niewiele natomiast będzie z Leona Edwardsa, którego ostatnie walki wyglądają podobnie – zaczyna efektownie, wykorzystując swoją szybkość w stójce, potem inkasuje jakąś bombę albo nie, ale i tak w końcu opada z sił i musi ratować się zapasami. Zapasami, które w starciu z przyzwoitymi choćby wrestlerami ze 170 funtów zdadzą mu się na nic.

W Rotterdamie Edwards zamęczył zapaśniczo Bryana Barberenę i niewykluczone, że w ten sposób utorował sobie drogę do czołowej piętnastki kategorii półśredniej – ale żeby miał tam namieszać? Wątpliwe.

https://twitter.com/Jonnyboy_6969/status/904063119202426880

Ociekający blaskiem, niepozorny Zabit Magomedsharipov daje popis

Magomed-Sharipov. Tak najłatwiej zapamiętać i wymówić nazwisko Dagestańczyka, który rozpoczął przygodę w UFC z wysokiego C, po pełnej efektownych technik walce ostatecznie dusząc Mike’a Santiago.

Arsenał ataków, zwłaszcza tych niekonwencjonalnych, jakie zaprezentował Magomedsharipov, może oczywiście robić wrażenie, ale jego selekcja uderzeń mimo wszystko pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Wiem, że po walce tłumaczył, że chciał po prostu pokazać wszystko, co potrafi, ale tym właśnie różni się dojrzały, ukształtowany zawodnik od niesionego na skrzydłach młodzieńczej fantazji młodziana, że w korzysta z najskuteczniejszych – najodpowiedniejszych do danej sytuacji, zadających najwięcej obrażeń, a jednocześnie nie drenujących własnej kondycji – technik – a nie tych najefektowniejszych.

https://twitter.com/Jonnyboy_6969/status/904020425004507137

26-letni zawodnik z Chasawjurtu ociekał efektownością, demonstrując drobne przebłyski w kwestii fundamentów. Dla oka było to piekielnie miłe, ale wszyscy doskonale wiemy, że dojście na szczyt przy chwilami niemalże efekciarskim podejściu proste z pewnością nie będzie. Mieliśmy już przecież przykład Yaira Rodrigueza, który sam uwierzył w to, że podwójna obrotówka z przekrokiem wykorzystywana w charakterze jaba jest nową drogą – aż stanął na jego drodze zaprawiony w bojach, ale mimo wszystko posiadający sporo rzemieślnicznych – choć wyszlifowanych do granic możliwości – cech Frankie Edgar, kończąc mrzonki Meksykanina.

Edgar trenuje jednak wspólnie właśnie z Magomedsharipovem, więc perspektywy rysujące się przed Dagestańczykiem absolutnie nie wyglądają źle. Delikatne przesunięcie akcentów z efektowności na efektywność – i naprawdę może walczyć z najlepszymi.

Abdul-Kerim Edilov demoluje i wzbudza kontrowersje

Dwa lata po podpisaniu kontraktu – i po 15-miesięcznym zawieszeniu za doping – w oktagonie zadebiutował w końcu żołnierz Ramzana Kadyrova Abdul-Kerim Edilov. Nie postawiono co prawda przed nim szczególnie trudnego wyzwania, bo takowym nie sposób określić Bojana Mihajlovica, ale Czeczen zrobił, co do niego należało – i to w świetnym stylu.

Kategoria półciężka od dawna cierpi na brak perspektywicznych zawodników i na pewno 24-latek z Groznego może tę lukę w jakimś stopniu wypełnić. Duży, silny, sprawny, potrafiący walczyć z obu pozycji, solidne zapasy i ciężkie uderzenia z góry. Warto mu się przyglądać.

Także dlatego, że – jak wszystko, co w najmniejszym choćby stopniu związane z Ramzanem Kadyrowem – osoba Edilova wywołuje sporo kontrowersji i liczne krytyczne pohukiwania ze strony dziennikarzy MMA. A akurat Edilov to człowiek z najbliższego otoczenia czeczeńskiego przywódcy – nie tylko jest jego kuzynem, ale też osobistym trenerem MMA jego synów.

Zdaniem wielu UFC powinno natychmiast zaprzestać współpracy z zawodnikami w jakimkolwiek stopniu powiązanymi z Kadyrowem. Niektórzy idą nawet dalej, twierdząc, że w amerykańskiej organizacji nie powinno być po prostu miejsca dla żadnych Czeczenów – prowizorycznie, coby nie narazić się na promocję niczego, co może mieć kontakt z Kadyrowem. Innym prominentnym fighterem UFC z otoczenia czeczeńskiego przywódcy jest mocny muszy Magomed Bibulatov, który zapytany po swoim debiucie o postać Kadyrowa, skwitował sprawę krótko, twierdząc, że jest sportowcem i rozmawia o sporcie – nie o polityce.

Naciski demoliberalnych środowisk przeciwko obecności Czeczenów w UFC stają się jednak coraz silniejsze. Do grona krytyków zatrudniania przez amerykańskiego giganta zawodników z Groznego dołączyli bowiem niedawno dziennikarze MMAFighting.com. Z tej perspektywy ciekawi, jak wyglądać będą dalsze kroki Dany White’a i spółki w kwestii Edilova oraz Bibulatova.

Volkov i Struve – czyli bez rewelacji

Nie będę ukrywał – spodziewałem się, że w wymianach kickbokserskich Alexander Volkov będzie znacznie lepiej radził sobie ze Stefanem Struve. Owszem, ostatecznie ubił go w trzeciej rundzie, nie pozostawiając wątpliwości, kto jest lepszy, ale jego forma… Nie zachwycił.

Totalna statyczność, nieruchoma głowa, niewielka aktywność, dziurawa obrona. Sądziłem, że Drago będzie tańczył na nogach, systematycznie ostrzeliwując wolniejszego Holendra, ale obraz pojedynku okazał się zupełnie inny. Twarda szczęka Volkova i licha kondycja Struve okazały się decydującymi czynnikami, które przesądziły o zwycięstwie tego pierwszego.

W żadnej jednak mierze Rosjanin nie przekonał mnie, aby był gotowy na stawanie w szranki z najmocniejszymi zawodnikami z królewskiej kategorii.

*****

Mairbek Taisumov chce walczyć w Gdańsku

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button